TRZY GŁOSY O PAPIEŻU FRANCISZKU

Trzynastego marca bieżącego roku upływa czwarta rocznica wstąpienia na Stolicę Piotrową, pod imieniem Franciszka, argentyńskiego kardynała Jorge Maria Bergoglio. Bez żadnej przesady można powiedzieć, iż jego pontyfikat wstrząsnął powszechnym Kościołem. Zamieszczamy poniżej trzy teksty, które zajmują krytyczną postawę wobec tego pontyfikatu. Felieton Phila Lawlera jest pisany z pozycji raczej umiarkowanych, podczas gdy esej Pete’a Baklinskiego wyraża bardziej bezkompromisową postawę katolickiego tradycjonalizmu (oryginalny tekst tego ostatniego zawiera wiele linków do angielskojęzycznych źródeł, których w polskim przekładzie nie było sensu umieszczać). Trzeci tekst to komentarz i dodatkowe uwagi autora obu przekładów, od którego też pochodzą uzupełnienia w kwadratowych nawiasach.

 

Screen shot 2017-03-07 at 11.11.46 AM

Papież Franciszek z kardynałem Danneels (po lewej stronie) w loggii bazyliki św. Piotra

                           .                           

Phil Lawler – TEN KATASTROFALNY PONTYFIKAT

Coś ostatecznie trzasnęło w ostatni piątek, kiedy papież Franciszek użył dziennego czytania Ewangelii jako jeszcze jednej okazji do lansowania swojej własnej perspektywy na rozwód i ponowne wejście w związki małżeńskie. Potępiając hipokryzję i „kazuistyczną logikę”, papież stwierdził, że Jezus odrzuca legalistyczne podejście do tej kwestii.

Rzeczywiście tak jest. Ale co Jezus mówi o małżeństwie w swej krytyce stanowiska faryzeuszy?

„…dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę, i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mk 10, 7-8).

A następnie:

„… «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo»” (Mk 10, 11-12).

Dzień po dniu, w homiliach wygłaszanych podczas porannych mszy w watykańskim Domu Świętej Marty, papież Franciszek denuncjuje „uczonych w prawie” oraz „sztywne” stosowanie katolickiej doktryny moralnej. Czasem jego interpretacja dziennego czytania Pisma Świętego jest naciągana, zaś jego charakteryzacja tradycyjnie nastawionych katolików jest niezawodnie obelżywa. W tym jednak przypadku papież kompletnie postawił sens dziennego czytania na głowie. Kiedy przyglądam się sprawozdaniu Radia Watykańskiego z tego zadziwiającego kazania, nie mogę dłużej udawać, że papież Franciszek oferuje zaledwie nową interpretację katolickiej doktryny. Nie, to jest coś znacznie większego. Papież jest wyraźnie zaangażowany w celowy wysiłek zmiany nauk Kościoła.

Pisząc codziennie od ponad dwudziestu lat na temat wydarzeń w Watykanie, zawsze starałem się podchodzić uczciwie do papieskich wypowiedzi i gestów. Czasami krytykowałem świętego Jana Pawła II i papieża Benedykta XVI, kiedy uważałem, że ich poczynania były ryzykowne. Ale nigdy nie przyszło mi na myśl, że któryś z tych papieży przedstawiał sobą niebezpieczeństwo dla spójności wiary katolickiej. Sięgając jeszcze dalej wstecz historii Kościoła, znajduję tam złych papieży, papieży, których działania były motywowane chciwością, zazdrością, żądzą władzy lub zwyczajnie chucią. Ale czy którykolwiek poprzedni Ojciec Święty okazywał aż takie lekceważenie tego, co Kościół zawsze nauczał, w co zawsze wierzył i co zawsze praktykował, szczególnie w odniesieniu do tak fundamentalnych kwestii, jak istota małżeństwa oraz sakrament Eucharystii?

Papież Franciszek zaczął wywoływać kontrowersje od dnia swego wyboru na tron Piotrowy. Ale w ciągu ostatnich kilku miesięcy te kontrowersje stały się tak skrajne, watykańskie rządy tak autokratyczne, zaś diatryby papieża przeciwko jego prawdziwym lub wymyślonym wrogom tak maniakalne, że dzisiaj powszechny Kościół pędzi na złamanie karku w stronę kryzysu.

Co powinien zrobić syn, kiedy wreszcie zrozumie, że patologiczne zachowanie jego ojca zagraża dobrobytowi całej rodziny? Musi w dalszym ciągu okazywać ojcu szacunek, lecz nie może bez końca ignorować niebezpieczeństwa. Ostatecznie przychodzi moment, gdy dysfunkcjonalna rodzina wymaga interwencji.

W światowej rodzinie, którą jest Kościół katolicki, najlepszym sposobem interwencji jest zawsze modlitwa. Żarliwe modły na intencję Ojca Świętego są szczególnie odpowiednim przedsięwzięciem w okresie Wielkiego Postu. Interwencja wymaga jednak również uczciwości, szczerego przyznania, że mamy do czynienia z poważnym problemem.

Rozpoznanie natury problemu przynosi także uczucie ulgi, osłabienie nagromadzonego napięcia. Kiedy wspominam przyjaciołom, że uważam obecny pontyfikat za katastrofę, to przeważnie widzę, iż czują się oni dziwnie uspokojeni. Mogą się bowiem nieco odprężyć wiedząc, że ich własne obawy nie są irracjonalne, że inni podzielają ich lęk o przyszłość wiary, że nie muszą kontynuować beznadziejnych prób pogodzenia ze sobą tego, czego nie da się pogodzić. Co więcej, raz nazwawszy problem po imieniu, są w stanie dostrzec, czym ten kryzys katolicyzmu nie jest. Papież Franciszek nie jest antypapieżem, a jeszcze mniej Antychrystem. Tron Piotrowy nie jest pusty i Benedykt nie jest „prawdziwym” papieżem.

Franciszek to nasz papież, na lepsze czy na gorsze. I jeżeli tak jest „na gorsze” – a niestety doszedłem do tej właśnie konkluzji – w przeszłości Kościół przetrwał wielu złych papieży. Przez ostatnie dziesięciolecia katolicy zostali rozpieszczeni szeregiem wyjątkowych przywódców w Watykanie, papieży, którzy byli utalentowanymi nauczycielami i zarazem świątobliwymi mężami. Przyzwyczailiśmy się do szukania duchowego przewodnictwa w Rzymie. Teraz nie możemy już na nie liczyć.

(Bynajmniej tu nie sugeruję, że papież Franciszek postradał charyzmat nieomylności. Kiedy wypowiada się on ex cathedra, w jedności z biskupami całego świata, możemy być pewni, że Franciszek wypełnia swój obowiązek przekazywania tego, co Nasz Pan dał świętemu Piotrowi – depozytu wiary. Lecz obecny papież zdecydował się przemawiać bez autorytetu; wręcz przeciwnie, stanowczo odmówił autorytatywnej klaryfikacji swego najbardziej prowokacyjnego pastoralnego dokumentu [czyli Amoris Laetitia]).

Jeżeli jednak nie możemy liczyć na miarodajne dyrektywy z Rzymu, do kogo mamy się zwrócić? Po pierwsze, katolicy zawsze mogą polegać na niezmiennej nauce Kościoła, na tych właśnie doktrynach, które obecnie zbyt często podawane są w wątpliwość. Jeżeli papież powoduje dezorientację, lekarstwem na nią jest katechizm. Po drugie, możemy i wręcz powinniśmy prosić naszych diecezjalnych biskupów o bardziej czynne i gorliwe wypełnianie ich pasterskich obowiązków. Biskupi bowiem również całymi latami odwoływali się w trudnych kwestiach do Rzymu. Teraz z konieczności muszą sami dostarczyć klarownej i autorytatywnej afirmacji katolickiej doktryny.

