Poniższy szkic jest w pewnym sensie komentarzem do ostatnio opublikowanego w „Polska-Canada” artykułu Alka Rybczyńskiego pod tytułem “Zagłada chrześcijaństwa“.
Od razu muszę podkreślić, że z poglądami i ocenami faktów zawartymi w tym wyjątkowo panoramicznym tekście całkowicie się zgadzam. Jego lektura przypomniała mi jednak o nurtujących mnie od dawna kwestiach dotyczących natury chrześcijaństwa i jego paradoksalnej (pod różnymi względami) kariery na Zachodzie.
Wpierw parę uściśleń. Używając terminu „Zachód” mam na myśli nie tylko Europę, ale również trzy Ameryki, Australię i Nową Zelandię, czyli wszystkie lądy objęte tak zwaną „kulturą zachodnią”. Jest to zasadniczo rozumienie spenglerowskie. Kiedy piszę o współczesnym chrześcijaństwie, pierwszoplanowym obiektem moich rozważań jest katolicyzm i – w mniejszym stopniu – protestantyzm oraz wyrosłe z tego ostatniego odgałęzienia. Na koniec – „last but not least” – spoglądam na chrześcijaństwo z pozycji obiektywnej, jako na fenomen filozoficzno-kulturowy, nie zaś z perspektywy subiektywnej, jako na wiarę (mówiąc inaczej, poniższe stwierdzenia i wnioski nie są atakiem na czyjekolwiek przekonania religijne). Warto też zaznaczyć, że moje rozważania nie mają absolutnie nic wspólnego z prymitywnym paraliżem intelektualnym zwanym neo-ateizmem.
Na temat niemal każdego z poruszonych niżej wątków napisano już całe tomy, a niekiedy całe biblioteki. Muszę zatem poprosić czytelników o wyrozumiałość, jeżeli moje stwierdzenia wydadzą się im czasem nadto ogólnikowe lub zbyt kategoryczne. Ich zamiarem jest poruszenie umysłów i oznaczenie szlaków, nie zaś dogłębna i rozgałęziona analiza.
* * *
Chrześcijaństwo narodziło się jako judaistyczna herezja, rozpoczęło światową karierę jako wschodni misteryjny kult i osiągnęło dojrzałość jako główna monoteistyczna religia Zachodu. Już w tych zaskakujących metamorfozach widać, że fundamentalną cechą chrześcijaństwa jest jego paradoksalny charakter.
Święty Paweł całkowicie by się z tą opinią zgodził – ostatecznie to on sam podkreślał „skandal Krzyża”, wydarzenie z gruntu paradoksalne. Paradoksalnym jest połączenie Starego Testamentu z Nowym Testamentem pod wspólną okładką Pisma Świętego. Wzajemnie sobie przeczące stwierdzenia Jezusa – „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Mt 12,30) czy „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami”(Mk 9,40)? „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15,24) czy „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)? – są także rodzajem paradoksu, nad rozwiązaniem którego męczyły się najlepsze teologiczne umysły.
Najbardziej jednak brzemiennym w skutki paradoksem chrześcijańskiego Weltanschauung jest jego dwuznaczny stosunek do życia i spokrewniony z nim, równie dwuznaczny, stosunek do czynnej samoobrony.
Ludzkie życie nie jest przeważnie traktowane w Nowym Testamencie jako wartość sama w sobie. Jezus wydaje się przedkładać żywot wieczny nad doczesny byt: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je” (Mk 8,35, podobnie Mt 10,39 i Łk 17,33). Z drugiej jednak strony Jezus również powiedział: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). W połączeniu z etycznymi zaleceniami Kazania na Górze ten ostatni cytat skierował Kościół na drogę samopoświęcenia (którą podążył na przykład święty Maksymilian Maria Kolbe) oraz potępienia homoseksualizmu, aborcji i eutanazji. Absolutna afirmacja biologicznego życia – niestety tylko człowieczego – jest jedną z podstawowych cech definiujących współczesne chrześcijaństwo.
Z kolei, jeśli chodzi o kwestię samoobrony, w ewangelii świętego Mateusza Jezus mówi: „Nie stawiajcie oporu złemu” (Mt 5,39) oraz „…wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną” (Mt 26,52). Ale w ewangelii świętego Łukasza znajdujemy te enigmatyczne słowa: „Lecz teraz – mówił dalej – kto ma trzos, niech go weźmie; tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz!” (Łk 22,36) i dalej: „Oni rzekli: «Panie, tu są dwa miecze». Odpowiedział im: «Wystarczy»” (Łk 22,38).
