Warszawa,
2 listopada 2022
Opisać takie miasto jak Wenecja, które było już opisywane i portretowane miliony razy jest właściwie niemożliwe. Dlatego przedstawiam tutaj garść bardzo swobodnych refleksji i skojarzeń. Muszę za innymi powtórzyć ten truizm, że Wenecja jest miastem cudownym. Biblia wprawdzie przestrzega, aby nie budować na piasku, ale równie ryzykowne jest budowanie, jak w przypadku Wenecji na wodzie. U jak zawsze niezawodnego Maraia, znalazłem ten oto ciekawy fragment dotyczący genezy miasta: „Kiedy mieszkańcy Aquilei uciekali w laguny przed wojskiem Attyli, wbudowali w kamienie i marmur opór człowieka kultury wobec barbarzyńskiego najeźdźcy. Bo świat zawdzięcza Wenecję Attyli –przyczyna wszelkich ziemskich rzeczy jest zaiste niepojęta i nieprzewidywalna”.
Pierwszego dnia udaliśmy się na Plac Świętego Marka. Kiedy vaporetto przybija do przystani odsłania się wspaniała perspektywa na Plac Dożów i strzelistą czerwoną kampanilę. Jednak prawdziwym klejnotem miasta jest Bazylika. To niezwykle udany mariaż architektury bizantyjskiej i zachodniej. Dech zapierają zarówno wspaniałe mozaiki jak i rzeźby, czy filigranowe ornamenty. Nie będę wymieniał dzieł, które podziwialiśmy w Palazzo Ducale. Powiem tylko, że największe wrażenie zrobiły na nas dekoracje sufitów, wyglądające niczym przebogate wschodnie kobierce. Wieczorem, kiedy w tłumie turystów czekałem na vaporetto, patrzyłem na zachodzące nad potężną kopułą bazyliki Santa Maria della Salute słońce i kiedy znad laguny nadciągnęła lekka mgła, myślałem z obawą, że za chwilę to cudowne miasto zniknie niczym miraż.
Następnego dnia zatrzymujemy się przy moście Rialto, gdzie z vaporetto przesiadamy się na gondolę. Ma na imię Valentina i jest prześliczna. Sunie delikatnie jak czarny łabędź. Na jej pokładzie siedzi się niczym na audiencji u wezyra na miękkich, barwnych poduszkach. Przepływamy pod mostem Rialto, by zaraz skręcić w jedną z tych wąziutkich odnóg Canale Grande. Gondolier z fantazją steruje odpychając się od murów kamienic nogą. Kiedy przestaje wiosłować, patrzę w błękitną pomiędzy dachami starych domów szczeliną nieba i chłonę błogą ciszę. Odnosi się wrażenie, że nie tylko woda przestała płynąć, ale że zatrzymał się także czas. I rzeczywiście, po chwili gondolier informuje nas, że mijamy właśnie dom Marco Polo. Przy jednym z zakrętów wraz z innymi gondolami uczestniczymy w wodnym korku. To dobry moment, aby te piękne, czarne łabędzie mogły sobie trochę poplotkować. I znów muszę przytoczyć Sandora Maraiego, który gondoli poświęcił cały rozdział: „ Nie ma na świecie, na ziemi, na wodzie ani w powietrzu środka lokomocji, który by kołysał tak łagodnie, tak miękko z tak cudownym wyczuciem rytmu jak to tajemnicze czółno, którego kształt, kolor, proporcje i poruszenia nie zmieniły się od stuleci. Gondoli nie pokonała maszyna, która zastąpiła dorożkę. Gondola była silniejsza. Chwyta podróżnego już w chwili przybycia i do momentu wyjazdu trzyma go jak swego niewolnika”. Mogę tylko potwierdzić. Gondola oczarowała nas i porwała nasze dusze. To prawdziwe szkutnicze arcydzieło. Nienaganna smukła linia, czarny kadłub lśniący jak japońska laka. To przede wszystkim pradawny rytuał żeglugi.
