Czy wiecie Państwo, że tak zwane ekologiczne farmy wiatrowe, są fabrykami śmierci dla ogromnej ilości ptaków? Montowane są bowiem często na szlakach ich lotów. Niejeden ptak, ma zatem taki mniej więcej bigos, jak człowiek, który, w drodze na hacjendę, musiałby przeciąć autostradę, po której w obie strony na okrągło zasuwają samochody. I to z prędkością sto pięćdziesiąt na budziku. Bo tak śmigają łopaty każdej turbiny. Trudno się zatem dziwić, że jedna turbina może w ciągu roku zatłuc kilkadziesiąt ptaków. Aktywiści z amerykańskiej organizacji Center for Biological Diversity stagowali, że w śmigłach typowej elektrowni wiatrowej lokalnego formatu, średnio na jeża, ginie ponad tysiąc ptaków rocznie. Ale ptaki to jeszcze dają radę. Niektóre są tak cwane, że wytyczyły sobie nawet nowe trasy, żeby ominąć zabójcze konstrukcje. Gorzej jest z nietoperzami. No bo dla nietoperzy taka farma wiatrowa, to już jest mega-fabryka śmierci.
Głównie coś w rodzaju srogomotnej komory gazowej. Kręcące się łopaty powodują bowiem spadek ciśnienia powietrza i dlatego, jak gacek znajdzie się nieopodal, to eksplodują mu płuca. Taki jest wrażliwy. Nie powinien więc latać przy biodynamicznych wiatrakach. Ale nie bardzo to kuma i lata. Toteż wskutek działalności farm wiatrowych giną pierdyliony nietoperzy. W samych Niemczech minimum dwieście tysięcy rocznie.
…A czy wiecie państwo, że tak zwane ekologiczne farmy wiatrowe powodują ocieplenie klimatu? Seryjnie! Wyszło to na jaw po analizie danych satelitarnych z Teksasu. Przeciętny wzrost temperatury w okolicach tych farm jest bowiem o siedem dziesiątych stopnia wyższy niż na sąsiednich terenach. Dziwne, nieprawdaż? Tak się dzieje ponoć dlatego, że wskutek ruchów powietrza spowodowanych przez wiatraki, nocą nie schładza się grunt. To zaś prowadzi do anomalii pogodowych w całym regionie. Czyli jak zwykle. Skoro nie wiadomo o co chodzi, to chodzi pewnie o kasę.
…A wiecie Państwo, że pewna francuska firma tak zmodyfikowała turbiny wiatrowe, żeby mogły dodatkowo pozyskiwać wodę z powietrza? I jedno takie ustrojstwo może w ciągu doby uzyskać nawet tysiąc litrów wody. Plany są więc takie, żeby ustawiać te zmodyfikowane wiatraki na terenach pustynnych. Czyli generalnie w Afryce. Super pomysł, co nie? Tylko że, jak masowo zacznie się odsysać wodę z powietrza, to zmniejszy się jego wilgotność. Pora deszczowa przejdzie więc najprawdopodobniej do historii. A skutki tego można sobie wyobrazić. Ale co tam, będą mieli śpece całkowity monopol na wodę. I będą ją mogli sprzedawać. Inwestycja z pewnością się zatem opłaci.
…„Chciwość i bezczelność to główne wady możnych” – powiadał Tacyt. W jego czasach panowały jednak jakieś zasady. Mimo że nie obowiązywało wówczas tak zwane Prawo do wody. No bo wprowadził je ONZ, a ONZ-tu wtedy przecież nie było. A teraz jest, i teraz obowiązuje „prawo wszystkich do dysponowania odpowiednią ilością wody, niezagrażającą zdrowiu, odpowiednią, dostępną i osiągalną tak dla użytku osobistego, jak i domowego”. Jest to jednak prawo martwe, jak setki milionów osób, które zawinęły kitę z pragnienia, ponieważ wody wciąż odmawia się miliardowi ludzi na świecie. To, co dawniej nawet pod dekiel by nikomu nie wpadło, dzierga się więc dzisiaj na legalu. No bo trzeba trzepać mamonę. A co z Afrykanami? Nic. Będą mieli baksy, to będą mieli picie. A jak nie, to niech wysychają. I nikomu to nie feści, ponieważ każdy ma dosyć własnych problemów. I tragedii. Niedawno na przykład dwadzieścioro dwoje belgijskich dzieci, posuwając autobusem na wycieczkę do Szwajcarii, zginęło w wypadku, ponieważ woźnica przywalił w wiadukt. To był dramat. Wszystkie telewizje w Europie o tym nadawały przez całą dobę. Cała prawda, całą dobę leciała. I wszystkie gazety o tym pisały: „Niepojęty dramat belgijskich dzieci w szwajcarskim tunelu”. Ale o tym, że w Afryce, co godzinę, z braku wody umiera niemal dwieście dzieci, to wszystkich wali. Większości z trudem przychodzi nawet polubienie na fejsie sajty lansującej wykopanie smutnej studni w Sudanie. Macherzy od tej akcji za Chiny nie mogli uzbierać pięćdziesięciu tysięcy fanów. A tylu potrzebowali, żeby jakiś szastacz sfinansował budowę tej studni. Bo tak se kolo wykminił, że jak pięćdziesiąt tysięcy się zainteresi, to on da kasiorę. A jak nie, to nie da. Wymiękł jednak i rzucił keszu, chociaż zebrało się zaledwie trzydzieści kilka tysięcy userów. A przecież fejs w każdym europejskim kraju okupowany jest przez miliony.
