Jan Tomkowski – Żaglowce literatury: bryg „Covenant”

W powieściach przygodowych i podróżniczych spotykamy mnóstwo bohaterów, zwłaszcza młodych, którym sen z oczu spędzają marzenia o dalekich wyprawach, bezludnych wyspach i spotkaniach z ludożercami. Tacy śmiałkowie zaciągają się bez wahania do służby w marynarce, a jeśli wiek stoi na przeszkodzie podobnym wyborom, przemykają chyłkiem na okręt i rozpoczynają rejs skryci gdzieś w ładowni, by ujawnić swą obecność dopiero na pełnym morzu.

David Balfour do owych lekkomyślnych fantastów wcale nie należał. Stateczny, choć ubogi młodzieniec, spędziłby zapewne całe swoje życie na lądzie, jako mieszkaniec angielskiej prowincji. Wierzył zresztą, że nic nie zmusi go do wejścia na pokład dalekomorskiego okrętu, a do marynarzy nie miał zupełnie zaufania. To raczej niefortunny splot wypadków stał się przyczyną jego nieszczęścia. Bohater powieści Roberta Louisa Stevensona Porwany za młody zwabiony został na statek przemocą, w następstwie spisku uknutego przez chciwego stryja.

Trudno oczekiwać, by związany i ogłuszony chłopiec, zamknięty pod pokładem, mógł pokochać żeglarską przygodę. Zalety brygu „Covenant” doceniał na pewno przebiegły kapitan Hoseason, ale już nie jego przymusowy pasażer, a właściwie więzień.

Co do samego statku, to moglibyśmy powiedzieć, że dryfował i mknął unoszony przyjaznym wiatrem, zmagał się z morską falą, by wreszcie ulec kolizji z łodzią przewożącą szkockich buntowników.

Tylko jeden z nich ocalał: uczepiony bukszprytu, zdołał wspiąć się na pokład i przekonać kapitana, by wysadził go na ląd w bezpiecznym miejscu. Jednak łatwiej ujść z życiem z katastrofy morskiej niż zwyciężyć w walce z bandą opryszków. Szkocki bohater o imieniu Alan oraz płaczliwy nieco młody narrator dokonują cudów zręczności, posługując się szablą, sztyletem i pistoletami. Kapitańska kajuta staje się prawdziwą twierdzą obleganą przez zgraję gotowych na wszystko zbrodniarzy. Chwilowy rozejm doprowadza do ostatecznej katastrofy: bryg „Covenant” kończy swoją służbę u wybrzeży zachodniej Szkocji, rozbity o rafy. Jak przystało na rozbitka, David trafia na bezludną wyspę wyposażony jedynie w monety i srebrny guzik. Żywot Robinsona w tych warunkach jednak mu nie grozi.

Czy sam bryg jest piekłem – z wiecznie pijaną załogą, z awanturnikami zawsze skorymi do bójki, a nawet morderstwa? Czy tak wyglądało życie marynarzy w tej części Europy i w tej epoce? Mniej więcej w połowie powieści żegnamy nieszczęśliwy statek, losy bohaterów toczą się dalej. Alan i David są zresztą żeglarzami raczej okazjonalnymi, a myśl o śmierci w zimnej wodzie naprawdę ich przeraża. Wolą doświadczać przygód na lądzie – zupełnie inaczej niż autor Porwanego za młodu, który jak na amatora podróży przystało, zwiedził niejeden kraj, a umarł w czterdziestym piątym roku życia w wiosce Vailima, cztery kilometry na południe od miasta Apia, stolicy Wysp Samoa. Dokładnie w tym samym czasie swoją pierwszą powieść, Szaleństwo Almayera, kończył Joseph Conrad, rozpoczynający dopiero swą wielką karierę pisarską.

Jan Tomkowski 

 

O autorze:

 

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi, zm. 15 lipca 2024 w Warszawie), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Mate George
3 years ago

…i wszystko OK, tylko uprzejmie proszę nie używać w stosunku do ‘Covenanta’ terminu ‘okręt’, bo bryg ‘Covenant’ okrętem nie jest.

Captain Flint Jr
3 years ago

Chyba najsłynniejszym żaglowcem literatury jest Melville’owy ‘Moby Dick’, ale sławnych statków, nie tylko żaglowców, literatura zna więcej: choćby ‘Latającego Holendra’ czy ‘Judeę’ Conrada. Ja wyszperałem i opisałem szczegółowo ‘Nan-Shan’ z ‘Tajfunu’ Pana Conrada, ale to nie wszystko. Pan C. umieszcza akcję co najmniej trzech utworów na swoim ‘Otago’, co ciekawe – nie podając ani razu jego nazwy!! Żaglowce i inne statki oraz okręty pojawiają się u Pana C. całym stadem. Niżej podpisany pamięta ‘na już’ nazwy co najmniej trzydziestu sztuk statków i OKRĘTÓW (a jakże!) z Conradowych dzieł! Różnica między statkiem a okrętem jest taka, że każdy okręt to statek, ale nie każdy statek jest okrętem.