Marek Baterowicz – AUSTRIACKI DRAMAT

Screenshot 2016-05-28 23.03.33

Geniusz Wojtyły wyrażał się i w celnych a zwięzłych opisach problemów lub krajów. Oto jego słowa z przemówienia podczas Nieszporów Europejskich (10 września 1983), wypowiedziane w Wiedniu z okazji Dnia Katolika: „Austria – leżąca w sercu Europy – w szczególny sposób uczestniczyła w jej historii i ją współtworzyła. Ukazuje ona, że wiele grup narodowościowych może ze sobą współżyć na ograniczonej przestrzeni, pomimo wielu problemów, twórczo, w wielości odnajdując jedność; na terytorium dzisiejszej małej Austrii ludność nosi w sobie głęboko wyryte i żywe cechy charakterystyczne Celtów i Rzymian, Germanów i Słowian. Pod tym względem Austria jest zwierciadłem i modelem Europy”.

O cesarskiej Austrii więcej można powiedzieć, ale nie była tematem papieskiego dyskursu. A jednak byłoby o czym mówić, bo w swej fazie schyłkowej była Austria (a potem Austro-Węgry) cesarstwem liberalnym, kwitnącym pod względem gospodarczym, jak i kulturalnym. Oczywiście nie hamowało to aspiracji niepodległościowych, nie tylko u nas, a zwłaszcza na Bałkanach, ale kiedy po wojnie powstały tam nowe państwa borykające się z ogólnoeuropejskim kryzysem, to z nostalgią wspominano długie –bo 68-letnie – regnum Franciszka Józefa. Nawet w Polsce. Jeszcze w latach 70-tych spotkałem w Krakowie, na rogu Karmelickiej i Krupniczej, starszego pana – entuzjastę imperialnej Austrii – i uwieczniłem go w tym wierszu:

.
Pan Retro nosi ze sobą monetę
Cesarza Franciszka Józefa
( panie, to były czasy!)
i pokazuje ją przechodniom
( dziś, panie, wszystko do niczego!),
odchodząc z uśmiechem smutku
kuśtyka podpierając się laską,
na której stoi jego wyśnione imperium

Starszy pan nie wiedział, że trafił na sympatyka Franciszka Józefa, u którego mój dziadek Euzebiusz służył w stopniu kapitana, zanim mogliśmy się wybić na niepodległość. Monarchia habsburska przeszła do historii także 11 listopada 1918, gdy po krótkim panowaniu abdykował cesarz Karol. W dwadzieścia lat później Austrię wchłonie Trzecia Rzesza, a po wojnie spotka ją okupacja Aliantów, w tym Sowietów, o której mówi się mało, a była wszak dotkliwa. O złośliwej skrupulatności sowieckiej świadczy choćby to, że moją ciotkę Eugenię Rosjanie wsadzili do więzienia tylko za to, że po zajęciu Lwowa w r.1939 przez Armię Czerwoną uciekła do Wiednia! I oto po wojnie w tymże Wiedniu dopadli ją bohaterscy bojcy. Aby uwolnić ciocię trzeba było interwencji barona von Neukirchen i arcybiskupa Wiednia, tak wielka była zawziętość sowieckich okupantów.

O dziejach współczesnej Austrii wiemy sporo, a kojarzy się nam ona jako kraina azylu. I Jan Paweł II przypomniał to we wspomnianym wyżej przemówieniu: „Przyjęliście tysiące uchodźców” i ludzi wydalonych z ich krajów, poszukujących pomocy…” Tak było kiedyś, ale wszystko ma swoje granice. Dzisiaj Austria ma już dosyć i granic swoich broni przed niekontrolowanym najazdem uchodźców, zaproszonych oficjalnie przez „mamę Merkel”, a tak naprawdę przez tajemnicze lobby miłośników kultury islamu. Marzą oni o tym, aby muzułmanie wzbogacili kulturę Europy jak mówiła z dużą dozą naiwności Federica Mogherini. Nie wzbudza to entuzjazmu w wielu krajach europejskich, bo niby dlaczego mamy przyjmować tysiące czy nawet miliony imigrantów, którzy nie chcą się asymilować i tworzą dzielnice-getta, skąd potem – jak w Brukseli – wyruszają z bombami zamachowcy. W Austrii również silne nastroje antyimigranckie sprawiły, że pierwszą rundę wyborów prezydenckich wygrał wysoko 45-letni Norbert Hofner z partii Wolności (Fpoe) z wynikiem 36,4% wyprzedzając zdecydowanie 72-letniego Alexandra Van der Bellen z partii Zielonych, który zebrał tylko 20,4% głosów. Resztę puli zgarnęli : Irmgard Griss – kandydatka niezależna – z wynikiem 18,5%, socjaldemokraci i ludowcy uzyskali zaledwie po 11,2 %, a miliarder Richard Lugner jedynie 2,4%. Antyimigrancki kurs wyraził się i w blokowaniu przez austriackie straże przełęczy Brenner, a socjalista Feymann – przychylny uchodźcom – musiał podać się do dymisji. Tymczasem druga tura wyborów przyniosła niespodziankę, najpierw ogłoszono zwycięstwo Hofnera, a następnie – po przeliczeniu blisko 900 tysięcy głosów korespondencyjnych – okazało się, że kandydat Zielonych wyprzedził go raptem o 31 tysiący głosów! Zarazem wyszły na jaw zaskakujące fakty: oto w Linzu frekwencja wyborcza wyniosła…598%! Oznacza to, że wyborcy głosowali tam po sześć razy ? Oczywiście Hofner przegrał w tym okręgu. A w innych frekwencja oscylowała między 147% a 600%! Tak dziwne rozbieżności wręcz wskazują, że wybory w Austrii sfałszowano w imieniu tzw. politycznej poprawności i uległości wobec imigracyjnej polityki UE. Prawica domaga się sprawdzenia przebiegu głosowania, może taki wniosek przedstawić do 48 godzin. I powinna to zrobić, albowiem tak kolosalne przekręty w wyborach kompromitują i stawiają pod znakiem zapytania stan demokracji nad Dunajem. Gdzie podziała się słynna austriacka rzetelność funkcjonująca niczym szwajcarski zegarek ? Zresztą w ogóle demokracja, jeżeli dochodzi do fałszowania wyborów i to na taką skalę! Pozostawienie tych manipulacji bez żadnej sankcji doprowadzi do upadku demokracji w ramach Unii Europejskiej. Ostateczne wyniki – po kontrowersyjnym głosowaniu – mówiły, że to Van der Bellen z rezultatem 50,3% pokonał Hofnera ( 49,7%) ku rozgoryczeniu jego zwolenników, którzy już odbijali szampana! Dramatyczna porażka, a wymaga chyba wyjaśnienia zakulisowych działań w komisjach wyborczych. Niektórzy narzekają, że ten prawie remisowy wynik świadczy o głęboklim podziale austriackiego społeczeństwa, ale zwycięzca sądzi, że nie należy dramatyzować z tego powodu. Innego zdania są ci, których niepokoi napływ uchodźców do małej Austrii, a w roku ubiegłym podania o azyl złożyło prawie 90 tysięcy osób. Cieszą się za to Zieloni, ale czy bodaj wiktoria ich kandydata przyczyni się naprawdę do zapobieżenia ekologicznej zapaści, grożącej ludzkości ? Przemysłowe lobby nie daje za wygraną i lekceważy ostrzeżenia ekologów. Tymczasem imigranci przybywający do Grecji czy Włoch chcą iść na północ, do Mamy Angeli a może nawet do Szwecji. Rząd austriacki jednak nie odwołał policji z przełęczy Brenner, a w Stambule nie ma porozumienia. Prezydent Erdogan zarzucił Merkel, że pomoc finansowa obiecana przez UE nigdy do Turcji nie dotarła. Z kolei Niemcy odwlekają przyznanie Turkom wjazdu bez wiz ponieważ Erdogan jeszcze nie respektuje demokracji. Te sprzeczności już komentowano w stolicach europejskich i spór niemiecko-turecki nie wróży szybkiego rozwiązania kryzysu uchodźców. Wygląda na to, że Mama Merkel wpakowała swój kraj w niezłą kabałę, z której nie widać żadnego pozytywnego wyjścia. A dzielić się na siłę tym nieszczęściem z innymi państwami nie bardzo wypada, a fe – jak mogła! Austriacki dramat jest jednak dramatem europejskim.

.

Marek Baterowicz

.

O autorze:

M Baterowicz

Marek Baterowicz  (ur. 4 marca 1944 r. w Krakowie) – debiutował jako poeta na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” w roku 1971. W kraju wydał trzy zbiory wierszy: „Wersety do świtu” (W-wa, Iskry, 1976) – tytuł był aluzją do panującej w PRL-u nocy, „Od zieleni do rdzy” (Kraków, WL 1979) oraz tomik powielony poza cenzurą – „Łamiąc gałęzie ciszy” (1981). W Paryżu opublikował tomik wierszy pisanych w języku francuskim – „Fée et fourmis” (Ed.Saint-Germain-des-Prés, 1977). W roku 1977 wychodzi też jego powieść „futurystyczna” – „Rękopis z Amalfi” (Kraków,WL) będąca groteskową kroniką wydarzeń po trzeciej wojnie światowej. Jej przekład  ukazał się w Australii w r.1991,a w roku 2000 we Włoszech.

