Z cyklu: wiersze roczne.
Czerwcowy drugi
PIĄTA RANO
Wychodzą spod tynków polichromie zbladłe
Na skraj puszczy wychodzą zwierzęta zbudzone
Zbudzone w ludziach stwory sen morzy nad ranem
I prowadzi w klasztorne korytarze chłodne.
Z zielonych kaplic boru wyjdzie sen i mara
krew i oddech zatrzymaj ukryj się pod tynkiem
sny nasze malowane świt wybieli zaraz
zatarte ślady myśli zapisze w łacinie
Czy to powrót czy jeszcze jedno pożegnanie
Czyśmy już tutaj byli, czy tylko sny nasze
Żegnajcie – mówię, a witać się pragnę
Budzę się, czy zwierzęciem znów do snu się łaszę?
Apostołowie, baby, żydzi i rycerze
Topornie z pni lipowych do jawy wywlekli
Odjazd nasz przeoczyli, jeden tylko w drewnie
Czy wrócimy zapyta kornik serca ślepy
Wizerunki na ścianach, zatarte inskrypcje
My sami w lustrach wieków, tak nas kamień widzi
Zasypiamy, kto inny budzi się, w świat idzie
Króle, apostołowie, rycerze i żydzi.
Piotr Wojciechowski
Jest w wierszu wzmianka o figurach z kloców lipowych. Były. Co roku jest rzeźbiarski plener w Szydłowie maleńkim miasteczku. I te rzeźby zostają. Całe miasto nimi obstawione, niedługo będzie ich więcej niż mieszkańców…
O autorze:
Piotr Wojciechowski (ur. 1938) – prozaik, poeta, reżyser filmowy.
,,,
Autor powieści:
CZASZKA W CZASZCE (1970),
WYSOKIE POKOJE (1977),
HARPUNNIK OTCHŁANI (1996),
DOCZEKAJ NOWIU (2007).