Kolejny nasz punkt to Bazylika Santa Maria della Salute, zbudowana przez Longhenę jako wotum za ocalenie miasta przed epidemią. W tamtych czasach ludzie potrafili okazać wdzięczność Bogu. Wewnątrz dzieła Tycjana i cudowna ikona z Krety, Mesopanditissa. Niestety nie można podejść bliżej, ale przeżycie sacrum jak najbardziej odczuwalne.
Dogana di Mare to w Wenecji miejsce szczególne. Do tego punktu, gdzie na budynku dawnego urzędu celnego lśni złota kula ze statuetką Fortuny, dobijały przed wiekami statki z całego świata i rzucały kotwicę naprzeciw Pałacu Dożów. W tym miejscu przypomniał mi się wiersz Miłosza „ Nie więcej”, w którym opisuje weneckie kurtyzany i szypra galeonów, które cumowały z ładunkiem złota. Przymknąłem oczy i zobaczyłem te wspaniałe żaglowce z ładowniami wypełnionymi porcelaną, jedwabiem i cennymi przyprawami. To one sprawiły, że Serenissima promieniowała bogactwem i blaskiem na całe Śródziemnomorze. Dogana di Mare ma jeszcze jedną zaletę. Roztacza się stąd niezapomniany widok na San Giorgio Maggiore. Wielka kopuła i strzelista wieża opactwa Benedyktynów rozpływa się w roziskrzonym słońcem morzu.
Mieliśmy wielkie szczęście do pogody. Podczas pobytu nie było wysokiej wody, a pierwszego listopada, w dniu wylotu Wenecja żegnała nas gęstą mgłą.
Warszawa,
5 listopada 2022
Dziennik to nie tylko życie pojedynczego człowieka. To także życie z drugim człowiekiem, z innymi ludźmi, ze światem, a nawet z całym uniwersum. Od pojemności dziennika zależy co zostanie ocalone.
Zło to wielka siła. Siła inercji. Sunie jak lotniskowiec, mimo że wyłączono już turbiny. Sunie jak niszczycielska fala tsunami. Zło to skoncentrowana supergęstość. Kiedy przekroczy pewną wartość następuje implozja i świat zaczyna się w sobie zapadać. To właśnie dzieje się w tej chwili, to właśnie dzieje się na naszych oczach.
Bóg obdarzył każdego wolną wolą, to znaczy mówiąc inaczej dał każdemu wolną rękę. Może dlatego tak wiele rąk podnosi się i wygraża Bogu.
Na lotnisku Marco Polo w Wenecji na równoległym stanowisku trwa odprawa podróżnych do Barcelony. Przez megafony nawołują pasażerów do założenia maseczek. Posłusznie wykonują rozkaz i zamaskowana trzódka gęsiego udaje się do samolotu. Niestety, wciąż jeszcze zdarzają się te upokarzające covidowe scenki.
Są takie miasta jak Nowy Jork, Tokio, czy Londyn, które są kwintesencją miasta. I są takie jak Wenecja, Dubrownik czy La Valetta, wymieniam tylko te przeze mnie odwiedzone, które są kwintesencją sztuki.
Przy Ponte Accademia, wielka mewa ucztuje w odpadach na tyłach restauracji. Bezradnie przyglądają się jej gołębie. Jest ich kilkanaście, mają więc nad mewą przewagę liczebną. Mogłyby ją całym stadem zaatakować. Ale nie robią tego. Nie dlatego, że brak im odwagi, że nie potrafią się zorganizować. Po prostu, są na to zbyt głupie.
Urok Wenecji polega też na tym, że nic nie zmienia ona w swym wyglądzie, że nie ma w niej nic nowego, że niczym na wedutach Canaletta pozostała jedną wielką cudowną starówką. Wenecja to dama z zasadami.
„ Właściwym królestwem myślenia powinna być niepewność. Duch powinien stawiać pytania w strefie niepewności, rozmyślać i rozpaczać wśród spraw niepewnych”.
( Elias Canetti, 1905-1994)
Mędrcy nigdy nie będą nami rządzili, gdyż mędrzec nie plami się władzą.
