Grzegorz Zientecki – Dziennik [kwiecień 2024]

Warszawa,
2 kwietnia 2024

To nie do wiary, ale jesteśmy już 35 lat ze sobą. 35 lat wojny i pokoju. Ale nade wszystko, 35 lat miłości.

Piękno kwiatu jest pięknem naturalnym. Nie zagraża nam i nie szantażuje jak piękno kobiet.

Dziennik = roztopis.

Dla człowieka czas jest zawsze skąpy.

Widziałem więcej niż mogłem zapamiętać. Byłbym szczęśliwszy widząc mniej by więcej opisać.

Warszawa,
3 kwietnia 2024

Po tym krótkim, świątecznym wystrzale wiosny powróciły chłody, deszcze i wiatry. Ten chimeryczny klimat zupełnie mnie rozstraja.

Jakkolwiek brzmiałoby to irracjonalnie, Europa przygotowuje się do wojny. Celowo użyłem słowa „do” , a nie „na”. Dlatego, że to ona chce otworzyć front. Ona chce uderzyć pierwsza.

To czego najbardziej mi brakuje to nadziei. Racjonalnie nie widzę żadnych, dobrych perspektyw dla świata. Czas, najwyższy już czas pomyśleć o Królestwie nie z tego świata.

„ Ambicją sięgamy wyżej nieba, ale los nasz jest cieńszy od papieru”.
(mądrość chińska)

Jakiż to był cudowny czas, kiedy nocą wychodziłem na pokład pelengowy i zadarłszy głowę patrzyłem na gwiezdne rojowisko. To tylko pozorny chaos. Wrażenie, że ktoś, czy może jakaś tajemna siła rozsypała to wszystko na tym czarnym plafonie bezcelowo i przypadkowo, szybko mija. Starożytni Grecy doskonali zdawali sobie z tego sprawę, że Kosmos to Porządek. To Matematyka, Geometria i Duch. Ta Wielka Trójca go kreuje i utrzymuje. Zawsze, po takiej nocnej sesji na pelengowym, wracałem do swojej kajuty uspokojony, ale i radośnie podniecony. Długo nie mogłem zasnąć, bo trudno mi było zrozumieć przywilej oglądania tych cudów. Leżąc już na koi otwierałem bulaj i patrzyłem jak jakaś bezimienna, ale piękna gwiazda pochyla się nad horyzontem.

Warszawa,
4 kwietnia 2024

Ta bomba nie tyka jak budzik. Ta bomba tyka jak pędzący przez żelazny most pociąg towarowy. Ale nadal tak wielu pozostaje nieprzebudzonych.

Pisząc zdanie pisarz musi być bardziej pewny celu niż snajper.

Człowiek gdy kocha staje się większym fanatykiem niż wtedy, gdy tylko wierzy.

To nie język, ale tyrania jest spoiwem cywilizacji.

Kto mówi: życie jest wyrokiem – nic nie pojął z życia.
Kto mówi: życie jest darem – pojął jeszcze mniej.

Może więcej oczu jest po ciemnej stronie Księżyca ?

Myślę, że każdy pisarz zaprzedałby duszę diabłu za wiedzę, ile z jego twórczości pozostaje w duszy czytelnika.

Zdania. Mądre, dobre, piękne zdania. Też mogą być odkryciem jak dalekie wyspy.

Mogę zgodzić się na zmęczone nogi, zmęczone oczy, a nawet na zmęczone serce. Ale nie mogę zgodzić się na zmęczony umysł.
Aztekowie wyrywali ludziom serca. Dajakowie odcinali głowy. Podobnie czynili tubylcy z wysp Vanuatu. Dzisiejsi ludzie nie są wcale lepsi. Robią to zza biurka. Bez mrugnięcia oka. Jednym przyciskiem palca.

Magnolia stel lata. Zawsze zakwita pierwsza. Urzeka swoją nieskazitelną bielą. Nocą jest Drogą Mleczną naszego ogrodu.

Warszawa,
5 kwietnia 2024

Miguel de Unamuno w swojej „ Agonii Chrystianizmu” przytacza zapisek ojca Hyacinthe z 24 lutego 1911 roku, który od ponad stu lat, poraża wprost swoją aktualnością: „ Europa jest skazana, a kto mówi Europa, mówi chrześcijaństwo. Nie potrzeba jej do zguby żółtego zagrożenia, nawet podwojonego przez czarne zagrożenie. W swym łonie nosi dwie plagi wystarczające, by ją uśmiercić: ultramontanizm i rewolucję. Mane, Tekel, Fares. Dlatego trzeba zadowolić się przetrwaniem, bez nadziei na zwycięstwo, i ustrzec, dla nieznanej przyszłości, podwójną pochodnię religii i prawdziwej cywilizacji”.

