Zacznijmy od faktów. W Sylwestra 2015 roku tłumy młodych mężczyzn o „północnoafrykańskim lub arabskim wyglądzie” (opis wzięty z oficjalnych raportów) popełniły masowe napady seksualne oraz rabunki w Kolonii, Düsseldorfie, Stuttgarcie i Monachium, jak również poza obszarem Niemiec, w Finlandii, Szwajcarii, Francji, Szwecji oraz Austrii. Pierwszą instynktowną reakcją wielu polityków, mediów i służb policyjnych na te przestępstwa było kompletne milczenie. Mimo tego, że obecnie te wydarzenia są już publicznie ujawniane i analizowane, dzieje się to wciąż nazbyt często poprzez grubą soczewkę manipulacji.
Można by pomyśleć, że tak jawne i grupowe ataki na kobiety spowodują natychmiastową, bardzo energiczną reakcję medialną. Tak się jednak nie stało. Główne agencje prasowe i stacje telewizyjne podtrzymywały konspirację milczenia tak długo, aż bezsens tej taktyki został im boleśnie udowodniony przez tę samą opinię publiczną, której w teorii mają one służyć. Po mniej więcej pięciu dniach zupełnej ciszy rosnąca lawina tweetów i postów w społecznościowych mediach położyła kres owemu bezsensownemu spiskowi, gdyż dziennikarze zaczęli wychodzić na niedołęgów lub kłamców, a w każdym razie co najmniej na głupków. Jedynym honorowym wyjątkiem był tu Breibart London, przeważnie leceważąco zbywany przez postępowców jako „prawicowy”, który pierwszy opublikował te nowiny już czwartego stycznia bieżącego roku.
Skąd ta groteskowa, niemoralna i z góry skazana na niepowodzenie próba ukrycia tego, co się po prostu nie dało ukryć? Odpowiedź leży w paradoksalnej naturze zjawiska zwanego „polityczną poprawnością”.
Polityczna poprawność w teorii zmierza do stworzenia raju na ziemi, do zbudowania doskonałego społeczeństwa, w którym absolutna równość jest połączona z powszechnym wzajemnym zrozumieniem, dobrą wolą i sprawiedliwością. Pragnie ona szanować wszelkie „prawa jednostki”, pozostawiając jednak ich uściślenie samym zainteresowanym jednostkom. Mimo tych pozornie dobrych intencji, anarchistyczna naiwność i wrodzone ryzyka takiego programu powinny być od razu oczywiste. Tak się jednak najczęściej nie dzieje, ponieważ ludzkość – jak to trafnie napisał T.S. Eliot – „nie potrafi znieść zbyt wiele rzeczywistości”.
Kiedy jednak zaczniemy przyglądać się tej nowej światowej religii oczami, z których spadły ideologiczne łuski, to zobaczymy, że politycznie poprawne metody najczęściej prowadzą nie do osiągnięcia doskonałej społecznej sprawiedliwości, ale do zwykłej zamiany miejsc pomiędzy prześladowcami a prześladowanymi – wczorajsi gnębiciele (na przykład mężczyźni, biała rasa, ludzie zamożni czy religijni) zostają dzisiejszymi ofiarami. Staje się wtedy również jasne, że polityczna poprawność jest z gruntu niemożliwą do uskutecznienia żonglerką najróżniejszymi, często wzajemnie sprzecznymi „prawami”, co oznacza w praktyce, że jedno prawo musi przeważyć nad innym. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że idealistyczna gadanina o powszechnej równości idzie w kąt i tyrania równiejszych zwierząt zaczyna swoje rządy.
Dokładnie coś takiego wydarzyło się teraz w związku z zajściami w Kolonii. Rządowi oficjałowie i dziennikarze zostali umysłowo sparaliżowani przez widmo naczelnego straszaka politycznej poprawności – rasizm. Aby uniknąć nawet najbardziej błahego oskarżenia o skłonność do tej potwornej myślowej zbrodni, zdecydowali się oni po prostu ignorować fakty, a kiedy wbrew ich tchórzostwu i dwulicowości te fakty stały się powszechnie znane, jęli wtedy stosować metodę znaną w iluzji scenicznej jako zmyłka.
