Grzegorz Zientecki – Dziennik sycylijski

Warszawa,
4 lipca 2024

Zawsze ten sam dylemat przed podróżą: studiować przewodniki turystyczne, czy może zdać się na fenomen pierwszego spojrzenia, pierwszego zachwytu? I czerpać z ich świeżości. Wybieram jednak solidną lekturę. Już wcześniej zaopatrzyłem się w rzetelną, solidną pozycję Joanny Olkiewicz- „ Sycylia w kalejdoskopie historii i legendy” i cudowną „ Książkę o Sycylii” Iwaszkiewicza. Poza tym z pewnością na tej pięknej wyspie nie zginę mając świetny przewodnik Anny Daszkiewicz. Niecierpliwie więc odliczam już dni do wylotu.

Wczorajszy zmierzch. Gauguinowskie niebo. Fantastyczna pienistość obłoków niczym pełen temperamentu przybój pacyficznej fali. Chmury w kolorze przejrzałego mango, bajeczne wzory niczym na motylich pareo Tahitanek.

Czy po sześćdziesiątce da się jeszcze intensywnie przeżywać świat?

Warszawa,
5 lipca 2024

Literatura kiedyś wychowywała człowieka. Dziś go deprawuje.
Kosmos jest pustką. Ocean jest pustką. I życie jest pustką. I, każda z nich ma swoją doskonałą pełnię.

Tylko Bóg uczestniczy w całej tragedii świata. Człowiek ma w niej swoje małe epizody. Ale to i tak ponad jego siły.

Człowiek częściej dzieli się słowem niż chlebem. Jaka jest więc cena słowa ?

Warszawa,
6 lipca 2024

Odkąd dowiedziałem się, że zostanę dziadkiem ( dowiedziałem się o tym w Dzień Ojca), wszystko jakby się uspokoiło i ustabilizowało. Ta ciągłość życia i to nowe, poczęte już życie budzą we mnie wielką wdzięczność dla Boga. Wielkość tego daru jeszcze nie dociera do mnie w pełni, i muszę przyznać , że jestem nim trochę oszołomiony. Ale szczęśliwie i bardzo radośnie oszołomiony. To jest jakieś dopełnienie mojego życia, które teraz dopiero znajduje ostateczny sens.

Jaskółki. Bumerangi powracającego lata.

Wczoraj w Celejowie. Bezkres pół i unoszące się nad nimi pukle bawełnianych obłoków. I skowronek. Ten lewitujący derwisz o pełnym słodyczy niebiańskim głosie.

Ziemia skupiła na sobie cały dramatyzm kosmosu.

Warszawa,
7 lipca 2024

Lektury żywią pisarza, ale jednocześnie skazują go na posty.

Wiatr przynosi burzę. Ale wiatr przynosi też zapach róż.

Miłe uczucie, że na Sycylii będę podążać śladami Goethego, śladami de Maupassanta, Iwaszkiewicza i Zagajewskiego. Ale najprzyjemniejsze i najintensywniejsze uczucie, że będę podążać śladami Odyseusza.

Świat nie ma sumienia. Ale człowiek sumienie posiada. Dzięki temu człowiek ma nad światem przewagę.

Cieszyć się zdaniem jak dziecko piłką na plaży.

Ostatnio trochę przerzedziliśmy ogród. Jest więcej światła, więcej oddechu i przestrzeni. To dobra nauka. Pisarz też powinien przerzedzać swój tekst, wtedy wyraźniej i klarowniej przemawia on do czytelnika.

Troską człowieka powinien być nie tylko chleb, troską człowieka powinna być także myśl.

Godząc się na chaos człowiek zdradza kosmos.

Wiersz to portal metafizyczny. Ba, ale spróbuj napisać taki wiersz !
Czy mogę jeszcze pisać wiersze ? – jest bardziej wstydliwą wersją pytania: czy mogę jeszcze kochać ?

„ Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”.
( Św. Paweł, Drugi List do Koryntian )

Warszawa,
10 lipca 2024

Wieczorem przelatują nad naszym ogrodem trzy black hawki. Złowieszczo i bardzo nisko. Czas Apokalipsy ? Tak, przypomniał mi się film Francisa Forda Coppoli, który oglądałem w dzieciństwie. Czyżby filmowy koszmar miał się urzeczywistnić?

Rząd ( tylko przymiotnikowo polski ) robi wszystko, aby uwikłać nas w wojnę. Podpisał właśnie umowę z Zełeńskim, na mocy której na terytorium Polski będą szkolili się ochotnicy, którzy wyjadą później na front. Ponadto będziemy też oddawać prąd Ukrainie wyprodukowany z polskiego węgla. Co na to ideolodzy Zielonego Ładu ?

Warszawa,
13 lipca 2024

Piękny, lipcowy dzień. W ogrodzie, na rondzie katalpy rozkwitło mnóstwo lilii. Ich wielkie kwiaty są jak szeroko rozwarte, pełne zdziwienia oczy, które przyglądają się światu. Kto wie, może kwiaty to oczy roślin ?

Już mi się nie wyłga ! Mam świat na piśmie. Oto istota prowadzenia dziennika.

Życie na śmierć zakochane i śmierć żyjąca z miłości życia.

Jak Sindbad nie potrafię usiedzieć w domu. Jak Sindbada ciągnie mnie na morze, ciągnie mnie ku wyspom. Jak Sindbada ciągnie mnie ku niezmierzoności świata, ku wibrującym horyzontom, ku dziwom i tajemnicom.

Jutro Sycylia !

Podróż. Ten refreshment, jak wtedy, kiedy o świcie ubrane we wzorzyste sarongi singapurskie stewardesy podawały w metalowych szczypcach parujące ręczniki, by po nocnym locie wytrzeć nimi twarz.

Najprzyjemniejszy moment wyjazdu. Walizki już w przedpokoju. Masywne i czujne jak brytany. Za chwilę, już za chwilę będą szły wiernie przy nodze.

Campofelice di Rocella,
15 lipca 2024

Wczoraj lądowanie na Sycylii. Na podejściu wspaniały widok. Dostojna Etna. Chociaż trochę pozbawiona królewskiego splendoru, bo bez swojego śnieżnego, gronostajowego kołnierza.

Zatrzymaliśmy się w hotelu, który do złudzenia przypomina ten, w którym mieszkaliśmy kiedyś na Dominikanie. Jest w kolorze łosiowym i posiada charakterystyczne łuki. Ponadto zlokalizowany jest w bajecznym, tropikalnym ogrodzie. Pełno tu pielgrzanów madagaskarskich, juk, oleandrów, puchowców wspaniałych, które z racji kolczastego pnia nazywam drzewami fakira. Inna ich nazwa to drzewo kapokowe, ponieważ owocuje puszystymi puklami podobnymi do bawełny i w dawniejszych czasach wypełniano nimi żeglarskie kapoki. Rosną tu także wspaniałe araukarie, wachlarzowate palmy washingtonia i nonie, których owoce przypominają monstrualne zielone biedronki.

Po zachodzie słońca wybieramy się na plażę. Obserwujemy istny teatr świateł. Niebo układa się w barwne pasma. Górna część delikatnie seledynowa, później róż i głęboki fiolet. A morze ? Morze ametystowe o perłowym lśnieniu. Nie, nie da się tego opisać. Namalować zresztą też nie.