Ukraina przegrywa. To fakt. Zachodnie elity nie mogą tego faktu przełknąć i zastanawiają się co w tej sytuacji począć. W ich bezsilności zaczyna wzbierać agresja. Ruszyć na Putina ! Ale kto miałby to zrobić ? Bezbronne Niemcy ? , słabiutkie Włochy i takaż Hiszpania ? Atomowa Francja, ale z Macronem, który nawet do pięt nie dorasta Napoleonowi ? Jest jeszcze w miarę silna Anglia, ale najbliżej całej zawieruchy jest Polska. Nikt w tym towarzystwie jej nie ceni, niektórzy nawet nią pogardzają. Bez mrugnięcia oka można ją więc poświęcić.

Dla tych, dla których życie jest tresurą, stopniowo ulegają oni zezwierzęceniu. Ci zaś, którzy tresują życie stają się jego tyranami.

Żadna dziedzina życia człowieka nie skupia w sobie tylu jego wad co polityka.

Zaangażować się we współcierpienie.

Oby Dniepr nie okazał się Rubikonem !

Ciągi liczbowe chmur.

Przyszłość ma blask ostrza gilotyny.

Ludzie utożsamiają prawo ze sprawiedliwością. Ponieważ prawo podlega interpretacji, podlega jej także i sprawiedliwość. A to prowadzi do jej okaleczenia i śmierci.

Niezależnie od tego ile zostało mi jeszcze czasu, jest wiele do zrobienia. W jednym dniu można wszystko zaprzepaścić lub wszystko odzyskać.

Wierzę, że poezja pozostaje w granicach nieśmiertelności. Bo nieśmiertelność ma niestety granice naszej pamięci.

Warszawa,
6 kwietnia 2024

BATYSFERA
Niestety jakże często przypominamy mister Beebe ’ a
Który zamknięty w swojej batysferze
Zanurza się w abysalną czeluść
Także i my w hermetycznej kapsule swojego „ja” penetrujemy
Hadesową ciemność
Zawsze chcieliśmy więcej złota
Mamy więcej mroku
Pragnęliśmy więcej sławy
A nawet pies sąsiada mija nas obojętnie
Miłość ?
Hesperyjski sad na perskiej miniaturze

Beebe ’ a w tej wertykalnej odysei chroniła stal
Nas stalowe serce
Tymczasem nawiedzają nas stwory jak z laboratoriów Wuhan
( tylko w miliardowym powiększeniu )
W ich szklanych oczach przyszłość to globalistyczny horror
A mogliśmy mieć tak rozległą oceaniczną panoramę
WOLNOŚĆ
We krwi błękit i słońce
Czas nie tyle biegnie naprzód, co nas okrąża i osacza. Jest niczym coraz mocniej ściskające nas ramiona spiralnej galaktyki.

Książki – więzienia czytelników.

Nie piszę, tylko błądzę.

Wszelkie konflikty biorą się stąd, że człowiekowi jest za dobrze.

Patrzę na obłoki. Piękne, dumne i wolne jak żagle rozpięte na rejach „ Cutty Sark”.

Jak jeszcze wiele, jak nieskończenie wiele może poezja.

O świcie
Na pokładzie znalazłem
Martwego ptaszora
Głębinowy Ikar w locie
Po łyk wolności

Warszawa,
7 kwietnia 2024

WACHTA

Każda wachta jest czuwaniem
Ale to nie czuwanie matki nad śpiącym dzieckiem
(to najświętsze z czuwań )
Wachta to raczej czuwanie połączone z chłodną kalkulacją
Stół nawigacyjny, przy którym zniknęło dwunastu
Pozostał jeden (wcale jednak nie Mistrz)
Ale to on decyduje teraz o wszystkim
Musi zjednać sobie gwiazdy i liczby
Odmierza krokiem cyrkla odległości
Zachłanniej niż wrześniowe postępy Wehrmachtu

Prosektoryjna poświata księżyca
Pomaga kreślić grafitową linię
(jak obwódkę po zmarłym)
Nie z punktu A do punktu B
Ale z ∞ w ∞ .

Pierwszy prawdziwie letni dzień tej wiosny. Idealne 23 stopnie w cieniu. Kwitną wszystkie trzy magnolie, dwie wiśnie Kikushidare, kwitnie śliwa pissardii. Dobrze mieć ogród.

Czytałem dziś poezje Transtroemera. Jego wiersze to łagodne okręty wyobraźni. Dobrze było mi na pokładzie ich wersów. Poezja to świetny tranquilizer. Ale ją też trzeba sobie dawkować.

Warszawa,
11 kwietnia 2024

Polityk szybciej traci twarz niż władzę.

Jak bardzo jesteśmy beztroscy ! Zupełnie jak w lecie 39 –go, kiedy wmawiano nam sny o potędze i zapewniano o żelaznych sojuszach. Dziś to samo. A polityk wymachujący dziarsko szabelką i grzmiący, że „wdepcze Putina w ziemię”, nie tylko pozostaje u władzy, ale jego ugrupowanie zajmuje jeszcze trzecią lokatę w wyborach samorządowych (?!). jakim jesteśmy społeczeństwem ? jakimi jesteśmy Polakami ?

Tak jak odwrócone tyłem do oceanu posągi moai, tak ja chciałbym pokazać plecy rzeczywistości.

Na starość trzeba nastawić się na sztormowanie. Naciągnąć kaptur i sztormiak. Zacisnąć zęby i ustawić się pod falę. Stawić czoło temu bezmyślnemu, ślepemu żywiołowi głupoty. Wytrwać jak kapitan McWhirr.

Nie znoszę swojej epoki. Ale kto kiedykolwiek akceptował czasy, w których przyszło mu żyć?

Wszystko jest śmiechu warte, a nic nie jest warte łez. Dlatego właśnie żyjemy w świecie bez wartości.

Trudniej jest przeżyć Apokalipsę niż o niej prorokować.

Warszawa,
13 kwietnia 2024

Europie przydałoby się radio Wolna Europa. Głos, który budziłby Polaków, tak jak w czasach Czerwonego Terroru. Pamiętam, że jak przyjeżdżałem do dziadka, wieczorem odbywał się pewien rytuał. Na stoliku stało olbrzymie, lampowe radio „ Stradivarius”. Dziadek uruchamiał je, dostrajał tak zwane magiczne oko i szukał fali, na której nadawało radio Wolna Europa. W głośniku pojawiały się przeciągłe gwizdy, szumy, ryki aż wreszcie rozbrzmiewał aktorski głos spikera. Dziadek z moim ojcem dosłownie przywierali do głośnika, gdyż audycja była zagłuszana, a ważne było każde słowo. Tymczasem szumy, bulgotania, odgłosy jak z hali fabrycznej często uniemożliwiały zrozumienie przekazu. Miałem wtedy kilka lat i rzecz jasna nie interesowałem się polityką. Ale zapamiętałem jedno. Zawsze po zakończeniu audycji dziadek zwracał się do ojca mówiąc, że ten ustrój nie przetrwa, że „to musi pęknąć”. I z taką nadzieją szli spać. A teraz ja czekam, czekam z nadzieją na radio Wolna Europa i na głos spikera, który wśród trzasków i szumów oznajmi, że właśnie chwieje się i zaczyna pękać gmach brukselskiego reżimu i w proch rozsypuje się twierdza Davos.

Wypisałem już ponad 22 000 aktów zgonu. Tyle bowiem pożegnałem już dni.
Literatura to już jedynie reliktowe promieniowanie tła: Homer, Dante, Szekspir.

Bóg. Jedyny, który nie mówi, że trzeba się śpieszyć.

Chmury. Jak zerwane z kotwicy fregaty.

Kwiatowe pąki muszą chyba mieć coś takiego, co w lotnictwie nazywa się prędkością decyzji, po której pilot, niezależnie od sytuacji, musi poderwać maszynę do startu. A kwiatowe pąki, bez względu na panujące warunki pogodowe nieodwołalnie muszą się rozwinąć.

Pachnie czeremcha.

Warszawa,
14 kwietnia 2024

Kiedy bogowie śmieją się z ludzi można im to wybaczyć. Ale kiedy ludzie robią z ludzi rozrywkę nie wolno im na to pozwalać.

Zycie jest darem … zaprzepaszczonym.

Kwiat – milcząca obecność. Kamień – milcząca obecność. I Bóg – milcząca obecność. Bez względu na wszystko trzymać się tej Trójcy.

Myszy nie rozpętują rewolucji przeciw kotu. Dlatego są tylko myszami.

Polityk, który miałby mniej władzy, a więcej determinacji łatwiej osiągałby cele.

Pszczoły opierają wszystko na organizacji. Czy mogą więc rozkoszować się nektarem ?

Jedne kwiaty właśnie się otwierają
Inne już opadły
Zupełnie jak ludzka kariera i sława

Warszawa,
19 kwietnia 2024

Czas nie ma fabuły, ale każdemu znajdzie przerażającą pointę.

Życie jest naprawdę inne. Ale żeby tego doświadczyć trzeba by porzucić świat.

Obłoki to geografia poezji.

Na starość nie chciałbym już doświadczać przebudowy systemów politycznych, rewolucji, a nade wszystko głupoty. Te resztę dni, która mi pozostaje chciałbym spędzić cieszą się arcydziełami ludzkiego ducha i natury. Przy odrobinie szczęścia może dane mi będzie to zrealizować.

Świat jest zbyt piękny żeby umierać i zbyt okrutny żeby w nim żyć.

Warszawa,
20 kwietnia 2024

Rewolucje nie są czerwone, zielone, pomarańczowe czy tęczowe. Rewolucje są zawsze czarne. To pogrzeby ludzkiego ducha.

Od zaklęcia do przeklęcia. Taką karierę zafundował słowu człowiek.

Wszystkie książki powinny być oprawione w czarną skórę. Wówczas przypominałyby to czym w istocie są. Zbiorem katafalków.

Muszle. Na długo przed Archimedesem wiedziały co to jest spirala.

Życie jętki jest jednochwilowe. Życie człowieka – jednorazowe. Życie jętki jest szczęśliwsze. Życie człowieka – prawdziwsze.

Każda odwrócona stronica książki powinna przenosić człowieka na myślowe antypody.
Globalne ocieplenie. Mamy już drugą połowę kwietnia, a wciąż palimy w kominku.

Brak mi talentu. Nie potrafię o zwyczajności pisać niezwykle, a o sprawach niezwykłych piszę zwyczajnie.

Zło wzbudza jeszcze w człowieku determinację , aby mu się przeciwstawić. Wobec głupoty pozostaje jedynie bezsilność.

Książka pisana jest dal wielu oczu, ale rozumie ją tylko jedno serce.

Może najbliższe człowiekowi są wieloryby. Też popełniają samobójstwa.

Globaliści (potomkowie holokaustu) doskonale wiedzą co to strach. I wiedzą też jak zamienić strach w bogactwo.

Warszawa,
22 kwietnia 2024

To chyba najzimniejszy i najbardziej ponury kwiecień jaki pamiętam.

Liczy się tylko historia. Historia zbawienia.

Warszawa,
24 kwietnia 2024

„ Dla pożądających władzy nie istnieje droga pośrednia między szczytem a rozpaczą”.
( Tacyt )

Ogromna część świata nie istnieje dla mnie. Gdybym tak tylko znał łacinę i sanskryt.

Defibrylacja sumienia.

Zimno, ponuro, mokro. Kwiecień do reszty już zlistopadowiał.

Europa trzeszczy bardziej niż nawet w 1938. Wtedy miała jednego szaleńca. Dziś połączyli oni siły tworząc zbrodniczy kartel/ w dekadę chcą zniszczyć kontynent. To może być ich błąd. Chcą za dużo i za szybko. Uważają się za bogów, a to zawsze było zgubne.

Jak możesz obronić świat, jeśli nie potrafisz obronić własnego zdania.

Warszawa,
27 kwietnia 2024

Rzym przed swoim upadkiem cnotliwszy był niż dzisiejsza Europa.

Dzieciństwo. Ta Itaka, do której nigdy już nie powrócę.

Nic tak nie uzmysławia człowiekowi bezpowrotności i straty jak pisanie dziennika.

Pachną bzy. Zapachu nie da się namalować, nie można go zagrać ani wyrzeźbić. Można próbować go opisać. Ale on wymyka się także opisowi, jak ukradkowe spojrzenie, jak pocałunek, jak muśnięcie pięknej kobiety w korytarzu wagonu pędzącego ekspresu.

Warszawa,
28 kwietnia 2024

100 miesięcy od śmierci Matki.

Kiedy sztuczna inteligencja będzie pisała wiersze, będę siedział nad nimi pochylony i rozczarowany niczym gość w restauracji nad bezkrwistym befsztykiem.

W naszym ogródku, skromniutki judaszowiec okrył się tyryjską purpurą swych drobniutkich kwiatów. Jak nieśmiały, młodziutki cesarz nieznający jeszcze granic krwi i granic swojego imperium.

„ Człowiek, który do końca sprzeciwia się temu, co uważa za nieludzkie, jest wart więcej i oddziałuje dłużej niż krzyczący na ulicy przypadkowy tłum”.
( Sandor Marai )

 

Grzegorz Zientecki

 

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.

Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:

Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments