Janusz Nowak – Zanussi. Przez przedmioty

Tajemna rola rzeczy.
O albumie Zanussi. Przez przedmioty

 

  1. Domowe teofanie

«Nauczycielu – gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej [J1, 38]

Tę niezwykłą, poruszającą sytuację opowiedział św. Jan na pierwszych stronach swojej Ewangelii. Prawdopodobnie to on wraz ze św. Andrzejem (wymienionym z imienia) – dwaj uczniowie św. Jana Chrzciciela – opuszczają swego mistrza, po usłyszeniu z jego ust słów: „Oto Baranek Boży!” [J1, 36], i podążają bez żadnego wahania za Tym, którego to zawołanie dotyczy – za Jezusem z Nazaretu. Najbardziej zdumiewającym składnikiem tej sceny jest pytanie skierowane przez Andrzeja i Jana do Jezusa: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Nie pytają o Jego nauczanie, nie proszą o radę, co mają zrobić, wszak przeżywają dramatyczny dylemat: odchodzą od swego nauczyciela, którego wiernymi uczniami byli, którego dobrze znali, którego nauki stały się im bliskie, a idą za nowym Nauczycielem, którego po raz pierwszy zobaczyli. Chcą zobaczyć mieszkanie swojego nowego Mistrza, a on ich do siebie zaprosił. Ewangelista powściągliwie przemilczał opis tego miejsca (chociaż precyzyjnie podaje godzinę – była to, według naszej miary czasu, czwarta po południu), nie dowiadujemy się zatem, jak wyglądał dom Jezusa. Otrzymujemy natomiast istotną informację, że pobyt w mieszkaniu Mistrza uczynił z pierwszych apostołów gorliwych wyznawców Baranka Bożego, o czym świadczą słowa Andrzeja, skierowane do swojego brata, Szymona: „«Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa” [J1, 1]. Jezus objawił pierwszym swoim uczniom to, że jest Mesjaszem, w swoim domu, a więc niejako też „poprzez” swój dom, wszak Jan i Andrzej właśnie tego chcieli zobaczyć, gdzie On mieszka, zobaczywszy zaś, uwierzyli, że jest On Chrystusem, Bożym Pomazańcem.

Przywołałem tę ewangeliczną opowieść po to, aby nie tylko zachwycić się raz jeszcze tą nieoczywistą teofanią, ściśle związaną z domem i z przedmiotami w nim umieszczonymi. Posłużyłem się fragmentem Ewangelii św. Jana jako archetypiczną relacją o metafizycznym aspekcie rzeczy zapełniających nasze mieszkania.

Przekonanie, że istota przedmiotów kryje się pod ich materialną formą, że, jak napisał Zbigniew Herbert, „najpiękniejszy jest przedmiot/którego nie ma”, a więc że najbardziej fascynującą stroną rzeczy (i ich „obrotów”) jest to, co w nich niewidzialne, co jest ich duszą, podziela Barbara Gruszka-Zych, współautorka opublikowanego niedawno przez czeladzkie wydawnictwo Ursines albumu, noszącego intrygujący tytuł: Zanussi. Przez przedmioty[1]. Świadczą o tym nie tylko inicjalne zdania („Czasem się wydaje, że przedmioty wiedzą o nas więcej. Potrafią cierpliwie milczeć, czekając, kiedy sobie o nich przypomnimy” – s. 22), ale także wiele fragmentów, ilustrujących i eksponujących metafizyczne doświadczanie rzeczy.

