Wigilia emigrantów
Kazimierz Wierzyński i Jan Lechoń zapewne nie chodziliby na Wigilie dla samotnych do siedziby Kongresu Polonii Kanadyjskiej przy ulicy Beverly w Toronto. Otoczeni przyjaciółmi i wielbicielami, nie musieli doświadczać najbardziej brutalnego rodzaju samotności, nie tylko z dala od Ojczyzny, ale także z dala od bliskich, z dala od znajomych, z dala od życia, dzielonego wspólnie.
Zachowane w archiwalnych nagraniach rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa wigilijne felietony i życzenia Jana Lechonia, dają świadectwo dramatycznej tęsknoty, z którą wielcy polscy emigranci musieli sobie radzić. Jakiekolwiek odwiedziny Polski nie były możliwe. Nie mogli uciułać na bilet i wybrać się za ocean, by spędzić święta pod gwiazdą betlejemską młodości i niepodległości. Powrót mógł być tylko decyzją propagandową, ostateczną i nieodwracalną.
Owszem, mogli wrócić do Polski, kuszeni reżimową intrygą, zmierzającą do legitymizacji zniewolenia Polski pod sowieckim butem. Wielu pisarzy dało się omamić szatańskimi obietnicami twórczej swobody i pozycji na świeczniku kulturalnym prl. Wracali więc: Tuwim, Słonimski, Wańkowicz, Cat-Mackiewicz. Zapłacili wolnością, dewaluując równocześnie przelaną na wszystkich frontach II wojny światowej krew polskich żołnierzy, którzy zwyciężając w potyczkach i bitwach, oddając zdrowie i życie, zostali zdradzenie w ostatecznej batalii o wolną Polskę.
Lechoń, Wierzyński, Zygmunt Nowakowski i wielu innych przyzwoitych artystów wiedziało, że miejsce poetów jest z dala od komunistycznych wieżyczek strażniczych; tam, gdzie prawda: po stronie godności, honoru i niezłomnej postawy, nazywającej zdradę – zdradą, a zbrodnię – zbrodnią. Trwali więc na obczyźnie, na emigracji, a ich przesłanie dociera do nas po latach, w czasie rozwianych złudzeń, po tragicznym przebudzeniu ze snu o wolności i potędze, poprzez mgłę smoleńskiego lasu.
Dzięki internetowym ofertom antykwariuszy z całego świata miałem okazję wyszukać i zamówić sygnowany przez Kazimierza Wierzyńskiego tomik „Róża wiatrów” z 1942 roku. Intrygującą perełką tej przesyłki miała być także kartka, z dedykacją Lechonia! W najśmielszych wyobrażeniach nie zgadłbym jednak, co naprawdę dostanę. Porywający tom Wierzyńskiego, dedykowany jest odręcznie Mieczysławowi Zagajskiemu, polskiemu milionerowi, Żydowi, który zdołał wyjechać z Polski przed zagładą II wojny światowej. Przed rokiem dotarł do Polski obraz, zamówiony przez Mieczysława u słynnego malarza Zygmunta Menkesa, przedstawiający portret ojca adresata dedykacji poetów, Herszla Zagajskiego – kieleckiego radnego i filantropa, posiadacza przedwojennych, świętokrzyskich wapienników. Jaką rolę pełnił Zagajski w życiu polskich poetów? Możemy przypuszczać, że był z jednym z wielu mecenasów, wspierających polskich poetów w Stanach Zjednoczonych.
Sygnowana „Róża wiatrów”, sama będąc białym krukiem, kryła jednak prawdziwy skarb: ręcznie wyklejoną kartkę świąteczną z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, z wydrukowanym na czerwonym papierze wierszem Lechonia „Matka Boska Częstochowska” i życzeniami wigilijnymi, podpisanymi przez autora wiersza. Dedykacja była zapewne przeznaczona dla Mieczysława Zagajskiego (nazwanego „drogim Panem”), a kartka wydrukowana przez „Polish Women’s Relief Committee” nosi odręcznie przez Lechonia napisaną datę 24/XII 1942. Dokładnie siedemdziesiąt lat temu!
Wersja opublikowana na świątecznej kartce różni się od tych, dostępnych w internecie; różni się także od redakcji w antologii „Madonna Poetów”, wydanej przez „Oficynę Malarzy i Poetów” w 1966 roku. Nieco odmienna jest interpunkcja, a ostatni wers różni się od powszechnie znanego: „Tego dzwonka sygnaturki, co Cię wiecznie chwali”. Większość współczesnych publikacji „Matki Boskiej Częstochowskiej” Lechonia pozbawiona jest dwóch, ocenzurowanych wersów:
„Jeszcze zagra, zagra hejnał na Marjackiej wieży,
Będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy.”
