W XIV wieku żył w Italii niejaki Giovanni Fiorentino, o którym wiadomo tylko tyle, że napisał książkę Il Pecorone, wydaną dopiero po dwóch wiekach. Jest to zbiór opowieści, z których wybieramy historię Giannetta.
Pominięty w testamencie przez rodzica, bohater udaje się do Wenecji, gdzie mieszka jego ojciec chrzestny Ansaldo, najbogatszy w mieście kupiec chrześcijański. Choć młodzieńca przyjęto nadzwyczaj serdecznie, nie chce pozostać na miejscu, pragnie poznać szeroki świat. Wyrusza więc do Aleksandrii z ładunkiem towarów, lecz po drodze zatrzymuje się w porcie Belmonte, którego właścicielką jest tajemnicza wdowa. Ma ona zwyczaj zapraszać do swego łoża żeglarzy, usypiać ich winem, a następnie pozbawiać całego dobytku, puszczając z życiem i niezbyt zasobną sakiewką. Ograbiony w ten sposób Giannetto powraca do Wenecji, gdzie opowiada zmyśloną historię katastrofy morskiej. Niezrażony wcale Ansaldo przygotowuje dla niego kolejny statek i historia znów się powtarza. Dopiero trzecia wizyta prowadzi do szczęśliwego zakończenia, zgody i małżeństwa, lecz tym razem żaglowiec został wyposażony dzięki pożyczce zaciągniętej u chciwego i okrutnego Żyda. Warunki są twarde: jeśli dług nie zostanie oddany w terminie, wierzyciel będzie miał prawo wyciąć funt mięsa z ciała dłużnika. Giannetto wpada w pułapkę jak każdy zakochany, ale jego żona okazuje się znacznie bardziej zaradna i przechytrzony Żyd odchodzi z kwitkiem.
Tę opowieść z pewnymi zmianami znajdziemy także w Kupcu weneckim Szekspira.
Interesuje nas jednak statek, piękny żaglowiec ozdobiony flagami i wyładowany towarami – ten pierwszy i ten drugi, jeszcze piękniejszy, a wreszcie ten trzeci, najwspanialszy. Statek, jakiego w Belmonte nigdy wcześniej nie widziano, to zapewne nawa wenecka: duża, przestronna, z wysokimi burtami i długim dziobem, obdarzona dwoma albo nawet trzema masztami i pojemnymi nadbudówkami. Kadłub o długości trzydziestu i szerokości co najmniej dziesięciu metrów mieścił kilka poziomów, czyli wewnętrznych pokładów. Mimo wielkich żagli na ukośnych rejach nawa nie była zbyt szybkim statkiem. No cóż, zakochanym zawsze się spieszy, lecz kupcy z prawdziwego zdarzenia wolą podróżować z rozwagą, bez pospiechu, który w handlu bywa złym doradcą.
To pointa – może nie do końca prawdziwa, lecz na pewno czytelna. Pora więc na morał, a właściwie pytanie pełne wątpliwości i zdziwienia: czemu oszustki są tak pociągające dla mężczyzn w każdym wieku? I czemu rzucają się oni z taką ufnością w awantury starannie obmyślane przez istoty, które za pieniądze gotowe są zrobić wszystko, a już na pewno prawie wszystko?
.
Jan Tomkowski
.
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.
.
.