“Dar Pomorza”, dawna “Księżniczka” z Hamburga
.
20 maja 2018 roku pełnorejowiec “Dar Młodzieży” wyruszył w swój drugi rejs wokółziemski. 16 września 2019 roku minie 85 lat od wyjścia “Daru Pomorza” w pierwszy rejs dookoła świata pod polską banderą. W chwili wyjścia z Gdyni dawna “Księżniczka” z Hamburga dobiegała 25 lat. Oto pokrótce jej historia.
.
W dziewiątym dniu marca 1909 roku na jednej z pochylni stoczni Blohm und Voss w Hamburgu położono stępkę pod kadłub szkolnego żaglowca dla Deutscher Schulschiff-Verein, oznaczonego numerem stoczniowym 202. Projektując nowy statek, niemieccy inżynierowie sięgnęli po sprawdzony wzorzec – “Grossherzogin Elisabeth”, zbudowaną kilka lat wcześniej w Geestemuende dla tegoż DSV.
12 października 1909 roku odbył się chrzest żaglowca: jedna z synowych Cesarza Wilhelma II – Księżniczka Sophie Charlotte (Zofia Karolina) nadała mu swoje imię (“Prinzess Eitel Friedrich”), po czym kadłub statku spłynął na wodę.
.
Trzeciego kwietnia 1910 roku gotowy pełnorejowiec przekazano armatorowi. Pierwszym z dwóch portów jego rejestracji został Oldenburg, a pierwszym Komendantem – Schiffer auf Grosser Fahrt (kapitan żeglugi wielkiej) Richard Dressler.
W trzy dni później, nowy statek – będący wtedy “czystym” (to jest pozbawionym jakiegokolwiek napędu pomocniczego) żaglowcem – wyszedł w swój pierwszy rejs do Kristiansand w Norwegii i belgijskiej Antwerpii. “Księżniczka” nie miała zbyt wiele szczęścia pod flagą DSV – służyła ledwie nieco ponad cztery lata, prowadzona przez czterech Komendantów. Pływała m. in. po wodach Morza Karaibskiego. Załoga i kadeci przeżywali na pokładzie “Prinzess” wiele przygód typowych dla szkolnych żaglowców. Pewnego razu dumny statek o mały włos byłby spłonął.
W roku 1914 wybuchła wielka wojna, nazwana później pierwszą światową, i skończyły się dalekie rejsy statków DSV. W roku 1918 cesarskie Niemcy poniosły klęskę i musiały wydać zwycięzcom m. in. lwią część swojej ocalałej floty handlowej. “Księżniczka” przyznana została Francji i trafiła do St. Nazaire nad Loarą. Tam uwiązano ją póki co na przysłowiowym “sznurku”. W siedem lat później nazwę statku zmieniono na “Colbert”, a w roku 1927 dawny statek szkolny DSV nabył baron de Foreste – arystokrata francuski, który utracił wcześniej swój oceaniczny jacht “Torane” i chciał przebudowywać dopiero co kupiony żaglowiec na podobną jednostkę z napędem mechanicznym. Na planach, na szczęście, się skończyło i hamburski pełnorejowiec pozostał żaglowcem.
.
Tymczasem w roku 1920 w dalekiej od St. Nazaire (i jakże wtedy ambitnej!) Polsce powstała Państwowa Szkoła Morska, założona w Tczewie nad Wisłą. Dysponowała ona własnym statkiem szkolnym – starym barkiem brytyjskiej budowy o nazwie “Lwów”. Jedyny ten kliper, jaki kiedykolwiek służył pod biało-czerwoną banderą, zapisał się złotymi zgłoskami w księdze dziejów floty handlowej młodego kraju: w sierpniu 1923 roku, płynąc z Europy do Brazylii pod dowództwem Komendanta T. Ziółkowskiego, po raz pierwszy poniósł polskie barwy poza Równik. Pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku stałó się jasne, że stary bark dożywa swoich dni. Trzeba było zacząć rozglądać się za następcą.
W roku 1929 specjalnie powołany Pomorski Komitet Floty Narodowej zakupił za sumę siedmiu tysięcy funtów szterlingów (zebraną z datków społecznych) kolejny żaglowiec z przeznaczeniem do służby w charakterze statku szkolnego. Zakupionym statkiem była niegdysiejsza “Księżniczka”.
W grudniu 1929 roku żaglowiec ożył. Nazwany prowizorycznie “Pomorzem” i obsadzony szkieletową załogą pod dowództwem ostatniego Komendanta “Lwowa”, kpt. ż. w. Konstantego Maciejewicza – wypłynął na holu holenderskiego holownika “Poolzee” w pierwszy rejs pod polską banderą z St. Nazaire do duńskiego Nakskov. Pamiętny ten rejs, w bardzo silnym sztormie, na holu dwóch holenderskich holowników (wspomnianego “Poolzee” i “Witte Zee”) – o mały włos skończyłby się rozbiciem statku o skały Bretanii. “Pomorze” uratowały kotwice i ich łańcuchy, ale także determinacja polskiej załogi. Po zejściu z pokładu runnerów holenderskich Polacy jak lwy walczyli o przetrwanie przyszłej dumy odrodzonej, morskiej Polski.
W trzydzieści pięć lat po pomyślnym zakończeniu groźnej przygody hamburskiej “Księżniczki” w jej pierwszym rejsie pod naszą banderą, ukazała się w serii (nieodżałowanych!) Miniatur Morskich relacja z tej podróży, spisana przez pierwszego oficera statku, kpt. ż. w. Tadeusza Meissnera. “Pierwszemu” towarzyszyła na pokładzie “Pomorza” żona i może właśnie ona przyniosła statkowi tak potrzebny łut szczęścia.
U celu pamiętnej podróży – w Nakskov (zapamiętajmy tę nazwę!) – dawną niemiecką “Księżniczkę” przebudowano, przystosowując pełnorejowiec do potrzeb szkolenia “narybku” morskiego pod handlową banderą RP. M. in. wbudowano pomocniczy silnik Diesla firmy MAN (jak wieść niesie, przeznaczony niegdyś dla U-Boota) i śrubę. Prowizoryczną nazwę “Pomorze” zmieniono na “Dar Pomorza”, dla upamiętnienia znacznego udziału pomorskiego społeczeństwa w składkach na zakup statku.
Nasz “Dar” ma nie tylko mało u nas znane, istniejące do dziś “rodzeństwo” (starszą, muzealną francuską “siostrzycę” i młodszego, wciąż pływającego norweskiego “brata”), ale także najprawdziwszą duńską “córę”! Stoczniowcy z Nakskov zrobili użytek z doświadczeń, zebranych przy przebudowie niemieckiej “Prinzess Eitel Friedrich” na polski “Dar Pomorza” i zbudowali w 1933 roku nieco mniejszy, trójmasztowy pełnorejowiec “Danmark”, który też w najlepsze istnieje i pływa do dziś!
Wypada w tym miejscu wspomnieć, że starym a niechlubnym polskim zwyczajem znaleźli się w kraju rozliczni malkontenci, zwyczajnie niezadowoleni z decyzji o zakupie hamburskiej “Księżniczki”. W rozmaitych gazetach i gazetkach aż roiło się od napastliwych i jadowitych artykułów, których autorzy odsądzali od czci i wiary Bogu ducha winnych inicjatorów zakupu “starego kalosza” czy “zardzewiałej łajby bez takielunku”.
W dziewiętnastym dniu czerwca 1930 roku odbudowany i wypiękniały statek po raz pierwszy zawinął na redę Gdyni. Po nieszczególnym wrażeniu sprzed kilku miesięcy nie pozostało śladu! Prześmiewcy pochowali się nieledwie po mysich dziurach, a w niecały miesiąc później – trzynastego lipca tegoż 1930 roku – żaglowiec został po raz wtóry ochrzczony: pani Maria Janta-Pełczyńska uroczyście nadała mu nazwę “Dar Pomorza”, a ksiądz biskup Stanisław Okoniewski poświęcił statek i jego banderę, specjalnie wykonaną na tę wielką okazję przez Pomorzanki.
W tydzień po tej uroczystości, to jest 20 lipca 1930 roku – statek, prowadzony przez Komendanta Maciejewicza, wyszedł w swój pierwszy szkolny rejs pod polską banderą. Trasa wiodła do Kopenhagi i Antwerpii. Tak zaczęła się długa, piękna i owocna służba “Białej Fregaty”. Wspaniały “Dar” obronił się sam, dając mocny odpór zarówno rodzimym malkontentom, jak i rozmaitym krzykaczom z zewnątrz. W roku 1938 jeden z redaktorów hamburskiego magazynu morskiego “Hansa” ubolewał na “zły los, który dotyka także statki” i pomstował na Polaków, którzy jakoby nie wiedzieli, gdzie właściwie jest i jak nazywa się w ich języku “der Kreuzbramstengenstagsegelsniederholerleitblock”?
Tymczasem statek po prostu rzetelnie służył. Na przykład w dwudziestym drugim dniu listopada 1931 roku, po raz pierwszy w swej polskiej historii, przeciął Równik, a potem dumnie poniósł – pierwszy raz w dziejach kraju! – biało-czerwone, polskie barwy dookoła świata.
.
Rozpoczął się on 16 września 1934 roku wyjściem z Gdyni, a zakończył niemal równo rok później, 3 września 1935 roku powrotem do macierzystego portu statku. Na “Wielką Pętlę” poprowadził fregatę sławny kapitan Maciejewicz, zwany “Macajem”. Podczas pierwszych etapów historycznej podróży Białej Fregacie towarzyszyła jej istniejąca do dziś, “Belgijska Znajoma”, czyli barkentyna “Mercator”. Gdy “Dar” powracał we wrześniu 1935 roku do Gdyni – na topie jego stermasztu powiewał wimpel od długości 39 metrów, symbol przebytych podczas rejsu trzydziestu dziewięciu tysięcy mil morskich.
Trasa najdłuższej podróży sławnego już statku wiodła przez Kanał Panamski; legendarny (i złowrogi dla żeglarzy) Przylądek Horn fregata opłynęła dopiero na początku listopada 1937 roku.
W roku 1938 “Dar Pomorza”, prowadzony przez swego drugiego polskiego Komendanta (kpt. ż. w. K. Kowalskiego, absolwenta gdyńskiej PSM, zwanego “Kotem”), wziął udział w sławnym (i pierwszym) zlocie żaglowców szkolnych Bałtyku w Sztokholmie. To wtedy kapitan Andersen, Komendant prawie nowego podówczas, norweskiego “Christiana Radicha”, został zaproszony do zwiedzenia polskiego żaglowca. Skorzystał z okazji i dokładnie obejrzał sobie fregatę, po czym – powróciwszy na rufę – cisnął o pokład “Daru” swą czapkę, twierdząc, iż tak utrzymanego żaglowca jeszcze dotąd w swoim życiu nie widział!
Zawieruchę drugiej wojny światowej “Dar Pomorza” przeczekał w gościnnym Sztokholmie, gdzie został internowany. 24 października 1945 roku statek powrócił do Gdyni, co ciekawe – jako okręt szkolny Marynarki Wojennej PRL (!)
Aż do 1967 roku pełnił monotonną służbę szkoleniową w barwach Państwowej Szkoły Morskiej. W 1953 roku dowództwo “Daru” objął kolejny Komendant – absolwent PSM i uczestnik pamiętnego rejsu dookoła świata – kpt. ż. w. Kazimierz Jurkiewicz. W 1967 roku statek po raz pierwszy popłynął poza “Żelazną Kurtynę” – do Kanady, gdzie podczas słynnej wystawy Expo-67 jego znakomita Załoga zrobiła furorę.
.
Najwspanialszym powojennym rokiem “Daru” był na pewno olimpijski rok 1972. Polski pełnorejowiec, wciąż dowodzony przez Komendanta Jurkiewicza, symbolicznie, ale i z przytupem powrócił wtedy do flotylli skrzydlatych statków szkolnych świata. Startując w tradycyjnych regatach “Operacji Żagiel” (Cutty Sark Tall Ships’ Races) – “Dar Pomorza” i jego załoga podjęła wyzwanie, rzucone przez dwa barki “rodem” z Hamburga: amerykański “Eagle” i niemiecki “Gorch Fock” – i w wielkim stylu, rzutem na taśmę, wygrała! Dystyngowany “Niemiec”, okręt szkolny ówczesnej Bundesmarine, dowodzony przez kmdr. Ernsta von Witzendorffa, przeciął linię mety ledwie po pięciu minutach po “Darze”, a po kilku dalszych minutach załoga zasłużonego okrętu oddała żegalerskie honory swej starszej o pół wieku (!) “kuzynce”, opuszczając na moment bombramreje fok- i grotmasztu. Całe wydarzenie celnie podsumował później sygnalista z “Eagle’a”. Gdy amerykański “Orzeł”, minąwszy linię mety, przepływał obok zwycięskiego “Daru”, wspomniany sygnalista zamrugał w jego stronę lampą Aldisa po… polsku: DOBRA ROBOTA, CHLOPCY!
W roku 1974 macierzysty port Białej Fregaty po raz pierwszy gościł uczestników “Operacji Żagiel”, jako jeden z etapowych portów regat. W tym samym roku udział we wspomnianych regatach wzięly po raz pierwszy statki ze Związku Sowieckiego. Jeden z nich – bark “Towariszcz” (nota bene… “kuzyn” “Daru” i “Gorch Focka” z Hamburga!) odniósł w tych regatach zwycięstwo, zaś gościnny “Dar” zajął miejsce czwarte.
Kolejna Operacja Żagiel miała miejsce w roku dwustulecia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. “Dar Pomorza” popłynął w składzie skrzydlatej flotylli za Ocean i znów Polonia (tym razem amerykańska) stanęła na wysokości zadania: przyjęcie statku – pływającego “ambasadora” Starego Kraju – i jego załogi było królewskie. Za Atlantykiem splotły się jeszcze raz szlaki “Daru” i wspomnianego już wyżej “Christiana Radicha”: Komendant “norwega”, brodaty kapitan Kjell Thorsen, oficjalnie pożegnał w imieniu Bractwa Kaphornowców odchodzącego na emeryturę Komendanta Jurkiewicza.