Wiersz pisany był w trakcie II wojny światowej, po inwazji sowieckiej na Polskę, w wyniku której, zajęte zostały Lwów i Wilno. I w tym kontekście historycznym, trzeba odczytywać słowa Poety, bez wprowadzania „politycznie poprawnych” korekt do autorskiej wersji i kompozycji. Nikt nie ma prawa poprawiać wielkich poetów – to oni znali prawdziwą wartość słowa.
Może właśnie ta, zamieszczona poniżej wersja wiersza powinna zostać przez historyków literatury uznana za redakcję autorską Jana Lechonia? Tekst jest odręcznie podpisany przez poetę, a wiadomo, że poeci na ogół są bardzo czuli na wszelkie pomyłki w druki i często odręcznie dokonują autorskich korekt. Nie sądzę, by Lechoń był inny. W wierszu na Boże Narodzenia 1942 roku nie ma żadnej erraty.
Matka Boska Częstochowska
Matka Boska Częstochowska ubrana perłami.
Cala w złocie i brylantach modli się za nami.
Aniołowie podtrzymują Jej ciężką koronę
I Jej szaty, co jak noc są gwiazdami znaczone.
Ona klęczy i swe lice, gdzie są rany krwawe,
Obracając, gdzie my wszyscy, patrzy na Warszawę.
O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie
I w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie,
W ręku tego co umiera, nad kołyską dzieci
I przed którą dniem i nocą wciąż się światło świeci.
Która perły masz od królów, złoto od rycerzy,
W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy,
Która widzisz z nas każdego cudnemi oczami,
Matko Boska Częstochowska, zmiłuj się nad nami!
Daj żołnierzom, którzy idą, śpiewając w szeregu,
Chłód i deszcze na pustyni a ogień na śniegu,
Niechaj będą niewidzialni płynący w przestworzu
I do kraju niech dopłyną, którzy są na morzu.
Każdy ranny niechaj znajdzie opatrunek czysty
I od wszystkich zaginionych niechaj przyjdą listy.
I weź wszystkich, którzy cierpiąc patrząc w Twoją stronę
Matko Boska Częstochowska, pod Twoją obronę.
Niechaj druty się rozluźnią, niechaj mury pękną,
Ponad Polskę błogosławiąc, podnieś rękę piękną
I od Twego łez pełnego, Królowo, spojrzenia
Niech ostatnia kaźń się wstrzyma, otworzą więzienia.
Niech się znajdą ci, co z dala rozdzieleni giną,
Matko Boska Częstochowska, za Twoją przyczyną.
Nieraz potop nas zalewał, krew się rzeką lała
A wciąż klasztor w Częstochowie stoi jako skała.
I tyś była też mieczami pogańskiemi ranną
A wciąż świecisz ponad nami, Przenajświętsza Panno.
I wstajemy wciąż z popiołów, z pożarów co płoną,
I Ty wszystkich nas powrócisz na Ojczyzny łono.
Jeszcze zagra, zagra hejnał na Marjackiej wieży,
Będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy.
Podniesiemy to, co legło w wojennej kurzawie,
Zbudujemy Zamek, większy, piękniejszy w Warszawie.
I jak w złotych dniach dzieciństwa będziemy słuchali
Cichy dzwonek sygnaturki, co Cię wiecznie chwali.
JAN LECHOŃ
(wersja, opublikowana na wigilijnej kartce świątecznej, sygnowanej przez Jana Lechonia w 1942 roku; zachowano oryginalną pisownię, wersyfikację oraz interpunkcję)
Czytam wiersz, patrzę na datę i nie mogę powstrzymać się od myśli, że kartka ta czekała równo siedemdziesiąt lat, bym mógł ją przeczytać i podzielić się jej przesłaniem z wszystkimi dla których wolność Polski, godność i prawda są wartością najwyższą. Tak, jak dla wielkich polskich poetów emigracyjnych, którzy kolejne Wigilie spędzali w sprzeciwie wobec zdrady, z dala od Ojczyzny. Trwali na obczyźnie także po to, by dać świadectwo. W nadziei i wierze, że Matka Boska Częstochowska będzie miała nas i Polskę pod swoja opieką.
Aleksander Rybczyński
Alku,
Dobrze ze to przypomniales – to jeden z lepszych Twoich tekstow. Miedzy innymi dlatego ze lubie takie bibliofilsko-kolekcjonerskie zdarzenia, ktorych dosc czesto doswiadczam. Przywolales wiele chwil (np samotnosc) jakie sam wielokrotnie przezylem i przezywam choc mam tutaj dosc liczna rodzine – jednak nie jest ona z Polski (tym bardziej z Lublina). Pociecha to to, ze moge pojechac do wolnej (nareszcie) Polski. Milych Swiat Bozego Narodzenia zycze.