Tak więc, na przykład, kilku lewicowych niemieckich polityków potępiło reportaże o napadach w Kolonii jako „dostarczanie pożywki rasistom i ksenofobom”. Pani burmistrz tego miasta ogłosiła „kodeks postępowania” dla miejscowych kobiet, w ten sposób praktycznie zwalając na nie winę za popełnione na nich przestępstwa. Kodeks ów zawierał nader pożyteczną radę, aby obcych mężczyzn starać się trzymać „na długość ramienia”. Niejaka Gaby Hinsliff, pisząc o zajściach w brytyjskim dzienniku Guardian, stwierdziła otwarcie, że niechętnie porusza ten temat, gdyż jest liberałką. Po wydaniu z siebie tego dziwacznego, lecz szczerego krzyku serca Gaby uczyniła raczej zagadkową sugestię, że kobiety Kolonii zostały zaatakowane przez „społecznie uciśnionych” emigrantów, gdyż posiadały smartfony. Jak powszechnie wiadomo, gwałt i rabunek są całkowicie wybaczalne, jeżeli popełnia się je w imię socjalnej równości.
J.K. Rowling, nieśmiertelna autorka cyklu o Harry Potter, publicznie zarekomendowała blog jakiegoś murzyńskiego poety, w którym wzywał on społeczeństwo do skupiania się raczej na prawach kobiet niż na etnicznej tożsamości napastników. Podobny apel został wydany przez grupę niemieckich feministek, które uczyniły w nim bardzo odnośną i odkrywczą uwagę, że „urodzeni w Niemczech mężczyźni też gwałcą”. Wiele artykułów w międzynarodowej prasie było zakończonych kompletnie nie związanym z tematem akapitem na temat stosunkowo niedawnej próby zasztyletowania Henriette Reker (burmistrzyni Kolonii, tej od „kodeksu postępowania”) przez jakiegoś wroga niekontrolowanej emigracji do Niemiec. Sedno wielu innych artykułów sprowadzało się po prostu do stwierdzenia: „Nie wiemy, kim byli sprawcy, ale to nie mogli być emigranci”. Ta kompletnie niedorzeczna sugestia została bardzo szybko obalona przez wyniki policyjnego śledztwa.
W taki właśnie sposób prawa kobiet, nie mówiąc już o prawie wszystkich ludzi do osobistego bezpieczeństwa, zostały podporządkowane w środkach masowego przekazu nawet nie innemu „prawu” (rzeczywistemu lub urojonemu) ale zaledwie mglistemu widziadłu potencjalnego rasizmu. Na politycznie poprawnej skali równości kobiety najwyraźniej zajmują miejsce daleko poniżej nie-europejskich emigrantów.
Możemy śmiało w najbliższej przyszłości oczekiwać wielu innych przykładów tego obezwładniającego mózgowego paraliżu, gdyż zaraza politycznej poprawności szerzy się od dawna i jest bardzo zakaźna. Jak inaczej da się wytłumaczyć obowiązkowe fotografie dzieci i kobiet, które towarzyszą przeważającej większości artykułów na temat emigracyjnej powodzi w Europie, podczas gdy wiadomo, że cztery piąte owej nawały to samotni mężczyźni w wieku poborowym? Skąd ta żarliwa obrona islamu w czasach powszechnego ataku na religię? Skąd owa umyślna ślepota w odniesieniu do mizoginistycznej, obcinającej głowy i produkującej ludzkie bomby kultury w epoce wręcz opętanej prawami człowieka?
