Pośród wszystkich żaglowców opisywanych przez Josepha Conrada ten należy do najskromniejszych: niewielki dwumasztowiec z łacińskim ożaglowaniem. Mniej więcej dwudziestometrowa tartana – szybka, zwrotna, harmonijną budową zachwycająca prawdziwego znawcę. Takie statki – jak mawiają marynarze – „czują morze”.
Tartana to pierwszy i jedyny żaglowiec, który posiadał na własność Jean Peyrol, starzejący się weteran francuskiej floty, a w przeszłości po prostu pirat. Bohater powieści Korsarz, człowiek ciemnych czynów, lecz wielkiego serca, uwikłany został – nie do końca z własnej woli – w heroiczne przedsięwzięcie, bez szans na ocalenie życia. Pytanie o motywy samobójczej akcji Conrad pozostawił domyślności czytelnika. Honor, patriotyzm, brawura, a może niespełniona miłość?
W każdym razie trudno przeoczyć rolę, jaką w Korsarzu odgrywa Arletta, niezwykła i tajemnicza dziewczyna. Kiedyś myślałem, że na świecie istnieją tylko dwie osoby o tym imieniu: aktorka, która zagrała w Komediantach Marcela Carné i moja szkolna koleżanka. Z internetu dowiedziałem się, że jest ich co najmniej kilkanaście tysięcy.
Tartana Peyrola miała wyjątkowo ponurą historię, lecz starannie odnowiona przez nowego właściciela, nie przypominała już statku śmierci, na którym podczas rewolucji francuskiej dokonano wyjątkowo okrutnej rzezi. Stała się teraz równie bezpieczna i równie przytulna jak dom, bo przecież człowiek, który spędził prawie całe życie na morzu, zawsze tęsknić będzie do mało komfortowej kajuty.
I do ostatniego rejsu, skoro zdarzyła się wyjątkowo dogodna okazja, by nie umrzeć na lądzie, w miękkim łóżku.
Ostatnia walka Peyrola – z doskonale uzbrojoną angielską korwetą w służbie Jego Królewskiej Mości – mogłaby wzbudzić podziw samego admirała Nelsona. Wolno wątpić, czy starzejący się Peyrol – ten dziwny człowiek, który doskonale rozumiał żaglowce, a znacznie gorzej ludzi, uznałby to za szczególne wyróżnienie. W każdym razie doceniono jego straceńczą odwagę i walkę do końca: pochowano go z honorami, pod banderą francuską, na tartanie, która stała się ostatnim miejscem jego spoczynku.
A wraz z Peyrolem znaleźli grób na dnie morza jego jedyny przyjaciel i jego największy wróg. Przyjaciel – prawie szczęśliwy, że nie umarł w opuszczeniu, zaś wróg – w trwodze odrażającej i beznadziejnej samotności, bez jednego życzliwego spojrzenia czy gestu, bez pożegnania. Trudno o bardziej paradoksalne zakończenie.
mm
Jan Tomkowski
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.