KOD – to oficjalnie Komitet Obrony Demokracji, ale pod tą piękną nazwą kryją się zupełnie inne cele: bojownicy KOD-ów (a próbują harcować nie tylko w Polsce, ale i w krajach osiedlenia Polonii!) walczą w istocie o to, by do niedawna rządzący układ wrócił do władzy i znowu łamał demokrację. To jest ich priorytet. A przy okazji obronią szajkę, która trzymała Polskę za frak, a gdy się kto wychylił, posyłała seryjnego samobójcę. Tak było np. z generałem Petelickim, który ujawnił, że zaraz po smoleńskiej „katastrofie” Platforma Obywatelska rozesłała SMS-y instruujące jak mówić o przyczynach tej tragedii, a winą obarczyć pilotów. Generała znaleziono w jego własnym garażu, nikt nie wierzy w samobójstwo. Stało się to za rządów Donalda Tuska, który śledztwo smoleńskie oddał skwapliwie Rosjanom. Ja niczego nie sugeruję, ale kto pomyśli sam wysnuje wniosek. A nie jest to jedyna tajemnicza śmierć w kręgu osób powiązanych ze strąceniem Tupolewa. Zginął chorąży Muś, inni niewygodni świadkowie, kilku ekspertów awiacji – wszyscy oni mogli potencjalnie zagrozić rządowo-rosyjskiej wersji zdarzeń, a zatem służby tuskowe tak serdecznie współpracujące z Anodiną (i z samym Putinem ) postanowiły się ich pozbyć. Dzisiaj zamachowcy obawiają się oficjalnego ujawnienia prawdy o Smoleńsku, prawdy, która i tak już dotarła do myślących logicznie ludzi. I dlatego w warszawskim marszu KOD-u maszerował także „ekspert” Lasek (ten od brzozy), a szedł obok byłej pierwszej damy III RP, zresztą „made in UB”.
Absurdem i perfidią KOD-u jest i to, że chcą niby bronić tego, czego jeszcze w tzw. III RP Polacy się nie dochowali. Bo tak naprawdę demokracji w Polsce jeszcze nie ma, gdyż nie mamy niezależnych sądów, ani niezależnej prokuratury. Te instytucje pracowały gorliwie na zlecenie układu trzymającego władzę (czy był to rząd SLD czy PO-PSL) i nie tylko w kwestii smoleńskiej. Wszystkie afery zamieciono pod dywan, nie rozliczono nikogo – komisje sejmowe okazały się fikcją – mimo że państwo polskie poniosło miliardowe straty z racji tych malwersacji. Rządy, które wyrażały wolę osądzenia afer były pośpiesznie obalane jak rząd Olszewskiego w r.1992 albo rząd PiS-u (2005-2007). Z tego samego powodu i teraz trwa ofensywa sił układu i kodowców, ponieważ PiS zapowiada powołanie komisji śledczych w sprawie afer PO i wyłudzeń VAT. A zatem odwołajmy się do satyry:
Wśród Peerelczyków „nacji”
I ich resortowych rodów
Było wiele ex-fundacji,
Lecz nie było jeszcze KOD-u!
Co to KOD ? I jak się tłumaczy?
Trzy literki tajemnicze,
To pojęcie tak dziewicze
Jak upiór Bieruta na daczy!
Komitetem się nazwali
Jak bojce z PKWN- enu,
Obrońcy draństwa i szmalu
Z afer FOZZ-u i Orlenu
Marzy się im powrót zgredów,
Seryjnego samobójcy,
Aby było po staremu
W myśl przykazań Konstytucji!
Szajka Te-Wu więc ujada,
Do PZPR-u wzdycha,
Wot Rzepliński i gromada,
Petrurianie, Belka czyha!
I właśnie prezes Trybunału Konstytucyjnego towarzysz Rzepliński (były członek PZPR-u ) zakłada nam w ramach tzw. III RP (a naprawdę PRL-bis) „republiczkę rzeplińską”. Rządy PiS-u trwają zbyt krótko, aby można było mówić o normalnie funkcjonującej III RP, a jeszcze zgraja z Platformy Odszczepieńców (bo przecież nigdy nie kierowali się polską racją stanu) urządziła sobie w Sejmie arenę do wojny z PiS-em, zamiast traktować Sejm jako urząd służący powszechnemu dobru obywateli. I uchwalaniu ustaw reformujących pozytywnie państwo. Słusznie zauważył Kokoszkiewicz, że trudno naprawiać Rzeczypospolitą, kiedy przeszkadza w tym mafia, która swymi mackami oplotła naszą Ojczyznę. A kodowcy to nowa filia tej mafii, stoi za nią tylko formalnie Kijowski, bo mają poparcie całej Platformy, z pewnością PSL-u, oczywiście lewicy i Nowoczesnej. Ktoś ujął to tak „ „Petru i jego sitwa to PO-owscy szKODnicy RP”! A poczynania KOD-u dostały też błogosławieństwo od Michnika, który od 25 lat trzyma parasol ochronny nad wszelkimi siłami, które torpedują polskie projekty uzdrowienia tzw. III RP. I konkluduje Kokoszkiewicz: potrzebna nam polska Norymberga! Ba, ja to mówiłem już w latach 70-tych ubiegłego wieku, niestety po r.1989 zafundowano nam grubą kreskę. I ta karygodna beztroska pozwoliła na spokojne działanie post-komunistycznych bakterii wraz z wirusem korupcji. Nieosądzone zbrodnie zrodziły nowe. A dzisiaj te peerelowskie bakterie znalazły przytułek w TK czy właśnie w KOD-ach. Dziwi obojętność wielu Polaków na obecność byłych PZPR-owców w instytucjach III RP! Tak być nie powinno, PZPR nie była partią polską, więc ci towarzysze nie mają prawa decydować o losach Polski. Niedawna, a nieudana, demonstracja KOD-u w Melbourne to przecież wyskok kukiełek podpuszczonych przez pewien Instytut, który jest organizacją sterowaną przez lobby michnikowskie. A zatem lobby polakożerców i opiekunów TW, a nawet stalinowskich zbrodniarzy jak Berman, Bauman, Wolińska czy Stefan Michnik. Te cztery nazwiska to tylko kropla w morzu. Kilkunastu pajacyków z KOD-u spotkało się z odprawą ponad 50-ciu zwolenników PiS-u, zmobilizowanych głównie przez Klub „Gazety Polskiej” z Melbourne. I słusznie, bo peerelowskie relikty mają nam dyktować jak reformować chorą III RP? Ależ to bezczelność i aberracja, nie po to ogłaszaliśmy w r.1989 III RP, aby przez 25 lat hodować w niej bakterie przeniesione z PRL-u, do których należą i kodowcy. Spadajcie do popielnika dziejów, żyjcie sobie spokojnie w jakimś pensjonacie ( macie sowite emerytury !) i nie wtrącajcie się w sprawy Polski, bo nigdy nie uważaliście jej za swoją Ojczyznę. Nie jesteście obrońcami demokracji, ale draństwa odziedziczonego po PRL-u.
Marek Baterowicz
O autorze:
Marek Baterowicz (ur. 4 marca 1944 r. w Krakowie) – debiutował jako poeta na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” w roku 1971. W kraju wydał trzy zbiory wierszy: „Wersety do świtu” (W-wa, Iskry, 1976) – tytuł był aluzją do panującej w PRL-u nocy, „Od zieleni do rdzy” (Kraków, WL 1979) oraz tomik powielony poza cenzurą – „Łamiąc gałęzie ciszy” (1981). W Paryżu opublikował tomik wierszy pisanych w języku francuskim – „Fée et fourmis” (Ed.Saint-Germain-des-Prés, 1977). W roku 1977 wychodzi też jego powieść „futurystyczna” – „Rękopis z Amalfi” (Kraków,WL) będąca groteskową kroniką wydarzeń po trzeciej wojnie światowej. Jej przekład ukazał się w Australii w r.1991,a w roku 2000 we Włoszech.
Ukończył romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim (1971) broniąc magisterium z twórczości Lautréamont’a (u prof.Marii Strzałkowej), a fragment tej pracy opublikowano w „Kwartalniku Neofilologicznym”. W Sydney uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie NSW (w r.1998) tezą „Les apports espagnols chez les poètes français aux XVIe et XVIIe siècles”, rozdziały tej pracy ukazały się we Francji, Australii, Nowej Zelandii i Nowej Gwinei.
W r.1996 wydał w Sydney antymarksistowski esej „Widmo”, napisany jeszcze w Krakowie i przemycony na Zachód w r.1985.
W kraju opublikował wiele antologii poezji krajów romańskich (Vicente Aleixandre, Umberto Saba, Egito Goncalves), latynoamerykańskich (Jorge Carrera Andrade, Eliseo Diego) czy poetów Québec’u, a również zbiór opowiadań René de Obaldia.
W roku 1983 zdążył wydać jeszcze swoje opowiadania „Pułapka pod księżycem” (Kraków, WL), ale kiedy w tym samym roku komunistyczny reżim rozwiązał Związek Literatów Polskich, dawne myśli o emigracji doszły znowu do głosu. Od maja 1985 (po czterech latach starań o paszport) Marek Baterowicz przebywa na Zachodzie (Włochy, Francja, Hiszpania), a od sierpnia 1987 w Australii. Został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a od 2000 r. Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w kraju. W Sydney wydał tomik „Serce i pięść” (PCA, 1987) obejmujący wiersze dawne odrzucane przez cenzurę, wiersze ze stanu wojennego oraz pisane już na emigracji. Następne tomiki wydane w Australii to kolejno: „Dama z jamnikiem” (Sydney,Akapit 1989), wybór wierszy „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, Puma 1992), „Miejsce w atlasie” (Sydney, Wild&Wooley,1996), „Cień i cierń” (Sydney, Vide 2003), „Pan Retro” (Sydney, 2004) oraz „Na smyczy słońca” (Sydney, Vide 2008).
W roku 1985 kilkanaście jego wierszy przełożono na angielski w USA, wyszły drukiem w „Mid-American Review”. Blisko sto wierszy w tłumaczeniu angielskim czeka na wydanie. We Włoszech ukazał się wybór jego wierszy „Canti del pianeta” (Roma, Empiria, 2010) w przekładzie Paolo Statutiego.
W roku 1992 wydał w Sydney powieść o stanie wojennym – „Ziarno wschodzi w ranie”. W przygotowaniu zbiór opowiadań z Polski, Hiszpanii oraz Australii.
W r.2003 otrzymał za poezję nagrodę Białego Pióra, a w r.2012 był laureatem nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą za całokształt twórczości (vide „Ekspresje”, Londyn, t.III 2012, laudacja prof. Wojciecha Ligęzy).
W kraju publikował m.i. w „Tygodniku Powszechnym”. „Znaku”, sporadycznie w „Przekroju”,”Życiu Literackim” (tylko w 1980/81) a po wyjeździe w „Arce”, potem w „Arcanach”, „Kresach” ,„Twórczości”czy „Frazie”, a w r.1992 zerwał z „Tygodnikiem Powszechnym” na znak protestu przeciwko poparciu przez to pismo grubej kreski (list o tym ogłoszony był w „Arce”). Publikował też artykuły w periodykach uniwersyteckich jak „Romanica Cracoviensia”, Studia iberystyczne” (UJ), „Estudios Hispanicos” (U.Wrocławski) czy „Literaria Copernicana” (U.Toruński).
W roku 2014 w Toronto (Kanada) wydano zbiorek jego wierszy „Status quo”, poświęcony głównie ofiarom „katastrofy” smoleńskiej.
We Francji ukazał się zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).
Swoje felietony publikuje na naszych blogach.pl, na Solidarnych 2010, na Marszu Polonii i na Pulsie Polonii, a także w wielu pismach polonijnych w Australii, USA, Kanadzie, w tym katolickich („Przegląd Katolicki”, Sydney i „Mi-cha-el CSMA”), roczniku michaelitów na Nowej Gwinei.
Tekst celny i bardzo na czasie, ale mój komentarz dotyczy biogramu autora. Nie wiem, kto go pisał, ale znalazłem w nim dwa niedopuszczalne błędy: Lautreamont’a i Quebec’u. Ma być oczywiście Lautreamonta i Quebecu, ponieważ – pamiętajcie – apostrof zastępuje wypadającą w wymowie głoskę, np. Greena, ale Greene’a, Caina, ale Kane’a. To bardzo proste i łatwe do zapamiętania.
Pozdrawiam całą redakcję.
Krzysiek Wojdyło
Tez w komunie studiowal :- )))