czyli wywiad osobny – z art-rockowym zespołem Sundaram rozmawia Margaret Daken
Nie podlizują się odbiorcom. Nie podpierają się i nie chowają za wokalem. Nie grają popularnych coverów. Korzystają z autorskiej muzyki lidera zespołu, której jest bliżej klasyki niż rocka. Trudno ją zresztą porównać do czegokolwiek, co dotychczas stworzono. Jedno jest pewne – chłopaki Sundaram grają wyjątkową, piękną i oryginalną muzykę, która niewątpliwie ma to „coś”, co zachwyca i porywa słuchaczy. Nagrali już płytę, mają klip. Bardzo dobrze wypadli w eliminacjach w międzynarodowym „Guitar Gods Festival”, zdobywając sporo lajków i pozytywnych komentarzy. Oto nadchodzi czas, by usłyszał o nich świat…
.
ViNATi Marius Zolkevka (Mariusz Żółkiewka):
.
MD – Jesteś założycielem Sundaram, kompozytorem, liderem zespołu.
VMZ – Na to wychodzi…
MD – Przez pewien czas grałeś sam. Kiedy postanowiłeś to zmienić?
VMZ – Namówiono mnie na zespół … Długo się przed tym broniłem, bo z doświadczenia wiem, że to duża odpowiedzialność za innych i dużo pracy przy wszystkich okolicznościach działalności grupy.
MD – A jednak zdecydowałeś się na założenie zespołu. Skąd czerpiesz muzyczne inspiracje?
VMZ – Do prowadzenia zespołu czy muzyki? Inspiracje muzyczne są bardzo szerokie i zataczają kręgi o wiele gatunków muzycznych. Dużą rolę gra muzyka klasyczna (poważna), bo ma w sobie szerokie spektrum emocji, absolutnie niedostępnych w innych gatunkach. Oprawa jednak jest często rockowa, ale tylko po to, by uwydatnić niektóre sekwencje i nie jest celem samym w sobie. Czerpię też z muzyki etnicznej, medytacyjnej, orkiestrowej i wielu, wielu innych, właściwie w każdej formie są elementy które czuję i potrafię je wykorzystać. Lubię tworzyć muzyczne obrazy, podkreślać kolory. Są też kawałki, gdzie za każdym wykonaniem dzieje się coś innego. W zespole grają zbyt dobrzy muzycy, by ich ograniczać do przygotowanych wcześniej układów, często mają wolną rękę na własne interpretacje i za każdym razem inną. W najnowszym repertuarze da się to wyraźnie zauważyć.
MD – Sprawa pierwszej płyty Sundaram jest już właściwie zamknięta. Fani nie mogą się jej doczekać…
VMZ – Mam nadzieję (uśmiech).
MD – Pieśń jest najstarszą z form muzycznych. Dlaczego więc zespół gra wyłącznie muzykę instrumentalną?
VMZ – Myślałem, że równomierne uderzanie, czyli rytm, ale mogę się mylić… W muzyce instrumentalnej jest więcej treści, jest do wyboru i to wedle uznania i gustu. W moim mniemaniu śpiew często ogranicza muzykę do prezentacji, czy też uwydatnienia tekstu, wtedy aranżacja potrafi być mało wymagająca i powtarzalna. Oczywiście nie dotyczy to wszystkiego i wszystkich śpiewanych utworów, to bardziej definicja potrzeby grania muzyki instrumentalnej niż określenie całokształtu, czy też mojego myślenia jak też całkowitego zdefiniowania formy prezentacji.
MD – Trzy gitary i perkusja to dość klasyczne zestawienie instrumentów. Albo prowokacyjnie – Trzy gitary w zespole oznaczają, że to dla Ciebie najważniejszy instrument?
VMZ – Gitara jest bardzo ważna, ale w pierwszej wersji drugim instrumentem melodycznym były klawisze, bo i taki był zamysł i tak miało zostać. Okoliczności sprawiły, że jest jak teraz, zresztą bardzo fajnie przy tym składzie osobowym.
MD – Co zmieniło powstanie Sundaram w Twoim życiu?
VMZ – Poznanie ciekawych ludzi, muzyków, przyjemność z grania z nimi, pewne nadzieje, ale też bardzo dużo innej pracy wokół grupy.
MD – Kto jest Twoim muzycznym mistrzem?
VMZ – Nie mam jednego, to zbiór i kompozytorów i wykonawców i każdy z innego muzycznego świata.
