Kroniki poetyckie – Czterdziesty dzień

To około 280 wierszy. Niekończący się poemat aktualnych wydarzeń. Próba opisania i ocalenia świata, ginącego na naszych zamkniętych oczach.

 

Aleksander Rybczyński
Kroniki poetyckie [40]

Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego,
bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. – Łk 3.4,6

Ontario

Przeżyć to życie na jednym oddechu
rok w rok godzinę za godziną
nie ruszać się z miejsca ani na krok
ale tak by granice nie miały granic i niknęły
w unoszącym się rozgrzanym powietrzu
w zachwycie u bram niebieskich stoi
miasto mojego dzieciństwa i młodości
która zabrnęła daleko w głąb lat i czasu
zbudowane z marzeń a dzisiaj na kolanach
przed losem chwilą zwątpienia i przed Bogiem
moje miasto postawione na kruchej skale z cegły
kamienia piasku dni oraz nocy zanurzających się
w czterech porach roku trwa na dwóch kontynentach
połączone mostem wiszącym na skrzydłach samolotu
ma mury obronne Taboru i Krakowa przez okna zagląda
mu słońce południa i śląska sadza białe walizki chmur niesie
nad Kopenhagą wiatr znad Oeresund a kopyta kłusaków uderzają
w tor Recklinghausen dopiero jednak nad jeziorem Ontario miasto
nabrało oddechu od morza do morza od Atlantyku do Pacyfiku
przemierzałem przestrzeń samochodem samolotem pieszo
trzymając ciebie za rękę próbując poznać miłość
przez przypadkowo odebrany telefon
Toronto Ontario Ontario obietnic
niewykorzystanych możliwości
miasto nad jeziorem jak Bałtyk
za którym otwiera się Ameryka
przestrzeni autostrad kanionów
Gór Skalistych i pustyni śmierci
przez granice przejeżdżało się
rozlatującymi się samochodami
okazując tylko prawo jazdy tak
było na początku ale z czasem
wolność nabrała wody w usta i
już nie krzyczała jak wzburzone
fale oceanu uderzające o brzeg
legitymowała się paszportem a
nawet świadectwami szczepień
pozostały ulice zalane słońcem
zasypane śniegiem prowadzące
ze wschodu na zachód poprzez
miasta przypominające Europę
i nazwy z map odnalezionych na
dnie oceanicznych kufrów i waliz
które emigranci targali na pokład
parowców opuszczających porty
Hamburga Rotterdamu Neapolu
Cork i Le Havre miasto zmieniało
szyldy nad sklepami knajpami i
firmami zaklinającymi przyszłość
ulice były najdłuższe na świecie
prowadziły z południa na północ
przez Yukon aż na pustkowia
Arktyki przez rezerwaty Indian
niechętnie rozmawiającymi z
kolonizatorami powracającymi
do rytualnych tańców Pow Wow
i bębnów wybijających dawny
rytm szczepów i niepodległości
takie było moje miasto to tam
spacerowałem śladami poetów
Hemingwaya robiącego karierę
reportera zanosiłem kwiaty na
groby ostatnich przyjaciół oraz
Glena Goulda który mieszkał przy
ulicy Saint Clair sąsiad tuż obok
w modernistycznej kamienicy gdzie
na pietra wbiegało się po biało-czarnych
klawiszach fortepianu potem wsiadało do
limuzyny w drodze na północ w pejzaże Grupy
Siedmiu nad jeziora spoza których dochodziły odgłosy
wycia wilków a czasem ryk niedźwiedzia przeszywający
ciszę i ciemność budzący z głębokiego snu gdzieś na poboczu
Mlecznej Drogi to właśnie tam miasto nabierało powietrza rosło i
unosiło się jak ptaki ponad głowy zanurzone w chmurach stopami
dotykając ziemi wyznaczało szlaki których nie niszczą konwoje zarządzeń
kolumny polityków ustawy powinności i kawalkady strachu porannych
wiadomości seanse hipnozy licencje festyny wojny oraz rozrywka
ważne by miasto nie ruszało się z miejsca by trwało na skale
ale tak by ulice nie miały granic i niknęły w unoszącym się
rozgrzanym powietrzu w zachwycie u bram niebieskich

Splątane języki

02.czerwca 2024
odebrano nam pióra
ołówki maszyny do pisania
poeci przechodzą wielostopniowy
system weryfikacji splątano im języki
zamącono w głowach policyjny procesor
sztucznej inteligencji odsiewa każde ziarno
prawdy do miejsc internowania i kwarantanny
mowy nienawiści szybko diagnozowane są objawy
samodzielnego myślenia a strumień afirmacji braku uwagi
odwagi zapisywany jest w wirtualnych bankach zrównoważonej
przyszłości historii i literatury głowy niewolników pisarzy czytelników
osadzono w sztucznie generowanych chmurach zasłaniających dostęp do
słońca światła i tlenu żyjemy jak zahipnotyzowani pijani oraz umarli bezsilnie
obserwujemy jak pochyla się nad nami farmaceutyczny grabarz złowrogi anioł
ostatniej posługi to co widzimy pozostaje niezauważone mgławe warkocze substancji
opadających z zawłaszczonego nieba gdzie czułe oko Boga przysłania się bielmem zagłady
wojny podsycane przez błaznów wolności i demokracji polityków którzy mieli rządzić otwierać
nad obywatelami skrzydła opieki i bezpieczeństwa a okazali się zdrajcami podłączonymi do
centralnego komputera lekarzy do których ufnie chodziliśmy z błahymi przeziębieniami ale
także z poważnymi słabościami serca po ratunek w zagrożeniu przed śmiertelną chorobą
a podjęli się pomocy w samobójstwach rozwiązujących prawdziwe oraz urojone problemy
zakłady pogrzebowe nie mogące doliczyć się nadmiarowych zgonów to co słyszymy co
widzimy pozostaje niewypowiedziane i niezauważone dziennikarzom odebrano pióra
ołówki maszyny do pisania zaklejono im usta i z głośników radiowych telewizyjnych
wydobywa się tylko bełkotliwy szczebiot albo kłamstwa rzucane od niechcenia na
młyn rozsiewane jak echo albo ledwo trzymająca się na nogach czkawka żyjemy
w równoległych rzeczywistościach z jednej strony słychać odgłosy pracujących
na pełnych obrotach rzeźni a z drugiej wiwaty kibiców podekscytowanych piłką
meczową i pobitym rekordem świata nadal sprzedają nam samochody tylko
po to byśmy przesiedli się na hulajnogi i rowery rozbudowują aglomeracje
z zamysłem zamknięcia nas w piętnastominutowych miastach wygłaszają
wykłady o zdrowej żywności budując fabryki insektów które dosypuje się
zmielone do produktów nim będziemy łykać wszystko co nam podsuną
zamykają kopalnie redukują emisje w zamian stawiając wiatraki które
zabijają błyskawicznie ptaki a powoli zwierzęta i ludzi to co potężne
piękne i trwałe ma zostać słabe i zdegenerowane rozpętują wojny
walcząc o administracyjne podziały równocześnie wysyłając przez
otwarte granice mocarstw imperiów armie najeźdźców gotowych
zrujnować tradycję historię wiarę setki tysięcy żołnierzy słanych
na front ukraiński jako mięso armatnie nazywane jest ludzkimi
zasobami niszczącą cywilizację dziką migrację finansowaną
przez podziemny rząd pozarządowe organizacje na żołdzie
zła mianuje się ubogaceniem kulturowym cytat z Orwella
“wojna to pokój wolność to niewola ignorancja to siła”
stał się banalną półprawdą a współcześni dyktatorzy
marionetki piekła wmawiają uparcie że kłamstwo
to święta prawda litania sloganów które mają
prowadzić do nagłej oraz niespodziewanej
śmierci ciągnie się za ludzkością z mroków
historii jednak dawne prostolinijne jak cep
propagandowe doktryny które mają na
sumieniu miliony ofiar są dziecięcą
igraszką wobec zła które sączy się
w nasze serca umysły marzenia
to podszepty kontroli umysłu
spuszczone bestie pożogi
otwarte tamy kłamstwa
wrota zderzacza
hadronów

Inkwizycja

12.06.2024
co sie stało
z inkwizycją jest
dzisiaj batem na dzieci
uciekające przed indoktrynalizacją
udaje nowoczesność oraz postępowość
odżegnuje się od złego i podpiera nauką bez
wnikliwych badań i niezależnych statystyk ukrywa
swoje istnienie pod fałszywymi szyldami demokratycznych
sloganów działa na rozkazy Wielkiego Inkwizytora bez twarzy i
bez imienia ale większość z nas czuje piekielny dotyk jego języka o
stu syczących końcówkach wnikających do bezsilnych umysłów i serc
współczesna inkwizycja rozsiadła się w światowych rządach ma budzące
zaufanie oblicza marionetek podnoszących tylko palec skazujący na zgubę
bezwzględnej banicji z piękna i czułości jesteśmy zesłani poddani i ulegli
opornych wystawia się na próbę bezbożnego sądu na test uległości i
pośmiewisko upokorzenia pod pręgierzem porannych wiadomości
pochylają głowy ci którzy zawsze stali wyprostowani i nigdy nie
zdradzali na mękach nazwisk towarzyszy tortury są dzisiaj
cywilizowane obojętność brak zainteresowania śmiech
szyderczy i potępienie z powodzeniem zastępują
hiszpańskie buty rozżarzone do czerwoności
żelazne ostrza ankiety personalne kredyt
społecznościowy na stosie nie krzyczą
skazane czarownice spokojnie płonie
odarta z faktów prawda oraz głosy
sumienia spędzony na medialny
seans nienawiści tłum patrzy
na kaźnię z zadowoleniem
nie ma nic do gadania
czasem bezradnie
złorzeczy cicho
między snem
i owacjami

