.
PROLOG
.
Znowu jesteśmy, Małgorzato,
Wsród ostrołuków, łodyg kolumn,
Rzezanych w skale kłów kąkolu,
Za bluszczu powikłaną kratą.
.
Katedry mrok twarz twą opływa,
Zagląda w oczy śmiechem maszkar.
Przez skamieniałe gąszcze traszka
Ucieka, zwinna i płochliwa.
.
Ja w biciu twego serca słyszę
Ulotne kroki lat, dni, godzin.
Krew sekund drży w katedry skroniach.
.
Ukryj mą twarz w skrzydlatych dłoniach,
Bo śmierć ruszyła już w pochodzie
Na zębach lwów i grzywach koni.
.
EPILOG
.
Przybył rannym ekspresem; była psia pogoda,
Deszcz siąpił od tygodnia. Poniósł kołnierz palta,
Wyciągnął papierosy. Gasły mu zapałki,
Więc poprosił o ogień jakiegoś przechodnia.
.
Wkrótce złapał taksówkę. „Akacjowa cztery”.
Jechał w deszczu przez szare labirynty ulic.
Stanęli tuż za rogiem. Głowę w kołnierz wtulił,
Zapłacił, wziął walizkę. Wszedł do brudnej sieni.
.
Czwarte piętro, bez windy. Dzwonek zarzegotał.
„Dzień dobry. Czy tu może mieszka doktor Faust?
Umarł? Kiedy?! O świcie… Cóż, godzinna zwłoka
.
Po drodze… Nie zdążyłem. Ach tak, pani nie wie –
Nazywam się Mefisto. Jestem pierwszy raz.
Czy miałem coś ważnego? Ot, drobiazg – zbawienie”.
.
(1974)
Mariusz Wesołowski
.
O autorze:
Mariusz Wesolowski – (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.