Wszyscy byliśmy na pokładzie Tupolewa i część naszej Polski spadła razem z nami bezpowrotnie w otchłań. Nad zawieszonym we mgle smoleńskim lasem rozpadły się podstawy wielu mitów, na których budowaliśmy wiarę w nasz świat, iluzje, z których tworzyliśmy obraz pięknej, wolnej Ojczyzny i szlachetną wizję bohaterów naszej młodości, tworzących kształt niepodległości i suwerenności Polski.
Jak niepewny i nieprawdziwy był to obraz, przekonaliśmy się dopiero po 10 kwietnia, kiedy okazało się, że mgła znad smoleńskiego lotniska była także rozpylona nad całym “pookrągłostołowym” pejzażem.
Napisał do mnie przyjaciel: “Palę w kominku stare “Tygodniki Powszechne”, jeszcze zostawiłem sobie “Tygodniki Solidarność” z okresu karnawału.” To nie tylko ulubione tygodniki spłonęły na pogorzelisku po wybuchu. Niewiele zostało też z archiwum dobrego samopoczucia. Okazało się, że politycy usiedli przy stołach prosektoryjnych, ramię w ramię z oprawcami. Legendarni przywódcy strajkowi na dobre zajęli się pisaniem donosów, a wielu poetom wieńce laurowe opadły ze skroni.
Wolność okazała się warunkowa, a kłamstwo obowiązującą walutą. Spłonęły europejskie złudzenia i kawiarniane ogródki, w których tak beztrosko rozmawialiśmy przy piwie. Z pozoru krajobraz się nie zmienił, bo medialni propagandyści gorliwie uczestniczą w malowaniu potiomkinowskich fasad.
Jak jest naprawdę? Czy płonie cała rzeczywistość? Ideały, wyobrażenia o boskim porządku świata, jednoznacznych prawdach, ocenianych według tradycyjnej, czarno – białej skali wartości? Nasze serca trawi martwy, zimny płomień, umiejętnie podsycany, byśmy już nigdy nie odtworzyli i nie otworzyli rozerwanych na strzępy skrzydeł.
W milczeniu i upokorzeniu nie odnajdziemy prawdziwej ojczyzny. Musimy odbudować wiarę, sens i odwagę wyobraźni. Może wtedy w popiele obojętności i konformizmu zabłysną znowu prawdziwe diamenty.
Aleksander Rybczyński
Felieton ten, opublikowany po raz pierwszy 10 stycznia 2013 został zamieszczony w książce “Insurekcja smoleńska”, Oficyna FJ, Toronto-Kraków, 2014.
.
10 kwietnia 2010 r. 1. W jakim celu samolot Tu-154M nr 101 oddano do remontu, skoro miał wylatane tylko kilkanaście % z (wymaganych przepisami) liczby godzin eksploatacji? 2. Na długo przed zamknięciem przetargu na remont samolotu, już w końcu 2008 r. wróble ćwierkały w MON, że wygra rosyjski Aviacor w Samarze, kontrolowany przez Olega Dierepazkę, kumpla Putina z KGB (był i jest na liście osób objętych zakazem wjazdu do USA i Europy Zachodniej). 3. MON wiedziało też, że silniki będą przewiezione do firmy Saturn w Rybińsku, które od 2009 r. kontrolował KGB-owiec Siergiej Czemiezow, również dobry znajomy płk Putina. 4. Polska SKW nie pilnowała samolotu w czasie remontu. Nawet ekipy telewizyjne (tylko rosyjskie, oczywiście) mogły chodzić po wnętrzu rozgrzebanej maszyny. 5. Kwota remontu wyniosła ok. 20 mln $. Porównywalny, nowy Embraer – można było wtedy nabyć za 30 mln $. Kto odpowiada za tak absurdalne zawyżenie kosztów? Dla kogo? 6. Stan po odbiorze był “prawdopodobnie gorszy niż przed remontem. Dalsza naprawa [!] odbywała się już” w Polsce, “wymieniano wadliwe urządzenia na nowe”, ale niektóre, np komunikacja satelitarna – “w ogóle nie zostały naprawione”. 7. Wbrew przepisom, wszędzie bezwzględnie i zawsze przestrzeganym (nawet w Rosji), nawigatorami w tzw. “wieży kontrolnej” na lotnisku Siewiernyj kierowała osoba przybyła z zewnątrz – płk Nikołaj Krasnokutski, który pilnował, by rozkazy odbierane przez niego z Moskwy (od gen. Władimira Benediktowa) były wykonywane. 8. Naprowadzano samolot tak, jakby początek pasa lądowania był 1 km wcześniej. 