Campofelice di Rocella,
16 lipca 2024

Wybraliśmy się dzisiaj do Cefalu. Przepiękne nadmorskie miasteczko, nad którym góruje katedra, a nad całością dominuje potężna skała. Zbliżając się do niej widzimy zawrotne, pionowe urwiska, skalne strzępy i pieczary. Gdzieniegdzie tylko tych stromizn czepia się samotna pinia czy jakiś krzew. Najlepiej chyba radzą sobie tu opuncje, gdzie wyrastają bujnymi koloniami. Gdzieś wysoko znajdują się ruiny świątyni Diany, ale z racji upału nie forsujemy wędrówki. Prawdziwy cud skrywa natomiast tutejsza katedra. Wzniesiona 900 lat temu przez króla Rogera II jako wotum za ocalenie z szalejącego sztormu. Z zewnątrz ascetyczna i surowa, wewnątrz zaś kryjąca wspaniałą mozaikę Chrystusa Pantokratora w towarzystwie serafinów i cherubinów. Chrześcijaństwo w przeciwieństwie do islamu ma to szczęście, że pozwoliło na tworzenie wizerunków Zbawiciela. Dzięki temu mogę spojrzeć w te oczy, które nikogo nie potępiają i każdego miłosiernie przenikają. Niemal czuję dreszcz metafizycznego rentgena. Ponieważ byliśmy w katedrze w godzinach południowych, światło które wpadało do absydy roziskrzyło złocenia i w niewiarygodny wprost sposób rozświetliło aureolę Chrystusa. Klęczeliśmy zauroczeni.

Campofelice di Rocella
17 lipca 2024

Leżę na wznak w basenie i patrzę na słońce. Przypominam sobie jak na wielu szerokościach geograficznych, pod iloma już kątami patrzyło mi w twarz. A Bóg z jednakową intensywną miłością patrzy na człowieka gdziekolwiek się on znajduje, albo gdziekolwiek on przed Bogiem się ukrywa.

Urlop. Dopiero teraz człowiek uświadamia sobie ilu trosk się nabawił i o ilu rzeczach myślał niepotrzebnie.

Do kwiatów lantany o poranku przylatują wspaniałe owady. Są większe od naszych trzmieli i trochę od nich smuklejsze. Mają niezwykle głęboki, czarny kolor, ale w słońcu ich oczy, odwłok i skrzydła mienią się cudownym lazurem podobnym do amazońskich motyli morpho. Potrafią z gracją zawisnąć na kilka sekund nad kwiatem. Pamiętam je z Jugosławii, kiedy podziwialiśmy je z moim ojcem. Potem nigdy ich już nie spotykałem.

Cefalu słynie jeszcze z obrazu Antonella da Messiny, „ Portret nieznanego mężczyzny” (1470), który znalazł się w zbiorach ekstrawaganckiego hrabiego Mandralisca. Odkrył on ten obraz na wyspie Lipari. Uśmiech portretowanego mężczyzny miał podobno zainspirować Leonarda da Vinci do namalowania Mony Lisy. Obraz da Messiny znany jest także jako Ritratto d’ Ignoto marinaio, czyli portret Nieznanego Marynarza. Rzeczywiście jego ubiór może pasować do szypra jakiejś karaweli czy karaki. Mimo to uważam, że o wiele doskonalszym obrazem sycylijskiego malarza jest „ Zwiastowanie”, gdzie Maryja jest przedstawiona z niezwykłą subtelnością.

Morze. Spokojne i syte jak Budda.

Campofelice di Rocella,
19 lipca 2024

Nusantara. Najrozleglejszy archipelag świata. Czemu nie doczekał się swojego Homera, swojej Odysei ?

Ocenzurowane zwierciadło.

Na mozaice w katedrze w Cefalu, palce Chrystusa w złożonym geście niczym buddyjska mudra.

Ta stroma uliczka pięknie, ręcznie malowanych donic w Cefalu .

„ Od wieków przygotowywało się dla ciebie to, cokolwiek spotkać cię może. A splot przyczyn splótł się od wieków na twe istnienie i jego przypadłości”.
( Marek Aureliusz, Księga X.5)

Piękno jest tajemnym szyfrem boskości. Artyści próbują ten kod złamać, ale bardziej naturalne byłoby zaufać mu w dziecięcej naiwności i prostocie.

Człowiek piszący to człowiek pokutujący. Horyzontalny Syzyf.

Śmierć liczy czas ziarenkami piasku. Życie odmierza wszystko kroplami wody.