Być może papież Franciszek ujawni się z czasem jako wybitny katolicki nauczyciel i wszystkie moje obawy okażą się błędne. Mam na to nadzieję i modlę się, żeby tak się stało. Może cały mój obecny wywód jest niepoprawny. Myliłem się w przeszłości i na pewno jeszcze nie raz się pomylę – jedna więcej błędna opinia nie ma żadnego znaczenia. Ale jeżeli mam rację i jeśli przywódcza rola obecnego papieża stanie się rzeczywiście zagrożeniem dla wiary, wtedy inni katolicy, szczególnie zaś wyświęceni dostojnicy Kościoła, muszą zastanowić się nad właściwą reakcją. I jeśli mam rację twierdząc – co jest oczywiste – że dezorientacja na temat fundamentalnych nauk Kościoła stała się obecnie powszechna, biskupi, jako główni nauczyciele prawd wiary, nie mogą zaniedbywać swojej obowiązkowej interwencji.

.

Phil Lawler

Przekład: Mariusz Wesołowski

.

Tekst oryginału:

https://www.catholicculture.org/commentary/otn.cfm?id=1207

Tłumaczenie i przedruk za zgodą autora oraz redakcji

Catholicculture.org

..

O autorze: Philip (Phil) Lawler to jeden z czołowych katolickich komentatorów w Ameryce Północnej. Absolwent Harvard College oraz University of Chicago, w roku 1995 założył Catholic World News, pierwszy internetowy katolicki serwis informacyjny w języku angielskim. Zajmował wiele kierowniczych stanowisk w amerykańskich konserwatywnych instytucjach i redakcjach periodyków. W roku 2000 kandydował do senatu Stanów Zjednoczonych. Jest autorem siedmiu książek oraz licznych esejów, recenzji i kolumn prasowych, które ukazują się w ponad stu dziennikach, wliczając Wall Street Journal, Los Angeles Times, Washington Post i Boston Globe.

.

Screen shot 2017-03-07 at 11.12.14 AM

Papież Franciszek przed posągiem Marcina Lutra w Watykanie

.

Pete Baklinski – DALI PAPIEŻOWI CZTERY LATA NA KOMPLETNE PRZEKSZTAŁCENIE KOŚCIOŁA. OTO JAK PRÓBOWAŁ TO ZROBIĆ

Cztery lata temu, trzynastego marca 2013 roku, nieznany argentyński kardynał został wybrany głową Kościoła Katolickiego. Elekcja Jorge Mario Bergoglio nastąpiła po trzydziestu pięciu latach panowania klarownej, solidnej, prawowiernej katolickiej doktryny podczas wybitnych pontyfikatów świętego Jana Pawła II (1978-2005) i Benedykta XVI (2005-2013).

Gdy tego pamiętnego wieczoru biały dym unosił się nad Kaplicą Sykstyńską, sygnalizując wybór nowego papieża, katolicy na całym świecie niecierpliwie oczekiwali na wieści, kim jest ich następny pasterz. Nie domyślali się, gdyż nie mogli się domyślać, oczekującego ich masywnego przewrotu.

Ale pewna liczba wysoko postawionych prałatów dobrze wiedziała, co ma nastąpić. Niektórzy z nich po zakończeniu elekcji jęli nawet przebąkiwać o istnieniu wpływowej grupy liberalnych kardynałów, której celem było wywarcie nacisku na konklawe w celu wybrania Bergoglio. Pewien kardynał otwarcie stwierdził, że należy do tej grupy, określając ją terminem „mafia”.

Mafia z St. Gallen

Istnienie grupy St. Gallen ujawnił kardynał Godfried Danneels, który zajął honorowe miejsce przy boku papieża Franciszka zaraz po jego wyborze na balkonie bazyliki Świętego Piotra. To właśnie Danneels nazwał tę grupę „mafią” ze względu na obrany przez nią cel drastycznej reformy Kościoła w celu uczynienia go „bardziej nowoczesnym”.

Owa nieformalna grupa powstała w okolicach 1996 roku. Według autoryzowanej biografii Danneelsa, napisanej wspólnie przez Jürgena Mettepenningena i Karima Schelkensa, jej członkowie (wśród których znajdowali się kardynałowie José da Cruz Policarpo, Martini, Danneels, Murphy-O’Connor, Silvestrini, Husar, Kasper i Lehmann) sądzili, że mogą pozyskać „znaczący wpływ” na przyszłe papieskie wybory, jeżeli użyją swoich osobistych sieci kontaktów.

Grupa rzekomo utraciła rozpęd w 2006 roku po tym, jak nie udało jej się przeforsować własnego kandydata we wcześniejszym o rok konklawe. Były biskup St. Gallen, Ivo Fürer, zaprzeczył też pogłoskom, że „mafia” brała udział w konspiracji wiodącej do ustąpienia z tronu papieża Benedykta.

Zapewnienia biskupa Fürera, iż grupa poniechała oficjalnych spotkań po 2006 roku i dlatego nie mogła być zaangażowana w spisek mający zmusić Benedykta do abdykacji nie znaczą jednak, że przestała być całkowicie aktywna.

Według Austena Ivereigh, biografa Franciszka i byłego asystenta kardynała Cormaca Murphy-O’Connor, w dniach poprzedzających konklawe z dwunastego marca 2013 roku w Rzymie kardynał ten otrzymał od „mafii” zadanie poinformowania Bergoglio o planie zmierzającym do uczynienia go papieżem. Murphy-O’Connor był starym przyjacielem Bergoglio.

W swej książce o papieżu Franciszku z 2014 roku, zatytułowanej „The Great Reformer” („Wielki reformator”), Ivereigh wspomina, że Murphy-O’Connor miał również za zadanie agitację na rzecz Bergoglio wśród północnoamerykańskich kardynałów oraz działanie jako łącznik pomiędzy kardynałami z dawnego obszaru imperium brytyjskiego.

Ivereigh pisze: „Najpierw zwrócili się do Bergoglio o potencjalne wyrażenie zgody. Zapytany o nią, Bergoglio stwierdził, iż w czasach kryzysu w Kościele żaden kardynał nie może odmówić takiej propozycji. Murphy-O’Connor porozumiewawczo ostrzegł go, aby „był ostrożny” i że teraz przyszła jego kolej, na co Bergoglio odpowiedział ’capisco’ (rozumiem)”.

Ivereigh stwierdza dalej: „Wtedy wszyscy wzięli się do roboty, promując swego kandydata podczas kardynalskich obiadów i argumentując, że jego podeszły wiek – 76 lat – nie powinien być już uważany za przeszkodę, skoro papieże mogą teraz abdykować. Doświadczenia z konklawe w 2005 roku nauczyły ich, że kandydaci, którzy są popularni na samym początku głosowania mają tendencję do przyciągania jeszcze większej ilości głosów”.

Murphy-O’Connor, który przekroczył graniczny wiek osiemdziesięciu lat, nie mógł już brać udziału w konklawe, ale uczestniczył w poprzedzających je zebraniach. Drugiego marca pewien anonimowy kardynał nie mogący partycypować w wyborach papieża powiedział włoskiej gazecie La Stampa, że „cztery lata pontyfikatu Bergoglio wystarczą, żeby wszystko zmienić”. Identyczne stwierdzenie zostało później przypisane Murphy-O’Connor w artykule z lipca 2013 roku w brytyjskim dzienniku Independent.