Na owym przekonaniu, że „przedmioty wiedzą o nas więcej” (przekonaniu tak bliskim frazie ze sławnej relacji o jedzeniu magdalenki i piciu herbaty lipowej: „Tak jest z naszą przeszłością. Starać się ją wywołać, to stracony czas, wszystkie wysiłki naszej inteligencji są daremne. Ukryta jest poza jej dziedziną i poza jej zasięgiem, w jakimś materialnym przedmiocie […], którego się nie domyślamy”[2]), została zbudowana omawiana książka. Ono przenika każdą stronę tekstu i każdą z kilkudziesięciu fotografii. To w istocie album o duszach trzech mieszkań państwa Zanussich oraz o duszach setek (a może tysięcy) rzeczy, które dla Krzysztofa Zanussiego (jednego z największych artystów kina) i jego żony Elżbiety Grocholskiej-Zanussi (malarki, rzeźbiarki, artystki wszechstronnej, a od kilku dziesięcioleci wybitnej kreatorki życia rodzinnego) są z różnych powodów ważne. To album składający się z „opowieści” wielu rzeczy z mieszkań państwa Zanussich, bo „każdy z przedmiotów w domach Elżbiety i Krzysztofa mógłby nadawać ton jakiejś opowieści. Gdyby go dopuścić do głosu, miałby swoją znaczącą partię w tym wielkim, milczącym chórze” (s. 25).

Barbara Gruszka-Zych, znakomita poetka, sprawiła, że ów chór przedmiotów państwa Zanussich nie milczy, lecz brzmi jak wspaniała symfonia.

 

 

  1. Czworo autorów – czworo bohaterów

Na pierwszej stronie okładki (z której patrzy na nas profesor Zanussi, trzymający w dłoni Złotego Lwa, otrzymanego w 1984 roku na Festiwalu Filmowym w Wenecji za „Rok spokojnego słońca”) oraz na karcie tytułowej czytelnik odnajdzie informację o trojgu autorów imponującego dzieła. Barbara Gruszka- Zych, inspiratorka przedsięwzięcia edytorskiego, jego pomysłodawczyni, napisała tekst, będący rodzajem intrygującej opowieści o trzech mieszkaniach państwa Zanussich (na Żoliborzu, w Paryżu, a przede wszystkim w Laskach), o przedmiotach otaczających reżysera i jego żonę.

Barbara Gruszka-Zych snuje niespieszną narrację, w której z czułością pochyla się nad meblami, obrazami, książkami, ozdobami itp. – słowem wszystkim, co należy do uniwersum przedmiotów, przez pryzmat których przygląda się Krzysztofowi Zanussiemu, jednemu z największych artystów współczesności.

To nie jest zwykły opis rzeczy, to nie ich beznamiętny rejestr. Barbara Gruszka-Zych posiada niezwykle rzadką umiejętność odkrywania w przedmiotach „głosów”, dających świadectwo o ich właścicielach. Poetycka wrażliwość autorki Nie ma nas w spisie pozwala jej na sięganie po słowa najtrafniejsze, ściśle przylegające do „mowy” rzeczy.

Opowieść Barbary Gruszki-Zych o przedmiotach państwa Zanussich pełna jest retardacji, dygresji, analogii, cytatów poetyckich. Przypomina staropolskie sylwy (silva rerum) – w najszlachetniejszym tego słowa znaczeniu. Sylwiczna konwencja doskonale współbrzmi z nastrojem panującym w domu państwa Zanussich w Laskach, domu jakże mocno kojarzącym się z obrazami szlacheckich dworków, znanych z setek literackich opisów, z Panem Tadeuszem na czele. Parafrazując arcypoemat Mickiewicza (co niech mi będzie wybaczone), można by powiedzieć: „Wpadam do [willi w Laskach] jak w centrum polszczyzny:/Tam się człowiek napije, nadysze Ojczyzny”.

Intensywną obecność w domu państwa Zanussich czegoś, co nieuchwytne, co wywołuje tęsknotę do idealnego piękna i nostalgiczne pragnienie przeniesienia duszy utęsknionej do świata, wydawałoby się, dawno zaginionego, obecnego jedynie w literackich wizjach, potęgują dziesiątki wysmakowanych zdjęć autorstwa Grzegorza Lityńskiego, znamienitego fotografa, wykładowcy, dokumentalisty. To drugi, obok Barbary Gruszki-Zych, współautor omawianego albumu. Na jego fotografiach mieszkania i przedmioty państwa Zanussich żyją, nie mają w sobie nic z martwoty wnętrz i eksponatów muzealnych.

Trzecim autorem wymienionym na karcie tytułowej jest sam mistrz Zanussi. To on zredagował celne komentarze pod zdjęciami (nie wszystkimi, niektóre fotografie nie posiadają opisu), ale również do niego należą liczne opinie, refleksje, myśli, inkrustujące tekst Barbary Gruszki-Zych.