MESOPANDITISSA
Baldassare Longhena wiedział jak podziękować Maryi
Za Jej cudowną wiktorię nad epidemią
Pod ogromną kopułą krąży
Rozdające siebie wszystkim słońce
W południe jego zamyślone, złote palce
Pełzną po werniksie obrazów
Wciąż nie mogąc się nadziwić, że w tym nieskończonym uniwersum
Jest planeta miłości, rozpaczy i sztuki
Przechodzę obok misy gdzie płonie las świeczek
Tysiące nadziei płomieniem alarmuje Boga
Nie ma zbyt wielu turystów
Klękam przed ołtarzem i pozwalam by
Złoty motyl ikony Mesopanditissa zatrzepotał w mym sercu
( Wenecja, Bazylika Santa Maria della Salute, 31 października 2022)
Człowiek nie może pokonać świata, ale może pokonać siebie. Może pokonać w sobie zło, pychę, ignorancję. A to już jest dla świata olbrzymi cios.
Warszawa,
6 listopada 2022
Wczorajszy zapisek w Dzienniku to już stanowisko archeologiczne.
Podróże ( od Wenecji po Singapur), literatura, sztuka, piękno i geniusz natury, pełne gwiazd niebo nad oceanem. Życie było niczym szlachetny likier podany w kielichu ze szkła z Murano. A wojny, inflacje, fałszywe epidemie, tym niech zajmie się świat.
Głód pisania może powodować niebezpieczne omamy, niemal identyczne jak głód fizjologiczny.
„Gentelman jest człowiekiem prawdy, panem własnych czynów, wyrażającym swoją klasę w zachowaniu się, w niezależnej i nieuniżonej postawie wobec ludzi, opinii lub stanu posiadania. Poza faktem prawdy i rzeczywistej siły słowo to oznacza dobre usposobienie i życzliwość: mężność nade wszystko, a potem łagodność”.
( Ralph Waldo Emerson, 1803-1882)
Złota godzina jesiennego zmierzchu. Jakby nagle z nieba zstąpili Gauguin i Monet i rozstawili swoje sztalugi w naszym ogrodzie.
Jeśli człowiek wiedziałby kiedy zatrzyma się licznik, czy snułby jeszcze jakieś plany ? Ja chyba bym ich zaniechał, gdyż plany to tylko mapa rozczarowań.
Warszawa,
11 listopada 2022
Święto Niepodległości
Święto Niepodległości staje się niechlubnym świętem uległości. Uległości Polski wobec Brukseli, uległości wobec Waszyngtonu i uległości wobec Kijowa. W tym dniu mogę jedynie sycić się chwałą przeszłości, kiedy Polska była bytem rzeczywiście niepodległym, czy to za Piastów, czy za Jagiellonów, czy w krótkim okresie międzywojnia. Później rządzili nią już tylko namiestnicy. Może przyczyną tych wszystkich klęsk jest to, że nie możemy ze sobą się porozumieć, że nawzajem siebie nie słuchamy i stale jesteśmy ze sobą skłóceni?
Wenecja nigdy mi się śniła. Śniłem miasta arabskie, miasta Maghrebu, mimo że wtedy jeszcze ich nie odwiedzałem. Być może wpływ na to miała lektura „ Baśni z 1001 nocy”. A jednak teraz kiedy odwiedziłem Wenecję trudno mi było uwierzyć, że to nie sen. Jawa bowiem nie potrafiłaby pokusić się o taki artyzm. W Wenecji poruszałem się jak w zaczarowanej misternie rzeźbionej w kości słoniowej szkatule, gdzie komunikację zapewniają uśmiechnięci, opaleni Charonowie. I cały ten fascynujący spektakl odbywa się w sączącej się złociście, pół-realnej mgle.
W Wenecji najbardziej doświadczyć można niestabilności bytu. Wszak stale ma się pod stopami wodę i mieszka się jak na chybotliwym pokładzie będącej w dziewiczym rejsie, prześlicznej białej fregaty.
Sekret sztuki to do jakiegoś stopnia sekret nieśmiertelności. Sekret sztuki to do jakiegoś stopnia sekret prawdy. Sekret sztuki to do jakiegoś stopnia sekret samego Boga.