Campofelice di Rocella,
21 lipca 2024

Wczoraj wycieczka do Monreale i Palermo. Katedra w Monreale budzi prawdziwy zachwyt. Wewnątrz budowli ma się wrażenie, że człowiek został zamknięty w wielkiej, złociście iluminowanej Biblii. Człowiek lilipucieje wobec takiej sztuki. Sceny ze Starego i Nowego Testamentu zajmują powierzchnię ponad sześciu tysięcy metrów kwadratowych. Jak w swojej „ Książce o Sycylii” pisze Iwaszkiewicz : „ Owo złociste mżenie, które napełnia pustą, prostolinijną nawę katedry, jest jakby główną treścią, ogólną muzyką gmachu. Cronin powiada, że kto raz je ujrzał, temu świeci ono przez całe życie”. Niestety mamy pecha, gdyż mozaika z Chrystusem Pantokratorem jest poddawana zabiegom konserwatorskim. Muszę jednak przyznać, że na mnie jeszcze większe wrażenie wywarł klasztorny krużganek. Urzekła mnie Alhambryjskość tego miejsca. Chrześcijaństwo pofolgowało sobie w Monreale. Patrząc na finezyjnie rzeźbione kapitele kolumn, które przedstawiają oprócz aniołów jakieś mityczne stwory, sceny polowań, czy te arcypiękne z pawiami można odnieść wrażenie, że przebywa się w pałacowych ogrodach Aurangzeba z dynastii Wielkich Mogołów. Kolumny , a jest ich 228 par, zachwycają też zygzakowatymi inkrustacjami. Znów w tym miejscu muszę przytoczyć Iwaszkiewicza: „ Koloryt całego krużganku, gdzie kolumny idą jak pary zakochanych, zasłuchanych w muzykalny szept wody, roztapia się w słonecznym blasku”. Tego klimatu wschodniej baśni dopełnia szemrząca piękna fontanna. Rzeźbioną kolumnę wieńczy kula, wokół której umieszczono głowy, z których wypływa woda.

W Monreale mogliśmy też podziwiać piękną fontannę Trytona dłuta Mario Rutelliego. Genialnie wyrzeźbione były pyski tych wszystkich cetusów i lewiatanów. Ale mnie najbardziej zafascynował maleńki, ledwo zauważalny realistycznie przedstawiony krab.

Do Palermo wkraczamy iście po królewsku, przez Porta Nuova. To wielka brama z płaskorzeźbami przedstawiającymi pokonanych piratów tureckich z odrąbanymi rękami. Kolejnym punktem jest katedra. Potężna budowla sprawiająca wrażenie połączenia zamku, ratusza ( wieża zegarowa z podpisem operibus credit ) i świątyni. Wewnątrz srebrny ołtarz poświęcony patronce miasta, św. Rozalii, która przerwała epidemię dżumy. Przy wejściu do katedry cztery sarkofagi. Ciężkie egipskie porfiry dźwigające jeszcze cięższe losy tych, którzy w ich wnętrzu spoczęli: Rogera II, jego córki Konstancji, Henryka VI i jego sławnego syna, Fryderyka II. W posadzce katedry znajduje się meridiana, czyli linia z brązu, na którą przez otwór w kopule katedry w samo południe padają promienie słońca.

Kolejne rozczarowanie. Nie działająca Fontanna Wstydu. Ale jej rzeźby są zachwycające. Nic dziwnego. Wykonali je bowiem mistrzowie florenccy. Do Palermo przywieziono ją w 644 kawałkach. Jej nazwa pochodzi od tego, że purytańscy mieszkańcy stolicy nie mogli zaakceptować nagości posągów, ale mnie bardziej przekonuje wersja, że wstyd miał dotyczyć skorumpowanych miejskich urzędników. Obok fontanny znajduje się kościół Cataldo z trzema różowymi kopułami. O podobnej świątyni, San Giovanni Eremiti pisał Iwaszkiewicz, że to na pół –kościół, na pół meczet. Zwiedzanie Palermo kończymy w Pasticiere Costa na placu Quatro Canti, delektując się pysznymi cannolli i jak zawsze wyśmienitą cafe lungo i podziwiając cztery kamienice o przecudnych barokowych fasadach.

