Jest to raport z oblężonego miasta, raport z oblężonego świata. Toronto, zwykle tętniące życiem jest jak wymarłe. Zatłoczone ulice, zablokowane korkami arterie komunikacyjne są dzisiaj prawie puste.
Mija się tylko nieliczne samochody i spotyka sporadycznych przechodniów. Pracują jedynie podstawowe służby, instytucje i firmy niezbędne do podtrzymania w miarę normalnego funkcjonowania miasta.
Dopiero od północy 26 marca wprowadzono rygorystyczne zasady kwarantanny. Dotychczas patrzono na nie przez palce, a wiele osób zobligowanych do 14 dniowego odosobnienia nie stosowało się do reguł, nawet wychodząc na zakupy.
Większość mieszkańców przebywa w domach, znaczna część w koniecznym odosobnieniu.
Nadal pracują firmy budowlane, Toronto jest jednym wielkim terenem budowy i wyburzeń już od kilku lat.
Rząd prowincjonalny przedstawił listę koniecznych do funkcjonowania miasta biznesów. Ciekawostką może być, że zaliczono do nich także punkty sprzedające legalną tutaj marijuanę. W sklepach spożywczych wprowadzono nowe zasady sprzedaży i osobistych kontaktów, półki są trochę przetrzebione, ale nie ma już początkowej paniki, tasiemcowych kolejek i masowego wykupywania towarów.
Sytuacja staje się z godziny na godzinę coraz bardziej dramatyczna. Jeszcze do końca ubiegłego tygodnia dziesiątki tysięcy pasażerów, przybywających na największe lotniska Kanady w Toronto, Vancouver, Calgary i Montrealu, nie było praktycznie poddawanych kontroli medycznej. Zadawano im parę pytań, wręczano ulotki z informacjami na temat koronawirusa i beztrosko wypuszczano z lotniska. W sobotę przyleciała do Toronto kobieta, już w bardzo zaawansowanym stanie choroby i niezatrzymana odjechała z rodziną, umierając po kilkunastu godzinach.
Właśnie teraz Kanada wchodzi w krytyczny moment pandemii. W najbliższych dniach spodziewamy się powrotu miliona osób. Są wśród nich wyjeżdżający zwykle w zimę na południe, a także rodziny, tradycyjnie spędzające poza Kanadą marcową przerwę w nauce szkolnej.
Liberalny rząd Justina Trudeau nie radzi sobie najlepiej. Wyasygnował co prawda sumę 82 miliardów dolarów na pomoc dla zamkniętych biznesów, pozbawionych pracy Kanadyjczyków i środki konieczne do walki z epidemią, ale stało się to okazją do próby całkowitego przejęcia władzy, uzyskania “carte blanche” w sprawie wszelkich decyzji finansowych i politycznych aż do końca przyszłego roku. Liberałowie nie mają rządu większościowego i ten skok po pełną władzę przy okazji dramatycznego kryzysu został odebrany bardzo negatywnie, nie tylko w środowiskach opozycyjnych. Próba ta się nie udała, dzięki sprzeciwowi konserwatystów. Pakiet pomocy został zatwierdzony przez Parlament, ale dopiero po trwającej do 6 rano burzliwej naradzie. Ze względu na obowiązkowe ograniczenia zgromadzeń na posiedzenie zaproszono tylko proporcjonalną do ilości mandatów reprezentację partii.
W ciągu ostatnich dwóch dni liczba zakażonych wirusem COVID-19 wzrosła prawie trzy razy z tysiąca czterystu do ponad czterech tysięcy. Niepokojąco szybko przybywa też liczba zmarłych. Chorują pielęgniarki i personel medyczny. Jest to szok dla większości społeczeństwa, gdyż jeszcze dwa tygodnie temu powszechne było przekonanie, że Kanada doskonale sobie poradzi z wirusem. Dopiero rosnąca liczba chorych w Stanach Zjednoczonych i zawieszenie odbywania wszelkich imprez sportowych i rozrywkowych powstrzymało ten optymizm.
Nikt już nie mówi, że jesteśmy świetnie przygotowani, w szpitalach brakuje masek, mimo przykrych doświadczeń z epidemią SARS w 2003 roku, z trudem udaje się egzekwować wprowadzanie zarządzeń. Przykładem tu jest brak stosownej kontroli na lotniskach i niezdyscyplinowane podejście do kwarantanny. Jeszcze parę dni temu, codziennie kilkadziesiąt osób, często bez żadnych dokumentów, nielegalnie, z pomocą kanadyjskiej policji, przekraczało granicę pomiędzy USA a prowincją Quebec. Niepokój budzi też stronniczość i manipulacje mainstreamowych mediów.
Mimo pewnego chaosu i obaw, że rozprzestrzenianie się pandemii wymknie się spod kontroli, Kanadyjczycy radzą sobie dobrze i nie tracą ducha. Wszyscy wstrzymują oddech, trochę po to, by nie rozsiewać dalej wirusa, a trochę w nadziei, że cały ten koszmar nie potrwa zbyt długo. Prognozy jednak nie są najlepsze.
Aleksander Rybczyński
.
O autorze:
Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opublikował ponad dziesięć zbiorów wierszy, w tym debiutancki tomik “Jeszcze żyjemy”, za który otrzymał w 1983 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą. Mieszka w Kanadzie. Strona autorska