Jeszcze na studiach doktoranckich odbywanych w Instytucie Badań Literackich PAN zainteresował mnie William Blake. Siedząc już od kilku lat nad mistyką europejską, musiałem wcześniej czy później trafić na to nazwisko. Należał przecież do kontynuatorów tradycji Swedenborga i Böhmego, choć historycy mistyki chrześcijańskiej nie zajmowali się nim zbyt często. Przyciągał raczej uwagę badaczy takich jak Jakob Bronowski czy Northtrop Frye, stanowił zagadkę dla historyków idei oraz tych wszystkich, których można byłoby nazwać badaczy wyobraźni. Nie wiedziałem o Blakeʼu zbyt wiele, gdy zdecydowałem, że ostatni rok studium doktoranckiego przeznaczę na napisanie aneksu „Blake i Słowacki”, pomysł trochę osobliwy, bo obaj na pewno nigdy o sobie nie słyszeli, choć żyli mniej więcej w tym samym czasie – gdy angielski poeta umierał, Słowacki wkraczał dopiero w wiek dojrzały. Aneks powstał, ale nie włączyłem go do książki o mistyce Słowackiego, nie tylko dlatego, że nie byłem pewny jego wartości. Miałem bowiem zamiar zająć się postacią Blakeʼa w przyszłości. Jako literat chyba nie zwróciłby mojej uwagi – jego poematy wydają się oczywiście intrygujące, ale Coleridge to też znakomity liryk. Co do malarstwa, to oczywiście Blake nie był geniuszem na miarę Rembrandta czy Vermeera, a taki choćby Turner pewnie przerasta go umiejętnościami czysto warsztatowymi. Jako mistyk nie ma natomiast sobie równych.
Niektórzy sądzą, że Blake stworzył system i że musiał to zrobić, bo inaczej musiałby się podporządkować systemowi „innego człowieka”. A jak wiadomo, żadnej podległości nie znosił, bo sam wiedział wszystko najlepiej – dzięki wizytom aniołów, oczywiście. Moim zdaniem myśli, słowa i obrazy angielskiego artysty składają się na niesamowitą wizję, jedyną tak rozległą i tak oryginalną w dziejach kultury zachodniej. Wiedziałem, że nie wystarczy Blakeʼa przeczytać, musiałem go bardzo starannie i bez pośpiechu przestudiować.
Nie jeździłem jeszcze wtedy do Anglii, nie miałem dostępu do wielu źródeł, moja angielszczyzna pozwalała na filologiczne zrozumienie wierszy i poematów, ale już nie krystalizację sensu. Blake posługuje się zresztą językiem niebywale hermetycznym i niekiedy znajomość angielskiego to po prostu za mało, by cokolwiek wyjaśnić. Każdy tłumacz powie wam, że słowo „cloud” można przetłumaczyć jako „chmura” albo „obłok”. Oczywiście, że w prozie Hemingwaya można tak i tak, ale nie dotyczy to poezji Blakeʼa, gdzie trzeba wiedzieć, czy „cloud” to istota żeńska czy też męska. Na szczęście mamy w języku polskim dwa odpowiedniki tego słowa, każdy innego rodzaju. Słowo „table” przełożyć można dwojako, lecz podczas gdy Wiesław Juszczak, znakomity znawca Blakeʼa tłumaczył je jako „stół”, mnie wydawało się zawsze, że chodzi raczej o „tablicę”.
Nie mając zaufania do swoich umiejętności lingwistycznych, zaprosiłem do współpracy poleconą mi przez dwoje przyjaciół anglistkę. Spotykaliśmy się co tydzień, przez parę godzin tłumacząc po kilka linijek „Europy”, „Księgi Ahanii” i paru innych tekstów. Uzbierał się z tego niewielki tomik, który opublikowała nawet „Literatura na świecie”. Współpraca układała się jako tako, dopóki anglistka nie znalazła męża, a po urodzeniu dziecka nie chciała już słyszeć o przygotowywaniu kalendarium, słownika i esejów o twórczości Blakeʼa. Zainteresowana była wyłącznie jak najwyższym honorarium. Złożyłem najpierw książkę w wydawnictwie „Glob”, a kiedy upadło, przygarnęło nas „Wydawnictwo Głodnych Duchów”. Niestety, i tej firmie nie udało się wydać książeczki pod intrygującym tytułem „Mistyczny świat Williama Blakeʼa. Naokoło wszystko się zmieniało, produkcja wydawnicza kwitła, ale maleńkie oficyny powstawały i szybko upadały. Jak owe małe sklepiki, które miały być podstawą naszej gospodarki, a zmiecione zostały przez sieć supermarketów i hipermarketów.
A jednak w końcu się udało. Niestrudzony Wojciech Jóźwiak zadbał o dopracowaną w każdym szczególe szatę graficzną – mimo że książka pozbawiona była koloru, w czerni i w bieli udało się oddać wiele cech Blakeʼowskiego kosmosu. Wydawnictwo nazywało się natomiast „Warsztat Specjalny” i chyba swoje publikacje, przeważnie na tematy ezoteryczne, umiało sprzedawać. Moi studenci często prosili mnie właśnie o tę pozycję, lecz zapasy egzemplarzy autorskich, nawet systematycznie uzupełniane, zawsze kiedyś się wyczerpią. Niedawno zostałem więc zmuszony do wypożyczenia „Mistycznego świata” z instytutowej biblioteki. Dostała mi się książka – jak mówią bibliotekarze – zaczytana, na szczęście pani Małgorzata Twornicka okleiła starannie grzbiet żółtą taśmą i żadna stronica nie zginęła.
Pomyślałem, że to może dobry moment, by powrócić do Blakeʼa?
„William Blake – mistyk, poeta, artysta”, edycja dostępna tylko w wersji elektronicznej, zawiera rozwinięcie i kontynuację tej pierwszej książeczki, ze zrozumiałych względów brak w niej naszych wspólnych tłumaczeń, ale za to są eseje napisane już po wydaniu, a także barwne reprodukcje i teksty w wersji oryginalnej. Czy taka propozycja spotka się z zainteresowaniem czytelników – zobaczymy. Osobiście sądzę, że Blake łączący perfekcyjnie słowa i obrazy jest jakimś niedocenionym jeszcze prorokiem epoki elektronicznej. Czyż niektóre z jego dzieł nie przywodzą na myśl kompozycji współczesnych stronic internetowych?
To też pozwala mieć nadzieję, że wyposażona w laptopy i smartfony ludzkość jeszcze długo będzie o nim pamiętać.
.
Jan Tomkowski
Obrazy: William Blake – Elohim Creating Adam, Venus and Anchises
.
Najnowsze wydanie książki Jana Tomkowskiego dostępne tylko w wersji elektronicznej, opublikowane przez FJ Press, Toronto, 2016
[purchase_link id=”8300″ text=”Dodaj do koszyka” style=”button” color=”green”]
.
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.