W drodze powrotnej do hotelu przewodniczka opowiada nam o mafii. Zarzuca nas najrozmaitszymi faktami, wymienia nazwiska mafiosów i ze szczegółami opowiada o zbrodniach. Ale mnie najbardziej utkwiło w pamięci to, jaki stosunek do mafii miał kościół. Jego hierarchowie wypowiedzieli się, że więcej zbrodni na koncie ma aborcja niż mafia i ucięli w ten sposób dalszą dyskusję.

Morze dziś lazurowo-turkusowo-szmaragdowe z białymi grzywaczami. Morze jakie lubię. Wieje piątka gorącego sirocco. Idealna pogoda do halsowania.
Marek Aureliusz uspokaja jak Eklezjasta.

Historia kształtuje i rzeźbi tę wyspę bardziej nawet niż słońce, wiatr i morze. Bardziej niż natura. A to dlatego, że ludzie większy wpływ mają na dzieje niż na żywioły. Niestety nie mają szacunku dla jednych i drugich, stąd tyle cierpienia i krew nawet w scenografii raju.

Jeszcze nie przetworzyłem w sobie Sycylii. To, co widziałem to dopiero zaczyn. Fermentacja musi jeszcze potrwać.

Campofelice di Rocella,
24 lipca 2024

O tym czym jest wulkan przekonaliśmy się wczoraj. Nasz planowany na 2900 metrów wjazd nie doszedł do skutku, gdyż nastąpiła właśnie erupcja Etny. Jadąc w jej kierunku już z daleka widać było unoszący się nad nią wertykalny, ciemny obłok. Zbliżając się do wulkanu krętymi serpentynami dostaliśmy się pod warkocz tego obłoku, który spektakularnie zaćmiewał słońce. Zatrzymaliśmy się na parkingu na poziomie 2200 metrów. Droga i samochody pokryte były drobnymi, czarnymi żużelkami. To było coś w rodzaju czarnego gradu padającego z nieba, który złowrogo bębnił w dach autokaru. Słychać też było serie wybuchów podobne do kanonady dział na poligonie.

Etna należy do tak zwanych stratowulkanów, czyli jej wysokość zmienia się po każdej erupcji. Przed tym wybuchem liczyła sobie 3369 metrów. Posiada 5 kraterów głównych i 270 pobocznych. Dym po wczorajszej erupcji wzniósł się na wysokość 8 kilometrów i dotarł podobno aż do Syrakuz na południu wyspy.

Spośród wielu zdjęć, które zrobiłem jedno jest prawdziwie apokaliptyczne. Na podjeździe do wulkanu mijaliśmy niewielki kościółek. Nad jego dzwonnicą rozsnuwał się erupcyjny obłok, a w jego ciemnym welonie uwięzione było słońce, tak jakby ktoś zarzucił na nie sieć. Obłok był tak gęsty, że na słońce można było patrzeć bez mrużenia oczu.

Przyklejona niczym jaskółcze gniazdo do wysokiego klifu, Taormina onieśmiela swym pięknem. Starożytni Grecy nie mogli wybrać lepszej lokalizacji na swój amfiteatr. Jak znakomicie musiały tu wybrzmiewać recytacje poematów, dramaty Sofoklesa. Jak wyjątkową scenerię miały te spektakle ! Kiedy po Grekach teatr przejęli Rzymianie stał się on krwawą areną walk gladiatorów i bestialskich pojedynków ze zwierzętami. W samej konstrukcji amfiteatru ślady ingerencji Rzymian można poznać po wstawkach z terakotowej cegły. Muszę jednak przyznać, że większe wrażenie zrobiły na mnie amfiteatr w Efezie i ten ogromny, pozostawiony samotnie w tunezyjskiej pustyni w El Dżem. Pięknie opisał teatr w Taorminie poeta, Adam Zagajewski:

Z teatru w Taorminie widać
Śnieg na wierzchołku Etny
I błyszczące morze
Kto jest lepszym aktorem ?

