W tym roku mija właśnie 130 – ta rocznica zgonu sławnego, wybitnego muzyka polskiego Juliusza Zarębskiego (1854 – 1885), którego postać przyćmiła potem światowa kariera Paderewskiego, młodszego od niego o sześć lat. A w dodatku jakże krótko żył Zarębski: chory na gruźlicę – podobnie jak Chopin czy Słowacki – zmarł w wieku zaledwie 31 lat! Był synem kresów, urodził się w Żytomierzu, który wówczas pozostawał stolicą guberni wołyńskiej. Juliusz (imię nadano mu na pamiątkę twórcy „Kordiana”) wywodził się z rodziny urzędniczej, lecz jego przodkowie należeli do rodu szlacheckiego. Naukę gry na fortepianie rozpoczął w wieku lat sześciu, pod kierunkiem matki, a następnie u miejscowych nauczycieli muzyki. Zarębski uczęszczał też do lokalnego gimnazjum, a dom rodzinny zapewnił mu wszechstronne wykształcenie. Jego rodzice prowadzili dom otwarty, w którym spotykała się kulturalna elita miasta. Po ukończeniu gimnazjum 17-letni Juliusz wyruszył do Wiednia, by kontynuować tam swoje muzyczne studia. Był tak zaawansowany w tej dziedzinie, że przyjęto go do konserwatorium od razu na rok V-ty! Studiował forepian, a także kompozycję. Po dwóch latach wiedeńskiej nauki opuścił konserwatorium ze złotym medalem na obu wspomnianych wydziałach, pianistycznym oraz kompozycji.
Udał się potem do Petersburga, gdzie po trzech miesiącach studiów w tamtejszym konserwatorium uzyskał dyplom „wolnego artysty”. Pierwsze koncerty Zarębski dał w Kijowie, a później w Odessie. Po tych sukcesach udał się do Włoch, aby pod kierunkiem Franciszka Liszta udoskonalić swoją technikę gry fortepianowej. Przebywał przez rok w Rzymie, a następnie wyruszył w długą podróż z koncertami w Neapolu, znowu w Rzymie, w dalekim Konstantynopolu, a wreszcie w Warszawie, a także w Paryżu. Odwiedzał też Liszta, który tym razem przebywał w Weimarze, nadal doskonaląc swój kunszt pianistyczny u pierwszego wirtuoza Europy. Stał się ponadto ulubionym uczniem Liszta, a obok gry na fortepianie pogłębiało się jego zainteresowanie kompozycją. Komponował coraz więcej, nawiązując do form uprawianych przez Chopina, a zatem takich jak mazurek, polonez, walc, etiuda, ballada, kołysanka, impromtu, tarantela, barkarola. Jego „Trzy tańce galicyjskie” sam Liszt opracował na orkiestrę, co najlepiej świadczy o poziomie tej kompozycji.
Sławę zdobył jednak Zarębski bardziej jako pianista występując w r.1878 w Paryżu podczas wielkiej wystawy, a także w Londynie. Koncertował też na specjalnym fortepianie z dwoma klawiaturami, wynalezionym przez Edwarda Mangeot. Wykonywał na nim utwory we własnej aranżacji, wzbudzając prawdziwy entuzjazm publiczności. Nie zaniedbywał jednak gry na klasycznym fortepianie z jedną klawiaturą. Juliusz Zarębski zyskał tak wielki rozgłos w Europie, że w roku 1880 król Belgii Leopold II mianował go profesorem klasy fortepianu w Królewskim Konserwatorium w Brukseli. Polscy artyści cieszyli się tam zasłużoną sławą, wystarczy przypomnieć, iż w roku 1874 w tym samym konserwatorium klasę skrzypiec powierzono Henrykowi Wieniawskiemu. Pomimo pracy pedagogicznej, a także mimo postępującej choroby, Zarębski miał czas jeszcze na komponowanie. Zamiast wyliczać tytuły jego dzieł, głównie fortepianowych, powiedzmy że próbował też układać muzykę na inne instrumenty, planował ponadto skomponować koncert fortepianowy (zachował się szkic partytury) oraz stworzyć polską operę historyczną. Wyróżnić trzeba szczególnie cykl jego pięciu utworów na fortepian, pt. „Róże i ciernie”, ponieważ użyta tam barwa instrumentu zapowiada nowy styl w muzyce, nazwany później impresjonizmem. Był więc Zarębski prekursorem tego kierunku, a w ostatnim roku życia skomponował niezwykle oryginalny „Kwintet fortepianowy g-moll”, dedykowany Lisztowi, który zdaniem muzykologów należy do arcydzieł twórczości kameralnej.
Wiele kompozycji Zarębskiego ukazywało się w druku jeszcze za jego życia. Intensywna praca, a także choroba podkopywały niestety jego organizm. Gruźlica, nieuleczalna w tamtej epoce, zbierała żniwo w całej Europie. Juliusz Zarębski, pomimo wspaniałej kariery artystycznej oraz pedagogicznej, nie zapominał o swoich stronach rodzinnych. Co roku spędzał wakacje w Żytomierzu. I tam również pożegnał się z tym światem w roku 1885. Miał zaledwie 31 lat… Jego przyjaciel Liszt przeżyje go tylko o rok.
W swoim krótkim życiu nie zdążył Zarębski osiągnąć artystycznej pełni oraz szczytu możliwości twórczych na polu kompozycji. Z zachowanych dzieł przebija jednak znamię wielkiego talentu, a niektóre jego kompozycje ( jak wspomniany kwintet oraz wiele kompozycji na fortepian) należą bez wątpienia do skarbca muzyki światowej.
W 130-tą rocznicę jego zgonu (a przypadnie ona 15 września) warto przypomnieć jego utwory – na emigracji i w dalekiej Ojczyźnie. Jest sporo czasu, by urządzić koncerty ku Jego pamięci, nawet poza Krajem rezydują wybitni pianiści. I jeszcze działają polskie kluby pomimo różnych intryg i wojenek. Może i konsulaty (czy ambasady) też oddadzą hołd Zarębskiemu zamiast utrudniać Polakom wybory? Niech dowie się świat, kto był prekursorem impresjonizmu!
Marek Baterowicz
,,
O autorze:
Marek Baterowicz (ur. 4 marca 1944 r. w Krakowie) – debiutował jako poeta na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” w roku 1971. W kraju wydał trzy zbiory wierszy: „Wersety do świtu” (W-wa, Iskry, 1976) – tytuł był aluzją do panującej w PRL-u nocy, „Od zieleni do rdzy” (Kraków, WL 1979) oraz tomik powielony poza cenzurą – „Łamiąc gałęzie ciszy” (1981). W Paryżu opublikował tomik wierszy pisanych w języku francuskim – „Fée et fourmis” (Ed.Saint-Germain-des-Prés, 1977). W roku 1977 wychodzi też jego powieść „futurystyczna” – „Rękopis z Amalfi” (Kraków,WL) będąca groteskową kroniką wydarzeń po trzeciej wojnie światowej. Jej przekład ukazał się w Australii w r.1991,a w roku 2000 we Włoszech.
Ukończył romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim (1971) broniąc magisterium z twórczości Lautréamont’a (u prof.Marii Strzałkowej), a fragment tej pracy opublikowano w „Kwartalniku Neofilologicznym”. W Sydney uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie NSW (w r.1998) tezą „Les apports espagnols chez les poètes français aux XVIe et XVIIe siècles”, rozdziały tej pracy ukazały się we Francji, Australii, Nowej Zelandii i Nowej Gwinei.
W r.1996 wydał w Sydney antymarksistowski esej „Widmo”, napisany jeszcze w Krakowie i przemycony na Zachód w r.1985.
W kraju opublikował wiele antologii poezji krajów romańskich (Vicente Aleixandre, Umberto Saba, Egito Goncalves), latynoamerykańskich (Jorge Carrera Andrade, Eliseo Diego) czy poetów Québec’u, a również zbiór opowiadań René de Obaldia.
W roku 1983 zdążył wydać jeszcze swoje opowiadania „Pułapka pod księżycem” (Kraków, WL), ale kiedy w tym samym roku komunistyczny reżim rozwiązał Związek Literatów Polskich, dawne myśli o emigracji doszły znowu do głosu. Od maja 1985 (po czterech latach starań o paszport) Marek Baterowicz przebywa na Zachodzie (Włochy, Francja, Hiszpania), a od sierpnia 1987 w Australii. Został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a od 2000 r. Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w kraju. W Sydney wydał tomik „Serce i pięść” (PCA, 1987) obejmujący wiersze dawne odrzucane przez cenzurę, wiersze ze stanu wojennego oraz pisane już na emigracji. Następne tomiki wydane w Australii to kolejno: „Dama z jamnikiem” (Sydney,Akapit 1989), wybór wierszy „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, Puma 1992), „Miejsce w atlasie” (Sydney, Wild&Wooley,1996), „Cień i cierń” (Sydney, Vide 2003), „Pan Retro” (Sydney, 2004) oraz „Na smyczy słońca” (Sydney, Vide 2008).
W roku 1985 kilkanaście jego wierszy przełożono na angielski w USA, wyszły drukiem w „Mid-American Review”. Blisko sto wierszy w tłumaczeniu angielskim czeka na wydanie. We Włoszech ukazał się wybór jego wierszy „Canti del pianeta” (Roma, Empiria, 2010) w przekładzie Paolo Statutiego.
W roku 1992 wydał w Sydney powieść o stanie wojennym – „Ziarno wschodzi w ranie”. W przygotowaniu zbiór opowiadań z Polski, Hiszpanii oraz Australii.
W r.2003 otrzymał za poezję nagrodę Białego Pióra, a w r.2012 był laureatem nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą za całokształt twórczości (vide „Ekspresje”, Londyn, t.III 2012, laudacja prof. Wojciecha Ligęzy).
W kraju publikował m.i. w „Tygodniku Powszechnym”. „Znaku”, sporadycznie w „Przekroju”,”Życiu Literackim” (tylko w 1980/81) a po wyjeździe w „Arce”, potem w „Arcanach”, „Kresach” ,„Twórczości”czy „Frazie”, a w r.1992 zerwał z „Tygodnikiem Powszechnym” na znak protestu przeciwko poparciu przez to pismo grubej kreski (list o tym ogłoszony był w „Arce”). Publikował też artykuły w periodykach uniwersyteckich jak „Romanica Cracoviensia”, Studia iberystyczne” (UJ), „Estudios Hispanicos” (U.Wrocławski ) czy „Literaria Copernicana” (U.Toruński).
W roku 2014 w Toronto (Kanada) wydano zbiorek jego wierszy „Status quo”, poświęcony głównie ofiarom „katastrofy” smoleńskiej.
We Francji ukazał się zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).
Swoje felietony publikuje na naszych blogach.pl, na Solidarnych 2010, na Marszu Polonii i na Pulsie Polonii, a także w wielu pismach polonijnych w Australii, USA, Kanadzie, w tym katolickich („Przegląd Katolicki”, Sydney i „Mi-cha-el CSMA”, roczniku michaelitów na Nowej Gwinei.