Zapowiedzieli się znajomi – dalecy, ale bardzo wymagający. Przyjdą na kolację, no cóż. Wegetarianie, na szczęście jedzą łososia. W ogóle najchętniej łososia.
Tak, był łosoś i butelka Chablis, a potem rozmowy o literaturze.
Pochwaliłem się lekkomyślnie, że i ja wydaję czasem książki.
Zdziwili się ogromnie.
Ty coś wydajesz? Chyba się mylisz. Gazety wcale o tobie nie pisały.
To prawda. Jednak moje książki też mają okładki, stronice i nawet jakąś myśl na stronicach (mam nadzieję).
W głębi duszy uznali moje książki za falsyfikat.
Utwierdził mnie w tym przekonaniu mój prawdziwy przyjaciel, wydając tom szkiców – taki akuratny. Wszystko tam jak w gazecie, odpowiednia hierarchia pisarzy, a o tych, co nieobecni w prasie, ani słowa, albo jakaś szydercza uwaga, mimochodem. Pisać o nich nie warto, skoro dziennikarze też ich lekceważą…
A mój kolega z instytutu powiedział, że czytać należy wyłącznie książki nagrodzone. Ten kolega jest w jednych konkursach jurorem, a w innych laureatem i jego kariera literacka bardzo pomyślnie się układa.
Zaraz, zaraz, powiedziałem udając chyba kogoś innego. To oni za swoje pisanie biorą pieniądze – ale czy biorą za to, co napisali, a może za coś zupełnie innego?
Kolega spojrzał na mnie dziwnie – całkiem jakbym w tej chwili akurat zakończył lot z Księżyca albo jakiejś odległej planety.
Przypomniało mi się, jak przed laty, gdy nie wydawano prawie wcale książek polskich pisarzy krajowych, rozmawiałem z nieżyjącą już panią Martą Fik.
Miałem wtedy jeszcze mnóstwo entuzjazmu i powiedziałem, że niedługo otworzymy trzeci obieg, w którym zaprezentujemy prawdziwą literaturę polską, która tuła się teraz w odbitkach maszynopisowych (komputerów jeszcze nie mieliśmy).
Pani Marta była osobą trzeźwo myślącą.
Nikt na to nie da pieniędzy, powiedziała.
A więc chodzi tylko o pieniądze?
Oczywiście, że o pieniądze, mówi mój przyjaciel. Za pieniądze możesz kupić sobie wydawnictwa, gazety, pisarzy, recenzje, nagrody, reklamy telewizyjne. Praktycznie wszystko, a co ty myślałeś?
Robi mi się trochę smutno, ale dodaję chytrze:
ZA ŻADNE PIENIĄDZE NIE MOŻNA KUPIĆ LITERATURY!
Owszem, owszem, można kupić obraz literatury, który zaakceptują moi znajomi od łososia, a utrwali w swej książce stary druh, zaś na seminariach upowszechni spryciarz od nagród.
To da się zrobić, ale obraz literatury to nie literatura!
Za pieniądze można zakazać czytania Dantego i Prousta, lecz ten fakt nie zmieni zupełnie istoty ich arcydzieł, które są nieśmiertelne. Tak jak nieśmiertelni są (mam nadzieję) także Borges i Nabokov, a nagradzani znacznie częściej od wymienionych pisarka X i pisarz Y – wcale na nieśmiertelność nie zasługują
To metafizyka, denerwuje się przyjaciel. Myślenie o wieczności dziś, gdy wszystko trwa pięć minut i wszystko kosztuje, to metafizyka!
Metafizyka, odpowiadam. Tego brakuje nam najbardziej.
Jan Tomkowski
…
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi – zm. 15 lipca 2024 w Warszawie), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.
.
.