Tradycja chrześcijańska – a musimy pamiętać, że w teologii katolickiej tradycja pod względem ważności stoi na równi z Pismem Świętym i Magisterium – w historycznej praktyce poszła o wiele bardziej za tą drugą dyrektywą. Wiązało się to oczywiście ze statusem tej wiary jako oficjalnej, później państwowej, religii cesarstwa rzymskiego (Konstantyn Wielki osadził gwoździe z Krzyża Świętego w munsztuku swego bojowego rumaka), a następnie całej Europy. I tak długo, jak europejskie chrześcijaństwo pozostawało zbrojne i muskularne, było ono w stanie czynnie rozpowszechniać swoje humanitarne ideały oraz odpierać przez ponad tysiąc lat muzułmańską inwazję. Cenę za to stanowiły papieska i hiszpańska inkwizycja (obie de facto bez porównania mniej groteskowe, niż ich karykatury kreślone przez stronniczych ignorantów) oraz wyniszczające Europę wojny religijne, ale również – znowu w paradoksalny sposób – narodziny ideologii liberalizmu, którego hasła wolności, równości i braterstwa wywodzą się bezpośrednio z chrześcijańskiej antropologii.
Z drugiej strony wszelkie próby podążania pierwszą ze wskazanych przez Jezusa dróg kończyły się prawie zawsze jednostkowym lub organizacyjnym unicestwieniem. Nieliczne wciąż istniejące grupy pacyfistycznych chrześcijan zapłaciły za swoje przetrwanie zupełnym kompromisem ze świeckimi dogmatami – jak kwakrowie, którzy zasadniczo popierają aborcję, homoseksualizm i eutanazję. Mimo tego oczywistego faktu bierna postawa wobec zła jest powszechnie uważana – przynajmniej w myśli, jeżeli nie zawsze w czynie – za istotę chrześcijaństwa.
Dochodzimy tu do sedna problemu. Nie ulega wątpliwości, że chrześcijaństwo jest obecnie najbardziej prześladowaną religią na świecie. Prześladowanie to przybiera różne formy, od ideologicznych, prawnych i administracyjnych ograniczeń jednostkowych swobód do krwawych masakr całych grup ludności. Jaka jednak powinna być na nie chrześcijańska odpowiedź – bierne pogodzenie się ze złem, prowadzące niewątpliwie do zagłady czy aktywna walka? Wezwanie do religijnej krucjaty czy naiwna nadzieja na pomoc ze strony świeckich wyznawców liberalnych ideałów?
Powiedzmy sobie szczerze – chrześcijaństwo popiera równocześnie oba rozwiązania. Ten paradoks może okazać się dlań ostatecznie śmiertelny.
.
Mariusz Wesołowski
.
O autorze:
Mariusz Wesolowski – (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.
Kiedy trzeba, chrześcijanie mogą i powinni walczyć. Nie bez powodów Konstantyn miał widzenie przed rozstrzygającą dla niego bitwą, w którym wskazano mu krzyż z informacją: pod tym znakiem zwyciężysz.
Jezus nadstawił drugi policzek… ale Ktoś, gdzieś kiedyś napisał – nie pomnę już – “żeby nadstawić drugi policzek, trzeba go mieć!”. Żeby nadstawiać policzek, trzeba znać swoją wartość, tylko wtedy jest to wielki gest. Jezus, jako Bóg taki efekt osiągnął, a i tak nie pozostawił ciosu bez komentarza: “Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” i dopiero (podobno) nadstawił policzek. Każdy ma prawo bronić swego życia, a zwłaszcza życia swoich najbliższych. Myślę, że to nawet nie prawo, to obowiązek. Obowiązek również Chrześcijanina. Oddać życie za przyjaciół, to nie znaczy dać się za nich zabić, mając pewność, że ich później czeka to samo. Oddać za nich życie, stając w ich obronie, to jest właściwe nadstawianie policzka
Jaka winna być chrześcijańska odpowiedz?
Uważam, za z gruntu fałszywą, antynomie walki, lub bierności. Pomijajac fakt, że każdy dualizm, to karykatura; nie jest to wybór godny chrześcijanina.
Nie opieranie się złu, absolutnie nie implikuje bierności. To raczej racjonalna akceptacja zewnętrznych sił i powstrzymywanie się od gniewu i przemocy, jako instynktownej reakcji.
Fundamentalną cechą chrześcijaństwa, jest dbałość o dobro ludzi z innego plemienia. Praktykowanie milosci/
agape/caritas. O bierności, nie może być mowy.