9. Dlaczego na płycie lotniska nie było kolumny samochodów (11-12 różnych pojazdów), która – zgodnie z protokołem dyplomatycznym MSZ i przepisami BOR – powinna czekać na przylot polskiej delegacji? 10. Czy dlatego nie było mjra Krzysztofa P., odpowiedzialnego za sprawdzanie pirotechniczne tej kolumny samochodów? 11. Za co więc otrzymał później (nieznaną wcześniej) nagrodę “pirotechnika roku”? Za milczenie? 12. Dlaczego na płycie lotniska nie było funkcjonariuszy BOR? 13. Za co więc szef BOR płk Marian Janicki otrzymał później awans generalski? 14. Dlaczego na płycie lotniska nie było samochodów dla pozostałych kilkudziesięciu osób, w celu przewiezienia ich na uroczystości w lesie katyńskim? 15. Dlaczego rząd w Polsce odrzucił oferty pomocy państw zachodnich, i NATO, w wyjaśnianiu przyczyn “katastrofy”? 16. Dlaczego pozwalano, by tzw. delegaci z Polski, kierowani do udziału w postępowaniu, byli “redukowani do roli biernych obserwatorów, którym czasem coś mówiono albo pozwolono zobaczyć”, a “niektóre aspekty śledztwa trzymano przed nimi w całkowitej tajemnicy”? 17. Z tzw. “Raportu archeologów” wynika, że samolot rozpadł się na ponad 60 000 fragmentów i odłamków; tymczasem wiemy, że wokół Lockerbie znaleziono ich kilkanaście tysięcy (XII 1988) – a tamten samolot, po wybuchu bomby, spadł z wysokości 9,5 km. 18. W składzie tzw. Komisji Millera nie było ani jednej osoby, “która by wykazywała znajomość skutków wybuchów w konstrukcji cienkościennej” (jaką jest samolot). 19. Statek powietrzny MH-17 zestrzelono (nad Ukrainą), gdy znajdował się na na wysokości ok 11 km. Dużo pasażerów zostało wyrzuconych z fotelami, ale stan ich ciał nie był gorszy niż pasażerów pod Smoleńskiem. Czy 11 km = 20 m (i mniej)? 20. Podpisywanie w Rosji (przez tzw. delegatów z Polski) zobowiązań, “że absolutnie z nikim poza funkcjonariuszami FR” nie będą dzielić się uzyskaną wiedzą o wynikach ich “śledztwa”. 21. Brak reakcji na otrzymywane z Rosji różne kopie tej samej taśmy. 22. Wysłanie dokumentacji wojskowego 36 Pułku Lotnictwa Specjalnego, i “przy okazji” różnych dokumentów polskich wojsk lotniczych. 23. Wysłanie d-cy tego pułku na przesłuchanie w Moskwie. 24. “Raport MAK cytuje 4 świadków, z których żaden nie słyszał innych głośnych dźwięków prócz ryku silników. Natomiast praca Zespołu Parlamentarnego przytacza zeznania 46 świadków, z których prawie wszyscy mówią o hukach lub wybuchach”. 25. Po ok. 15 min. od zdarzenia (!), przy grupie dyżurnych pracowników pogotowia z pobliskiego szpitala pojawił się oficer, i kazał im wracać do bazy – bo “wsie pogibli”. Inną grupę pogotowia zawrócono. 26. Nie zdarzyło się wcześniej, żeby na miejscu jakiejkolwiek katastrofy lotniczej na terenie Federacji Rosyjskiej obecne były jednostki sił specjalnych, komandosów (Specnaz). 27. Specnaz nie był jedyną formacją, która już była nie tylko na miejscu, ale i wokół – jak się okazało – całego wrakowiska. Nawet ci, którzy przybyli na to miejsce najszybciej, w ciągu 10-15 minut (pracownicy pobliskich warsztatów) – zastali już uformowany kordon różnych służb mundurowych z rosyjskiego MSW i MON (Specnaz, FSO, OMON, FSB, SOBR, milicja, i in.), którzy nikogo dalej nie wpuszczali. 28. Pułkownik ze smoleńskiego OMON dostał “telefon od przełożonego, który kazał mu natychmiast przyjechać na lotnisko Siewiernyj, gdzie wydarzyła się katastrofa”. Pułkownik mieszkał daleko od lotniska, po drugiej stronie Smoleńska, nie byłby w stanie tak szybko przejechać przez całe miasto. Polacy z Agencji Wywiadu zdobyli biling jego telefonu – okazało się, że jedyny tamtego sobotniego ranka telefon odebrał o godz. … 8.31. 