MD – Który z utworów jest najbardziej osobisty? Wszystkie coś przedstawiają, żaden nie jest obojętny, wszystkie są tworzone z pewnym drganiem wnętrza, nic nie powstało z pozycji samych myśli.
MD – Czego Wam życzyć?
VMZ – Tradycyjnie (śmiech)… Sukcesu, koncertów i pieniążków z grania.
.
Wojciech Ruciński:
.
MD – Wojtku, Twoje doświadczenia muzyczne i repertuar są bardzo szerokie…
WR – Zawsze lubiłem rozmaitość. Traktuję muzykę, jako całość. Różne style, to różne języki i im więcej ich poznasz, tym łatwiej poruszasz się po świecie (muzyce)…
MD – Podobno posiadasz słuch absolutny. Jest więc Ci chyba dzięki temu znacznie łatwiej?
WR – Nie mam słuchu absolutnego. Dobrze słyszę i łatwo zapamiętuję, i to rzeczywiście bardzo ułatwia. Na próbie, bo praca idzie sprawniej, a na koncercie, bo łatwiej z kimś grać słysząc, co on gra.
MD – Jesteś aktywnym członkiem kilku zespołów…
WR – Jak wspomniałem, lubię rozmaitość. Umiejętność poruszania się w różnych stylach ułatwia współpracę z bardzo odległymi gatunkowo projektami. Dzięki temu nie uschłem z nudów 🙂
Poza tym granie jest moim jedynym źródłem dochodu, więc im więcej gram, tym łatwiej mi żyć.
MD – Co skłoniło Cię do przyłączenia się do nowo tworzącego się zespołu?
WR – Pozytywna energia Mariusza, ciekawa muzyka, konsekwencja, z jaką ten człowiek dążył do utworzenia składu. Nie poddał się i dało to efekt.
MD – Najdłuższa współpraca?
WR – Najdłuższa, trwająca do dziś współpraca, to zespół Alka Koreckiego o wdzięcznej nazwie “Z Całym Szacunkiem Dzika Świnia”. Znamy się od 92-go chyba roku i gramy razem do dziś. To jest muzyka najbliższa mojemu sercu. Trwa to 23 lata i pewnie potrwa, dopóki będziemy w stanie grać na instrumentach. Dosyć długo pracowałem z Januszem Stokłosą (1990-2005) i z Marylą Rodowicz (2000-2012).
MD – Lubisz muzykę, którą gra SUNDARAM?
WR – Lubię. Znalazłem sobie wygodne miejsce, umożliwiające improwizację, bez której czuję dyskomfort.
..
Dariusz Świechowski:
.
MD – Darku, Twoje pojawienie się w zespole było dość spektakularne…
DŚ – Otrzymałem zaproszenie od Mariusza. Była to propozycja współpracy w zespole Sundaram.
MD – Jak to się stało? Dlaczego ta prośba skierowana była akurat do Ciebie?
DŚ – Z Mariuszem poznaliśmy się, gdy mieliśmy po kilkanaście lat. Graliśmy razem w szkolnym zespole rokowym. Bardzo miło wspominam ten czas. Po zakończeniu szkoły nasze drogi się rozeszły. Po wielu latach za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych otrzymałem wiadomość od Mariusza z zaproszeniem do wspólnego grania. Zgodziłem się bez wahania i nie żałuję. W zespole jest wspaniała atmosfera i wszyscy bardzo dobrze się rozumiemy. Właśnie nagraliśmy naszą pierwsza płytę jako Sundaram i pracujemy nad masteringiem. Muzyka, którą wykonujemy na koncertach spotyka się z bardzo dobrym przyjęciem przez publiczność, więc mam nadzieję, że płyta też przypadnie do gustu szerokiemu gronu słuchaczy.
MD – Grałeś w innych znanych zespołach. Wiem, że Twoja współpraca z Andrzejem Nowakiem przypadła w najlepszym okresie zespołu…
DŚ – Tak, to prawda. Moja współpraca z Andrzejem Nowakiem (TSA) i z zespołem Złe Psy, z którym nagraliśmy płytę Forever (2002), która była pierwszą płytą tego zespołu, była fascynująca. Wiele nauczyłem się przy tak wielkim artyście muzyku jakim jest Andrzej. Myślę, że ta współpraca uwarunkowała na wielu płaszczyznach moje życie muzyczne i kierunki w których podążam.
MD – Perkusja nie należy do najdelikatniejszych w brzmieniu instrumentów. Jak to się ma do wzniosłej i niejednokrotnie subtelnej muzyki, który wykonuje zespół?
DŚ – Tak jest to duuuży i głośny instrument, ale właśnie dzięki wielu znakomitym muzykom, z którymi miałem zaszczyt współpracować, nauczyłem się w pełni wykorzystywać jego dynamikę, a przynajmniej mam taką nadzieję…
…
Paweł Piotrowicz;
.
MD – Pawle, jak to jest być najmłodszym członkiem zespołu?
PP – W tym zespole wiek chyba nie gra roli. Oczywiście z początku czułem pewną obawę w związku z różnicą w doświadczeniu scenicznym i studyjnym, jakie dzieli mnie od reszty zespołu, jednak nie dano mi odczuć z tego powodu żadnego dyskomfortu. Przeciwnie – Panowie chętnie dzielą się swoją wiedzą, a ja mam wrażenie, że czerpię z bardzo fachowego źródła. Przez ten czas wiele się od nich nauczyłem i nie chodzi tylko o aspekty czysto muzyczne. Pracując w tej grupie zobaczyłem jak, tak naprawdę, powinna wyglądać praca w zespole. Atmosfera ciepła, niemal jak w rodzinie, pełna zgodności, pomimo wielu pomysłów i różnych wizji realizowanego materiału. A do tego wszystkiego poczucie humoru z najwyższej, abstrakcyjnej półki (moje ulubione). Myślę, że tak dobrze zadomowiłem się wśród nieco starszych muzyków ze względu na to, że niezależnie od “metryki” Sundaram ma w sobie silnego, młodego ducha, któremu nie brakuje pomysłowości nastolatka, ale też i odpowiedniej dojrzałości artystycznej.
MD – Twoje pojawienie się zamknęło “nabór” do zespołu SUNDARAM. Można powiedzieć, że “dopełniłeś” całości….
PP – Co tu dużo mówić. Mariusz szukał gitarzysty i jakoś tak się złożyło, że ja gram na gitarze. Warunek konieczny spełniony. A tak na poważnie, kiedy Sundaram szukał kogoś, kto wypełni lukę harmoniczną w zespole, ja szukałem takiej luki. Na tamten czas byłem “napływowcem” o dość niedużym stażu i szukałem czegoś, co zaspokoiłoby moje muzyczne ambicje. W tym celu przeglądałem portale ogłoszeniowe i znalazłem anons, w którym “jakiś pan” szukał “gitary” do zespołu. Podobno doświadczeni muzycy i ciekawy materiał, lecz była to już któraś z kolei obiecująca oferta i podszedłem do sprawy trochę nieufnie. Nie przypuszczałem, że trafię do tak ciekawego “projektu” i na znanych, wytrawnych artystów. Samo dopełnienie całości polegało raczej na wypełnieniu brakującej przestrzeni w warstwie aranżacyjnej. Mam wrażenie, że wystarczam do tej roli, natomiast o to jak się sprawdzam, należy raczej pytać pozostałych…
MD – Jakie były początki, a jak jest teraz?
PP – Pierwsze spotkanie i przesłuchanie jednocześnie odbyło się w “naszych” piwnicach przy Freta. Trzeba było zejść schodami do średniowiecznych podziemi, co biorąc pod uwagę kawał historii zamkniętej w tych murach i półmrok tam panujący, napawało mnie lękiem. Wbrew obawom, czekał tam na mnie sympatyczny Mariusz ViNATi Żółkiewka. Muszę jednak przyznać, że materiał muzyczny zadany przez tego miłego człowieka sprawił mi wtedy sporo trudności. Utwory Mariusza to pełne fabuły opowieści, które nie podążają sztampową ścieżką metryczną czterech taktów. Fraza decydowała o tym, gdzie i kiedy ma się zmienić akompaniament. Decydowała także o doborze metrum, które również wykraczało często poza tradycyjne 4/4. Bardzo mi się to podobało. Chciałem trafić gdzieś, gdzie będę mógł się rozwijać i tak też się stało. Muzyka Sundaramu nauczyła mnie zupełnie innego spojrzenia na kompozycję. Nawet z punktu widzenia akompaniatora, nie jest to już tylko ciąg harmoniczny, zamknięty w liczbach. Grając nie liczę ile zostało jeszcze taktów do następnej części. Słucham za to myśli zawartej w melodii i wiem, kiedy zmierza ona do swej kulminacji, konkluzji i tym się kieruję, a liczenie taktów zostawiam sobie na koncerty z kiepskimi odsłuchami.
.
Muzyka:
.
Podróż do Granatu (oryginalny):
https://www.youtube.com/watch?v=PQGfEJH1qC4