Na tytułowej stronie swych „Kaprysów” Francisco Goya y Lucientes umieścił słynne ostrzegawcze motto: „Gdy rozum śpi, budzą się potwory”. Ta przestroga tylko zyskała na aktualności w naszych czasach, kiedy koszmary ożywione przez sen rozumu rozstrajają również nasz moralny kompas.
Jakiś czas temu zainteresował mnie wywiad z Olgą Tokarczuk i Agnieszką Holland, dotyczący filmu „Pokot” w reżyserii tej ostatniej. O filmie jakoś przedtem nie słyszałem, natomiast powieść Tokarczuk, na której oparty jest jego scenariusz, stanowiła mój pierwszy kontakt z prozą tej autorki i muszę przyznać, że byłem nią początkowo dosyć zaintrygowany (tę opinię zmieniłem po lekturze „Ksiąg Jakubowych”, ale to już inna historia).
Najkrócej rzecz biorąc, powieść „Prowadź swój pług przez kości umarłych” mówi o stosunku ludzi do zwierząt. Tragiczna dola zwierząt w naszym antropokratycznym świecie – o której Isaac Bashevis Singer dosadnie napisał: „Wobec zwierząt wszyscy ludzie są nazistami” (1) – już od dzieciństwa leżała mi boleśnie na sercu. Gdy o niej myślę, przypomina mi się wizja Hansa Castorpa, bohatera „Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna, w której ogląda on najpierw idylliczny raj na ziemi, aby potem zajrzeć do ukrytej głęboko w lesie świątyni, gdzie dwie okropne wiedźmy rozszarpują i pożerają ciało niemowlęcia. Kiedy weźmiemy pod uwagę, że każdego roku w skali światowej pięćdziesiąt sześć miliardów (56.000.000.000.000) zwierząt hodowlanych jest zabijanych na mięso, analogia stanie się oczywista (2).
O wiekuistej zwierzęcej hekatombie napiszę jeszcze kiedyś osobno. Teraz chciałbym jej użyć tylko jako przykładu zjawiska najbardziej może symptomatycznego dla naszych pogmatwanych i obłąkanych czasów, chociaż w takiej czy innej postaci istnieje ono przez cały okres antropocenu. Postanowiłem je nazwać bezdomnością sumienia (angielski termin „integrity” jest bardziej trafny, ale nie posiada ścisłego polskiego odpowiednika).
Dobrostan zwierząt to jedno z haseł lansowanych przez tak zwane kręgi postępowe. Sfery te równocześnie popierają nie tylko prymat praw jednostki nad dobrem ogółu, globalizm, rządy liberalnych elit i masową niekontrolowaną migrację, ale również aborcję i eutanazję, czyli zabijanie żywych istot należących do biologicznego gatunku homo sapiens.
Stanowisko Kościoła katolickiego, który słusznie odrzuca większość tych ideologii i zdecydowanie występuje w obronie „życia”, jest równie paradoksalne. Z jednej strony głosi on bowiem, że „zwierzęta są stworzeniami Bożymi. Bóg otacza je swoją opatrznościową troską […] Także ludzie są zobowiązani do życzliwości wobec nich”, stwierdzając zaraz potem, iż „Bóg powierzył zwierzęta panowaniu człowieka, którego stworzył na swój obraz. Jest więc uprawnione wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży” (3). Moralna ohyda masowego rozmnażania zwierząt tylko w celu ich zabicia nie jest tu w ogóle brana pod uwagę. Dlatego dobry papież Franciszek, którego encyklika Laudato Si wyraża głęboką troskę o los naszej planety, nie widzi nic złego w zaoferowaniu szwajcarskiemu gwardziście kanapki z szynką, a większość katolików posiada jedynie słowa pochwały dla papieskiego gestu (oraz gruntowną dezaprobatę dla wegetarianizmu i weganizmu).
Tak więc lewica jednocześnie broni zwierząt i popiera mord ludzkich istot, zaś Kościół potępia aborcję i eutanazję, ale nie kwestionuje masowej zagłady innych Bożych stworzeń. W ten sam sposób obecna amerykańska administracja prezydenta Trumpa ogranicza lub wręcz likwiduje pewne wcześniejsze inicjatywy pomocy zwierzętom, zarazem robiąc to samo z różnymi politycznie poprawnymi idiotyzmami odziedziczonymi po rządach Obamy.
Ci spośród nas, którzy domagają się miłosiernego traktowania zwierząt, ale równocześnie odrzucają deformację społeczeństwa w imię totalitarnego liberalizmu lub nie chcą dostąpić indywidualnego zbawienia za cenę biernej zgody na horrendalne cierpienie reszty stworzenia, wydają się być dzisiaj w beznadziejnej sytuacji. Jak możemy w ogóle coś lub kogoś popierać? Odpowiedzią na ten dylemat jest zazwyczaj kompromisowa teoria „mniejszego zła”. Małe czy duże, zło jednak wciąż pozostaje złem. Jedyne moralnie do przyjęcia rozwiązanie musi zatem polegać na opowiadaniu się tylko po stronie określonych spraw, nigdy zaś całych programów, ideologii, organizacji czy nawet konkretnych osób. Dlatego przyłączam się do Agnieszki Holland i Olgi Tokarczuk w ich skardze przeciw ludzkiemu okrucieństwu wobec zwierząt, ale nie do ich naiwnej i społecznie szkodliwej liberalnej ideologii. Dlatego przeciwstawiam się Trumpowi, gdy nakazuje usunięcie raportów na temat poprawnego traktowania tysięcy zwierząt z internetowego portalu departamentu rolnictwa, zarazem popierając go całkowicie w walce z tyranią politycznej poprawności.
Taka postawa nie jest jednak łatwa pod żadnym względem, gdyż sprzeciwia się naszemu wrodzonemu impulsowi do łączenia się w grupy i do akceptowania stadnej mentalności. Ale za prawość trzeba zazwyczaj płacić osamotnieniem lub potępieniem ze wszystkich stron. Prawdziwie uczciwy człowiek, jak syn Boży w przypowieści Jezusa, nie ma miejsca, gdzie by mógł na stałe złożyć głowę. Sumienie – szczególnie w naszych ciemnych, omamionych czasach – jest zawsze bezdomne. Bezdomność oznacza jednak również wolność, wolność ku prawdzie, której tak nam teraz brakuje.
.
Mariusz Wesołowski
Luty 2017 roku
..
Przypisy:
(1) Cytat pochodzi z książki „Wrogowie. Historia pewnej miłości”. Singer napisał także, iż życie zwierząt na ziemi to „wieczna Treblinka”.
(2) Liczba ta nie obejmuje ani zwierzyny łownej, ani ryb i innych stworzeń morskich czy też bezpańskich psów i kotów masowo uśmiercanych w wielu schroniskach – ilość tych ostatnich wynosi w samych Stanach Zjednoczonych 2.7 miliona rocznie). Portal https://www.adaptt.org/killcounter.html czyni tę statystykę bardziej namacalną, pokazując na bieżąco ilość zabitych zwierząt od chwili wejścia internauty na tę stronę.
(3) Katechizm Kościoła Katolickiego, punkty 2416-2417.
.
O autorze:
Mariusz Wesolowski
– (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki
Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.
.
.
.