Jest jeszcze jedna autorka, niewymieniona, dyskretna, świadomie ukrywająca się w cieniu sławnego męża. To Elżbieta Grocholska-Zanussi. Jej wypowiedzi, niepozbawione ironii oraz przedniego humoru, są znakomitymi kontrapunktami wobec słów pana Krzysztofa. Dowcipne sprzeczki małżonków, znane dobrze z Życia rodzinnego Zanussich, są wyśmienitą przyprawą dodaną do utrzymanej w stylu średnim, a miejscami wysokim narracji Barbary Gruszki-Zych.

Te cztery osoby – Barbara Gruszka-Zych, Grzegorz Lityński, Krzysztof Zanussi, Elżbieta Grocholska-Zanussi, współautorzy dzieła, są równocześnie jego bohaterami. Głównym, pierwszoplanowym bohaterem jest oczywiście światowej sławy reżyser, to jego portret, jak sugeruje tytuł, skomponowała autorka Moich ważnych z refleksji o należących do niego przedmiotów.

Jednak Barbara Gruszka-Zych, malując słowami konterfekt wielkiego artysty kina, przekazała czytelnikom także swój dyskretny autoportret. Napisała opowieść o sobie, chociaż unika wysuwania się na pierwszy plan, sytuując się zawsze tak, aby nie przesłaniać tych, których z podziwem, ale bez panegiryzmu, prezentuje.

Bohaterem książki jest również Grzegorz Lityński. Jego pełne emocji fotografie mówią sporo o nim samym, o jego czułym spojrzeniu na ludzi, o silnym pragnieniu nie tylko zatrzymania chwil, ale także „wyświetlenia” dusz przedmiotów.

I wreszcie czwarta bohaterka – Elżbieta Grocholska-Zanussi. Cicha i pozornie nieobecna, a przecież bez niej nie tylko nie byłoby omawianej książki, ale przede wszystkim nie byłoby domu w Laskach i tego fascynującego życia rodzinnego Zanussich, które tak sugestywnie i empatycznie przedstawiła Barbara Gruszka-Zych.

  1. Słowa – obrazy – emblematy

Książka Zanussi. Przez przedmioty cechuje się przemyślaną w każdym szczególe kompozycją, przypominającą strukturę niezwykle popularnych w dobie renesansu i baroku emblematów (tworzyli je m.in. Zbigniew Morsztyn, Stanisław Herakliusz Lubomirski i inni), będących w istocie szczególną odmianą ekfraz. Klasyczny emblemat (dzieło literacko-ikonograficzne) składa się z trzech składników. Są nimi: 1/ inskrypcja (lemma, sentencja, motto), czyli krótki podpis pod 2/obrazem (imago) oraz 3/ subskrypcja, będąca utworem wierszowanym lub prozatorskim, objaśniającym sens obrazu i jego powiązanie z lemmą.

Na tej zasadzie zbudowana jest harmonia między tekstem Barbary Gruszki-Zych, fotografiami Grzegorza Lityńskiego i komentarzami Krzysztofa Zanussiego. Owe komentarze to lemmy (inskrypcje) do obrazów (zdjęć). Obrazy i inskrypcje zostały z kolei uzupełnione subskrypcjami, czyli tekstami opisowymi i narracyjnymi, ekfrazami nasyconymi dygresjami, cytatami, nawiązaniami literackimi itp.

  1. Eschatologia przedmiotów

Zanussi. Przez przedmioty to książka przeniknięta od pierwszej strony do ostatniej doświadczeniem przemijania, przeczuciem śmierci, niepokojem związanym z tym, co jest po tamtej stronie. W tym dziele wszystko – słowa i obrazy – tchną eschatologią. Tytułowe przedmioty są znakami pięknej i smutnej vanitas. Przedmioty trwają, rzadko nie przeżywają swoich właścicieli. I to jest marność, jak mówi biblijny mędrzec.

Wśród mnóstwa eschatologicznych motywów, zawartych w księdze o przedmiotach Krzysztofa Zanussiego, trzy szczególne mnie poruszyły.

