Jan Tomkowski – Żaglowce literatury: statek śmierci Coleridge`a

Screenshot 2016-06-08 22.31.50

Nawet zajęcia z pozoru nieistotne, którym poświęcamy czas w dzieciństwie, mogą nam dostarczyć wiedzy, która przyda się w wieku dojrzałym. Kleiłem z zapałem modele statków, używając papieru, tektury, jedwabiu, nici, patyczków i deszczułek. Właściwie każdy przedmiot mógł się przydać, więc chowałem to i owo do kieszeni, a potem do szuflady. Mój pierwszy nieudany żaglowiec zbudowałem z pudełek po zapałkach. Czegoś mu brakowało, choć miał rozwinięte żagle, nadbudówki i mostek kapitański.
Dopiero potem, już korzystając z planów modelarskich, dowiedziałem się, że istnieją wręgi, niewidoczne dla patrzącego, lecz w istocie tworzące duszę statku czy okrętu. Odtąd już nigdy nie ograniczyłem się do wykonania burt, poszycia kadłuba i pokładu. Zrozumiałem, że szkielet całej konstrukcji decyduje o jej pięknie, symetrii i wdzięku.
Poemat Coleridge`a The Rime of the Ancient Mariner już na pierwszy rzut oka wydaje się zagadkowy i nieprzetłumaczalny. „Mariner” to „żeglarz” czy „marynarz”, właściwie wszystko jedno, choć może niezupełnie, gdy opisywany rejs staje się wędrówką poprzez świat i zaświaty. „The Rime” to niekoniecznie „pieśń”, może „rymy”, a może „wiersze”? Komplikacje gęstnieją, gdy zagłębiamy się w lekturę kolejnych części.
Rzecz zaczyna się z pozoru zwyczajnie, bo oto pewien uparty starzec zatrzymuje orszak weselników. Nie zdąża na ceremonię, nie liczy na zaproszenie, nie ucieszy go nawet dzban wina, którego pewnie by się doczekał. Pragnie tylko jednego – snuć swoją ponurą opowieść, tak niestosowną w tej radosnej chwili. Ta opowieść to trucizna dodana ukradkiem do weselnego wina.
Był marynarzem – nie wiadomo na jakim statku, chyba dość dużym, o czym świadczyć może liczebność załogi. Dopuścił się grzechu, zabijając z łuku albatrosa, który towarzyszył żeglarzom i przysiadał na pokładzie zbierając resztki jedzenia. Albatros to ptak wyjątkowy, ceniony przez samotników przemierzających morza, czasem także posłaniec dobrej wróżby, zgodnie z kodeksem marynarskim – nietykalny. Po śmierci ptaka zapanowała martwa cisza, z nieba spłynął potworny żar, ustał wiatr, fala opadła. Dalsza podróż stała się niemożliwa.
I wtedy na horyzoncie ukazał się tajemniczy żaglowiec: płynął bez żagli i wioseł, gnany jakąś demoniczną mocą. Żaglowiec, a właściwie jego szkielet, utworzony przez wręgi („ribs”), przywodzący na myśl czarne rusztowanie, przez które przenika upiorne czerwone słońce. Na tym szkielecie-statku płynie oczywiście Śmierć!

Screenshot 2016-06-08 22.59.27Ale co za Śmierć!
U Coleridge`a Śmierć („Death”) jest rodzaju męskiego, ale towarzyszy jej Kobieta-Widmo („Spectre-Woman”). Śmierć jest jej towarzyszem podróży, ale także oficerem albo podoficerem okrętu widma („Deathmate”). Kobieta-Widmo, złotowłosa i podstępna, nosi imię „Życie-w-Śmierci” („Life-in-Death”), jest więc być może emanacją Śmierci, jakimś pozorem istnienia. Oboje ci dziwni przybysze na oczach marynarza grają w kości o jego życie.
To jeszcze nie koniec rejsu i dopiero połowa poematu. Trwa dalej wędrówka z ziemskiego portu do piekła i raju, toczy się opowieść o grzechu, upadku i potępieniu. Poemat Coleridge`a spotyka się raz po raz z wizjami Dantego, a może i Williama Blake`a.
Obraz duchów anielskich z części szóstej jest może nawet efektowniejszy, lecz moją uwagę przyciągał zawsze widok szkieletu okrętu na tle zachodzącego słońca. Niesamowity, niepowtarzalny, niepokojący. Widziałem kilka rysunków wykonanych przez dobrych ilustratorów, ale żaden z nich nie dorównywał słowu poety. Może takie mistyczne sygnały łatwiej zapisywać niż malować pędzlem czy ołówkiem?
I jeszcze jedna myśl: nawet Śmierć nie chce podróżować w samotności. Czy dla samotnych żeglarzy to przestroga czy raczej wyzwanie?

.

Jan Tomkowski

.

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi – zm. 15 lipca 2024 w Warszawie), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Mariusz Wesołowski
8 years ago

Coleridge był wspaniałym, choć mało płodnym poetą, co może i dla nas lepiej. Jego „Kubla Chan” jest równie wizjonerski, jak „Rymy sędziwego żeglarza”. Najwyraźniej zależność od opium nie szkodzi poezji… Drobna poprawka – żeglarz zabił albatrosa nie z łuku, a z kuszy („crossbow”).

Wojtek
9 days ago

Taak… pamiętam i ja fragmenty poematu Coleridge’a z… pierwszej mojej książki, jaką przeczytałem po niemiecku przed niemal 50 laty:
‘(…)The ice was here, the ice was there, the ice was all around;
it cracked and growled, and roared, and howled like noises in the swound!… (…)
Tę książkę wciąż mam i wciąż lubię; to opowieść dr. W. Timma o losach okrętów i statków, wydana przez rostockiego Hinstorffa. Zawiera między innymi relację o straszliwej katastrofie ‘Austrii’, która spłonęła na Atlantyku we wrześniu 1858 roku oraz różne rzeczy ciekawe o… ‘Titanicu’, którego nie lubię.