Nie wiem, czy ktoś czyta jeszcze dziś powieści Juliusza Verne`a, by zorientować się, jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Wątpię też, by czytelnicy traktowali Solaris Stanisława Lema inaczej niż powieść przygodową (albo nawet horror) ewentualnie pierwowzór filmu Tarkowskiego.
Jeśli chodzi o Verne`a, to wiadomo powszechnie, że przewidział on takie wynalazki jak okręt podwodny, pojazd międzyplanetarny, samolot czy broń masowego rażenia. W swoich proroczych wizjach nie opisał natomiast komputera ani internetu.
W powieści Lema człowiek dysponuje już znacznie lepiej rozwiniętą technologią, podróżuje dość swobodnie po kosmosie, w którym za pomocą śmiercionośnych głowic zniszczyć może niejedną planetę. Potrafi właściwie wszystko, lecz nie jest w stanie uporać się z tajemnica solaria. I całkiem bezradny, choć nie zrezygnowany, kieruje swoje kroki do biblioteki, gdzie znajduje całe rzędy papierowych książek. Bo te wszystkie obszerne tomy i broszury przywleczono na stacje kosmiczną! Lem, który miał futurologię w jednym palcu, nie wyobrażał sobie innej biblioteki niż papierowa!
Płyną stąd co najmniej dwa wnioski. Jeden banalny, że ostatecznie przyszłość jest nieprzewidywalna nawet dla wizjonerów takich jak Verne czy erudytów takich jak Lem. A drugi, bardziej tajemniczy i bardziej paradoksalny – że nasza cywilizacja może jednak obejść się bez internetu, ale nie może w żadnym wypadku pozbyć się papierowych książek! Oczywiście jeśli chce przetrwać dłużej niż dzieło Gutenberga….
Jan Tomkowski
…
O autorze:
Jan Tomkowski (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.