…To wszystko byłoby oczywiście zbędne, gdyby na pazerność mieli licencję tylko zarobasi. Jakoś dałoby się wtedy spacyfikować pasibrzuchów i mimo że Luter zapewnił im wsparcie chrześcijańskiego boga, można by ich było jakoś przysposobić do społecznej solidarności. Ale chciwość stała się systemowa. Zakręt na pozbawienie innych dostępu do wszystkiego, co można pogonić, mają bowiem również korporacje, instytucje finansowe oraz firmy. I oczywiście ich pracownicy. Przede wszystkim z tych firm, których dochody przekraczają budżety większości państw. Przywódcy krajów afrykańskich nie mogą więc nawet puścić trzmiela bez orajtu banksterów. No i oczywiście, nie mają startu do tego, żeby samodzielnie borykać się z brakiem wody, mimo iż na politycznych meetingach wciąż się zapewnia, że każdy kraj powinien niezależnie zarządzać własnymi zasobami. W Afryce jednak bukują to koncerny, wskazane przez międzynarodowe organizacje, tłukące mamonę na wszelkie sposoby. Takie jak brytyjski Biwater, który był odpowiedzialny za prywatyzację wodnych rezerwuarów w Tanzanii i na miętko wsysał pieniądze z Banku Światowego, odwalając urynę. Co prawda za swoje lamerstwo zabecalował osiem melonów, ale to były jakieś hajgajgi w porównaniu z tym, ile się nachapał. Tak czy owak, nikt nie puścił nawet pary, ile osób dedło z braku wody w trakcie tej wtopy.
…Najbardziej badziewne jest jednak to, że fachmani nie od dzisiaj wiedzą, iż w Afryce znajdują się podziemne akweny, w których jest o sto razy więcej wody, niż we wszystkie afrykańskich rzekach i jeziorach. Mogłyby więc na maxa zaspokoić zapotrzebowanie całej ludności. Ale według tak zwanych ekspertów lepiej nie wydobywać tej wody na zbyt dużą skalę. No i tak to się kręci.
Nie ma, nie ma wody na pustyni, a przed nami jeszcze drogi szmat.
Czyja to jest kara, kogo wina, że czołgamy się już tyle lat?
Nasz kapelmistrz pije stare wino, w oczach jego widzę dziki blask.
Spił się już dokładnie, tak jak świnia i po tyłkach batem bije nas.
Oj bije, bije – powiedziałby niejeden murzyn. A nie! Sorry! „Murzyn” – nie wolno mówić. To nie jest correctness. Można natomiast na laid backu olewać to, że miliony czarnych umierają z pragnienia, są borykani przez białych wyzyskiwaczy i ścigani do pracy jak pociągowe konie.
…Pewien amerykański autor, Warren Adler, napisał swego czasu „Afryka jest kryterium, na podstawie którego będziemy sądzeni. To najbardziej zagrożony kontynent. Jeśli nasza chciwość go zniszczy, wszyscy będziemy skazani na zagładę”.
…Bajm – Nie ma wody na pustyni
.
Krzysztof Niewrzęda
.
O autorze:
Krzysztof Niewrzęda (ur. w 1964 r. w Szczecinie) – poeta, prozaik i eseista. Finalista Nagrody Poetyckiej SILESIUS (2011) i Europejskiej Nagrody Literackiej (2009). Nominowany do Nagrody Mediów Publicznych COGITO (2008). Wydał tomy wierszy: „w poprzek” (1998), „poplątanie” (1999), „popłoch” (2000), „popołudnie” (2005), „popiół” (2012), powieść poetycką „Second life” (2010), zbiór esejów „Czas przeprowadzki” (2005) oraz powieści: „Poszukiwanie całości” (1999, 2009), „Wariant do sprawdzenia” (2007), „Zamęt” (2013). Publikował w licznych pismach literackich i społeczno-kulturalnych oraz antologiach w Polsce, a także w tłumaczeniach na języki obce m.in. w Chorwacji, Japonii, Francji, Niemczech i Ukrainie. Mieszka w Berlinie.
Jeszcze jedno potwierdzenie dwóch podstawowych prawd, że człowiek nie powinien mieszać się w mechanizmy natury i że każde nowe dobro przynosi nowe zło.
Szkocja: Wycięto ok. 16 milionów drzew, aby zrobić miejsce dla farm wiatrowych
https://pkb24.pl/szkocja-wycieto-ok-16-milionow-drzew-aby-zrobic-miejsce-dla-farm-wiatrowych/