Jedni myślą, że po prostu żyjemy w Wieku Głupoty. Inni uważają, iż jest to schyłek rodzaju „homo sapiens”, nie tylko w biologicznym znaczeniu. Jeżeli chodzi o mnie, to podzielam opinię Artura Schopenhauera, który stwierdził, że każde nowe dobro przynosi ze sobą również nowe zło. Dostrzegam w tym wszystkim także praktyczną ilustrację zasady enantiodromii Carla Gustava Junga, która mówi, że każda właściwość doprowadzona do skrajnej formy musi zamienić się w swoje przeciwieństwo. Polityczna poprawność, która obecnie ignoruje rzeczywistość i pognębia zdrowy rozsądek, była kiedyś ruchem dla polepszenia świata, tak jak orkowie byli kiedyś elfami.
Przyjdzie dzień, kiedy wściekłość i wrzask politycznej poprawności osiągną swój zenit (być może jednak wcześniej niektórzy obecni „wojownicy społecznej sprawiedliwości” zostaną komendantami przymusowych obozów reedukacji) ale to również przeminie i rzeczy wrócą z grubsza do równowagi. Lecz ruch wahadła jest niepowstrzymany i za jakiś czas nowe szaleństwo posiądzie ludzkie umysły. Jak zawsze, bardziej równe zwierzęta na szczycie będą przekonane, że wszystkie wcześniejsze pokolenia były zgrają prymitywnych i ciemnych bigotów, podczas gdy one – i tylko one – ostatecznie odkryły idealną formułę życia. Tak to się kręci ten świat.
Nie znaczy to bynajmniej, że nieliczne pozostałe myślące okazy człowieczeństwa muszą potulnie ulec opresji komisarzy przymusowej prawości, krzykliwym trucicielom umysłów i handlarzom ideologicznych mamideł. Walka przeciw nim to po prostu kwestia uczciwości i rozsądku.
.
7-9 stycznia 2016 roku
Mariusz Wesołowski
.
P.S. Zakończyłem przygotowywanie angielskiej wersji tego tekstu do publikacji dziewiątego stycznia br., kiedy w Kolonii miały miejsce spore demonstracje za i przeciw emigrantom. Trudno było nie zauważyć wielkiego oddechu ulgi w mediach, które nareszcie mogły wydostać się z niebezpiecznego trzęsawiska potencjalnego „rasizmu” na swojski trwały grunt politycznie poprawnego oburzenia pod adresem „prawicowców”. Kolońska policja musiała być również szczęśliwa z szansy zademonstrowania swej do niedawna wątpliwej sprawności, ostrzeliwując z działek wodnych i atakując gazem łzawiącym rdzennie niemieckich „rasistów i ksenofobów”. Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi.
P.P.S. Podobna historia wydarzyła się w Kanadzie. Również dziewiątego stycznia, ale późną nocą i w Vancouverze, nieznany mężczyzna na rowerze spryskał gazem pieprzowym uliczne zgromadzenie miejscowych muzułmanów i świeżo przybyłych syryjskich uchodźców. Kanadyjskie media, które poprzednio czekały przez dobrych kilka dni z publikacją czegokolwiek na temat zajść w Kolonii (niektóre z nich dotąd nic nie ogłosiły) od razu podniosły ogromną wrzawę. Rządowa pro-liberalna stacja CBC opublikowała tego samego dnia co najmniej trzy reportaże. Wszystkie zwierzęta są równe, ale…
O autorze:
Mariusz Wesolowski – (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.
Dziękuję za ten głos. Niech Pan Jezus udziela potrzebnych łask
Polityczna poprawnosc owszem zasluguje coraz czesciej na glosy potepienia ale w tym szczegolnym przypadku problem wydaje sie byc bardziej zlozony,trudno bowiem dac wiare by tak masowe (i skoordynowane w czasie) ataki uciekinierow arabskich na mlode europejskie dziewczeta byly w 100 procentach spontaniczne …moze to kolejny ogien na ktorym ktos ze “starszych i madrzejszych” (jak mawial klasyk) jakiegos barana piecze ? “Czas pokaze o co w tej zabawie chodzi