29. Straż pożarna jest zawsze obecna na lotniskach całego świata; tak też było i na Siewiernym. Tylko że wtedy Rosjanie nie czekali, jak zawsze, na płycie, oczekując lądowania, tylko od razu przy szosie Kutuzowa, tam, gdzie wkrótce spadł nasz samolot. Byli na miejscu już w ciągu 3 minut. 30. W tym samym rejonie – też nie na płycie lotniska! – “na przylot oczekiwał Naczelnik Centrum Kierowania w Kryzysowych Sytuacjach”. 31. Wielu mundurowych rosyjskich miało zdjęte oznaki identyfikacyjne; wielu z nich musiało wcześniej oddać swoje telefony komórkowe. Przed “katastrofą”. 32. Jeden z przyczynków do skandalu z generałem Błasikiem: pułkownikowi Kędzierskiemu (wieloletniemu sąsiadowi generała, czyli b. dobrze znającemu jego głos), puszczono w Moskwie taśmę. Płk stwierdził, że to jest głos generała. W Warszawie jednak tego samego głosu już nie rozpoznał. Okazało się, że Rosjanie puścili mu znacznie spowolnioną taśmę z głosem innego oficera (mjr Grzywny). 33. MAK. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Instytucja powołana po rozpadzie ZSRR dla regulacji lotnictwa cywilnego Wspólnoty Niepodległych Państw. Czy Polska jest krajem byłego ZSRR? Samolot Tu-154M był statkiem powietrznym wojskowym, więc MAK nie posiada żadnych delegacji prawnych do “badania” tej “katastrofy”. MAK nie jest uznawany, afiliowany przy ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego przy ONZ). Szefowa-kukła Anodina (funkcjonowała na prochach), wdowa po byłym premierze Rosji J. Primakowie, musiała w końcu uciekać z kraju (wcześniej jej syn) za liczne malwersacje, korupcje, skandaliczne orzeczenia śledcze dotyczące przyczyn katastrof w Rosji (w ponad 90% przypadków – winni piloci); nie jest to instytucja rządowa Federacji Rosyjskiej (dlatego cwaniak Putin nie podpisał się pod raportem MAK). Ot, partner i autorytet dla sprawujących władzę w Polsce w latach 2008-2015… 34. Stopień rozczłonkowania ciał pasażerów, fragmentów narządów wewnętrznych, liczbę drobnych szczątków, ich rozrzut nawet poza rejon wrakowiska, zgodnie z wymogami nauki oraz doświadczenia wynikającego z ustalonych przyczyn dotychczasowych, znanych i analizowanych katastrof – nie da się inaczej wytłumaczyć, niż wybuchami, np. ciśnieniowymi (termobarycznymi). 35. Podobnie – widoczne nawet gołym okiem skutki, np. tzw. loki powybuchowe na krawędziach blach, płaszczyznach przełomu. Nie ma innej, znanej nauce, możliwej do wytłumaczenia przyczyny ich powstania. 36. Prezydent D. Miedwiediew, na długo przed raportem MAK, oświadczył: “Nie dopuszczam możliwości, by w sprawie katastrofy smoleńskiej śledczy polscy i rosyjscy doszli do innych ustaleń”. No, i D.Tusk zaczął robić groźne miny, strasząc konsekwencjami odrzucania oficjalnego wyjaśnienia, a minister Miller wydał członkom komisji stosowne zalecenie, w formie niemal dosłownej, krótkiej instrukcji, o koniecznej, oczekiwanej zgodności obu raportów. 37. Dlatego mogliśmy przeczytać takie kuriozalne stwierdzenia, jak np.: “brzoza rośnie na podłożu uniemożliwiającym pomiar jej wysokości”. 38. WICHIR czekał na odbiór (!) próbek na lotnisku w Mińsku ponad … 40 dni. Rosjanie łaskawie przekazali … 8 próbek, bez żadnej pewności, skąd pochodzą. Tymczasem – normą jest natychmiastowe wysyłanie na miejsce skażenia lub zatrucia techników, którzy w ciągu 24 godzin pobierają osobiście z reguły ok. 200 próbek. W 2009 r. szef laboratorium WICHIR został zmieniony – na dyletanta, i posłusznego “nic-nie-roba”. Ale “za to” – jak żaden poprzednik – został pożegnany z “wielką galą”, i dużą nagrodą. 39. Itd., itp.