Mariusz Wesołowski – Dlaczego nie zaszczepię się na COVID-19

Dyskusja nad korzyściami lub szkodami oferowanymi przez „szczepionki” na COVID-19 (piszę „szczepionki” w cudzysłowie, gdyż nie są to typowe szczepionki, ale eksperymentalne genetyczne terapie) osiągnęła swoje crescendo. Politycy i podporządkowani im biurokraci w służbach zdrowia oraz media głównego nurtu bombardują nas paniczną propagandą, szyderstwem i niezawoalowanymi grożbami; na przeciwnym biegunie mnożą się najrozmaitsze, często absurdalne, teorie spiskowe. Tam, gdzie ma miejsce rzeczowa wymiana zdań, argumenty przeciwko „szczepionkom” posiadają charakter mocno techniczny, a debata nad nimi prowadzona jest przez specjalistów. Nie jestem jednak ani lekarzem ani ekspertem w żadnej medycznej dziedzinie, dlatego skoncentruję się wyłącznie na dwóch fundamentalnych powodach, dla których odmawiam przyjęcia owych „szczepionek”.

Po pierwsze, potencjalne długofalowe efekty tych substancji na ludzki organizm są kompletną zagadką. Po drugie, ich możliwe reakcje w połączeniu z lwią częścią branych przez nas lekarstw nie zostały jeszcze nawet w drobnej części zbadane. Przyznają to nawet najgorliwsi propagatorzy „szczepionek”, wysuwając równocześnie pseudo-argument, że „nic złego nie musi się wydarzyć”. Ale w rosyjskiej ruletce iglica rewolweru też „nie musi” trafić na spłonkę pocisku.

COVID-19 to nie dżuma, cholera albo czarna ospa. Szanse wyzdrowienia z niego są olbrzymie: w grupie wiekowej od 0 do 44 lat wynoszą one 99,99 procent, w grupie od 45 do 64 lat – 99,92 procent, od 65 do 85 lat – 99,62 procent, powyżej 85 lat (większość ludzi nie dożywa tego wieku) – 98,24 procent (1). Czy dla tak minimalnego prawdopodobieństwa zgonu warto ryzykować dożywotnie kalectwo lub nawet śmierć? Poza tym COVID-19 można złapać albo nie, natomiast „szczepionka” raz wprowadzona do naszego systemu jest nie do usunięcia.

Moralne autorytety tego świata, od papieża Franciszka do Justina Trudeau, zalecają jednak, abyśmy zaszczepili się w imię „miłości bliźniego” albo „dla naszych dzieci”. Jest to zwykły emocjonalny szantaż – dlaczego życie bliźniego miało by być cenniejsze od mojego życia i co poczną nasze dzieci, kiedy nie będziemy w stanie się o nie zatroszczyć?  Nie ma on również najmniejszego sensu w świetle faktu, że nawet podwójnie zaszczepieni ludzie coraz częściej zachorowują na COVID-19, szczególnie na jego nowe odmiany.

Z tych zasadniczych powodów, chociaż należę do najbardziej zagrożonej grupy wiekowej (powyżej 65 lat), wolę jednak umrzeć na COVID-19, niż spędzić resztę życia jako doświadczalny królik albo roślinka.

 

Mariusz Wesołowski

…,,,,,,,,,,

O Autorze:

Mariusz Wesolowski – (ur. 1954),
absolwent polonistyki i historii sztuki
Uniwersytetu Jagiellońskiego,
od roku 1982 mieszka w Kanadzie.

.

.

.

.

.

 

(1) Żródło: https://childrenshealthdefense.org/transcripts/what-we-know-and-may-never-know-about-covid-vaccines/?utm_source=pocket_mylist

 

Subskrybcja
Powiadomienie
7 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Mariusz Wesołowski
3 years ago
RX
3 years ago

Ryzyko niezachorowania na którąś z kolejnych mutacji tego strasznego wirusa dla osoby niezaszczepionej jest wprawdzie czymś na kształt „zabawy” w rosyjską ruletkę lecz raczej odwrotną niż na zdjęciu. Wielkim szczęściem będzie jeśli przez następne tygodnie i miesiące taka osoba trafi w bębenku rewolwera na niewypełnioną nabojem komorę, czyli że jest w nim 5 gotowych do strzału ładunków i tylko jedno „szczęśliwe” puste miejsce. A może raczej 99% miejsc zajętych pociskami a tylko 1% szczęścia, co potwierdzają statystyki obecnych w szpitalach i umierających dalej na covid „pechowców”, którzy od szczepień wybrali wiedzę od znawców tematu na rożnych wszystkowiedzacych forach i stronach. Ale przecież kto ryzykuje ten jedzie. Tyle że w tym przypadku niestety najczęściej pod respirator a potem, o ile nie uda mu się już obudzić – to do piachu… Także powodzenia!

Mariusz Wesołowski
3 years ago

Do RX:

Jak można poważnie traktować opinie kogoś, kto nazywa Covid-19 “strasznym wirusem”?