Pierwszy to informacja o dzienniku prowadzonym regularnie przez reżysera od wielu lat, dzienniku niezwykle szczerym, niewolnym od oskarżeń, pretensji, fobii. Krzysztof Zanussi ma świadomość, że w tych zapiskach skrzywdził niektóre osoby, pochopnie je obwiniając, ale, jak sam przyznaje, nie wykreślił tych fragmentów, chcąc, aby je przeczytali potomni, bo dzienniki twórcy „Iluminacji” będzie można opublikować po jego śmierci.

Drugi związany jest z pragnieniem Krzysztofa Zanussiego, aby jego ciało po zakończeniu ziemskiej pielgrzymki zostało zmumifikowane (zabalsamowane).

W Egipcie nawet koty mają swoje mumie. To prosty zabieg, który hamuje obrzydliwy rozkład i sprawia, że ciało może wyschnąć. To, co zrobiono z Leninem jest ogólnie dostępne i nie takie drogie. W podobny sposób został zabalsamowany Aleksander Fredro i prawie cała rodzina Elżbiety. Zwykle to polegało na usuwaniu wnętrzności, a pozostałą resztę wypełniało się trawą i zszywało, robiąc z człowieka siennik. Już się nawet orientowałem, jakie przedsiębiorstwa pogrzebowe mają to w swojej ofercie i okazało się, że jest ich całkiem sporo.

Do żadnego z nich jednak nie zadzwonił z zamówieniem. Może obawia się, że zlecenie na balsamowanie, składane jeszcze za życia, będzie przypominało rozmowę z pogranicza czarnego humoru. [s. 221]

I wreszcie odlew twarzy wielkiego reżysera:

Krzysztof, może pragnąc utrwalić swoją pełną zachwytu twarz, jaką musi mieć w takiej chwili, zdecydował się na odlanie jej maski u plastyka Konrada Tomaszewskiego. Ten pomysł powstał na użytek wystawy w Krośnie Odrzańskim, na której prezentowano konterfekty nestorów polskiej kinematografii, wsród których znalazł się obok Kazimierza Kutza i Jerzego Hoffmana.

– Normalnie takie maski zdejmuje się zwłokom, więc zapytałem, jak to wygląda, kiedy zabiegowi poddaje się ktoś żywy. „Jest tylko jedna różnica” – usłyszałem. – „Trzeba wstawiać mu do nosa rurki”.  Tak też zrobił, zajmując się tworzeniem odlewu mojej twarzy [s. 221]

Zdjęcie tego odlewu twarzy żywego człowieka, odlewu wyglądającego jak maska pośmiertna, znalazło się w książce Zanussi. Przez przedmioty.

Przez tę rzecz dokładniej widać rzeczy ostateczne.

 

Janusz Nowak

 

O autorze:

 

JANUSZ  NOWAK, urodzony w 1954 w Wodzisławiu Śląskim. Poeta, krytyk literacki, historyk literatury, nauczyciel. Absolwent polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Doktor nauk humanistycznych. Wieloletni nauczyciel języka polskiego w I LO w Raciborzu, były wykładowca w Uniwersytecie Opolskim i Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu. Współtwórca współpracownik półrocznika „Almanach Prowincjonalny”. Współpracownik dwumiesięcznika „Topos”.

W Bibliotece „Toposu” opublikował tomy poetyckie Biedny polski katolik czyta Życie Keitha Richardsa (2017), tolle, lege (2019), w nawiasie (2021), a także zbiór szkiców i esejów o literaturze współczesnej Głód nadziei (2020). Mieszka w Raciborzu.

.

 

[1] B. Gruszka-Zych, G. Lityński, K. Zanussi, Zanussi. Przez przedmioty, Czeladź 2024.

[2] M. Proust, W stronę Swanna, tłum. T. Boy-Żeleński,  https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-strone-swanna/

 

fot. Grzegorz Lityński na podstawie jednorazowej licencji niewyłącznej na publikację załączonych zdjęć z książki “Zanussi. Przez przedmioty”, wydawnictwo Ursines 2024.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments