Motyle nad kurhanem
Gęstniał opar. Zmierzch tężał wieńcząc przesilenie.
Wśród zórz rozbłysła Wenus na czerwcowym niebie.
Dyżur zakończył strażnik przeprawy promowej na Wiśle
gdzieś pod Tyńcem.
. Ponad Kopcem Kraka
w ten legendowy wieczór tańczyły motyle.
Z oddali kruk zakrakał. A może to nie kruk był
lecz Krak – syn Ludoli?
.
Tym miejscem rządzi wieczny
krakowiak napowietrzny. Hop dziś!
.
Klasztor na Srebrnej Górze opactwo tynieckie
z kurhanem Kraka od stuleci tworzą ważny trójkąt.
Pomroki słowiańszczyzny – tak jak chciał Stach
z Warty. I cnoty dwóch zgromadzeń osiadłych
nad Wisłą. Życie wiarą – bez której mozół znój mitręga
alienują człowieka miast go doskonalić. Życie nadzieją
– bez której z półmitycznych plemion nie zdołałby się
zrodzić szczep dumnych Polaków.
.
Panorama Krakowa pełna zamgleń i półtonów. Słońce płytko
pod horyzontem. Klasztor Kamedułów chowa się za telewizyjną
wieżą na Krzemionkach. Robi się ciepło wokół serca dusząco
i słodko. Odwieczne miasto? Wykluczone – to aura Miodyni.
.
Metafizyka Krupniczej 22
.
Ruskie pierogi na Krupniczej robiły karierę. Zwłaszcza
kiedy za barem stała pani Muszka. Jej smakowity uśmiech
z kresowym pomrukiem zaraz przywodził na myśl
miąższość obwarzanka. Do pierogów wskazał mi drogę
Tadeusz gdy z uczelni wracaliśmy pieszo przez miasto.
Kuzyn Ireny był od zawsze czuły na snobizmy: mieszkał
w Cichym Kąciku, liceum w Afryce, teraz od lat oswaja
przestrzenie Kanady. Stołówka literatów? Nie wiem
czy wciąż hołubiłby przaśny czar Krupniczej którym
dzielił się ze mną w latach sześćdziesiątych.
.
W tym mieście rządzi wieczny
krakowiak napowietrzny. Hop dziś!
.
Stolik młodych poetów. Literackie harce przywiodły mnie
na Krupniczą o dekadę później. Tak, Miłosz nie dopił wody.
Machejek się wściekał że to zemsta po Sierpniu. Jednak
nie miał racji. Generał okrutniejszy od Hammurabiego
zadał ostry cios zimą w obronie Machejka.
.
Suche strąki fasoli – mój plon zeszłoroczny. Szlachetna
szarość. Papuziobarwne kwiaty ze strzelnicy. Pani Ewa
wciąż jeszcze porusza się z gracją choć tancerką przestała
już być przed pół wiekiem. Jej mąż – potomek ziemian
znajomek Witolda – przez trzy dekady prezesem
był tu przy Krupniczej. I zbyt młodo (do młodych
mówiąc) pożegnał się z życiem.
.
Kręte schody do nieba ogród Mehoffera rozmowy
z Czyczem z lat osiemdziesiątych to znowu inna
epoka na Piasku. Andrzej w noc krzyczy: Szajowo
i Ty Pani Lolu. Z nagła ciska sprzętami. Wanda karmi
koty – wnet znajdzie jedną z kotek sztywną od trucizny.
Przy trzepaku Bogusław w metafizyk głębie wiedzie
chętnych słuchaczy. Jaś wraca z Groteski. Roman gdzieś
zagranicą, Zbyszek w Ameryce… Pisarze już nie mają
odczytów w fabryce. Nie ten czas nie to miejsce.
.
Dotąd rządził tym wieczny
krakowiak napowietrzny. Lecz dziś?
.
Bronek już dawno temu wodę po Miłoszu przestał
dzielić pomiędzy wybranych kolegów. Prezes Bogusław
dziś na Półwsiu gdzie chadzał Broniuszyc – teraz on
przez telefon roztacza narracje. Kąpieli w Kryspinowie
Czycz nie kultywuje. Z Krupniczej do Krzeszowic
na zawsze powrócił.
.
Róg Dolnych Młynów. W noc upalną słodka woń akacji
odurzała przed laty gdy szedłem do siebie. Upojna i namiętna
rozkosznie zaborcza. Jak burzan co porasta nasyp kolejowy.
.
Liszaj mocno się wgryza w tynki kamienicy. Mimo starań
podupadł ogród Mehoffera. Skruszały złotej ważki delikatne
skrzydła. Mania w Gorzeniu Górnym – bardzo górnym – w niebie.
Nie ma już Zbyszka Wandy Jana Bolesława. Bez pani Loli
dziwnie pusto na kręconych schodach. W dawnej stołówce
literatów karmią wegetarian. Cicho swych dni dożywa
stara kamienica.
.
Bogactwa starowieku
.
Rozsypane w powietrzu złoto marmury ołtarzy
– Mariacki o poranku ma piękność przeźroczy
na których Zbysław Maciejewski zapisywał kunszta
dawnych mistrzów: ich zachwyt nad Transcendencją
rzadką dziś pokorę. Praktycznie nieobecną.
.
Minione piękno mrocznych sieni starowiecznych
parków wirydarzy rozjarzonych akrylowym słońcem
utrwalił na swych płótnach. Tam mają szansę przetrwać
dłużej niż ich twórca niczym sekretne wizje motywy
z dzieciństwa.
.
W mieście rządzi odwieczny
krakowiak napowietrzny. Hop dziś!
.
Ale z pejzażu ktoś wymazał już antykwariaty
wszędzie za to panoszą się piwne przybytki.
Widomy znak że czas krakowski dokonał obrotu.
.
Wartko spłynęły z brudem niegdysiejsze śniegi
duch epoki zdziecinniał i stanął na głowie.
Zmieniły właściciela zgromadzone skarby
innym już zapisano miejskie realności.
.
Nowe fiakry z zapałem obwożą klientów. Nie ma
czasu na drzemkę pod Mariacką Wieżą.
.
Waldemar Żyszkiewicz
w maju 2013
.
Waldemar Żyszkiewicz urodził się w 1947 roku w Rzeszowie. Inżynier budownictwa lądowego (Politechnika Krakowska, 1971) i magister filozofii (Uniwersytet Jagielloński, 1975). Zadebiutował w roku 1972 na łamach prasy literackiej. Wydał sześć tomów poezji: Nazwij to Nowy Radosny Dzień (1980),Wieczerza w towarzystwie trzech niewiast (1981), Nibylandia, Szwecja i inne stany duchowe (1984), Pieśni między mężczyzną (1994), Passim (1997),Zmienny kształt powabu (2007). Jest autorem scenariuszy teatralnych,
m.in. wystawionej w Teatrze Nowym w Łodzi adaptacji Pornografii,
według Gombrowicza (1985), oraz zrealizowanej przez TVP Historii Witolda Gombrowicza (1989). Napisał kilka sztuk dla dzieci, z których największą popularnością cieszy się widowisko pt. Jak zdobyć korzec złota, od ponad dwudziestu lat grane z powodzeniem przez wiele teatrów lalkowych w Polsce. W latach 1997–2012 był publicystą Tygodnika Solidarność.
Członek SPP, SDP, ZAiKS.
fot. Aleksander Rybczyński