Czerwony guzik

08.07.2024
Polska pod kopułą
plastykowego worka
pochyla się nad ojczyzną
blade oblicze upiornych chmur
odważni spoglądają w oczy Złego
ale większość znika w uzdrowiskach
reklam farmaceutycznych oraz owinięta
w szaliki wybiera się na mecz wiadomości są
dobre idącym na śmierć podaje się tylko zastrzyki
prognozy pogody i mapy przejść granicznych do świata
utraconych złudzeń idący na śmierć pozdrawiają kukły oraz
zdrajców którym majaczy się wieniec laurowy Cezara nie wiedzą
że będą umierać i skończy się chocholi taniec nie hukiem a skowytem
spakowali walizki a plecaki i karabin podają dzieciom sąsiadów którym już
nigdy nie spojrzą w oczy urządzaja igrzyska rozdają medale zapominając że
gniew bogów będzie niewyobrażalny chrzęst zbroi i jęki zarzynanych żołnierzy
zagłuszą kłamstwa będą niosły się po pustkowiach historii i pejzażu traktatów
budują koszary dla obcych wojsk z całych sił ciągną trojańskiego konia który
wpychany jest z czterech stron świata przez polityków komediantów bestie
wojny fałszywych filantropów upadłych artystów pisarzy oraz celebrantów
czarnych mszy łeb konia sięga już ponad blade chmury z korpusu opada
łuszcząca się farba a wnętrze jest wydrążone puste pełne zniszczenia
i nicości to wszystko co dla nas przygotowali teatr zagłady i kulturę
śmierci co piękne i dumne płonie na stosie a co głęboko w sercu
wyszarpywane jest brudnymi pazurami na pośmiewisko płonie
katedra Notre Dame laserowe sztylety wyszukują następne
ofiary opustoszały miasta tereny zdrowego rozsądku na
bruk spadają głowy myślących mędrców już dawno
wrzucono do lochu – gdzieś w salach balowych
tańczą podżegacze wojenni nabijają słowa
jak dzieci na widły żonglują helikopterem
Apache czołgami Abramsa rakietami
Pershing oraz wyrzutniami Patriot
wgniatają w ziemię nuklearne
bomby zawłaszczają setki
miliardów bo kradzież
może nacisnąć
czerwony
guzik

21.07.2024
snajper ma oczy
wszechobecnego
państwa na muszce
trzyma Roberta Fico i
prezydenta Trumpa tych
którzy się nie lękają i patrzą
we wszechobecne oczy bestii
linię strzału zimne spojrzenie zła
i nienawiści wszystkich tych którzy
mówią NIE ! rozgrzanej lufie karabinu
programującego nasze mózgi ta ta ta ta
ta ta ta ta TAK ! jeden celny strzał ma zabić
miliony miliardy a ocalonych rzucić na kolana
pokornie powtarzanego tak tak tak jakby spust
uwolnił triumfalny ryk piekielnych mocy które może
powstrzymać tylko dobro sprzeciw głowa podniesiona
wysoko jakby wszechobecne państwo nie było snajperem
trzymającym nas na muszce strachu pandemii wojen głodu i
nieświadomości najsłabszych bezmyślnych nauczyli odwracać
głowy od prawdy nie rozpoznawać znaków na niebie ostrzeżeń
proroczych wizji sygnałów zdrowego rozsądku brak instynktu
samozachowawczego stał się cnotą wysoko cenioną wśród
wyniesionych na fali próżności i konformizmu cynicznych
i zadufanych tracących duszę i rozum jakby wieńczono
ich wieńcem laurowym hipnotycznej ekstazy zbierają
się w milczeniu zadowoleni że snajper odwrócone
ma oczy i trzyma na muszce innych tych którzy
wątpią pytają oraz domagają się odpowiedzi
nie chcą wiedzieć że kolej nadejdzie także
na nich sadzących kwiaty korzystających
z wakacyjnych promocji oddających na
oprawców głosy w przekonaniu że nie
mogą nic zrobić że na nic nie mają
wpływu wszyscy spotkamy się na
sądzie na którym snajper będzie
głównym oskarżonym a prawda
obrońcą z urzędu rozliczone
będą kłamstwa i milczenie
a dobre słowo i odwaga
rozwiną skrzydła tych
którzy trwali lżeni
ponizani wierni
na muszce
snajpera

