WYCHOWANIE OBYWATELSKIE I SOS TURECKI
Profesor Kwaśnica powitał stołowników w willi „Smytnia” promiennym obliczem. Był uroczyście ubrany w smoking, białą muszkę, cyfrowane portki bukowe i kierpce. Zapowiedział, że cotygodniowy obiad czwartkowy fundowany przybyszom przez Instytut Biesiadnictwa Szczegółowego ma charakter wyjątkowy. W Stolicy jest wymiana dawnego prezydenta na nowego i z pewnością wiele będzie bankietów powitalnych i pożegnalnych, ludzie zejdą się na wystawne obiady proszone spiskowe, komersze korporacyjne i grille mafijne. Stąd, przyzwoitość i naturalne dążenie do umiaru wymagają, aby dla równowagi obiad w Sierockiem był jak najskromniejszy.
Elegantki zachichotały, gęby Ponurych Drabów wydłużyły się. Ktoś z przypadkowo obecnych Akademików wyjął notes i coś zanotował. Kwaśnica zauważył to.
– Witam doktora Jerycha! Skoro pan raczy notować, panie doktorze, podam szczegóły menu. Będziemy mieli ziemniaki z sosem tureckim i kwaśne mleko. Przepis na sos turecki zgodnie z jego premierową wersją, wieś Turka pod Lublinem, rok 1944, czerwiec. Pokroić cebulę i na smalcu zarumienić ją na patelni. Zalać szklanką śmietany, wymieszać, zdjąć z ognia, zalać sosem świeżo odcedzone ziemniaki, podawać.
Sos zdobył sobie serca jedzących, ziemniaki wymieciono z półmisków.
Na deser był widok w stronę Leszczyn i Białego Dunajca oraz krótka gawęda profesora Kwaśnicy.
– W dniu tak nadzwyczajnym zacząć muszę od przypomnienia o cnotach obywatelskich – powiedział profesor, zdjął smoking, rozwiązał muszkę i rozsiadł się na leżaku pod wiśnią.
– Widzicie moi kochani, dziś jest właśnie dobry dzień, aby przypomnieć, że łatwiej zmieniać sobie prezydentów, rządy, koalicje i konstytucje niż zmienić demokrację z parawanowej na prawdziwą. Bo znaczyłoby to zmienić ludzi, zmienić siebie. Niedobrze się nadymać tym, że głosowało się i wygrało. Naszego wybrali. Ja nie każdego puszczałbym do urny z kartką. Według mnie moralne prawo do udziału w wyborach zyskuje się przez codzienny trud bycia obywatelem, przez rzetelność wobec prawa, aktywny i solidarny udział w życiu lokalnej wspólnoty.
Jednorazowy akt wyborczy to obywatelskość fałszywa, popierająca politykę fikcji, demokrację parawanową.
Demokracja parawanowa nie potrzebuje społeczeństwa obywatelskiego.
Demokracji można bronić starając się, aby cnoty obywatelskie były rozumiane, cenione i kultywowane. W wymiarze psychologicznym cnoty obywatelskie są składnikami charakteru. W wymiarze społecznym cnoty obywatelskie są istotnym składnikiem kapitału kulturowego.
Cnoty te to rzetelność, odwaga cywilna, umiarkowanie, sprawiedliwość, dyskrecja, punktualność, słowność, hojność, to wzajemna życzliwość i zaufanie, zwięzłość i klarowność w mowie i piśmie, poczucie formy i poczucie humoru. Czy ktoś chciałby jeszcze jaką cnotę dorzucić?
Słowo „cnota” wywołało chichot wśród Elegantek. Chichot tłumiony.
Kwaśnica wykonał dłonią ruch jakby odpędzał komara i podjął: Byłem pierwszego sierpnia w Warszawie. Pomyślałem sobie, że jest szansa na powrót cnót obywatelskich. Warszawa dyszała mitem powstańczym, martyrologią, bojowością, sam temu uległem, bo jak się bronić?
Włączony w wielotysięczne tłumy podśpiewujące powstańcze piosenki, sam nuciłem. I myślałem sobie – z roku na rok coraz bardziej okazuje się, że Niemcy zwyciężyli wtedy militarnie, a w przestrzeni mitu – to my, nasi skrwawieni bohaterowie, sanitariuszki, łączniczki – to my jesteśmy zwycięzcami. Tego dowodzą pozy i konwulsje narodowych “Dziadów” w sierpniu, rytuały plemienne, przebierańcy obok weteranów, szmira na zamówienie i prawdziwe łzy. Tego dowodzą politycy, gdy oskarżają jedni drugich – to wy przechwytujecie tradycje, nie macie prawa! Ciekawe to wszystko, nawet Chińczycy, co przyjechali do Warszawy uczyć się grać Chopina, śpiewali o tym, że mokną w deszczu karabiny, hełmy kryje łza. Był i Murzyn, co tak śpiewał „Marsz Mokotowa”, że widziałbym go na barykadzie, ze stenem…
Więc gdyby te świąteczne emocje dało się zamknąć w słoju i potem dodawać co dzień łyżeczkę do charakteru Polaków – może odrodziłyby się te cnoty. Cieszę się, że doktór Jerych notuje. Akademia, mili moi, robi, ile może.
Zamilkł profesor Kwaśnica i wokół willi „Smytnia” przez dłuższą chwilę panowała cisza pełna tęsknot i wysokich marzeń. Potem pod jednym z Ponurych Drabów złożył się leżak, Elegantki buchnęły zdrowym śmiechem i wszystko było jak dawniej.
f
Piotr Wojciechowski
Fot. Marcin Kęsek
ss
O autorze:
Piotr Wojciechowski (ur. 1938) – prozaik, poeta, reżyser filmowy.
Autor powieści: