[znak zapytania]
.
Śnieg i ty; niebo. W nocy Tybet skrapla się obficie.
Światło latarni ściga się z ciemnością krwi. Księga
bez szans, bo płynie w żyłach już tylko strach.
Brokat starej architektury błyszczy się i lśni.
.
Pastylki łzy. W kąciku ust zbiera się śmierć.
Bardo dla ucha. Proch na języku; tylko ssać i brać.
Grzebać i bajki strzelać. W piach lub w sam środek
tęczy. Wiesz już dlaczego nie należy tu żyć.
.
Obłęd; skutki Sutry. Himalaje bez zabezpieczenia.
W najlepszym razie rak albo hipotermia. Kamyk
żalu połknięty nieopatrznie tuż przed północą. Leci
w dół do słonych jezior. Humor flegmy co nie bawi
.
nikogo poza zbawianym. Tukdam – mówisz zza pleców.
Tak, to słowo otwiera drzwi. Wypadasz z ram wiersza
i spadasz w górę. Śpiący od wieków lama chwyta cię
wprawnym ruchem i skreśla znak zapytania.
.
[ nie z tego świata]
.
Miłość. Brzemię brzmienia. Coś jak
bierzmowanie wierzby albo ryk serca
w gąszczu ciała, upał w miejscach wilgotnych;
.
jesteś.
.
Nie sposób tego nazwać w żadnym
ze znanych nam języków. Jakby słowo
było czymś nie z tego świata. Nie z ziemi,
tej ziemi;
.
jestem.
.
Miłość wśród traw, gdzie pasą się chrząszcze.
Święta jak polska pielgrzymka; wierci się, kręci
pod rzęsą pamięci. Wyrazem, słowem;
.
zdaniem.
.
Sens nie nadaje się do nikogo i do niczego.
Nie do życia on, ona nie do umierania; wejście wyjście.
Oto nasz raj. Aj waj. Aj waj;
[XVII]
Gorsety, turniury, pantalony.
Wczoraj czekałam na Ciebie,
ale oczywiście sen był szybszy.
Mierzę to wszystko sama,
by zmieścić się jeszcze
we własnej pamięci.
Piórka mają swoje piękne strony,
podobnie jak barchany i koronki.
Nie lubisz się przez to przedzierać –
to zrozumiałe. Ja niestety nie z tych,
co to od razu, gdy zobaczą ptaka,
biorą do ust całe gniazdo.
Z lękiem nadgryzasz
uszko stanika – przeraża cię
rozmiar miseczki i nagła pustka.
Drżę na myśl, że jeszcze
cię rusza ta kołysanka
bioder.
[XVIII]
Wszystko, co niezdrowe dobrze wychodzi
na zewnątrz. Mamy w lokach i rzęsach
niecne czyny i zapiski ze złego roku.
Pod powieką, w oku – bombka łzy. W czasach
złych i niepewnych tylko zagubienie jest
pewne – mówisz. Przecież nie strach, który
narysowałam w nocy na plecach, gdy
uwalniałeś piersi spod opieki stanika.
Lubię, gdy pytasz, czy możesz
coś opowiedzieć albo do czegoś wrócić.
W małym miasteczku nad Odrą kruszą lód.
Stary chłopiec powiesił się zgrabnie na szelkach.
Ludzie już nie takie rzeczy robili. Kobieta,
co dla niej tak zabawnie językiem machał,
nawet przez chwilę miała mdłości i wyrzuty
sumienia. Miłość – mówią – sznurowała jej usta.
Potem szelki, żel i guma. Już biorą z naszego rocznika.
Spisują na straty.
Nie dla was, żonaci chłopcy, sentymentalne
historie o nagłej śmierci.
Konrad Wojtyła
O autorze:
Konrad Wojtyła (ur. 1979) – poeta, dziennikarz, krytyk literacki, doktorant na Uniwersytecie Szczecińskim. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio Czarny wodewil (WBPiCAK, 2013) oraz książkę Rewersy. Rozmowy literackie (Instytut Mikołowski, 2014), w której pomieszczono jedną z ostatnich rozmów ze Sławomirem Mrożkiem. Publikował w wielu pismach w kraju i za granicą. Tłumaczony na język angielski, niemiecki, ukraiński i czeski. Mieszka w Szczecinie.