Jan Zych – W powietrzu czystym jak łza

 

Wspomnienie w trzydziestą rocznicę śmierci poety

 

Nigdy nie poznałem Jana Zych osobiście. Pamięć o poecie powraca jednak do mnie stale, w nieoczekiwanych momentach, bo połączył nas kontakt krótki, ale intensywny, w trudnych chwilach dla poety, który walczył z nieuleczalna chorobą. Czas zaciera pamięć, pamiątki zawieruszają się w niezliczonych, przenoszonych z miejsca na miejsce i z kontynentu na kontynent rzeczach, w których ukrywają się emocje, troska i ważne chwile, łączące ludzi o podobnej wrażliwości. Jest gdzieś portret Jana Zycha, namalowany przez meksykańskiego artystę i wybór wierszy, dokonany przez autora, który wybrał utwory, które, jego zdaniem, nadal są czytelne. Na pewno nadal są aktualne i ważne, ale mimo to, próba ich publikacji się nie powiodła i maszynopis do dzisiaj czeka na odpowiedni moment.

 

Czemu serce budzisz mnie w nocy?

Czy po to, żebym czuwał, pochylony
nad twoim snem dalekim w mieście,
które zastygłe znam z kartek pocztowych?

Nowym kołem słońca tam dzień się toczy,
kiedy przy ulicy, którą znam tylko z nazwy,
wiewiórka z orzechem biegnie przez twoje oczy.

To miasto żyje tylko dzięki tobie.
Ale śpij, jeszcze śpij spokojnie.

 

O tym, że Jan Zych mieszka w Meksyku, dowiedziałem sie od Wisławy Szymborskiej, która napisała do poety na moją prośbę. Redagowałem wówczas pismo literackie ‘List oceaniczny” i zależało mi na kontakcie z emigracyjnymi pisarzami, szczególnie tymi, których ceniłem jeszcze z literackiej młodości w Krakowie.

W liście z 6 marca 1994 roku Wisława Szymborska z troską i czułością pisała:
“Do jana Zycha napisałam na Pana prośbę, ale boje się, że znów nie będzie odpowiedzi. Biedny Jaś, znalazł się w jakiejś czeluści, i jak mu pomóc, nie wiadomo. Gdyby Mrożek był bardziej “do ludzi”, prosiłabym go, żeby Jasia odwiedził i zorientował się w sytuacji. Spróbuję, ale wątpię…”

 

 

Wstawiennictwo krakowskiej poetki okazało się jednak skuteczne i na początku maja 1994 roku otrzymałem z Meksyku list.

Meksyk, 25 kwietnia 1994 roku

Szanowny i Drogi Panie,
dziękuję serdecznie za miły list i egzemplarz “Listu oceanicznego”. Bardzo Pana przepraszam za tę zwłokę tak długą, ale wpadłem w nieprzyjemny lej, z którego powoli wyłażę, choć jeszcze nie zupełnie. Otrzymałem Pana list tuż przed operacją szyi. Przez cały rok ubiegły, jako pacjent Instytutu Rakowego byłem poddawany chemioterapiom (cztery po pięć dni, pod kroplówką z chemikaliami, których wsączono we mnie 10 litrów), napromieniowaniom, a potem operacji. Naruszono przy tym naczynia limfatyczne, chudłem, jak po cud-diecie, trzeba było poddać się następnej operacji. Teraz czeka mnie jeszcze jedna, w końcu kwietnia albo w maju. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

Ostatnimi laty nic właściwie nie napisałem oprócz wstępów do Miłosza i do Różewicza. Tłumaczyłem sporo. Wyszedł tomik Białkowskiego (“Całopalenie”) po jego rektorskim pobycie na jednym z tutejszych uniwersytetów. Dawno, bo w 1984, wyszedł malutki Miłosz (około 40 wierszy), wyszedł Różewicz (90 stron), który miał być dwujęzyczny, ale nie można było znaleźć w Meksyku polskiej czcionki. Przygotowałem “dużego” Miłosza, ale za dużo (około 400 stron małą literką), więc trzeba wybierać, ma się ukazać w tym lub przyszłym roku. Muszę dopisać wstęp. Przetłumaczyłem ponad 300 stron z Herberta, ponad 100 wierszy Szymborskiej. Mam notatnik z pomysłami i metaforami do własnych wierszy, do którego po skończeniu Herberta chcę się zabrać. Nie mogę Panu przesłać nic nowego. Przesyłam więc kopie odrobiny dawnych wierszy, które wydają mi się jeszcze czytelne. Jeżeli się Panu na coś przydadzą, będzie mi bardzo miło. W “Liście oceanicznym” miło było zobaczyć pana Kornela [Filipowicza] i Leszka Moczulskiego.
Na razie nic więcej. Serdecznie Pana pozdrawiam

Jan Zych

Wybrałem kilka wierszy poety, które ukazały się w “Liście oceanicznym”, w numerze wrześniowym 1994 roku. Na tej korespondencji kontakt się urwał.

19 czerwca 1994 roku Wisława Szymborska znowu wspomina Jana Zycha:
“Dziękuję za nowy numer “Listu Oceanicznego” i to z wierszami Jasia. Niektóre pamietam, a niektórych nie – chyba nowe? Wiem o chorobie Jasia, pisał mi o tym też, to bardzo smutne… Jest dzielny, a nawet w liście trochę żartuje – oby to wróżyło jakąś nadzieję…”

Niestety, nie było już nadziei. Jan Zych zmarł w Meksyku 21 sierpnia 1995 roku.
Zamieszczony powyżej list, okazał się jedynym, jaki otrzymałem od Poety.

 

W powietrzu czystym jak łza
te słowa może kiedyś ją spotkają.
Tylko ptak, który śpiewał we mnie,
odleci do zimnych krajów.

 

Aleksander Rybczyński

 

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments