Mrok
Na samym początku
kiedy Boga jeszcze nie było
był tylko Mrok
To z mroku narodziła się ciemność
to mrok stworzył pierwszą noc
która nie dzieliła dnia z dniem
to mrok stworzył czarne gwiazdy
i czarne słońce
tchnął życie w czarne cienie
które jeszcze nawet nie miały ciał
Przecież i ty z mroku powstałeś
dlatego tak mroczna jest twoja natura
pełna mroku jest twoja dusza
twoja wiara jest mroczna
w mroku skrywasz swe pragnienia i grzechy
w mroku bije twoje serce
w mroku płynie przez ciebie krew
Chroń każdą cząstkę mroku
skrywaj ją pod paznokciem i pod powieką
ukrywaj głęboko w ustach
I strzeż się Anioła Który Niesie Światło
on który nosi imię Phosphoros
co oznacza: „Niosący Światło”
wypędzi cię z mroku
i ograbi z ciemności
To z jego wyroku
na światłość skazany zostanie nawet twój cień
jak ćma zwabiony światłem ulicznej latarni
Strzeż się Anioła Który Niesie Światło
on wydrze ci mrok
z twoich ust i spod powiek
powyrywa mrok spod paznokci
Od jego światła
wszystko w tobie co mroczne i ciemne
obróci się w popiół i w proch
bez żadnej nadziei
na zmartwychwstanie
.
Gra cieni
Dla S.
Nie zbliżaj się do mnie
Twój cień kładzie się cieniem na moim cieniu
Odrywając go boleśnie od ciała
Jak plaster ze świeżej rany
Twój cień ma tak długie ręce
Że przed nimi mój cień
nawet w mroku nie znajdzie schronienia
Mój cień pod twoim cieniem
Zwija się w kłębek
Jak dziecko w łonie matki
I ani moje ciało ani światło
Zupełnie nie są potrzebne mu
Do istnienia
Ja sam
Jestem już tylko cieniem własnego cienia
I potrzebuję jedynie ciała
Które mnie przygarnie
.
Franz K.
(z cyklu: Portrety trumienne)
Tak bardzo bał się śmierci
Że ze strachu przed nią
Umierał
Strach nie ma wielkich oczu
Strach ma oczy zamknięte
A powieki tak zaciśnięte
Że wypływa z nich krew
Bał się śmierci tak bardzo
Że ze strachu miał wymioty i dreszcze
Ze strachu w dłoniach nie mógł utrzymać kieliszka i szklanki
Spomiędzy palców wypadały mu widelce i noże
Nawet łyżki nie był w stanie utrzymać palcami
Od jego strachu na stole trzęsły się talerze
Skrzypiały krzesła i szafy
Chybotały obrazy na ścianach i lustra
I drgały szyby w oknach
Ze strachu przed śmiercią
Chorował na dżumę i czarną ospę
Był ciężko chory na raka
Co dzień umierał na udar i zawał
Choć jedynym objawem
Było tylko spocone czoło
I trzęsące się ręce
Płakał codziennie
Opłakując swoją śmierć
I nie mógł w żaden sposób pogodzić się
Z własną śmiercią
A i pokłócić się z nią nie był w stanie
Strach przed śmiercią
Był nawet gorszy od samej śmierci
Bo nie dawał od śmierci
Wytchnienia
W końcu zaczął się bać
Nawet własnego strachu przed śmiercią
Bał się śmiertelnie własnego strachu
Tak bardzo że z tego strachu
Bałby się nawet umierać
Aż w końcu na miejscu śmierci
Pozostał jedynie strach
Śmiertelny strach
Od którego jednak nie da się umrzeć
I od którego nawet śmierć
Nie dałaby uwolnienia
.
Lesław Nowara
.
O autorze:
Lesław NOWARA (ur. 1963).
Prawnik z wykształcenia. Poeta, aforysta, felietonista. Debiutował na łamach prasy literackiej w 1983 roku. Opublikował tomy wierszy: „Zielona miłość”, (1991), „Dom o zielonych oknach” (1993); „Trzecie oko”, (1996), „Rosyjska ruletka” (1999), „Kokon” (2001), „Cichociemno” (2006), „Kropka i Kreska”, (2013), “Ciemna strona światła”, (2019). W przygotowaniu do druku najnowszy tom wierszy: “Potrety trumienne”, który został napisany w ramach programu objętego stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2019 roku. Mieszka w Gliwicach.