Z początkiem marca 2013 roku po kolegium kardynalskim zaczęła krążyć pogłoska, że potężny ruch szykuje się do poparcia wyboru Bergoglio.

W zadziwiającym wystąpieniu pierwszego października 2013 roku na universytecie Villanova w Filadelfii, kardynał Theodore McCarrick, emerytowany arcybiskup Waszyngtonu DC, ujawnił, w jaki sposób został wciągnięty do planu wyboru nowego papieża.

„Przed rozpoczęciem konklawe nikt nie myślał, że Bergoglio miał jakąkolwiek szansę”, powiedział McCarrick, który był również zbyt wiekowy, aby wciąż posiadać prawo głosu. Pewien „bardzo interesujący i wpływowy włoski dżentelmen” odwiedził go w Amerykańskim Kolegium w Rzymie i poprosił o udzielenie poparcia dla Bergoglio. Aby ujawnić jej doniosłość, rozmowa ta musi być przytoczona w całości, tak jak zrelacjonował ją McCarrick:

„No i usiedliśmy. To jest bardzo błyskotliwy człowiek, osoba bardzo wpływowa w Rzymie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. On chciał mnie poprosić o pewną przysługę po moim powrocie do Stanów.

Ale potem rzekł: ”A co z Bergoglio?”

To pytanie mnie zaskoczyło.

Odpowiedziałem: „A co z nim ma być?”

On zapytał: „Czy Bergoglio ma jakąś szansę?”

Powiedziałem: „Nie sądzę, bo nikt nie wymienił jego nazwiska. Nikt nie ma go na myśli. Nie sądzę, żeby ktokolwiek myślał o głosowaniu na niego”.

Włoch rzekł na to: „On by mógł to zrobić”.

Ja: „Zrobić co?”

On: „[Bergoglio] mógłby zreformować Kościół. Jeżeli dalibyśmy mu pięć lat, mógłby z powrotem ustawić nas w dobrej pozycji”.

Ja: „Ale on ma 76 lat”.

On: „Tak, tylko pięć lat. Gdybyśmy mieli pięć lat, Nasz Pan działając poprzez Bergoglio mógłby w pięć lat kompletnie przemienić Kościół”.

Ja: „To jest interesujące”.

On: „Wiem, że jesteś jego przyjacielem”.

Ja: „Mam nadzieję, że tak”.

On: „Porozmawiaj z nim”.

Ja: „Dobrze, zobaczymy, co będzie. To jest Boże dzieło”.

To był pierwszy raz, kiedy usłyszałem, że pewni ludzie myśleli, iż Bergoglio ma szansę w tym konklawe.”

McCarrick wspomniał następnie, że kiedy przyszła jego kolej na zwrócenie się do grona kardynalskiego przed samymi wyborami, ponaglał je do wybrania kogoś z „Ameryki Łacińskiej”, kto by utożsamiał się z warstwami biedoty.

W swym późniejszym przemówieniu do katolickich studentów ze Stanów Zjednoczonych McCarrick wychwalał papieża Franciszka jako „pasterza” większego od jego poprzedników: „Myślę, że chyba nie mieliśmy ”pasterza” przez naprawdę długi czas. [Franciszek] posiada zrozumienie ludzkiej natury, zrozumienie, które – chociaż czasem mówi rzeczy, które mogą nas zaskoczyć, ale ciekawe jest, że kiedy zastanowimy się nad tym, co on mówi, to okazuje się, że Kościół mówił zawsze to samo. Może to nie jest to, co zawsze mówili eksperci od prawa kanonicznego, albo co zawsze mówili teologowie. Lecz nauki zawsze głoszone przez Kościół są naukami papieża Franciszka”.

McCarrick przepowiedział wtedy również, że Franciszek „jeżeli będzie miał na to dwa lata, kompletnie przeobrazi papiestwo”.

„Myślę, że czym dłużej jest na tym stanowisku, tym bardziej jest prawdopodobne, iż będziemy mogli powiedzieć, że przekształcił papiestwo”, rzekł McCarrick.

 

„Cztery lata Bergoglio”

To, co liberalni prałaci jak McCarrick, Murphy-O’Connor i Danneels wiedzieli na temat zdolności Bergoglio do „przerobienia Kościoła” stało się tylko zwolna i fragmentarycznie oczywiste dla prawowiernych katolików na przestrzeni minionych czterech lat, a szczególnie w ostatnim, 2016 roku. Na skutek błędnego pojmowania dogmatu papieskiej nieomylności wielu katolików broniło papieża Franciszka ad absurdum. Lecz trzeźwo myślący katolicy, którzy dobrze znają tradycyjną naukę, historię i praktykę Kościoła, są zaalarmowani faktem, że wiele poczynań i wypowiedzi Ojca Świętego stoi w sprzeczności z tym, co miało miejsce wcześniej.

W trakcie czterech lat pontyfikatu Franciszka cztery znaki, które zawsze odróżniały Kościół Katolicki od każdej innej religii na świecie, a mianowicie, że jest on jeden, święty, powszechny i apostolski, zostały albo znaczeniowo pomniejszone, albo niemal unieważnione.

Jedność Kościoła, wyrażona w jego poddaniu się Chrystusowi jako swej głowie, w jego doktrynalnej spójności i w jego wyznaniu wspólnej wiary, uległa pod rządami Franciszka pomniejszeniu i podważeniu na różne sposoby:

– Bergoglio zawsze apelował o „decentralizację” Kościoła i zezwolił poszczególnym biskupom na określanie moralnych norm w ich „regionalnych” kościołach. Dlatego na przykład cudzołożnicy mogą hipotetycznie przystępować do Komunii Świętej w Niemczech, podczas gdy w sąsiedniej Polsce jest to uważane za śmiertelny grzech.

– Jego niejasne wypowiedzi i szczególnie oficjalne dokumenty skłóciły kardynała z kardynałem i świeckiego katolika z innym świeckim katolikiem.

– Franciszek odmówił odpowiedzi przywódcom Kościoła na ich prośbę o wyjaśnienie spornych stwierdzeń.

– Zezwolił też na obniżenie statusu doktryny katolickiej w imię religijnego „dialogu” z innymi chrześcijańskimi wyznaniami, które zawsze były wrogie katolickim dogmatom o małżeństwie, Eucharystii i papiestwie. Pod jego przywództwem Watykan nawet uznał Marcina Lutra, założyciela protestantyzmu, za „świadka Ewangelii”.

Świętość Kościoła jako Oblubienicy Jezusa została podczas pontyfikatu Franciszka również pomniejszona i podważona:

– Jego pisma są używane przez ludzi z najbliższego otoczenia Franciszka do przedstawiania złych postępków (takich jak cudzołóstwo czy rozpusta) jako prawowitych wyborów moralnych.

– Są też używane do obrony świętokradczego procederu dawania Komunii Świętej osobom żyjącym w obiektywnym ciężkim grzechu. Biskupi i kardynałowie uzasadniają tę praktykę argumentami samego papieża, zaprezentowanymi w Amor Laetitia jako „pasterska troska” i „miłosierdzie” z uszczerbkiem dla doktryny i prawdy.

– Franciszek potępił „restauracjonistyczne” zakony, które masowo przyciągają młodych ludzi i doprowadził do zniszczenia jednego takiego zakonu [Franciszkańskich Braci Niepokalanego Poczęcia].

– Franciszek przeciwstawia się odprawianiu tradycyjnej łacińskiej Mszy,

nazywając „sztywnymi” tych, którzy ją kochają.