23. 07. 2024
Zniknął sleepy Joe
prezydent głupców i
oszustów odsunięto go
po nieudanym zamachu na
konkurenta który odważył się
ofiarować światu trochę nadziei
a także po debacie kiedy wszyscy
dowiedzieli się o tajemnicy dłużej nie
do ukrycia demencja stała się poręcznym
orężem w łapie kusiciela od zarania dziejów
mamiącego ofiary teraz będzie dalej opiewać
zagładę podsuwając ludziom pyski szczerzące
zęby i ucharakteryzowane na anioły o najniższym
ilorazie inteligencji ach jaka mądra ach jaka piękna
i jaka kobieca o trudnej do zdefiniowania płci tak będą
podpisywać pazurem krwią odwieczne traktaty pożądania
pychy i zdrady przestali już czytać cyrografy przesuwają tekst
w dół ekranu szybko klikają zgoda agree podpisują po czym
dusza ulatuje jakby umierali raz za razem na operacyjnych
stołach przed urnami wyborczymi ekranami telewizorów
w kolejkach do kasy nie ma nikogo na arenie prawdy
gladiatorzy walczą przy pustych widowniach które
przeniosły się w małą prywatność i zakłamanie
poza którym nie ma tolerancji ani miejsca na
rozsądek poczucie humoru dociekliwość i
pragnienie faktów poezja jest ucieczką
między wierszami lawirowaniem na
wybiegu próżności zamglonym
słońcem w powrozach smug
chemicznych metaforą
odwracającą uwagę
od skracającej się
bezwstydnie
zbrodni

24.07. 2024
bombowce B-52
przystosowane do
przenoszenia ładunków
nuklearnych zwiastuny IIIWŚ
długodystansowe maszyny zagłady
potomkowie Hiroshimy po mieczu oraz
polityce obrony poprzez prewencyjny atak
przekroczyły granice stref przeleciały z Londynu
miejsca zdrady aliantów daleko do Rumunii rosyjskie
myśliwce przejęły zagładonośne ptaki i zmieniły kurs ich
lotu misja mimo to została wypełniona zapewniają generałowie
bawiący się w wysłanników Boga sekretarz przemysłu zbrojeniowego
Anthony Blinken fałszuje na gitarze „keep on rockin’ in a free World” w pijanym
ukraińskim barze samoloty wylądowały pod Konstancją w Rumunii następnego dnia
przed świtem rosyjskie drony nadleciały nad teren w pobliżu amerykańskiej bazy NATO
wzniecając pożary i wybuchy pod Konstancą jakie były szkody cel wiedzą tylko nie wybrani
media milczą o tym budzącym grozę wydarzeniu które się wydarzyło a może było tylko
filmem wygenerowanym w wyobraźni sztucznej inteligencji nikt nie bije na alarm nikt
nie mówi prawdy już nawet przestali kłamać kłamstwem po kłamstwie You Tube
kontroluje każde niewygodne słowo zamyka usta za przekazywanie faktów i
informacji możecie robić wszystko byle byście nie zadawali pytań udają
że nie wiedzą o manipulacjach które mogą zaszkodzić bezkarnemu
działaniu systemu wygenerowany Elon Musk godzinami namawia
do kupna kryptowalut Musk ma zostać zniszczony za walkę
o wolność słowa i poparcie finansowe prezydenta Trumpa
na którego kampanię daje czterdzieści pięć milionów
miesięcznie nie musza juz kłamać skoro cisza przed
burzą spełnia zadanie końca świata to wakacje i
igrzyska olimpijskie są teraz tematem dnia
mieszkańcy Polski mieszkańcy świata
idą spokojnie spać jest cisza ponad
naszymi domami i marzeniami
ciemne niebo zwiastuje
jak zawsze świt

Aleksander Rybczyński

.O autorze:

Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opublikował ponad dziesięć zbiorów wierszy, w tym debiutancki tomik “Jeszcze żyjemy”, za który otrzymał w 1983 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą. Mieszka w Kanadzie.

Fot. Hanka Kościelska

Wesprzyj Magazyn PC - zaproś mnie na kawę.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments