Przypominamy krótki tekst na temat van Gogha i współczesnej mody ekspozycji sztuki. Ponowna lektura po kilku latach skłania do dodatkowej refleksji: kuratorzy sztuki starają się nie ustępować kroku “awangardzie” politycznie poprawnych intelektualistów i dziennikarzy.
Recenzję wzbogacamy piosenką Adama Fiali o Vincencie van Goghu.
.
[sc_embed_player autoplay=true fileurl=”https://www.polskacanada.com/wp-content/uploads/2017/02/Van-Gogh-Arles.mp3″]
.
Oryginalną wystawę można było obejrzeć kilka lat temu (w 2012 roku) w National Gallery w Ottawie. “Van Gogh Up Close” (w zbliżeniu) prezentowała ponad czterdzieści obrazów holenderskiego mistrza, sprowadzonych z światowych galerii i prywatnych kolekcji. Jak postrzegają van Gogha komisarze ekspozycji? Zgromadzono dzieła, powstałe podczas czteroletniego pobytu artysty we Francji w latach 1886-1890 – kwiaty, pejzaże, płótna będące odzwierciedleniem zachwycającej ulotności i piękna natury. Zestaw dzieł Vincenta jest równocześnie niezwykły i zaskakujący: malarz, zwykle kojarzony z ekspresyjnym dramatem burzliwej, pełnej rozpaczy egzystencji, pokazany jest w wersji “light” – niemal dietetycznej, jako łagodny obserwator natury i piewca uroków przyrody. Drastyczne i pobudzające do głębokiej refleksji najsłynniejsze obrazy musimy przywoływać z pamięci; na ścianach galerii przeciągają się politycznie poprawne świadectwa afirmacji życia.
Oglądałem wystawę targany mieszanymi uczuciami: zachwycają mało znane, wielkiej urody kompozycje, malowane znajomą postimpresjonistyczną techniką, tak charakterystyczną dla van Gogha, a równocześnie ich łagodna, pozbawiona drapieżności struktura wywołuje niepokój podejrzenia, że oglądamy znieczuloną wersję osobowości wielkiego buntownika sztuki współczesnej. Z palety kolorystycznej, na którą złożyły się najbardziej kontrastujące i sprzeczne odcienie natury ludzkiej, wyeliminowano niepokojące i inspirujące do refleksji ślady pędzla, oddające prawdziwą wielkość i charakter twórczości van Gogha.
Autorzy wystawy są mało konsekwentni – z jednej strony kładą nacisk na edukacyjny charakter ekspozycji, prezentując współczesne van Goghowi fotografie, rysunki i japońskie grafiki, które mogły inspirować artystę, a z drugiej strony zapominają, że nie wszyscy z przesuwającego się przed eksponatami tłumu wiedzą, jak wielki dramat kryje piękno pejzaży i przyrody, którą podziwiają.
Wystawa mieści się doskonale w ogólnej tendencji współczesnej, popularnej kultury, kładącej cały nacisk na “rozrywkę”, ignorującą pamięć oraz istotę poszukiwania tajemnic i dramatów ludzkiej wędrówki przez życie. Zachwycając się szczegółami, bagatelizuje syntezę i prawdziwy obraz tego, co powinno się dostrzec poza pociągnięciami mistrzowskiego pędzla.
Być może jedynym tropem, wiodącym do sedna sztuki artysty, którego emocje nie tylko gruntowały płótna, ale i prowadziły do niekontrolowanych samookaleczeń i bezgranicznej rozpaczy, jest jedna z malarskich wersji butów. Nie przystają do całości wystawy. Odnajdujemy je na niewielkim płótnie, wśród otaczających je traw późnego lata i snopków słomy. Lakonicznie naszkicowane, bezładnie porzucone w kącie podłogi, prowokują, budzą lęk, skłaniają do refleksji i pytań o nasze niespokojne miejsce w świecie harmonii i boskiego porządku natury. Pytań, uporczywie powtarzanych nie tylko przez artystów przełomu XIX i XX wieku: “skąd przychodzimy, kim jesteśmy, dokąd idziemy”.
Aleksander Rybczyński
Vincent van Gogh, Irys, 1890, olej na kartonie, na płótnie, 62.2 x 48.3 cm
Vincent van Gogh, Pole zboża ze snopkami, 1888, olej na płótnie, 55.2 x 66.7 cm
Vincent van Gogh, Kwitnący migdałowiec, 1890, olej na płótnie, 73.5 x 92 cm
Vincent van Gogh, Słoneczniki, 1887, 50 x 60.7 cm
Vincent van Gogh, Róże, 1889, olej na płótnie, 33 x 41.3 cm