– Franciszek oskarżył chrześcijan kierujących się nakazami Dziesięciorga Przykazań o „tchórzostwo”.

– Franciszek stale używa szorstkiego i obraźliwego języka, by krytykować i oczerniać ludzi, z którymi się nie zgadza.

– Zezwolił on na to, aby bazylika świętego Piotra została sprofanowana przez okultystyczny pokaz świateł na jej fasadzie.

– Franciszek wyraził zgodę na seksualnie prowokacyjne występy tancerzy na stopniach tej bazyliki.

– Sprofanował również Kaplicę Sykstyńską przez jej wynajęcie producentowi samochodów Porsche na imprezę firmową oraz zezwalając na występ w niej gitarzyście zespołu U2 „The Edge”.

Pomniejszenie i podważenie powszechnego charakteru Kościoła, czyli jego uniwersalnej misji bezustannej walki o zbawienie dusz, zostało w okresie pontyfikatu Franciszka również osiągnięte na różne sposoby:

– Franciszek skierował misję Kościoła w stronę doczesnych celów, takich jak walka ze zmianami klimatycznymi oraz metamorfoza globalnej ekonomii.

– Wezwał katolików do „ekologicznego nawrócenia się” i do pokuty za „grzechy” przeciw środowisku naturalnemu.

– Pozwolił też zaprzysięgłym wrogom Kościoła otwarcie wywierać wpływ na jego politykę i programy [chodzi tu o dopuszczanie do udziału w konferencjach papieskich popleczników aborcji i kontroli populacji].

Apostolski charakter Kościoła, w którym depozyt wiary jest autentycznie przekazywany od apostołów poprzez ich następców, czyli biskupów i kardynałów, został na różne sposoby pomniejszony i podważony za pontyfikatu Franciszka:

– Franciszek popiera i awansuje jawnie heretyckich biskupów i kardynałów, którzy nie nauczają wiary w jej apostolskiej postaci.

– Zdegradował i zmusił do milczenia wysoko postawionych ortodoksyjnych dostojników Kościoła.

– Stworzył też atmosferę, która pozwala biskupom, kardynałom oraz innym wysokim przywódcom kościelnym na publiczną apostazję odwiecznych nauk Kościoła i moralnych absolutów.

Papież jako „flecista z Hameln” 

We wzmiankowanym już przemówieniu do katolickich studentów uniwersytetu Villanova w październiku 2013 roku, kardynał McCarrick zakończył swój panegiryk na temat papieża Franciszka porównaniem go do „flecisty z Hameln”:

„On będzie kroczył przez światową scenę i ludzie podążą za nim. Znajdą w nim bowiem, jak znaleźli we fleciście z Hameln, pewien rodzaj charyzmy, który przypomni, że miłość Boga polega właśnie na tym. I tym jest Franciszek”.

McCarrick wyraźnie nie zauważył, jak niepokojące jest to porównanie. Według tradycyjnej niemieckiej legendy, gdy mieszkańcy Hameln odmówili grającemu na flecie szczurołapowi zapłaty za jego usługi, ten zemścił się na ich dzieciach. Oczarowując je swą charyzmą i rozkosznymi melodiami, flecista powiódł je w góry do ukrytej pieczary i nikt ich już nigdy więcej nie zobaczył.

Jeżeli, jak powiedział McCarrick, Bergoglio jest flecistą z Hameln, być może mniej ludzi poszłoby za jego muzyką, gdyby wiedzieli, gdzie ich zaprowadzi.

Lecz pewien argentyński dziennikarz, który dobrze znał Bergoglio, w samym dniu jego wyboru na papieża ostrzegł świat przed zwodniczymi melodiami, które nowy biskup Rzymu miał mu wkrótce zacząć grać. Jego słowa, opublikowane na internetowym portalu Rorate Caeli 13 marca 2013 roku, są tak prorocze i trafne, iż zdaje się, że ich autor musiał posłużyć się wehikułem czasu.

Marcelo González, członek redakcji Panorama Católico Internacional, stwierdził wprost, że jest „przerażony” tym, co czeka Kościół.

Warto tu przytoczyć jego tekst w całości:

„Ze wszystkich niemożliwych do przyjęcia kandydatów Jorge Maria Bergoglio jest chyba najgorszy. Nie tylko dlatego, że otwarcie głosi doktryny przeciwne [katolickiej] wierze i moralności, ale przede wszystkim ponieważ – jak możemy wnioskować z jego poczynań w roli arcybiskupa Buenos Aires – wiara i moralność wydają się być dla niego bez znaczenia.

Zaprzysięgły wróg łacińskiej Mszy, zezwolił tylko na odprawianie jej imitacji przez podobnych sobie nieprzyjaciół tego starożytnego rytuału. Prześladował też każdego kapłana, który ośmielił się nosić sutannę, wygłaszać z prawdziwym przekonaniem kazania lub tylko być zainteresowanym w treści Summorum Pontificum.

Znany z niekonsekwencji (a czasem z kompletnej niezrozumiałości swych przemówień i homilii), zwyczajowo używający szorstkich, demagogicznych i mętnych określeń, jego magisterium jest nie tyle heterodoksyjne, co po prostu nieistniejące, tak jest bałaganiarskie.

Jego najbliższe otoczenie w kurii diecezji Buenos Aires, za wyjątkiem paru księży, nie cechuje się wysokim poziomem etycznym. Kilku jego członków jest poważnie podejrzanych o moralne wykroczenia.

Bergoglio nie przepuścił żadnej okazji do udostępnienia budynku swej katedry protestantom, muzułmanom, Żydom i nawet sekciarskim grupom w imię niemożliwego i niepotrzebnego międzywyznaniowego dialogu. Podczas osławionych grupowych spotkań z protestantami w Luna Park, przyjął (razem z Raniero Cantalamessa, kaznodzieją domu papieskiego) „błogosławieństwo” z rąk protestanckich pastorów, tym samym praktycznie uznając „duchową moc” telewizyjnych ewangelistów.

Wynik obecnego konklawe jest całkowicie niepojęty. Bergoglio nie jest poliglotą, nie ma doświadczenia w rzymskiej Kurii, nie jest znany ze świątobliwego trybu życia, jego znajomość doktryny i liturgii jest powierzchowna, nigdy też nie walczył przeciwko aborcji i tylko nader anemicznie sprzeciwiał się homoseksualnemu „małżeństwu”. Nie posiada on nawet manier odpowiednich dla papieskiego tronu. Jego wyłącznym celem było zawsze utrzymanie się przy władzy.

Ten wybór doprawdy nie może być tym, czego Benedykt XVI pragnął dla Kościoła. Bergoglio nie wydaje się posiadać żadnych kwalifikacji pozwalających mu na funkcjonowanie w roli papieża.

Tylko Bóg może teraz pomóc swemu Kościołowi. Przemiana serca, jakkolwiek nieprawdopodobna, jest zawsze możliwa – a jednak przyszłość napawa nas przerażeniem”.

.

Czas próby, droga Kościoła do chwały

Podobnie jak kardynałowie McCarrick i Murphy-O’Connor, González wiedział, że Bergoglio jest zdolny do gruntownego „przetworzenia Kościoła”.

Informator pracujący w jednej z watykańskich kongregacji powiedział niedawno agencji informacyjnej LifeSiteNews, że gruntowne zmiany w Watykanie pod rządami Franciszka stworzyły tam klimat strachu:

„Wielu jest pod wrażeniem, że to jest rodzaj totalitarnego reżimu, który nie opiera się na katolickim programie lub katolickich wartościach. Jego siłę napędową stanowi wiodąca modernistyczna propaganda i ma on czysto polityczny charakter. Jest totalitarny w tym sensie, że nie kieruje się powszechnie szanowanymi procedurami, przepisami prawnymi czy nawet zwykłym rozsądkiem, a jedynie widzimisię oraz arbitralnym deptaniem wszelkich legalnych przeszkód”.