Tak, jak nie może być mowy o żadnej walce, czy krucjacie. Bogiem chrzescijanskim, nie jest żydowski,
Yahwe – okrutny, zasdrosny, msciwy Demiurg.
(To nie przypadek, że najbardziej zjudaizowanie chrzescijanskie państwo na świecie – USA, prowadzi ciągle wojny o pokój)
Musimy pamiętać, że bez względu na to czym jest tzw. chrzescijanstwo, naszym osobistym obowiązkiem jest
nie czynić zła i praktykować dobro wobec wszystkich
ludzi. Nie tylko współplemieńców i współwyznawców.
Nie dajmy się zjudaizować. Naszym wzorem jest Jezus,
a nie Jozue (Joshua). Podnieśmy krzyż, A nie miecz.
Prawda jest w dobroci.
PS. Polecam “Gospel in brief” -Tolstoja.
Czyli co mamy w praktyce robić? Powiedzmy, że ktoś napada na Pański dom i rodzinę, co Pan wtedy zrobi jako chrześcijanin? Proszę o konkretną odpowiedź.
Czy jest możliwa konkretna odpowiedź
na pytanie retoryczne? Rownie dobrze mógłbym zapytać, co by pan zrobił, mając do wyboru denuncjacje współwięźnia, czy kromkę chleba w Auschwitz.
Żyje na tym świecie ponad 60 lat i nikt mnie nigdy
nie napadł. Nie przeżyłem wojen, choć “siedziałem”
parę razy w stanie wojennym. Nigdy nawet nie dostałem pałką. W sytuacji ekstremalnej, nie wiem
jak bym sie zachował. Pytanie tego typu jest chwytem
retorycznym, mającym na celu uproszczenie, jeśli nie
spłycenie głębokich wątpliwości.
Podejrzewam jedno. Jako praktykujący Ewangelię,
a nie tzw. chrzescijanskie rytuały, z pewnością
miałbym b.niewielu wrogów, którzy chcieliby mnie
zniszczyć. Od jakiegoś czasu to jest moja mantra.
W chwilach wątpliwości, pamiętaj.
Prawda jest w dobroci.
Pozdrawiam jak najserdeczniej.
Proszę wybaczyć, ale to nie jest retoryczne pytanie. Takie sytuacje nie wymagają zresztą osobistych wrogów, wystarczą zwykli rabusie. Jezus powiedział w jednym miejscu „Kochajcie swoich wrogów i nie sprzeciwiajcie się złu”. Kiedy indziej fizycznie pobił kramarzy w świątyni i doradzał, aby sprzedać zbędny płaszcz i kupić miecz. Czego więc mamy się trzymać (szczególnie, gdy pierwsza porada jest w gruncie rzeczy samobójcza)? O tym właśnie jest mój artykuł. Przykro mi, ale Pański komentarz omija sedno sprawy i dlatego jest kompletnie nieprzekonywujący.
Serdeczne pozdrowienia,
MW
Drogi M.
Na początek, żartobliwie. Muszę się odreagować, po
dwóch dniach intensywnej refleksji.
Już z górą 100 lat temu Lenin zadał podobne pytanie.
Szto dielat? Musimy być ostrożni z odpowiedzią.
Pan, się zdaje b.kartezjanski, a ja wolę Pascala.
Właściwie, to korci mnie, żeby zacytować maksymę Zen
i wycofać się na z góry upatrzone pozycję, gdzie nie
maja dostępu upiory ego-intelektu. Maksyma brzmi:
Nie gon za prawdą; wystarczy porzucić opinie.
Gdybyśmy byli przyjaciółmi, mógłbym też napisać.
-Mariusz! Jesteś tylko o krok od satori! Analityczny
intelekt zaprowadził Cię w ślepą uliczkę sprzeczności – na skraj przepaści. Ten “paradoks
chrześcijaństwa”- to koan. Zrób krok do przodu. Puść
się !? Pamiętaj, że język jest w ogóle możliwy dzięki konwencji. Słów nie należy brać dosłownie.
Z pozoru proste pytanie i odpowiedź (unikać 7-u grzechów śmiertelnych i praktykować 7-em kardynalnych cnót), nie jest do końca jasne.
My-jako tzw. świat zachodni, podający się za chrześcijan, nb.kompletnie już zjudaizowanych?
Czy my jako osoby jednostkowe?
Jezus, nie zajmował się polityką, choć był jej ofiarą. Moje uwagi też dotyczą psychologii jednostki.