W znakomitej książce Stefano Zuffiego, „ Jak czytać włoskie malarstwo renesansowe” przeczytałem o losach obrazu „Uczta Leviego” i perypetiach jego twórcy, Paolo Veronese ( 1528-1588). Otóż obrazem pierwotnie zatytułowanym „ Ostatnia wieczerza” zainteresowała się Inkwizycja. Malarzowi zarzucono między innymi zbyt dużą ilość postaci, w tym błaznów, które znalazły się na płótnie. Jak podaje Zuffi mistrz argumentował to rozmiarami płótna ( 555 x 1280 cm ), które musiał zapełnić. Wygłosił też kapitalne zdanie: „ My, malarze, korzystamy z takich samych swobód jak poeci i szaleńcy, w ten sposób roszcząc sobie prawo do twórczości oraz wolności, stojących ponad kanonami, dyktatami oraz prawami”. Finał procesu był pomyślny dla Veronese. W konsekwencji musiał zmienić tylko tytuł obrazu.
Ta wenecka eskapada uświadomiła mi, że jeszcze można cieszyć się światem.
Warszawa,
12 listopada 2022
Wenecja jest piękna także pięknością tęsknoty. To tęsknota za minionym splendorem Serenissimy. Dlatego w Wenecji równie świetnie brzmi Vivaldi jak i smętne, portugalskie fado.
Pisząc na papierze korzystam z geniuszu drzewa.
W wierszu „ Wiemy, czym jest sztuka”, Adam Zagajewski (1945 -2020) zadaje bardzo ważne pytanie:
Dlaczego sztuka milczy, gdy dzieją się rzeczy straszliwe,
Dlaczego jej wtedy nie potrzebujemy – tak jakby rzeczy straszliwe
Wypełniały świat całkowicie, kompletnie, po sam dach.
To bardzo trudne, ale właśnie wtedy powinniśmy zwrócić się ku pięknu, zwrócić się ku sztuce. To może być nasze ocalenie. Odpowiedzią na pytanie Zagajewskiego może być ten końcowy fragment wiersza Czesława Miłosza „ Poznanie dobra i zła” :
Kiedy ludzie przestaną wierzyć, że jest zło i jest dobro,
Tylko piękno przywoła ich do siebie i ocali.
Zbyt mało w nas pierwiastka abstrakcyjnego, by mógł rozbłysnąć w nas pierwiastek boski.
Latawiec jest Ikarem na uwięzi.
Jeżeli ciągniesz kogoś za język, uważaj abyś nie zerwał z nim stosunków.
Głupota przybiera kształt napotykanych głów. Dlatego jest praktycznie niedemaskowalna.
Wieczorem nokturny Chopina i lektura myśli Brzozowskiego. Tylko te dźwięki, tylko te wersy wypełniają mnie polskością. I podobnie jak te dwie udręczone dusze polskie konające na wygnaniu, ja także tęsknię za Polską, za jej wolnością i niepodległością. Bo teraz jej wolność i niepodległość tylko nam wmawiają sprzedajni namiestnicy i medialni trefnisie.
Żadnych liści
Na drzewie owocują
Listopadowe gwiazdy
Warszawa,
13 listopada 2022
Dziennik to niełatwa pielgrzymka do samego siebie, która ma coś zmienić, która ma na coś mnie nawrócić, która z czegoś ma mnie oczyścić. Jej etapy to stacje krzyżowe pytań. Podobnie jak tybetańscy pątnicy ja też co pewien czas padam na twarz, na pustą stronicę.
Papież Jan Paweł II wypowiedział kiedyś bardzo znamienne słowa, że „ każdy ma swoje własne Westerplatte”. Skierował je do Polaków, więc kontekst jego wypowiedzi był oczywisty. Ale w ujęciu uniwersalnym każdy człowiek ma swoją Kurukszetrę i każdy powinien też wybrać postawę Ardżuny.
Myślę o książce, która powstałaby z wypowiedzi wszystkich analfabetów zamieszkujących naszą planetę. Dopiero wtedy świat byłby kompletny.
Może to czas jest nieruchomy, a ja niczym udręczona, biedna planeta orbituję wokół jego bezlitosnego Czarnego Słońca ?
Uderz w stół, a przebudzisz ducha dębu.
