Siedzę sobie pod szklanym kloszem Biblioteki – wcale nie dlatego, że od czegoś uciekam, lecz terminy gonią. Przede mną na biurku tekst Wiktora Gomulickiego. Właściwie to nekrolog znakomitego rysownika i malarza Franciszka Kostrzewskiego. Nekrolog, ale w gruncie rzeczy esej o śmierci i humorze, a także komercjalizacji sztuki. Czytam z podziwem słowa sprzed stu lat i nagle… wielokropek w nawiasie.
Opuszczony fragment – no, za taką niespodzianką musiała stać PRL-owska cenzura. Ciekawe, co też kazał cenzor wydawcy Gomulickiego wykreślić?
Po upływie ćwierćwiecza od upadku PRL i uroczystym wyprowadzeniu czerwonych sztandarów spotykam ciągle młodych lewicowych naukowców wierzących święcie, że cenzura w PRL to mit, że w tej pięknej epoce powstały arcydzieła takie jak Stawka większa niż życie, a zwłaszcza serial Dyrektorzy (o problemach egzystencjalnych kadry kierowniczej i członków Podstawowej Organizacji Partyjnej). Jeśli ktoś ograniczał wówczas swobodę wypowiedzi, to chyba tylko Kościół…
Hm… Kto przeżył, ten wie. A ja chciałbym wiedzieć, co też usunęła Gomulickiemu cenzura. I to wiedzieć, jeszcze dziś, bo choć pora późna, lecz do pierwodruku w „Tygodniku Ilustrowanym” dotrzeć można przez cała dobę, dzięki Internetowi rzecz jasna. Ściągam olbrzymi plik DJVU i już wiem. Wyrzucono wzmiankę o „brudnokrwawych, czerwonoczarnych dniach ostatniej rewolucji”. W 1911 roku mogły się ukazać, a pół wieku później już nie.
Dlaczego?
To chyba oczywiste, że z punktu widzenia komunistów sprzed pięćdziesięciu lat każda rewolucja była dobra i słuszna, nawet ta niejednoznaczna przecież rewolucja 1905 roku, o której myślał Gomulicki. Najwięksi wówczas polscy pisarze: Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa przyjęli wieści o rewolucyjnych wypadkach niechętnie. Młodzi autorzy – raczej z nadzieją…
Na rewolucję odbierającą komunistom władzę nikt w PRL nie liczył. Dopiero „Solidarność” wszystko poplątała. I ten chaos trwa do dzisiaj, a jego odgłosy docierają nawet do Biblioteki. Bo wiadomo, jak się coś zmienia, to nie wszyscy są zadowoleni.
Ale nie przesadzajmy z tym chaosem i z tym poplątaniem. Jak się dobrze rozejrzeć, to niejedno można zobaczyć i pozbyć się niejednego złudzenia.
.
Jan Tomkowski
.
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.