Teraz czy:
-problemy wiary mogą być rozwiązane przy pomocy intelektu?
-problemy intelektu da się rozwiązać używając języka?
-problemy języka można rozwikłać dzięki semantyce?
Przyjęcie postawy mentalnej opozycji, oporu i negatywizmu wobec sytuacji życiowych, których
nie chcemy przyjąć do wiadomości i zaakceptować
jako fakt – jest podstawowym źródłem ludzkich cierpień.(teoria redukcji dysonansu poznawczego
mówi, że w sytuacji konfliktu akceptowanych skądinąd, ale wzajemnie nie pasujących zdań czy postaw; aby zredukować stres, człowiek wypiera ze świadomości jeden z niekompatybilnych poglądów)
Moje doświadczenie życiowe skłania mnie do postawy akceptacji rzeczywistości taką jaka jest
w danym momencie. Absolutnie nie oznacza to zgody na zło. Oznacza to, że staram się robić “swoje”. To, czego wymaga ode mnie sytuacja, obowiązki i.t.p.
Oczywiście wymaga to klarowności umysłu i stabilnych emocji. Wymaga to ciągłej praktyki. (Don’t let your ego-intelect run and ruin your life!)
Rzeczy koniecznych, może dokonać tylko człowiek wolny. Każdy mentalny opór (złu), to re-akcja kreująca negatywne emocje i konflikt. Każdy opór
wewnętrzny, wywołuje opór zewnętrzny. Konflikt, potrzebuje wojownika. Nasz wampirek ego-maniak,
tylko na to czeka. Obrona,atak,adrenalina gniewu,
libido dominandi- sprawia, że ego pęcznieje. Granica
między ja, a oni/świat, się powiększa. Rośnie uczucie odseparowania wobec innych- oddzielenia.
Ten fenomen i ten proces, Jezus doskonale rozumiał.
I stąd właśnie słowa- nie opieraj się złu, nie wpadaj w gniew. Zachowaj wewnętrzną czystość, bo królestwo niebieskie- jest w tobie. Zachowaj spokój
ducha i umysłu, abyś mógł działać stosownie do wymagań każdej chwili. Działać(act), a nie reagować
(re-act). Gdy zagraża ci niebezpieczeństwo, staraj się go uniknąć. Jeśliś napadnięty, broń się. Ale
tylko, ile trzeba, nie dając się ponieść negatywnym
uczuciom nienawiści,odwetu,furii i gniewu.
Kochać swych wrogów ? Tak,o tyle,że to też bliźni.
Przede wszystkim zaś, nie czynić sobie wrogów.
Jeśli nawet wyrwane z kontekstu zdanie przypisywane Jezusowi wprawia w zamęt, niepokój,
musimy pamiętać, że w przypadku wątpliwości, naczelna wykładnią jest całość, nie fragment.
Powinniśmy też pamiętać, że faryzejską mentalność
rozszczepiania włosa na czworo, Jezus kategorycznie
odrzucił.
Kwintesencja chrześcijaństwa jest Agape/Caritas
-praktykowana w codziennym życiu. Przez usilną praktykę, a nie rytuały, czy dysputy, można tylko
zrozumieć w co się wierzy.
Kończę i pozdrawiam cytatem:
Każdemu własne jest sądzone
I każdy dotrze, dokąd zdoła.
Z szacunkiem – Jerzy Bartonezz
Cóż, to wszystko święta prawda i całkowicie się z nią zgadzam (prawie całkowicie, lecz te drobne różnice nie są warte dyskusji). Rzecz jednak w tym, że – jak naucza buddyzm – istnieje prawda względna i prawda bezwzględna, tak samo jak rzeczywistość konsensualna i rzeczywistość absolutna. Ja pisałem i teraz w tej rozmowie piszę o pierwszej, Pan o drugiej. O pierwszej można powiedzieć bardzo dużo, o drugiej prawie nic (jak Pan zresztą sam zauważa). Pewne jest jednak, że cywilizacji europejskiej nie obroni się medytacją zen. Do tego potrzeba argumentu zwanego potocznie kałasznikowem…8)
Pozdrawiam,
MW
I am glad, we have this out of the way.
Now I have to go back to Anarchy of yours.?
I have to admit. Writing in this tiny box is a pain.
Is there a better way?
Regards J.B.
I use https://polish.typeit.org/, and then copy and paste. By the way, there is also a Polish version of „Anarchy”, here: https://www.polskacanada.com/mariusz-wesolowski-czysta-anarchia-szaleje-nad-swiatem/ .