Oczy latawca nie widzą tego co oczy anioła, gdyż cały czas są na uwięzi.
Genialna myśl Brzozowskiego: […] w każdym człowieku jest potencjalnie pełny cykl ludzkiego istnienia, ludzkiego – a wszystkie kosmologie i metafizyki to epizody biografii”.
Gdy piszę wiersz czuję za plecami czyjąś obecność. Nie są to jednak rozszczebiotane, flirtujące Muzy, ale milczący ponury Syzyf.
Od życia powinniśmy oczekiwać nie tyle równowagi, co raczej harmonii.
Warszawa,
19 listopada 2022
Dzielimy się z bliskimi tylko jedną dziesiątą swojego egoizmu, resztę zostawiamy dla siebie.
Czasy niewolnictwa dawno już minęły, a człowiek chodzi na coraz krótszej smyczy i do tego stopnia jest zniewolony, że z zazdrością zaczyna zerkać na psy.
Życie przypomina wszechświat. Wszystko jest w nim prawdopodobne i wszystko zarazem nieprawdopodobne.
Wierzyć w ten świat to udzielać kredytu swoim mrzonkom.
Warszawa,
20 listopada 2022
Dziennik to jeszcze jedna z pułapek chwytających ego.
Dlaczego kolejne Apokalipsy zawodzą ? Były dziełem tylko człowieka.
W życiu zbyt wiele tracimy, ale czy dlatego chciwość miałaby być usprawiedliwiona?
Jeśli zbiera się jakaś grupa ludzi możecie być pewni, że będą w niej niemal sami prokuratorzy, może kilku adwokatów i ani jednego sędziego.
Nie dziwię się Marco Polo. Ktoś, kto urodził się nad tym wodnym labiryntem, chciał rozwikłać też labirynt świata.
W Palazzo Ducale ta wspaniała galera, zdaje się na obrazie Vincentino, przedstawiającym triumf pod Lepanto. Galera funkcjonowała perfekcyjnie jak orkiestra. Tam jedność, harmonia i siła smyczków, tu jedność, harmonia i siła wioseł.
Pałac Dożów. Zwiedzamy podziemne lochy. Uderza ten niesamowity kontrast. Przed chwilą byliśmy w przestronnych, złotych, pełnych dzieł sztuki salach, a teraz błąkamy się koszmarnymi spiralami Piranesiego, w ciasnym labiryncie więziennych cel. Podobno wtrącono tu także Casanovę. Jak niewielki dystans dzieli niebo i piekło. Dante byłby doprawdy zdumiony.
Tylko cienie mogą opowiedzieć historię Hadesu.
Lichtenberg ( 1742-1799) pisze, że : […] cały nasz świat nie jest niczym innym jak oddziaływaniem myśli Boga na materię”. Ale tak myślał nie tylko Herr Lichtenberg, tak myślało całe tysiąclecia przed nim wielu Hindusów, tak myśleli też Aborygeni.
W piątek na Zamku Królewskim na wystawie obrazów Bellotta. Od razu przy wejściu znajomy widok, dodam, że dla mnie jeden z najpiękniejszych widoków na świecie: wenecki Canal Grande z gondolami i bazyliką Santa Maria della Salute. Urzeka zarówno kolorystyka tego obrazu, operowanie światłem jak i wierność detalu. Bellotto znakomicie odwzorował nie tylko fakturę murów, ale i szczegóły delikatnego takielunku statków. Mnie zaintrygowała pewna dama w pięknej, karminowej sukni trzymająca w dłoni chusteczkę. Stała na balkonie kamienicy przylegającej do kanału. Czyżby czekała na powrót swoje wybranka z dalekiego rejsu?
Żałowałem, że na wystawie zaprezentowano niewiele weneckich wedut. Więcej było przedstawień Drezna, Wiednia i co naturalne, Warszawy. Zwróciłem uwagę na obraz przedstawiający wiedeński pałac Hof. Wielka, zielona przestrzeń, wspaniałe kunsztowne ogrody, fontanny i rzeźby, a parkowymi alejami przechadzają się damy w wykwintnych strojach. Za murem pałacu Canaletto przedstawił życie zwykłych wieśniaków, jak choćby tę dziewczynę pasącą gęsi. Dwa równoległe i dwa jakże odmienne światy.