Ukończył romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim (1971) broniąc magisterium z twórczości Lautréamont’a (u prof.Marii Strzałkowej), a fragment tej pracy opublikowano w „Kwartalniku Neofilologicznym”. W Sydney uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie NSW (w r.1998) tezą „Les apports espagnols chez les poètes français aux XVIe et XVIIe siècles”, rozdziały tej pracy ukazały się we Francji, Australii, Nowej Zelandii i Nowej Gwinei.

W r.1996 wydał w Sydney antymarksistowski esej „Widmo”, napisany jeszcze w Krakowie i przemycony na Zachód w r.1985.

W kraju opublikował  wiele antologii poezji krajów romańskich (Vicente Aleixandre, Umberto Saba, Egito Goncalves), latynoamerykańskich (Jorge Carrera Andrade, Eliseo Diego) czy poetów Québec’u,  a również zbiór opowiadań René de Obaldia.

W roku 1983 zdążył wydać jeszcze swoje opowiadania „Pułapka pod księżycem” (Kraków, WL), ale kiedy w tym samym roku komunistyczny reżim rozwiązał Związek Literatów Polskich, dawne myśli o emigracji doszły znowu do głosu. Od maja 1985 (po czterech latach starań o paszport) Marek Baterowicz przebywa na Zachodzie (Włochy, Francja, Hiszpania), a od sierpnia 1987 w Australii. Został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a od 2000 r. Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w kraju. W Sydney wydał tomik „Serce i pięść” (PCA, 1987) obejmujący wiersze dawne odrzucane przez cenzurę, wiersze ze stanu wojennego oraz pisane już na emigracji. Następne tomiki wydane w Australii to kolejno: „Dama z jamnikiem” (Sydney,Akapit 1989), wybór wierszy „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, Puma 1992), „Miejsce w atlasie” (Sydney, Wild&Wooley,1996), „Cień i cierń” (Sydney, Vide 2003), „Pan Retro” (Sydney, 2004)  oraz „Na smyczy słońca” (Sydney, Vide 2008).

W roku 1985 kilkanaście jego wierszy przełożono na angielski w USA, wyszły drukiem w „Mid-American Review”. Blisko sto wierszy w tłumaczeniu angielskim czeka na wydanie. We Włoszech ukazał się wybór jego wierszy „Canti del pianeta” (Roma, Empiria, 2010) w przekładzie Paolo Statutiego.

W roku 1992 wydał w Sydney powieść o stanie wojennym – „Ziarno wschodzi w ranie”. W przygotowaniu zbiór opowiadań z Polski, Hiszpanii oraz Australii.

W r.2003 otrzymał za poezję nagrodę  Białego Pióra, a w r.2012 był laureatem nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą za całokształt twórczości (vide „Ekspresje”, Londyn, t.III 2012, laudacja prof. Wojciecha Ligęzy).

W kraju publikował  m.i. w „Tygodniku Powszechnym”. „Znaku”, sporadycznie w „Przekroju”,”Życiu Literackim” (tylko w 1980/81) a po wyjeździe w „Arce”, potem w „Arcanach”, „Kresach” ,„Twórczości”czy „Frazie”, a w r.1992 zerwał z „Tygodnikiem Powszechnym” na znak protestu przeciwko poparciu przez to pismo grubej kreski (list o tym ogłoszony był w „Arce”). Publikował też artykuły w periodykach uniwersyteckich jak „Romanica Cracoviensia”, Studia iberystyczne” (UJ), „Estudios Hispanicos” (U.Wrocławski) czy „Literaria Copernicana” (U.Toruński).

W roku 2014 w Toronto (Kanada) wydano zbiorek jego wierszy „Status quo”, poświęcony głównie ofiarom „katastrofy” smoleńskiej.

We Francji ukazał się  zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).

Swoje felietony publikuje na naszych blogach.pl, na Solidarnych 2010, na Marszu Polonii i na Pulsie Polonii, a także w wielu pismach polonijnych w Australii, USA, Kanadzie, w tym katolickich („Przegląd Katolicki”, Sydney i „Mi-cha-el CSMA”), roczniku michaelitów na Nowej Gwinei.

Subskrybcja
Powiadomienie
2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Cezary Napierała
8 years ago

Nic dodać, nic ujać… samo sedno problemu!

Mariusz Wesołowski
8 years ago

Mała poprawka – cesarz Karol nigdy nie abdykował. W swej proklamacji z 11 listopada 1918 roku uwolnił tylko rządowych funkcjonariuszy z przysięgi wierności i potwierdził prawo ludów Austro-Węgier do samostanowienia. W ten sposób zabezpieczył sobie teoretyczną możliwość powrotu na tron, o co starał się przez resztę swego krótkiego życia. Austro-Węgry nie były zresztą pod koniec ich istnienia takim politycznym rajem, system był zdecydowanie przestarzały i rozsypywał się w przyspieszonym tempie. Spajała go właściwie tylko osoba Franciszka Józefa i po jego śmierci w 1916 roku imperium zaczęło się gwałtownie rozpadać.