W roku 1980 Biała Fregata pod szóstym i ostatnim Komendantem – kapitanem Tadeuszem Olechnowiczem – znakomicie uwieńczyła półwiekową służbę morskiej Polsce, zdobywając prestiżową nagrodę “Cutty Sark Trophy”.
Krótko przedtem swą pierwszą z wielu wizyt na pokładzie słynnego statku złożył piszący te słowa.
W piętnastym dniu września 1981 roku – ponad 51 lat po wyjściu w pierwszy szkolny rejs pod polską banderą – zasłużony żaglowiec wyszedł w ostatni swój rejs do fińskiej Kotki.
Czwartego lipca 1982 roku powtórzono w gdyni uroczystość sprzed niemal 52 lat. Tym razem pałeczkę w sztafecie skrzydlatych statków szkolnych pod polską banderą przejął od “Księżniczki” z Hamburga “Dar Młodzieży”. Ten służący do dziś trójmasztowy pełnorejowiec typu B-95 powstał w Stoczni Gdańskiej, jako pierwsza jednostka swego rodzaju zbudowana w Polsce. “Dar Pomorza” został w dniu 16. listopada 1982 roku przekazany Centralnemu Muzeum Morskiemu. W końcu maja 1983 roku na sławnym żaglowcu otwarto oddział tej zasłużonej placówki.
.
W roku 2009 “Dar Pomorza” świętował swoje setne “urodziny”. Niestety – obchody tego niezwykłego Jubileuszu wypadły raczej blado. Nie wypaliła zwłaszcza kolejna, czwarta już, gdyńska “Operacja Żagiel” (2-5. lipca 2009 r.), która z racji setnych “urodzin” Białej Fregaty powinna stać się prwdziwą “galą” najbardziej zasłużonych żaglowców szkolnych świata – zorganizowana została zaledwie na poziomie regionalnym. Na zlot przybyły między innymi żaglowce z Norwegii z niezawodnym “Christianem Radichem”, ale zabrakło “Eagle’a” i “Gorch Focka”, starych przyjaciół i rywali “Daru” z jego najwspanialszych lat. Nie pojawiła się – a powinna była się pojawić! – także “duńska Córa” Białej Fregaty. Wydaje się, że organizatorzy obchodów nie docenili wagi Jubileuszu, a na następną okazję tej rangi trzeba będzie poczekać aż do lipca 2030 roku, to jest do setnej rocznicy podniesienia na dawnej “Księżniczce” polskiej bandery handlowej…
W ramach obchodów stulecia wodowania “Daru Pomorza” 10. października 2009 roku, na dwa dni przed historyczną datą – uroczyście odnowiono chrzest statku. Honory drugiej Matki Chrzestnej żaglowca pełniła pani Barbara Szczurek, żona Prezydenta Gdyni. W gdyńskiej Akademii Morskiej (dożywającej wtedy powoli swoich dziewięćdziesiątych “urodzin”) zorganizowano też sesję naukową, poświęconą historii Białej Fregaty.
.
Wiekowy żaglowiec od Blohma i Vossa rzetelnie przepracował pod dwiema banderami i dwiema nazwami bez mała sześć dekad. Prowadziło go dziesięciu Komendantów (czterch niemieckich i sześciu polskich). Prawie 52 lata (od 13. lipca 1930 do 4. lipca 1982 roku) statek przesłużył pod polską banderą. Odbył w tym czasie 102 rejsy szkolne do portów niemal całego świata. Przepłynął pół miliona mil morskich (co odpowiada dwudziestu pięciu okrążeniom Ziemi po Równiku!). Podczas służby “wykołysał” nasz “Dar” prawie 13.400 studentów (którzy wszyscy bez wyjątku dowiedzieli się, jak brzmi po polsku nazwa wspomnianego wyżej “Leitblocku”!) Zajął poczesne miejsce w morskiej historii kraju swej bandery: jako pierwszy statek w dziejach poniósł polskie barwy wokół Ziemi.
Na następny naprawdę wielki Jubileusz Białej Fregaty musimy jeszcze trochę poczekać. Będzie to wspomniane stulecie pierwszego podniesienia na niej polskiej bandery (13. lipca 2030 roku). Znakomity statek – najcenniejszy klejnot morskiej Polski! – z pewnością doczeka kolejnego “stulecia” w dobrej kondycji.
.
Wojciech Wachniewski, Słupsk
.
Uwaga: wspomniane wyżej, tasiemcowe niemieckie określenie MA (a jakże) swój polski odpowiednik – “blok prowadzący kontrfał krojcbramsztaksla”.
.
fot. Jacek Nowak, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=53854272
.
Subskrybcja
0 Komentarze
Najstarsze