„Wielu zdaje sobie z tego sprawę i stara się ten totalitaryzm przeczekać, bo kiedyś musi się on skończyć, ostatecznie tylko Bóg jest wieczny. Ci ludzie mogą nawet na pozór go popierać, przez swoje milczenie.  Ale w rzeczywistości wielu z nich albo się boi, albo są apatyczni. Wszyscy czekają na koniec, gdyż nikt nie lubi żyć w strachu”.

Jezus Chrystus obiecał świętemu Piotrowi, pierwszemu papieżowi, że bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła [Mt 16, 18]. Każdy prawowierny katolik wierzy, iż Chrystus już odniósł ostateczne zwycięstwo nad Szatanem poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie. To jednak nie znaczy, że Szatan nie będzie nadal próbował z całych swych sił zniszczyć Kościoła. Jego triumf może się nawet chwilowo wydawać prawdopodobny, ale w końcu musi ponieść klęskę.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o „ostatecznej próbie”, której będzie poddany Kościół zanim nastąpi Drugie Przyjście:

„Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni “tajemnicę bezbożności” pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy” (punkt 675).

Ale jak każdy test, któremu Kościół był poddawany na przestrzeni dwóch tysięcy lat swego istnienia, ta próba również uczyni go silniejszym i wspanialszym:

„Kościół wejdzie do Królestwa jedynie przez tę ostateczną Paschę, w której podąży za swoim Panem w Jego Śmierci i Jego Zmartwychwstaniu. Królestwo wypełni się więc nie przez historyczny triumf Kościoła zgodnie ze stopniowym rozwojem, lecz przez zwycięstwo Boga nad końcowym rozpętaniem się zła, które sprawi, że z nieba zstąpi Jego Oblubienica. Triumf Boga nad buntem zła przyjmie formę Sądu Ostatecznego po ostatnim wstrząsie kosmicznym tego świata, który przemija” (punkt 677).

Jezus Chrystus przyrównał się do „kamienia węgielnego”, który został odrzucony przez budowniczych. To właśnie w tym niewzruszonym kamieniu Kościół znalazł swoje wieczne oparcie. Z tego kamienia czerpie swą wagę i jedność. Dla tych, którzy mają oczy do patrzenia, ów symbol jest „cudowny ponad wszelkie pojęcie”.

W naszych niebezpiecznych dla Kościoła czasach musimy mocno trzymać się słów Chrystusa, który przyrzekł nam, iż nikt, w żadnej epoce, nigdy nie zniszczy Jego Oblubienicy, którą On uświęcił własną krwią: „Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go” [Mt 22, 44].

.

Pete Baklinski

Przekład: Mariusz Wesołowski

..

Tekst oryginału:

https://www.lifesitenews.com/blogs/they-gave-pope-francis-four-years-to-make-the-church-over-again.-heres-how

Tłumaczenie i przedruk za zgodą autora oraz redakcji LifeSiteNews.

O autorze: Pete Baklinski ukończył International Theological Institute z tytułem magistra teologii i jest kanadyjskim reporterem dla internetowej agencji informacyjnej LifeSiteNews. Z małżonką Erin posiada jak dotąd siedmioro dzieci.

.,

Screen shot 2017-03-07 at 11.13.14 AM

Papież Franciszek z luterańską kobietą-biskupem w Szwecji

.,

Mariusz Wesołowski – NIEPOROZUMIENIA, PÓŁPRAWDY, FAŁSZE

Przełożone przeze mnie powyżej felietony Phila Lawlera i Pete’a Baklinskiego mówią same za siebie, lecz ich poprawne odczytanie może być utrudnione przez stale pokutujące w popularnej świadomości błędne interpretacje pewnych aspektów papiestwa, jak również przez sentymentalne, amatorskie podejście do kwestii dawno jednoznacznie rozstrzygniętych w katolickiej dogmatyce.  Oto kilka przykładów takich opinii i postaw:

1. „O wyborze papieża zawsze decyduje Duch Święty”. Podczas gdy Bóg niewątpliwie kieruje losami Kościoła, ten ostatni jest instytucją ludzką, ludzie zaś posiadają wolną wolę, która w oczywisty sposób może stanąć na przeszkodzie działaniu Ducha Świętego (gdyby było inaczej, pojęcie grzechu straciło by jakiekolwiek teologiczne uzasadnienie). W odniesieniu do rezultatów konklawe, papież Benedykt XVI wypowiedział się następująco:

„Rzekłbym, że Duch Święty, jak każdy dobry pedagog, nie bierze wszystkiego pod własną kontrolę, ale zostawia nam margines wolności… Dlatego rola Ducha Świętego powinna być rozumiana w bardziej elastyczny sposób. On nie narzuca właściwego kandydata, co najwyżej gwarantuje, że cały proces nie będzie kompletnym fiaskiem”.

Przykładów „złych papieży” jest sporo. Sergiusz III (897-911) zamordował swych dwóch poprzedników oraz spłodził syna, który następnie został papieżem Janem XI (931-935). Pontyfikat Sergiusza zapoczątkował okres „pornokracji” (rządów prostytutek, 904-964), nazwany tak w XVI wieku przez oficjalnego historyka Kościoła, kardynała Baroniusa, podczas którego rzymskie kurtyzany decydowały o tym, kto będzie papieżem. W ten sposób na tron Piotrowy wstąpiło aż jedenastu ludzi. Jan XII, ostatni papież „pornokracji” (955-964), wyświęcił diakona w stajni, mianował dziesięcioletniego chłopca biskupem Todi, zamienił Pałac Laterański w dom publiczny, gwałcił kobiety-pielgrzymki w bazylice świętego Piotra, wypijał toasty za zdrowie diabła i wzywał pomocy pogańskich bóstw przy grze w kości. Umarł wskutek pobicia przez zazdrosnego męża swej kochanki, bez spowiedzi lub ostatniego namaszczenia. Jan XV (985-996) dzielił dochody Kościoła między swoich krewnych. Mroczne dzieje rodu Borgiów i Aleksandra VI są dobrze znane, chociaż rezultaty najnowszych badań sugerują, że większość tych „faktów” to tylko czarna legenda pochodząca z późniejszego okresu. Juliusz II (1503-1513), następca Aleksandra Borgii i jego nieprzejednany wróg, który właśnie mógł być odpowiedzialny za stworzenie owej legendy, brał osobisty udział z mieczem w ręku w lokalnych wojnach na terenie Italii i cierpiał na syfilis. Gdybyśmy zatem upierali się przy stwierdzeniu, że Duch Święty jest całkowicie odpowiedzialny za wybór tego, a nie innego człowieka na papieża, powyższe przykłady musiały by świadczyć o co najmniej ekscentrycznym guście Spiritus Sancti.

Warto jednak zauważyć, że ci „źli papieże” w przeważającej większości prowadzili politykę korzystną dla Kościoła, kilku spośród nich było wybitnymi patronami sztuki (Juliusz II, Leon X, Klemens VII), a żaden nie próbował poddawać w wątpliwość ani słów Jezusa, ani podstawowych prawd wiary.

2. „Papież nie może się mylić”. Dogmat o papieskiej nieomylności, ostatecznie sformułowany w roku 1870 na Pierwszym Soborze Watykańskim, stwierdza, że „… Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności” (1).

Dwa składniki tej definicji wymagają jak najsilniejszego podkreślenia: żeby być nieomylnym, papież musi wypowiadać się wyłącznie w kwestiach wiary lub moralności oraz musi wyraźnie oznajmić taką intencję. Nic zatem dziwnego, że w całej historii Kościoła, na przestrzeni ponad dwóch tysięcy lat, znajdujemy tylko dwa przypadki papieskiej wypowiedzi ex cathedra (2).

Jest zatem oczywiste, że żadne dokumenty ogłoszone dotychczas przez papieża Franciszka – wliczając oczywiście Laudato Si oraz Amoris Laetitia – nie posiadają statusu ex cathedra. Tym bardziej nie mają go jego „samolotowe” wywiady czy rozmowy z Eugenio Scalfari, byłym redaktorem naczelnym lewicującego włoskiego dziennika La Repubblica, które ten dziewięćdziesięciotrzyletni ateista odtwarza z pamięci (sic!) do publikacji.

3. „Katolikom nie wolno krytykować papieża”. Taki zakaz nie pojawia się w żadnym oficjalnym dokumencie kościelnym, wliczając kodeks prawa kanonicznego. W historii Kościoła odkrywamy natomiast jego dokładne przeciwieństwo. Święty Paweł słusznie zganił postępowanie świętego Piotra (Ga 2,11-21). Trzeci Sobór Konstantynopolitański (680-681) wyklął pośmiertnie za herezję papieża Honoriusza I. W czternastym wieku teologowie Sorbony oraz król Francji Filip VI potępili jako heretycką opinię awiniońskiego papieża Jana XXII na temat momentu postrzeżenia wizji uszczęśliwiającej. Wielu katolickich świętych z szacunkiem i pokorą, ale stanowczo krytykowało różnych papieży za brak zapału do zreformowania Kościoła. Taki stosunek do papiestwa jest w skrajnych okolicznościach nie tylko przywilejem, ale wręcz obowiązkiem każdego prawowiernego katolika.

4. „Złagodzenie reguł przystępowania do Komunii Świętej dla osób rozwiedzionych lub znajdujących się w ponownych związkach małżeńskich jest dla wielu z nich prawdziwą łaską”. Ta opinia kompletnie ignoruje fakt, że ludzie pozostający w takich sytuacjach nigdy nie byli automatycznie wykluczeni z sakramentu Eucharystii.  W pierwszym przypadku rozwód albo nie jest w ogóle uważany za grzech (3), albo jest on odpuszczony poprzez akt spowiedzi. W drugim przypadku sprawę rozwiązuje powstrzymanie się od małżeńskiego współżycia (4). To ostatnie na pewno nie jest łatwe, lecz osoby naprawdę pożądające udziału w sakramentalnym życiu Kościoła muszą je traktować jako priorytet. Religia nie może podporządkowywać się ludzkiej wygodzie. No i oczywiście zawsze musimy pamiętać o jednoznacznych słowach Chrystusa: „… «Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo»” (Mk 10, 11-12).

5. „Zamiast podążać za trzema filarami katolickiej wiary – to jest Pismem Świętym, tradycją i Magisterium – powinniśmy raczej skoncentrować się na podsuwanych nam przez Ducha Świętego ’duchowych celach’ ”. To stwierdzenie, zaczerpnięte z niedawnej dyskusji na Facebook, jest tak przeraźliwie ogólnikowe i bezsensowne, że trudno się doń w jakikolwiek sposób ustosunkować. Można tylko zapytać, po co w takim razie Chrystus w ogóle ustanowił Kościół.

6. „Ale przecież papież Franciszek to taki dobry człowiek!” Odpowiedź na ten pseudo-argument jest krótka i prosta: nie wszyscy dobrzy ludzie muszą być dobrymi papieżami. Celestyn V – pierwszy papież, który zrzekł się tronu na siedemset dziewiętnaście lat przed Benedyktem XVI – jest tego najlepszym przykładem. Wybrany ze względu na świątobliwy tryb życia jako pustelnik, Celestyn wykazał się zupełnym brakiem zmysłu politycznego oraz administracyjnego talentu i w końcu własnowolnie abdykował po zaledwie pięciomiesięcznym pontyfikacie.

Ta ostatnia opinia, choć beznadziejnie płytka i sentymentalna, powinna właściwie znaleźć się na początku mojej listy, gdyż ona to jest motorem popularności Franciszka. I trudno się temu dziwić. Jak stwierdził mądry Woland w „Mistrzu i Małgorzacie”, ludzie są tylko ludźmi. Podobają im się efektowne gesty, demonstracyjna skromność, pięknie brzmiące banały. Lubią papieża, który czyni wszystko, żeby nie wyglądać na papieża i którego hasłem jest „Róbcie bałagan!”.  Najbardziej zaś kochają we Franciszku to, że czyni katolicyzm moralnie wygodnym i życiowo pragmatycznym, gdyż prawdziwe rozumienie wiary jako duchowej więzi pomiędzy stworzeniem a Stwórcą zostało dawno przez nich porzucone na rzecz traktowania religii jako systemu etycznego oraz formy pomocy społecznej. Pierwsze i największe przykazanie Jezusa o miłowaniu Boga „całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” zamieniło się miejscami z drugim, mniejszym przykazaniem o miłości bliźniego, a tak zwani „wierzący” często w ogóle tracą je z oczu. Z nieuchronnych fatalnych konsekwencji takiej postawy zdają sobie sprawę tylko nieliczni.

.

Mariusz Wesołowski

Marzec 2017 roku

. .

O autorze:

Screenshot 2015-11-05 00.42.52

Mariusz Wesolowski – (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.

.

Przypisy:

(1) Breviarium fidei. Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła. Opr. Stanisław Głowa i Ignacy Bieda, SJ. Poznań: Księgarnia św. Wojciecha, 1998, str. 86.

(2) Pierwszy to ogłoszenie dogmatu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w bulli Ineffabilis Deus Piusa IX z 1854 roku, na szesnaście lat przed proklamacją dogmatu papieskiej nieomylności; drugim była doktryna Wniebowstąpienia Matki Boskiej, ogłoszona przez Piusa XII w roku 1950 w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus . Oba dokumenty zawierają kluczowe stwierdzenie: „…oświadczamy, ogłaszamy i stanowimy, że nauka [ta] jest od Boga objawiona, a przeto od wszystkich wiernych mocno i stale ma być wierzona”. Bez takiej deklaracji wypowiedź papieża nie może być traktowana jako ex cathedra, czyli nieomylna.

(3) Katechizm Kościoła Katolickiego, punkt 2386: „Może zdarzyć się, że jeden ze współmałżonków jest niewinną ofiarą rozwodu orzeczonego przez prawo cywilne; nie wykracza on wówczas przeciw przepisowi moralnemu. Istnieje znaczna różnica między współmałżonkiem, który szczerze usiłował być wierny sakramentowi małżeństwa i uważa się za niesłusznie porzuconego, a tym, który wskutek poważnej winy ze swej strony niszczy ważne kanonicznie małżeństwo”.

