Jan Tomkowski – Mój pamiętnik literacki [40]

Screenshot 2017-02-04 01.12.49

Byłoby najlepiej, gdyby autor sam projektował i wydawał napisane przez siebie książki. A jeśli pozbawiony jest talentów graficznych, powinien pracować z zaprzyjaźnionym plastykiem, który przygotowując okładkę myśli nie tylko o należnym honorarium.

Niestety, taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko. W wielu przypadkach nawet nie znałem (i nigdy nie poznałem) twórcy graficznej oprawy mojej książki. Zdarzały się spotkania konfliktowe, zdarzały się i przyjaźnie – zwłaszcza wówczas, gdy obie strony wykazywały gotowość do kompromisu. Potem przychodził czas na refleksje i akty pokory, bo przecież nikt nie robi marnej okładki powodowany złą wolą. Każdy z nas patrzy inaczej i nie zawsze umie dostrzec, a tym bardziej docenić cudzą odmienność.

Gustując w rozmaitych secesyjnych ekscesach nie dowierzałem rozwiązaniom najprostszym. Nie wierzyłem, że piękno tkwić może także w ascetycznej powściągliwości. Oczywiście, obwoluta czy okładka to nie obraz i ogląda się go inaczej. Ma natychmiast przykuwać uwagę, wyróżniać książkę spośród kilkudziesięciu innych pozycji znajdujących się na wystawie. Powinna nie tylko informować, ale może nawet krzyczeć: kup mnie! Zrób to natychmiast! Nie ociągaj się!

Przystępując do pisania „Najkrótszej historii literatury polskiej” nie wiedziałem jeszcze wielu rzeczy. Miałem jednak niezachwianą pewność, że książka musi mieć sztywną okładkę w kolorze stonowanej zieleni, a na owym dyskretnym tle pysznić się będzie Lew, mój znak astrologiczny. Nawiązywałem tym samym do okładek kolejnych wydań „Literatury polskiej” publikowanych jeszcze w PIW-ie. Każda z nich miała inny kolor, ale chociaż wybieraliśmy go najbardziej starannie posługując się wzornikiem Panton, ostateczny rezultat zawsze wprawiał nas w zdumienie. W części nakładu secesyjny fiolet z pierwszej edycji drukarnia przekształciła w szkolny granat. Oranż z wydania poprawionego i poszerzonego wyglądał znakomicie, ale jeśli książka poleżała na słońcu, jej okładka stawała się cytrynowa. Barwa czerwonego wina z innego wydania przypominała raczej ciemny róż. I tak dalej…

Tym razem kolorowa sztywna okładka miała być jedyną ozdobą. Poprzednio – zarówno w „Literaturze polskiej”, jak i w „Dziejach literatury polskiej” – posługiwałem się mnóstwem ilustracji, wybierając reprodukcje, szkicując mapy, wykresy, tabele ułatwiające zapamiętanie faktów, tytułów, dat, nazwisk. Tym razem tekst miał się bronić sam.

„Najkrótsza historia literatury polskiej” nie była zwykłym powtórzeniem tamtych książek. Wprowadziłem jedynie niewielkie zmiany dotyczące wcześniejszych epok, rozbudowałem jednak kalendarium, napisałem nowy rozdział poświęcony życiu literackiemu w ostatnich latach, gdy papierowe książki i czasopisma kulturalne coraz częściej wypierał internet, a krytykę literacką zastępowała reklama. To nie była jedynie mechaniczna zmiana tytułu, bo książkę zawierającą kilkaset ilustracji (przeważnie kolorowych i na ogół niezłej jakości) czyta się jednak inaczej niż pozycję, w której jedyną atrakcję stanowi zajmująca (przynajmniej w zamierzeniu autora) opowieść o losach literatury polskiej.

Manifestowałem zatem swoje przywiązanie do książki w tradycyjnej postaci, nie bardzo dowierzając eliminującym ją z przestrzeni publicznej nowym systemom komunikacji:

„Czy komputer podłączony do internetu zastąpić nam może Bibliotekę? Dzięki magicznej sieci oplatającej nasz glob, poznajemy najnowszy stan wiedzy w ciągu kilku godzin, w tempie nieznanym wydawcom, drukarzom i redaktorom działającym w minionych stuleciach. Co więcej, elektroniczne pozycje nie giną, nie zabierają miejsca na półkach. Jednym słowem – dzięki elektronice wkraczamy do świata naukowej utopii, niezwykle funkcjonalnego, komfortowego i prostego w obsłudze.

Jednak dla prawdziwego konesera książka to nie tylko tekst i jego znaczenie. To również papier, krój czcionki, marginesy, kształt i szerokość kolumny, często ilustracje, żywa pagina, okładka, obwoluta. Projektant szaty graficznej także jest twórcą! Książka bywa pięknym przedmiotem, a nawet dziełem sztuki, nieporównywalnym z teczką zawierającą komputerowy wydruk.”

Takie opinie są zawsze bardzo ryzykowne. Pisząc po raz pierwszy o możliwościach internetu kilkanaście lat temu nie miałem pojęcia, ile bibliotek przeniesie w najbliższym czasie swoje zbiory do sieci. Czy Miriam mógł wiedzieć, że na początku XXI wieku jego „Chimera” czytana będzie (i oglądana) przeważnie na ekranie komputera?

Trudno było także przewidzieć, że czytelnik nie będzie już potrzebował krótszych i dłuższych syntez tego czy innego przedmiotu, bo proces edukacji ograniczy się do umiejętności rozwiązywania testów (zwykle ograniczonego wyboru!) oraz przygotowywania prac zaliczeniowych (najczęściej metodą „kopiuj” – „wklej”). Wykładowca domagający się wyliczenia epok literackich i najważniejszych tytułów uznany został za osobę anachroniczną i wręcz uciążliwą.

Mimo wszystko zachowałem resztki wiary i nadziei, oczywiście. Bo moja miłość do literatury nigdy nie była zagrożona. Ale chciałem znaleźć dla pisarzy jakieś nowe przestrzenie, bezpieczne obszary, w których mogliby poczuć się pewniej niż na rynku wydawniczym i księgarskim. Kończyłem więc taką refleksją:

„Może zatem przyszłością literatury są regiony znacznie bardziej kameralne, sfera „ja”, do której nie mają wstępu kamery telewizyjne ani mikrofony cyfrowych rejestratorów dźwięku? Lecz to oznaczałoby także otwarcie perspektyw dla literatury „domowej”, intymnych pamiętników i dzienników, esejów, zapisów prywatnych, fabuł układanych przez życie, bez nadziei na powszechny aplauz i komercyjny sukces.

Może tak będzie wyglądać literatura przyszłości – literatura niepowtarzalnego, jednostkowego doświadczenia, poszukiwana wytrwale już tylko przez nielicznych?”

Pisałem tę książkę głównie dla podreperowania budżetu wydawnictwa, które opublikowało moje trzy wcześniejsze książki. Skąd mogłem wiedzieć, że ta czwarta okaże się również ostatnią?

.

Jan Tomkowski 

….

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi – zm. 15 lipca 2024 w Warszawie), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments