Któż odwiedzając Portsmouth oparłby się pokusie obejrzenia najsławniejszego angielskiego okrętu „Victory”, na którym Nelson walczył i zginął podczas bitwy pod Trafalgar w 1805 roku? Admirał poległ, lecz flota brytyjska odniosła wspaniałe zwycięstwo nad połączonymi siłami francusko-hiszpańskimi.
Nic w tym dziwnego, skoro zwycięzcy dysponowali tak wspaniałymi konstrukcjami pływającymi jak „Victory”, który w momencie rozpoczęcia bitwy służył w marynarce już od 36 lat, choć był ciągle okrętem flagowym i przedmiotem dumy wyspiarzy. Jest nim zresztą do dziś! Prawdziwy olbrzym, prawie 70 metrów długości licząc od rufy do galionu, 104 działa i załoga złożona z 850 osób. Na pokładzie dwunastometrowej szerokości musiało chyba być ciasno. Przy tej liczbie marynarzy, kanonierów i żołnierzy piechoty morskiej konflikty wybuchały zapewne przy lada okazji.
Liniowiec „Nieposkromiony” był oczywiście nieco mniejszy, a do historii literatury przeszedł dzięki autorowi Mobby Dicka. Wydana pośmiertnie krótka powieść Billy Budd to utwór równie niesamowity, może nawet jeszcze bardziej zagadkowy. Hermann Melville znał morze jak mało który z pisarzy amerykańskich XIX wieku. Był marynarzem i wielorybnikiem, odwiedzał morza południowe, brał nawet udział w buncie załogi.
Być może spotkał kogoś takiego jak Billy Budd, młodzieńca wyjątkowej urody, niezdolnego do oporu ani czynienia zła, niesłusznie oskarżonego i na podłe kłamstwo reagującego w jedyny możliwy sposób: ciosem pięści. Melville niezwykle finezyjnie dowodzi, że na okręcie wojennym, w szczególnych warunkach, można zasłużyć na karę śmierci, nie popełniając żadnej zbrodni. Co więcej, kara ta jest zrozumiała, a nawet potrzebna, zaś egzekucja nieunikniona.
Sąd ludzki go skazał, Sąd Ostateczny – uniewinni. Billy Budd, prawdziwy anioł, powieszony został o wschodzie słońca na rei grotmasztu. Kto ufa interpretacjom symbolicznym, zauważy bez trudu, że miejsce kaźni przywodzi na myśl krzyż, zaś sposób wieszania – wniebowstąpienie. Kim byłby zatem kapitan Very, który tak szczególną rolę odegrał w skazaniu młodzieńca: może ponurym Jahwe, złym Bogiem? A może starym Abrahamem składającym w ofierze swojego ukochanego syna Izaaka?
Tak czy inaczej, „Nieposkromiony” stał się miejscem zbrodni i sądu pozbawionego miłosierdzia. Niebawem ten wspaniały okręt starł się z francuskim „Ateistą”. Podczas walki kapitan Vere został ciężko ranny, a kilka dni późnij zmarł. Nie doczekał bitwy pod Trafalgarem ani chwały zwycięstwa. Być może jest w tym obrocie sprawy jakaś tajemnica i cień sprawiedliwości…
Jan Tomkowski
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.