(4) Katechizm Kościoła Katolickiego, punkt 1650:  „W wielu krajach są obecnie liczni katolicy, którzy na podstawie prawa cywilnego decydują się na rozwód i zawierają cywilnie nowy związek. Kościół, będąc wierny słowom Jezusa Chrystusa: “Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10, 11-12), nie może uznać nowego związku za ważny, jeśli ważne było pierwsze małżeństwo. Jeśli rozwiedzeni zawarli cywilnie drugi związek małżeński, znajdują się w sytuacji, która obiektywnie wykracza przeciw prawu Bożemu. Dlatego nie mogą oni przystępować do Komunii eucharystycznej tak długo, jak długo trwa ta sytuacja. Z tego samego powodu nie mogą oni pełnić pewnych funkcji kościelnych. Pojednanie przez sakrament pokuty może być udzielane tylko tym, którzy żałują, że złamali znak Przymierza i wierności Chrystusowi, i zobowiązują się żyć w całkowitej wstrzemięźliwości”.

Screen shot 2017-03-07 at 11.13.51 AM

Cyrkowe występy na stopniach bazyliki św. Piotra

.

Subskrybcja
Powiadomienie
17 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Cezary Napierała
7 years ago

Bardzo mocne i esencjonalne teksty krytyczne, dające sporo do myślenia… !!! Nie tylko w czas Wielkiego Postu AD 2017!

Mariusz Wesołowski
7 years ago

To bardzo celna obserwacja. Często myślę o tym, jak to Franciszek pozornie obrywa z obu stron, ale mam wrażenie, że jego zadaniem – jeżeli takowe rzeczywiście istnieje – jest wstępne „zmiękczenie” Kościoła. Gdyby od razu wprowadził gruntowne zmiany (poparcie aborcji, kobiety-księża, akceptacja ideologii gender, itd., itp.), w Mater Ecclesia natychmiast by wybuchła rewolucja. Przez powolne rozluźnianie obowiązujących od stuleci, jeśli nie tysiącleci, dogmatów w imię „miłosierdzia” (emocjonalny szantaż, ulubiona broń politycznej poprawności) Franciszek już teraz stworzył sytuację, która praktycznie uniemożliwia jego następcy „odkręcenie” tej kabały.

Marian Porwoł
7 years ago

Tak mi się zdaje, że cytowane krytyczne głosy tyczą się faktów zaistniałych – piszą je znakomici publicyści. (Pomijam “obawy” – tak charakterystyczne…). Tylko, na zdrowy rozum – wydaje mi się, że intencje Ducha Świętego _nie są ograniczone do dnia dzisiejszego_ a jeżeli ktoś wie, co będzie za parę lat (np. po nadejściu pilnie opracowywanego przez uczonych i inżynierów zjawiska “Singularity”), to powinien chyba się pochwalić…

Mariusz Wesolowski
7 years ago
Reply to  Marian Porwoł

Byłoby to rzeczywiście interesujące, gdyby okazało się, że dwie spośród trzech osób Trójcy Świętej posiadają odmienne opinie…

habitus
7 years ago

Nie wierzycie, że przez Papieża przemawia Bóg? Ciekawe… I takie pełne pychy…

Mariusz Wesołowski
7 years ago
Reply to  habitus

Odpowiedź na to bezsensowne stwierdzenie znajduje się w punktach 1 i 2 mojego komentarza.

Prawda wyzwala
7 years ago
Reply to  habitus

Bóg NIE JEST SPRZECZNOŚCIĄ… nie zaprzecza samemu sobie! A tak należałoby to ująć porównując niektóre poglądy Franciszka i treść Słowa Bożego zawartego w KATOLICKIM Piśmie Świętym /NIE MAM NA MYŚLI LUTERAŃSKO, PROTESTANCKIEJ HEREZJI/

cryst
7 years ago

Ciekawy wpis na podobny temat znalazłem na stronie mojej znajomej: https://mirakus.pl/swiat-nie-jest-taki-na-jaki-wyglada-czyli-koniec-swiata/

Francik
7 years ago

Argumentacja na poziomie magla – jedna pani powiedziała, anonimowy informator w Watykanie, mafia z St Gallen itp. Gołosłowne zarzuty i bardzo mało faktów. A porównywanie wyboru Franciszka do “pornokracji” i Borgiów przekracza granice dobrego smaku.

Mariusz Wesołowski
7 years ago
Reply to  Francik

A gdzie Pan znalazł takie porównanie?

Mariusz Wesołowski
7 years ago

Ojciec Thomas G. Weinandy – LIST DO PAPIEŻA FRANCISZKA

Kapucyn ojciec Thomas G. Weinandy, obecnie w wieku 71 lat, jest jednym z najwybitniejszych katolickich teologów w Stanach Zjednoczonych. Wykładowca na wielu prestiżowych amerykańskich uniwersytetach oraz w rzymskim Gregorianum, zakończył swą akademicką karierę jako profesor Oxfordu. Opublikował samodzielnie osiemnaście książek, z których kilka zostało przetłumaczonych na język polski. Przez dziewięć lat był dyrektorem sekretariatu do spraw doktrynalnych konferencji biskupów Stanów Zjednoczonych. W roku 2014 papież Franciszek mianował go członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Watykanie.
31 lipca bieżącego roku ojciec Weinandy poczuł się zmuszony do napisania krytycznego listu do papieża Franciszka, przekład którego znajduje się poniżej. Nie otrzymawszy nań odpowiedzi przez następne trzy miesiące, ojciec Weinandy ogłosił list publicznie pierwszego listopada br. W efekcie tego kroku konferencja biskupów USA zmusiła go do rezygnacji ze stanowiska konsultanta, potwierdzając tym samym słuszność przynajmniej jednego z zawartych w liście zarzutów.
* * *
Wasza Świątobliwość,
Piszę ten list w duchu miłości do Kościoła i szczerego szacunku dla papieskiego urzędu. Jesteś ziemskim namiestnikiem Chrystusa, pasterzem Jego trzody, następcą świętego Piotra i skałą, na której Chrystus buduje swój Kościół. Wszyscy katolicy, tak duchowni, jak świeccy, muszą spoglądać ku Tobie z synowskim oddaniem i posłuszeństwem ugruntowanym w prawdzie. Cały Kościół zwraca się do Ciebie z wiarą i nadzieją, że będziesz nim kierował miłosiernie i sprawiedliwie.

A jednak, Wasza Świątobliwość, Twój pontyfikat wydaje się być nacechowany chronicznym zamętem. Światło wiary, nadziei i miłości nie całkiem w nim zagasło, ale zbyt często jest przyćmione niejasnym charakterem Twoich słów i uczynków. To powoduje rosnący niepokój wśród wiernych oraz ujemnie wpływa na ich odczucia miłości, radości i pokoju. Pozwól mi przedstawić kilka tego przykładów.

Po pierwsze, kontrowersyjny ósmy rozdział Amoris Laetitia. Nie muszę dzielić się moimi własnymi zastrzeżeniami co do jego zawartości. Inni, nie tylko teologowie, ale również kardynałowie i biskupi, już to przede mną zrobili. Głównym powodem niepokoju jest tu styl Twego nauczania. W Amoris Laetitia Twoje dyrektywy zdają się być niekiedy celowo dwuznaczne, sugerując równocześnie tradycyjną interpretację katolickich nauk o małżeństwie i rozwodzie oraz ich potencjalną zmianę. Jak mądrze stwierdzasz, duszpasterze powinni towarzyszyć i służyć pomocą osobom pozostającym w nieregularnych związkach małżeńskich. Nie jest jednak powiedziane, jaką formę ma posiadać owo „towarzyszenie”. Ogłaszanie nauk z tak na pozór świadomym brakiem klarowności nieuchronnie prowadzi do grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy. Duch Święty został dany Kościołowi, a szczególnie Tobie, Ojcze Święty, aby rozwiewać błędy, nie zaś
by je tworzyć. Co więcej, prawdziwa miłość może istnieć tylko w oparciu o prawdę, gdyż prawda jest światłem uwalniającym ludzi od ślepoty grzechu, od ciemności, która zabija życie duszy. A jednak Ty wydajesz się cenzurować i nawet wyśmiewać tych, którzy interpretują ósmy rozdział Amoris Laetitia w zgodzie z kościelną tradycją, nazywając ich kamienującymi faryzeuszami, ucieleśnieniem bezlitosnej rygorystyczności. Taka potwarz jest obca naturze Piotrowego duszpasterstwa. Niektórzy z Twych doradców angażują się niestety w podobne akcje. Zachowanie takie sugeruje, że Twoje poglądy nie wytrzymują próby teologicznej analizy i dlatego muszą być podpierane osobistymi atakami.

Po drugie, Twoje wypowiedzi zbyt często zdają się lekceważyć doktrynę Kościoła. Raz po raz przedstawiasz ją jako martwą i książkową, oddaloną od praktycznych trosk codziennego życia. Twoi krytycy są oskarżani, jak sam powiedziałeś, o przemienianie jej w ideologię. Ale to przecież chrześcijańska doktryna – wliczając jej precyzyjne definicje takich głównych prawd wiary, jak trynitarna istota Boga, charakter i cel Kościoła, Odkupienie oraz sakramenty – wyzwala ludzi z jarzma świeckich ideologii i zapewnia, że głoszą oni autentyczną, życiodajną Ewangelię. Ci, którzy kwestionują wartość doktryn Kościoła porzucają Jezusa, ojca prawdy. Pozostaje im wówczas jedyna rzecz, jaką mogą posiadać – właśnie tylko ideologia, współistotna ze światem rządzonym przez grzech i śmierć.

Po trzecie, prawowiernych katolików muszą niepokoić Twoje nominacje pewnych biskupów – ludzi, którzy wydają się być nie tylko przychylni osobom wyznającym poglądy sprzeczne z chrześcijańską wiarą, ale którzy wręcz je popierają i bronią. Największe jednak zgorszenie wśród wiernych i nawet wśród innych biskupów powoduje Twoje milczenie w obliczu ich błędnych doktrynalnych wypowiedzi oraz duszpasterskich praktyk. Ten fakt powoduje osłabienie chrześcijańskiej żarliwości wśród wielu kobiet i mężczyzn, którzy od długiego czasu poświęcili się głoszeniu autentycznych katolickich nauk, często ryzykując własne bezpieczeństwo lub reputację.

Po czwarte, Kościół jest jednym ciałem, Mistycznym Ciałem Chrystusa i Ty, Ojcze Święty, jesteś powołany przez Naszego Pana do podtrzymywania i wzmacniania jego jedności. Twoje słowa i uczynki zbyt często jednak wydają się mieć na celu coś dokładnie przeciwnego. Zachęcanie do „synodalności”, która oznacza akceptację doktrynalnych i moralnych alternatyw wewnątrz Kościoła, może prowadzić wyłącznie do jeszcze większego teologicznego i
duszpasterskiego zamieszania. Taka forma synodalności jest nieroztropna i w praktyce podważa kolegialną wspólnotę biskupów.

Moja ostatnia uwaga, Ojcze Święty, jest następująca. Często mówisz na temat potrzeby transparencji w Kościele. Wielokrotnie zachęcałeś różne grupy ludzi, szczególnie biskupów podczas dwóch ostatnich synodów, do szczerego wypowiadania swych opinii bez względu na to, co może myśleć papież. Czy jednak dostrzegłeś zadziwiające milczenie panujące wśród większości biskupów świata? Dlaczego tak jest? Biskupi są pojętnymi uczniami; dotychczasowy okres Twego pontyfikatu nauczył wielu z nich, że nie potrafisz zaakceptować krytyki, lecz wręcz czujesz się nią urażony. Oni milczą, gdyż pragną być wobec Ciebie lojalni. Dlatego nie wyrażają – przynajmniej publicznie; prywatnie to inna historia – swego zaniepokojenia problemami stwarzanymi przez Twój pontyfikat. Wielu obawia się, że jeśli wypowiedzą swe opinie szczerze i otwarcie, to zostaną odstawieni na boczny tor, albo spotka ich coś jeszcze gorszego.

Często pytam samego siebie: „Dlaczego Jezus pozwala na to wszystko?” Jedyna odpowiedź, która przychodzi mi do głowy, to to, że Jezus chce wyraźnie zademonstrować, jak słabą jest wiara wielu ludzi wewnątrz Kościoła, nawet pośród jego biskupów. W ironiczny sposób Twój pontyfikat zachęcił, ośmielił i upoważnił tych, którzy wyznają szkodliwe teologicznie i duszpastersko poglądy, do wyjścia na światło dzienne i obnażenia swej duchowej ciemności. Dzięki zdemaskowaniu tych mroków Kościół będzie musiał pokornie poddać się odnowie, jeżeli chce dalej rosnąć w świętości.

Ojcze Święty, zawsze modlę się za Ciebie i będę nadal to robił. Niech Duch Święty prowadzi Cię ku światłu prawdy i żywej miłości, abyś był w stanie rozproszyć ciemność, która dziś zasłania piękno Jezusowego Kościoła.

Z poważaniem w Chrystusie,
Thomas G. Weinandy, O.F.M., Cap.
31 lipca 2017 Dzień św. Ignacego Loyoli
Przetłumaczył Mariusz Wesołowski

Katolik
7 years ago

nieprawdziwe jest zdanie: “Elekcja Jorge Mario Bergoglio nastąpiła po trzydziestu pięciu latach panowania klarownej, solidnej, prawowiernej katolickiej doktryny podczas wybitnych pontyfikatów świętego Jana Pawła II (1978-2005) i Benedykta XVI (2005-2013).”

poniewaz nie byly to lata klarownej, solidnej, prawowiernej katolickiej doktryny !

zobacz http://www.VaticanCatholic.com aby zrozumiec dlaczego od 1958 czyli od smierci Piusa XII w Watykanie sa antypapieze a Sobor Watykanski II propagowal wszystko co potepione przez Sobor Watykanski I

Mariusz Wesolowski
7 years ago
Reply to  Katolik

Sedewakantystyczne stanowisko jest jedną z potencjalnych możliwości podejścia do problemu, ale w tej perspektywie jakakolwiek krytyka poczynań papieża Franciszka jest w oczywisty sposób bezsensowna. Jeżeli zatem chcemy coś zmienić hic et nunc, powinniśmy zachowywać się w bardziej pragmatyczny sposób.

brat Sebastian
6 years ago
Reply to  Katolik

A ja się pytam o to co odróżnia Sedewakantystów od Luteran? Bo jedni i drudzy, choć w innym punkcie historii Kościoła postawili tamę, która wg ich interpretacji (na mocy jakiego autorytetu stwierdzonej jako prawidłowa skoro niepoparta przez Magisterium Kościoła?) stwierdza, iż jedynie do jakiegoś konkretnego momentu jest to jeszcze Kościół, a reszta to anty-Kościół. Podobnie nazywają tych papieży jako antychrystów, skoro uzurpują sobie prawo do urzędu.
Naprawdę, jedynie fakt innego punktu w historii powoduje, iż herezja Sedewakantystów nie postąpi tak, jak Luteran. Niemniej jednak to odcięte gałęzie, a więc poza Kościołem czyli poza Ciałem Chrystusa.

TZ.
6 years ago
Reply to  brat Sebastian

Sedewakantyści nie są heretykami. Wyznają w pełni wiarę katolicką i nie zaprzeczają żadnej prawdzie wiary.