Okres Solidarności był dla Polaków czasem entuzjazmu i wielkiej nadziei. Nietrudno było jednak przewidzieć, że jak wszystkie “odwilże” w bloku krajów komunistycznych, zostanie brutalnie przerwany. Wielu Polaków, obawiając się najgorszego, podejmowało decyzję o emigracji. Należała do nich także rodzina Kazimierza i Sabiny Pietucha. Trudna decyzja została podjęta i po złożeniu podań o paszporty przyszło oczekiwane wezwanie do biura paszportowego w Elblągu.
– Następny!
Pracownik biura paszportowego wyciągnął z szuflady cztery paszporty i rzucił je niedbale na biurko.
– Wybieramy się z całą rodziną na urlop do Szwajcarii? To kosztowny wyjazd. Zaoszczędzimy panu trochę pieniędzy. Najmłodszy syn ma dopiero trzy lata, niczego nie będzie pamiętał; niech zostanie w Polsce, a wy kupicie tylko trzy bilety na samolot, będą mniejsze koszty.
Zabrał jeden paszport i wrzucił go z powrotem do szuflady.
– To co, bierzecie trzy paszporty?
Kazimierz Pietucha zabrał trzy paszporty, a po przekroczeniu żelaznej kurtyny zmienił decyzję o kierunku emigracji: wyjazd do wymarzonej Australii wydawał się zbyt ryzykowny, bo trzeba było jeszcze ściągnąć z Polski najmłodszego synka. Jakimś cudem do obozu uchodźców w Austrii przywiozła go już w stanie wojennym matka Pana Kazimierza. Decyzja o wyjeździe do Kanady była już podjęta i po roku oczekiwania na wizę immigracyjną rodzina osiedliła się w Albercie i zamieszkała w Edmonton. Rozpoczęła się wielka przygoda życiowa, przyszłego olimpijczyka, sześcioletniego Przemka Pietucha.
.
Ponad trzydzieści lat później, w czerwcu 2015 roku, czwórka przyjaciół z czasów studenckich na Virginia University w Charlottesville (wśród nich Przemek Pietucha, znany w Ameryce i Kanadzie jako “Shamek”) zebrała się w domu Casey Hughesa w Main na kilkudniowe spotkanie by podtrzymać i uhonorować więź, która trwale zawiązała się podczas intensywnych studiów, połączonych z pływacką karierą i głęboką przyjaźnią, którą pielęgnuje się przez całe życie. Przyjaciele spędzili wyjątkowe chwile, chodząc na plażę, w rozmowach wracając do czasów studenckich, analizując swoje losy i dotychczasowy przebieg życia, dzieląc się planami na przyszłość. Szczególnie Shamek był pełen optymizmu i nadziei, związanej z najbliższymi planami podróży do Indii, gdzie miał kontynuować niezwykłą karierę lekarską, zbudowaną na nieustannym poszerzaniu wiedzy i sięganiu do inspiracji spoza tradycyjnej medycyny. Nikt z przyjaciół nie przypuszczał, że spotkanie było pożegnaniem Shamka, który parę miesięcy później zginął tragicznie, na początku tak wyczekiwanej, naukowej podróży do Indii.
Cartagena battle fort. Looking up and staying fit.
Casey Hughes z wielkim wzruszeniem opowiada o tym niezwykłym spotkaniu, w piętnaście lat po pięknym, inspirującym i szalonym okresie młodości. Uważa, że był to dar, który pozwolił powrócić do źródeł życiowych wyborów, wspólnych chwil i emocji, decydujących o tym, ze nasza droga przez życie nie jest samotna, pozbawiona obecności bliskich. Emocjonalne wspomnienia i wypowiedzi najlepszego przyjaciela, jakim był Casey, potwierdzają inni rozmówcy. Shamek był wyjątkowym człowiekiem, o rzadkiej umiejętności całkowitego oddania się i poświęcenia uwagi osobie, z którą w danej chwili przebywał. Dotyczyło to wszystkich: rodziny, przyjaciół, pacjentów i przypadkowo spotkanych osób. Na torontoński pogrzeb przybyli ludzie z całego świata, byli wsród nich nawet ci, którzy znali Shamka zaledwie kilka dni. Każdy człowiek zostawia ślad, nad każdym losem warto się pochylić, a nad śmiercią zapłakać. Przemysław Pietucha należał do tych niezwykłych wybrańców niezwykłego, bogatego i barwnego życia, po którym ślad na zawsze pozostaje w pamięci, a jego witalna siła trwale oddziaływuje na pozostałych, wszystkich tych poszukujących inspiracji i siły.
Kim był Shamek Pietucha? Jego niespokojny duch całe krótkie życie poszukiwał doskonałości, dążył do pełni i całkowitego spełnienia. Był inspiracją do maksymalnego wykorzystania umiejętności, inteligencji i naturalnego talentu. Jako dwunastoletni chłopiec zaczął sportowo uprawiać pływanie w klubie Edmonton Keyano. Stało się to za namową przyjaciela rodziny Marka Barłowskigo, który pełnił w klubie funkcję asystenta trenera. Początki były trudne, treningi prowadzone trzy razy w tygodniu nie wskazywały na to, by Przemek miał wyjątkowy, pływacki talent. Wytrwałość połączona z pracą pokazały, że było inaczej. Największe sportowe sukcesy Shamka, związane są z jego studiami na Universitet Virginia w Charlottesville,VA. W otoczeniu zgranej grupy przyjaciół, pod opieką trenera Marka Bernardino Shamek zdobywał tytuły mistrza amerykańskiej ligi NCAA, złoty medal na dystansie 200 metrów, srebrny na 100 m i brązowy w sztafecie igrzysk PanAm w Winnipeg w 1998, srebrny medal na dystansie 200 metrów w stylu motylkowym na mistrzostwach świata w Atenach w 2000 roku.
Po sukcesie w mistrzostwach świata w roku przedolimpijskim marzenia o udziale w igrzyskach w Sydney stały się realne. Pomimo tego, że Przemek wyjechał z ojczyzny jako sześcioletni chłopiec, był nadal związany z Polską i pragnął wystartować na igrzyskach w biało-czerwonych barwach. Jego ojciec Kaz skontaktował się z Polskim Związkiem Pływackim. Nazwisko Shamka, należącego już do światowej elity pływaków nie było obce polskim działaczom, ale wymagany udział w zgrupowaniu polskiej kadry olimpijskiej nie był realny dla pływaka, który już rozpoczynał studia medyczne, kontynuując indywidualny reżim treningowy. Z tego powodu nazwisko Przemysław Shamek Pietucha figuruje na honorowej liście olimpijczyków kanadyjskich. Jego trenerem w tym okresie był Jan Bidrman, także związany z pływakiem więzami przyjaźni. Jan Bidrman, po kilkuletniej przerwie w kontaktach, spotkał się z Shamkiem na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Trudno nie odnieść poruszającego wrażenia, że Shamek, jakby przeczuwając przeznaczenie żegnał się z przyjaciółmi, tak by jego wizerunek pozostał w ich pamięci wyrazistym, żywym śladem trwałej obecności.
Selfie, 14 czerwca, 2014
Największe emocje wywołują jednak fotografie ze wspólnej podróży z ojcem do Izraela – tuż przed wylotem do New Delhi i śmiercią, świadczące o wielkiej więzi i miłości ojca i syna, którzy starali się każdą chwilę wykorzystać tak, jakby już nigdy miała się nie powtórzyć. Przemek był bardzo mocno związany z rodziną. Wielokrotnie okazywał oddanie i miłość do matki, babci i brata; pielęgnował uczucia z synowską troską i otwartością, zupełnie niespotykaną w dzisiejszych czasach trzymania dystansu i ukrywania emocji.
.
Wyjazd do Indii miał być pewnego rodzaju ukoronowaniem wyjątkowej kariery lekarskiej Przemka. Wieloletnie studia medyczne i interdyscyplinarne miały zostać jeszcze wzbogacone wtajemniczeniami yoga, której wiedzę i doświadczenia doktor Shamek starał się wykorzystać w swojej praktyce i pogłębionej wiedzy o możliwościach anestezjologii. Jeszcze przed tym naukowym wyjazdem Shamek należał do grupy dziesięciu najwybitniejszych lekarzy na świecie w swojej specjalności. Był w momencie szczytu swoich możliwości, gotów w pełni dzielić się swoją wiedzą i umiejętnością leczenia. Bliska przyjaciółka Speranza Dolgetta uważa nawet, że umiejętność wyjątkowego kontaktu i podejścia do pacjentów, czyniła z Shamka nie tylko lekarza, ale i uzdrowiciela.
Po szokującej wiadomości o śmierci Shamka Casey Hughes wyruszył samochodem, by dotrzeć na pogrzeb w Toronto. O świcie, po burzy, nad mostem w Main pokazała się tęcza. Casey nie zwrócił na nią większej uwagi, dopiero kiedy dojeżdżając do Toronto nad autostradą QEW zobaczył podobną tęczę, zrozumiał, że nie jest to przypadkowa zbieżność zjawisk atmosferycznych. Przyjął tęcze jako znak nadziei, sygnał życia silniejszego od śmierci, stale powracającego we wspomnieniach i znakach obecności, świadczących o przenikaniu się światów. Casey często myśli o Shamku, irracjonalnie czując jego obecność. W ubiegłym roku, kilka dni po rocznicy śmierci wybrał się na plażę z deską do surfowania, specjalnie wykonaną na zamówienie, według projektu, który miał upamiętniać przyjaciela. Na desce namalowane jest wschodzące słońce. Casey na chwilę zatrzymał się na brzegu i w tym momencie na niebie pojawiła się podwójna tęcza, powracający znak, przywołujący piękne, oczywiste, dodające otuchy słowa piosenki Pearl Jam “po zachodzie, słońce wzejdzie następnego dnia”
.
Styl motylkowy (delfin) jest uważany za najtrudniejszy z czterech podstawowych stylów pływackich. Jego technika została zainspirowana naturalnym ruchem delfinów w wodzie. Styl motylkowy jest bardzo efektywny, lecz wymaga siły, koordynacji ruchów i umiejętności „falowania” w wodzie. Jest to najtrudniejszy do opanowania styl pływacki.
Edmonton Keyano Swimming Club, fot. Larry Wong, Edmonton Journal
Shamek nieprzypadkowo wybrał ten styl w swojej karierze pływaka. Całe życie podejmował najtrudniejsze wybory, dążąc do perfekcji, piękna i doskonałości. Na swoim koronnym dystansie 200 metrów wykorzystywał nieprzeciętną inteligencję, wytrzymałość i technikę tak, by zwyciężać, docierać do mety, nie marnując ani ułamka sekundy. Przez wiele lat był rekordzistą Kanady. Jego życie minęło podobnie, jak krótka chwila, dystans 200 metrów pokonanych do utraty tchu.
Aleksander Rybczyński
Canadian Olympian Shamek Pietucha Passes at the Age of 39
Obrazek wyróżniający: Getty’s Images; fot. podwójnej tęczy: Casey Hughes. Pozostałe zdjęcia: archiwum rodziców Shamka.
Piękny tekst, Alku. A mojego imiennika niech dobry Bóg przyjmie i ma blisko siebie.