( z wierszy „ W drodze” )

Bardziej niż teatr, panoramiczne i zapierające dech w piersi widoki na morze zapewnia Giardini Publici. Przechadzając się jego dającymi wytchnienie w sycylijskim upale zacienionymi alejkami raz po raz odkrywa się nowe perspektywy głębokiego , morskiego lazuru, po którym przesuwają się leniwe, białe komety kilwaterów jachtów. Z ciekawostek: przypłynął tu 118 –metrowy jacht założyciela FB Marka Zuckerberga. Z Giardini Publici wiąże się nazwisko Florence Trevelyan, bowiem to ona założyła ten ogród. Warto w tym miejscu przytoczyć losy tej barwnej postaci. Angielka romansowała bowiem z królem Edwardem i zmuszona była opuścić Wyspę. Osiadła właśnie w Taorminie, gdzie oddawała się swoim ornitologicznym i botanicznym pasjom. Ponieważ wcześniej dużo podróżowała, między innymi do Indii i Birmy, w ogrodzie znajdziemy ślady jej dalekowschodnich fascynacji w postaci pięknych budowli pagodowych. Angielka była miłośniczką zwierząt, bardzo więc cierpiała kiedy zachorował jej ulubiony pies. O pomoc zwróciła się więc do miejscowego lekarza, Salvatore Cacciola. Udało mu się uratować psa, a ich połączyła wielka miłość. Wesele odbyło się w stylowym hotelu Timeo ( sąsiaduje z amfiteatrem ), a wśród gości byli między innymi Byron i Wilde. Tego ostatniego lady Florence wspierała materialnie ponieważ pisarz stale miał długi. Prezent ślubny był niezwykle romantyczny. Doktor Salvatore podarował bowiem swojej małżonce wyspę, Isola Bella.

O Taorminie pisze Iwaszkiewicz, że „ tu opanowywał ludzi demon poezji” i na dowód przytacza wiersz Platena. Pisze też, że „ Jest to jedyny widok na świecie. Z górnych miejsc teatru otwiera się pespektywa na morze i na Skały Cyklopowe, które gdzieś tutaj Polifem porozrzucał”. Byłem bardzo szczęśliwy móc chłonąć te widoki i odnosić je do swych wcześniejszych lektur.

Campofelice di Rocella,
26 lipca 2024

Dwutygodniowy urlop pozwala zaledwie na muśnięcie Sycylii. Ale pokochałem ją i z dwudziestu sześciu wysp, które dotychczas odwiedziłem z pewnością Trinakrię umieszczam w ścisłej czołówce. Jest w niej tyle słońca, tyle cudownych krajobrazów, a w miasteczkach labirynt wąskich, urokliwych uliczek. Na jednej z nich, w Cefalu wdaliśmy się w dyskusję pełną szczebiotu i italskiej wylewności z sympatyczną, korpulentną Sycylijką. Ale Sycylijczycy tak naprawdę nie są Włochami. To samoistna nacja. Nieufna i z dystansem odnosząca się do przybysza. Ale tak właśnie ukształtowała ich historia. Najlepiej wyjaśnia to w swym dziele „Lampart” sycylijski pisarz i książę Giuseppe Tomasi di Lampedusa (1896-1957). To słowa bohatera książki, księcia Salina: „ Jesteśmy starzy, panie Chevalley, bardzo starzy . Co najmniej od dwudziestu pięciu wieków nosimy na barkach ciężar obcych nam cywilizacji. Wszystkie one pochodziły z zewnątrz, żadna nie była przez nas poczęta, żadnej nie daliśmy własnej nazwy: jesteśmy „biali” jak pan, jak królowa angielska, a jednak od dwóch tysięcy pięciuset lat jesteśmy kolonią”.

Jutro ostatni dzień na wyspie. Z brzegu Morza Tyrreńskiego biorę trzy kamienie. Jeden jest zielony i trójkątny jak Sycylia. Będzie mi ją przypominał.

 

Grzegorz Zientecki

 

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.

Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:

Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments