Gołe drzewa, gdy w niebo rosną i w powietrze,
W lustrze wód ku czemu wyciągają ręce?
Gdy przedwiośnie spod śniegów łaciatych wypełza,
One czerpią z głębiny. Nikt nie zna korzeni
Tych odwróconych wiązów związanych bez węzła
Tych koron bezkrólewia, zatopionych w cieniu.
.
Na sznurach deszczu wiszą kapoty pątnicze
Na drogach błoto czarne, kałuże się bielą
Oddech władczyń na szybach kładzie mglisty welon
Brodzących gościńcami ktoś widzi i liczy
Ktoś słyszy jeśli nucą o pokoju psalmy.
.
Ciepły chleb, talerz zupy i razem klękajmy
Chwila tylko, już idźcie, wysłańcy straceńcy
Nie was czekają tutaj, uściśnijmy ręce
I bezkrólewiu wierni jak starej piosence
W lustrze wody czytajmy księgi zapomniane.
Kruki chmarą na wiązach. Ich niedoczekanie.
Piotr Wojciechowski
Z cyklu „Wiersze roczne”
Fotografia z cyklu “Domy na wodzie” – Aleksander Rybczyński
O autorze:
Piotr Wojciechowski (ur. 1938) – prozaik, poeta, reżyser filmowy.
Autor powieści:
CZASZKA W CZASZCE (1970),
WYSOKIE POKOJE (1977),
HARPUNNIK OTCHŁANI (1996),
DOCZEKAJ NOWIU (2007).