Mit Prometeusza, wykradającego z Olimpu boski ogień przez wieki inspirował poetów i artystów. Prometeusz, przykuty przez Zeusa do skały i skazany na wydziobywanie wątroby przez sępa, był symbolem niewyobrażalnego poświęcenia i cierpienia dla ludzkości. Czy dzisiaj historia jednego z Tytanów robi na nas równie mocne wrażenie? Bezwzględni bogowie starożytnej mitologii nie byliby w stanie wymyślić okrucieństw, których dopuszczają się ludzie w dwudziestym pierwszym wieku zaawansowanej technologii i całkowitej degradacji człowieczeństwa, wobec której życie, cierpienie i ból nie mają najmniejszej wartości.
Kilka dni temu świat obiegła wiadomość o egzekucji przez ISIS, poprzez obcięcie głów, dwudziestu jeden koptyjskich chrześcijan z Egiptu. Chciałem napisać “światem wstrząsnęła wiadomość”, ale czy byłaby to prawda? Wyzwolone społeczeństwa schyłkowej kultury zachodniej przyjmują już stoicko każde makabryczne doniesienia, niezdolne do rezygnacji z wygody, stanowisk i złudnego bezpieczeństwa stabilizacji. Kanadyjskie media debatowały nad kosztem militarnego udziału w wojnie z islamskim terrorem, jakby nie chciano zrozumieć, że każda cena jest warta ocalenia podstaw cywilizacji.
Po horrorze nad Morzem Śródziemnym dowiadujemy się, że bojownicy Islamskiego Państwa, po dokonaniu egzekucji wycinają organy ofiar i sprzedają je na czarnym, lukratywnym rynku. Podano, że w okolicy Mosul, miasta opanowanego przez ISIS znaleziono masowe groby, w których pochowane ofiary miały ślady usunięcia organów do transplantacji. Dokonuje się także egzekucji chirurgów, którzy odważyli się odmówić uczestnictwa w barbarzyńskiej, intratnej procedurze.
Jest to dobry moment, by przypomnieć, że barbarzyńcy z ISIS nie są prekursorami haniebnego procederu mordowania ofiar i sprzedaży ludzkich części zamiennych, uzyskanych w wyniku masowych egzekucji. Na niemal przemysłową skalę robi się to w Chinach, przy milczącej aprobacie rządów państw “wolnego świata”, robiących z Chinami globalne interesy i udających, że nie ma wystarczających dowodów, by wprowadzić jakiekolwiek sankcje wobec ekonomicznej potęgi chińskiego reżimu.
Ethan Gutmann, dziennikarz śledczy, zajmujący się łamaniem praw człowieka i analizą chińskiej polityki wewnętrznej napisał szokującą książkę, dokument, zatytułowany “The Slaughter” (“Ubój”). Opisuje w nim rozwój makabrycznego przemysłu transplantacyjnego, którego klientami są lokalni kacykowie partyjni, bogaci biznesmeni i prywatne osoby z Zachodu, skłonne zapłacić każdą cenę za potrzebną do transplantacji część ludzkiego ciała.
Szansą dla tej masowej procedury stało się zdelegalizowanie i prześladowanie ruch religijno – medytacyjno – duchowego Falun Gong. Ruch ten, rozprzestrzeniony przez charyzmatycznego mistrza Li Hongzhi zyskał w Chinach miliony wyznawców, a jego spirytualny charakter i domaganie się niezależności spowodował zdelegalizowanie, a następnie prześladowanie wszystkich wyznawców. Nastąpiły masowe aresztowania, a przedsiębiorczy kapitaliści, z komunistycznym, totalitarnym rodowodem szybko wpadli na szatański pomysł, jak wykorzystać ofiary.
Ocenia się, że około 65 000 więźniów sumienia w Chinach ( nie chodzi tylko o wyznawców Falun Gong – są wśród nich tybetańscy mnichowie, Ujgurzy i chrześcijanie) padło ofiarą wycinania organów, potrzebnych do transplantacji, wykonywanych w chińskich szpitalach. Specjalne polowe ambulansy, z dyżurnymi chirurgami w pogotowiu dojeżdżały na miejsca masowych egzekucji, po których natychmiast dokonywano usunięcia potrzebnych organów. Działano z premedytacją, w pełni “profesjonalnie”. Większość ofiar poddawano przed mordem systematycznym badaniom lekarskim tak, by natychmiast po uzyskaniu organu (czytaj egzekucji) można było dokonać transplantacji oczekującym pacjentom.
W wielu przypadkach starano się zachować pozory; nieliczni ocaleni opowiadają, jak byli metodycznie bici z jednej tylko strony, by nie uszkodzić organów, po czym podawano im do podpisu zgodę na “konieczną” operację. Na ogół jednak pozorów nie było: na terenach egzekucji strzelano w prawa pierś, by nie uszkodzić serca. Ofiara rozstrzelania traciła jedynie przytomność, dzięki czemu można było na żywo wyciąć potrzebną cześć. Tak uzyskane organy, wycięte z żyjącego organizmu, gwarantują największą szansę, by transplantacja została przez przyjęta.
Na zakończenie bulwersujące kuriozum: Gunther von Hagen, niemiecki “artysta”(?), którego wystawy ‘Body Worlds” objechały cały świat (były także w Toronto, a nawet w Krakowie), miał swojego ucznia i swoja klinikę w Chinach. Ethan Gutmann zastanawia się, czy naprawdę wszystkie eksponaty do preparatów pogrobowca niemieckiego gotyckiego ekspresjonizmu zostały uzyskane w wyniku autentycznych donacji. Czy stojący w kolejkach do obejrzenia trupa, trzymającego własną skórę zastanawiali się, kto trafiał pod skalpel hochsztaplera śmierci?
Prometeusz już dawno umarł w ludzkiej wyobraźni. Jego miejsce zajęli sprytni politycy, przedsiębiorczy biznesmeni, zbrodniarze i grabarze cywilizacji, zdrajcy przysięgi Hipokratesa i pragnący żyć za wszelką cenę. Ci, którzy z prochu powstali i zapomnieli, że w proch się obrócą.
Aleksander Rybczyński