Wart odnotowania był jeszcze obraz zatytułowany „ Alegoria Chrystusa wypędzającego kupców ze świątyni”. Dynamiczna, w czerwonej szacie postać Chrystusa z wielką siłą i temperamentem wkracza do świątyni. Niektóre twarze kupców już wyrażają zaniepokojenie. Inni jeszcze handlują, jak choćby ten znakomicie przedstawiony sprzedawca ptaków, albo liczą rozrzucone na stole monety jakiejś transakcji.
Warszawa,
21 listopada 2022
To nie upadek świata grzebie sztukę, ale upadek sztuki grzebie świat.
Kiedy przeglądam album weneckich mistrzów zatrzymuję się przy obrazie Tintoretta „ Stworzenie zwierząt”. Bóg w dynamicznym locie tuż nad ziemią rozkazuje aby powstały gatunki. I na obrazie mamy do czynienia od razu z całymi eskadrami ptaków, z całymi ławicami różnorodnych ryb. Bóg nie stwarzał ich pojedynczo ani parami. Mamy tu do czynienia z genialną intuicją Tintoretta. To nie mogła być przecież ewolucja, która dopiero po milionach plagiatów wypuszcza dzieło. To był akt jednorazowy, błyskawiczne satori, albo coś jak cząstka kwantowa, która nagle „postanawia” być w kilku miejscach naraz.
Warszawa,
24 listopada 2022
Wojna eskaluje. Zaostrza się też retoryka. Europa wydaje oświadczenie, że Rosja jest państwem sponsorującym terroryzm. Czyli de facto mówi, że zły, agresywny rosyjski niedźwiedź nie jest odpowiedzialny za swoje ofiary, a tylko wspiera nieznanego bliżej wilka czy tygrysa syberyjskiego. To tylko dowodzi tchórzostwa całej Unii Europejskiej. Jak tak dalej pójdzie, to przyszły rok może okazać się rozlaniem konfliktu. Dwie polskie ofiary, pierwsze po II wojnie światowej, to zarazem wielki ból i wielkie dla nas ostrzeżenie.
Wolę przyjmować srogie razy od Boga, niż upominki od losu.
Jakże wielu politykom należałoby zalecić przemycie oczu w sadzawce Siloe.
Być nie tyle natrętnym w błaganiach, co nieustającym w dziękczynieniach.
Człowiek zapomina, że w sztuce wyraża nie tylko siebie, wyraża też Boga.
Nieoceniona wprost wiedza kryje się w przypisach. Ten klejnocik znalazłem w „Charakterach” La Bruyera: […] ulice w XVII- wiecznym Paryżu miewały nazwy, których nie wypowiedziałaby żadna skromna kobieta”.
Warszawa,
26 listopada 2022
O pisaniu dziennika. Każdego dnia, każdej chwili inna pozycja ( inne współrzędna czasu i tekstu). Wprawdzie wszystko rozpływa się na białej karcie niczym na mapie plottingu, ale cały ten dryf jakim unosi mnie fala życia jest przynajmniej odrobinę świadomy.
Kiedy staję przed obrazem, a precyzyjniej określając przed arcydziełem, muszę wyznać, że wówczas jedną nogą, jednym okiem i połową serca zanurzam się w jego namalowanej rzeczywistości. I trudno, bardzo trudno jest mnie z niej wyrwać.
Pierś, która nosi ordery ma głuche serce.
Myśl powinna być śledzona jak asteroida. Nic bowiem bardziej nie zagraża istnieniu głowy.
Gdybyśmy tak zliczyli ile w uśmiechu losu pojawia się drapieżnych zębów.
Związek Radziecki był na swój sposób przyzwoity. Nie ciągał nas na swoje wojny, jak choćby tę w Afganistanie. Stany Zjednoczone potrzebują do swojej misji (eufemizm taki sam jak w przypadku operacji specjalnej Putina) popleczników i najemników. To ma uwiarygodnić i legitymizować przed całym światem ich działania. Teraz próbują uwikłać nas w wojnę między Rosją a Ukrainą. Podobnie jak było to w wojnie w Iraku mamią nas jakimiś mglistymi obietnicami kontraktów odbudowy Ukrainy. Należy pamiętać, że jedynym zwycięzcą i beneficjentem tego konfliktu są Stany Zjednoczone. Nie tylko bowiem wykrwawiają Rosję, ale znacząco osłabiają też Chiny. Mianowicie pozbawiły Państwo Środka reaktywacji Jedwabnego Szlaku. Chiny zresztą, już przed konfliktem Rosja-Ukraina osłabiły się same stosując obłędną, paranoidalną politykę covidową. Trwają zresztą w tym stanie do dziś. Xi Jinping udowodnił, że jest prawdziwym komunistą i w swym szaleństwie stosując doktrynę zero covid jest na najlepszej drodze do zniszczenia Chin podobnie jak zrobił to niegdyś Mao. Stany Zjednoczone zdają sobie doskonale sprawę, że w covidowym szale chiński smok sam amputował sobie skrzydła i jest teraz łatwym łupem dla amerykańskiego orła.
Warszawa,
27 listopada 2022
Aforyzm to wizytówka umysłu, nie autora.
Dziwne, że czytając takiego pesymistę jak Cioran, człowiek odczuwa nagle przypływ sił witalnych i odzyskuje świeżość myślenia.
Jaka radość na myśl, że wszechświat jest apolityczny !
Biblia jest księgą ludzkiej słabości. Dlatego wyjaśnia wszystko.
Lichtenberg: „ To nie tyle wyrocznie powinny zamilknąć, ile raczej ludzie przestać dawać im posłuch”. Nieszczęśnicy, nie mają nawet pojęcia ile by na tym zyskali !
Warszawa,
30 listopada 2022
Po wywołaniu zdjęć, Wenecja wydaje mi się jeszcze piękniejsza. Może dlatego, że jej uroda dociera do mnie teraz tylko fragmentami tego co uchwycono na kadrze. Widzę jakiś detal i mogę się na nim skupić. Teraz już w spokoju i w ciszy, nie potrącany przez turystów, mogę wziąć popod lupę i przeżywać szczęście kolekcjonera znaczków, który odkrywa jakiś nieznany szczegół. Ten krótki, niczym pocałunek zakochanej kobiety, pobyt w Wenecji zostawił w mym sercu głęboki ślad.
Pisząc o Wenecji nie sposób też nie wspomnieć, że na jednej z jej niezliczonych wysepek, San Michele znajdują się groby takich poetów jak Brodski czy Pound . Jeżeli jest się poetą t r z e b a umrzeć tylko w Wenecji.
Coś wreszcie drgnęło, coś się wreszcie przełamało w świadomości Chińczyków. Chcą zrzucić z siebie to cowidowe jarzmo. W wielu chińskich miastach, między innymi w Szanghaju, Kantonie, a nawet w Pekinie odbyły się liczne demonstracje i protesty. Demonstranci z Wuhan nieśli, oby tylko prorocze hasło: „ Wszystko zaczęło się w Wuhan i w Wuhan wszystko się skończy”. To największe w Chinach demonstracje od niepokojów na Placu Tiananmen. Tym razem niestety nienagłośnione przez światowe media, które przecież nadal są na żołdzie i służbie cowidian. Osobiście wprawdzie nie wierzę by doszło do zmiany władzy w Chinach, ale te protesty mają dla mnie o wiele głębszy wydźwięk. To mianowicie jasny i czytelny sygnał dla polityków z innych krajów, a przede wszystkim dla „szacownego” gremium demiurgów z Davos. Może zauważą te protesty i dotrze do nich prawda, że nie wolno ludziom narzucać absurdalnych ograniczeń, że są tego jakieś granice, nawet w tak karnym i zdyscyplinowanym społeczeństwie jak Chińczycy. Od dziś w geście solidarności z dzielnymi Chińczykami chodzę po ulicach Warszawy z czystą, białą kartką formatu A-4 (protestujący trzymają takie kartki będące symbolem cenzury).
Grzegorz Zientecki
.
O autorze:
Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.
Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:
Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.
Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.
W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.