“Pod koniec XX wieku reszta świata powinna odkryć to, o czym wy wiedzieliście zawsze: że Szymanowski jest jednym z największych kompozytorów tego stulecia.”
Sir Simon Rattle („Studio” 1994 nr 10)
Muzyka fortepianowa Karola Szymanowskiego była zawsze moją wielką fascynacją. Od wczesnych kompozycji na fortepian, neoromantycznych Etiud Op. 4, które tak zachwyciły młodego Arthura Rubinsteina, poprzez Mazurki, Wariacje, Sonaty oraz Metopy i Maski, z których wybitnych interpretacji zasłynął prof. Jerzy Godziszewski, i w końcu Symfonię Koncertującą, stanowi ona wspaniałą część XX-wiecznej światowej literatury na ten instrument. Utwory Szymanowskiego – kompozytora i świetnego pianisty zarazem to wybitne dzieła sztuki muzycznej skomponowane z głębokim duchem i wspaniałym warsztatem a w formie i treści przepojone tak charakterem polskości jak i wielką odkrywczą siłą wyrazu artystycznego początku XX wieku, czasu jakże bogatego w rozwój nowych kierunków w muzyce i sztuce. Jedną z najpiękniejszych i do dzisiaj wykonywanych kompozycji Szymanowskiego jest oratorium „Stabat Mater” Op. 53 na chór i orkiestrę – dzieło na miarę wielkiej klasy polskiego twórcy tamtych czasów. W dorobku kompozytora, którego styl ewoluował przez cztery fazy rozwojowe (neoromantyzm – orientalizm – folkloryzm – eklektyzm), znajduje się także bardzo piękny cykl trzech kameralnych poematów na skrzypce i fortepian Op. 30 pod tytułem „Mity”.
Utwory te, skomponowane jak i Metopy oraz Maski w czasie drugiej, wynikłej z fascynacji satrożytnym orientem i jego kulturą fazy twórczej Szymanowskiego, poznawałem i grałem w czasie studiów pod kierunkiem prof. Lidii Grychtołówny na Uniwersytecie w Moguncji na licznych koncertach, wykonując je wspólnie z moją koleżanką z Polski. To była piękna przygoda i satysfakcja. Szymanowski jest niemieckiej publiczności niezbyt dobrze znany więc wykonywanie “Mitów” spełniało również funkcję popularyzatorską.
Jednak, o ile ta skomponowana na fortepian i skrzypce muzyka brzmi już w oryginalnym instrumentarium bogatą paletą barw, jej tematyka, odnosząca się do tradycji czysto mitologicznej (stąd też i tytuły poszczególnych części: „Źródło Aretuzy” – „Narcyz” – „Driady i Pan”) rozbudzały w mojej wyobraźnii zupełnie inne obrazy i brzmienia. I choć fortepian można by z powodzeniem uważać dzisiaj za doskonałą emanację starożytnej liry, o tyle brzmienie skrzypiec, choć w założeniach muzyki Szymanowskiego niezwykle wysublimowane, szlachetne i ekspresyjne, nie było dla mnie dostatecznym przeniesieniem atmosfery tej muzyki w czasy mitologicznej Hellady nigdy. Skrzypce są przy swojej ekspresyjności i ogromnej sile wyrazu jak dla mnie nazbyt bezpośrednie. Antyczność prosiła w moim odczuciu o więcej ulotności, lekkiej śpiewności, nieuchwytności a jednocześnie ruchliwości żywej akcji.
Czas płynął. Kiedy kilka lat po studiach namówiłem na współpracę świetną koncertową flecistkę jazzową Isabelle Bodenseh, która dysponuje bogatą paletą środków wyrazu i ekspresją, niczym sławny muzyk Ian Anderson z Jethro Tull, postanowiliśmy w naszym duecie pod nazwą “Flute meets Piano” zaaranżować na koncerty właśnie „Źródło Aretuzy” Karola Szymanowskiego. Niebywałe, ile barw i środków artystycznej ekspresji można było wydobyć z fletu poprzecznego w połączeniu z możliwościami, jakie daje dzisiejsze studio. Tym, co nas także bardzo ciekawiło były kreatywne możliwości tkwiące w improwizacji. Dla Isabelle praca nad muzyką Szymanowskiego była muzycznym odkryciem a dla mnie (nareszcie!) możliwością zrealizowania i przywołania w „Mitach” Szymanowskiego tego, co w tej muzyce od początku mnie nurtowało: greckiej tajemniczości ekspresji linii solowej – jak gdyby w rolę partii skrzypiec wcieliła się słynna Fletnia Pana, której dźwięk jest finezyjnym nośnikiem czasu i historycznym znakiem helleńskiej epoki. Ta wersja „Źródła Aretuzy” stała się na koncertach wyjątkowym punktem naszego repertuaru, zaś by dodać utworowi jeszcze więcej mitycznej atmosfery, rozpoczynaliśmy grę wymyśloną przeze mnie krótką Introdukcją -„Tajemnicą Aretuzy”, wykonywaną z użyciem wyszukanego brzmienia syntezatora i komputera oraz małego gongu jako podkładu do improwizacji granej na tym tle przez Isabell. Tak narodziło się na koncercie nagranie, które przedstawiam tutaj Państwu jako wideo. Zapraszam na naszą mitologiczną, grecką wersję „Żródła Aretuzy” Karola Szymanowskiego. Przenieśmy się w czasy mitycznej Hellady:
Flute Meets Piano”: Źródło Aretuzy, wersja koncertowa
Isabelle Bodenseh – flet poprzeczny, Tomasz Trzciński – fortepian
Fot.: Janusz Wańczyk