.
29 marca 2020 roku zmarł Krzysztof Penderecki. Jego śmierć została z żalem odnotowana w kręgach muzycznych całego świata. Żegnając kompozytora prezentujemy interesujące wspomnienie, powracające do czasów polskiego, legendarnego prawykonania “Pasji”, uważanej za jedno z najwybitniejszych dzieł Krzysztofa Pendereckiego.
.
https://www.youtube.com/watch?v=3gAeOz0XjV4
.
W roku 1966 byłem od jakichś dwóch lat członkiem chłopięcego chóru Filharmonii Krakowskiej. Przez ten okres chór brał udział w kilku lokalnych koncertach, wliczając wykonanie oratorium Artura Honeggera „Święta Joanna na stosie” na dziedzińcu wawelskiego zamku. Kompozycja Honeggera oswoiła nas z brzmieniem muzyki współczesnej, toteż bez większego zdziwienia rozpoczęliśmy bodajże w styczniu tego roku próby podobnego utworu, tym razem napisanego przez Polaka – „Passio et mors Domini Nostri Jesu Christi secundum Lucam” Krzysztofa Pendereckiego.
„Pasja” (jak utarło się ten utwór w skrócie nazywać) trwa około osiemdziesięciu minut, w czym łączny udział naszego chóru wynosi mniej więcej minut siedem. Mimo tego musieliśmy brać udział we wszystkich próbach, gdyż nigdy nie było wiadomo, który fragment będzie „wałkowany” przez dyrygenta Henryka Czyża, przemiłego człowieka, ale wymagającego artysty.
Nareszcie dwudziestego drugiego kwietnia 1966 roku w Filharmonii Krakowskiej nastąpiło polskie prawykonanie „Pasji”. Solistami byli Stefania Woytowicz, Andrzej Hiolski i Bernard Ładysz, narrację zaś prowadził wspaniałym spiżowym basem aktor Leszek Herdegen.
Latem tegoż roku podjęte zostało nagranie „Pasji”, nie w sali koncertowej Filharmonii, ale w gotyckim kościele Świętej Katarzyny na krakowskim Kazimierzu. Powód wyboru tego miejsca był czysto praktyczny – kościół posiadał doskonałą akustykę dzięki podziemiom zalanym do wysokości pięciu metrów wiślaną wodą, między powierzchnią której a posadzką znajdowały się trzy metry powietrza (ścisłości tych liczb nie gwarantuję, tak nam wtedy mówiono).
Sesje nagraniowe zaczynały się o północy, aby uniknąć ulicznych hałasów, ale chórzyści mieli być na miejscu dużo wcześniej, rodzice przyprowadzali więc nas do kościoła przeważnie około godziny ósmej. Czas oczekiwania wypełnialiśmy zwiedzaniem zakątków tej frapującej budowli, po której oprowadzał nas zakrystian, autor nieopublikowanej monografii cudownego fresku Matki Boskiej Pocieszenia. Pokazał on nam między innymi umieszczony wysoko nad prezbiterium skarbiec kościelny pełen bogato haftowanych szat liturgicznych oraz dziwnie uginający się pod dotknięciem tynk nad stallami obok wejścia do zakrystii, gdzie jakoby miał być ukryty cenny gobelin.
Kościół był wtedy mocno zaniedbany – wielkie barokowe płótna Zachariasza Dzwonkowskiego, polskiego ucznia Dolabelli, stały oparte stosem o jeden z filarów, bez ram, niektóre podarte. Obrazy wiszące na ścianach krużganków były w podobnym stanie, często poczerniałe do nieczytelności. Te ślady zęba czasu nadawały jednak całej budowli swoisty urok, który bezpowrotnie zniknął po dużo późniejszej renowacji dzięki unijnym funduszom.
Jedynym nastrojowym elementem, którego młodzi chórzyści nie doceniali, był korytarz prowadzący do udostępnionej im łazienki. Długi, ale oświetlony zaledwie jedną gołą żarówką, był obstawiony po obu stronach naturalnej wielkości gipsowymi odlewami maszkaronów z attyk Sukiennic, które rzucały niesamowite cienie. Dzięki nim biegliśmy do ubikacji dwa razy szybciej, niż potrzeba tego wymagała.
Jak już wspomniałem, nagrywanie zaczynało się w okolicach północy; parę razy musieliśmy jednak czekać na przywiezienie z hotelu Cracovia Leszka Herdegena, dla którego to było wciąż za wcześnie (słynny aktor był niestety również słynnym alkoholikiem). Zdarzało się też, że nagranie trzeba było powtarzać, bo gdzieś na zewnątrz zamiauczał kot. Sesje jednak nie trwały dłużej niż dwie-trzy godziny.
Pewnego wieczoru, przed rozpoczęciem sesji, siedziałem na schodkach prowadzących do kaplicy błogosławionego Izajasza Bonera, kiedy na krużganki wszedł Penderecki. Musiałem mieć chyba bardzo zmartwiony wygląd, bo mistrz zatrzymał się i pogłaskał mnie po głowie. To był mój pierwszy i ostatni bliski kontakt ze słynnym kompozytorem.
Nagrywanie „Pasji” trwało równo tydzień. Za udział w nim otrzymałem tysiąc dwieście złotych, sporą sumę jak na lata sześćdziesiąte i mój pierwszy zarobek. Rodzice za te pieniądze zamówili dla mnie piękny szary garnitur z kamizelką, w którym wyglądałem jak miniaturowy Penderecki.
.
Mariusz Wesołowski
29 marca 2020 roku
.
Muzyka Pendereckiego do bezpłatnego posłuchania
.
Rozmowa z Krzysztofem Pendereckim. “Rozmowy na nowy wiek”
.
O Autorze:
Mariusz Wesolowski – (ur. 1954),
absolwent polonistyki i historii sztuki
Uniwersytetu Jagiellońskiego,
od roku 1982 mieszka w Kanadzie.
.
Mieszkałem wówczas w Wiedniu na emigracji. Pamiętam jego słowa w Der Spiegel w stanie wojennym, “żeby takiemu Wojciechowi Jaruzelskiemu pomóc w kulturze”. Akurat mój wiersz WYROK który był przeciwko Jaruzelskiemu i był opublikowany w Kanadzie w dwutygodniku “Czas Solidarność” u redaktora Aleksandra Pruszyńskiego. – Pytam się, po co Pendereckiemu były takowe polityczne niuanse? Fe…