Warszawa,
1 czerwca 2024
Historia nie ukończyła jeszcze budowy ostatniego kręgu piekła.
Wracam z pracy. W odległości kilku metrów ode mnie siedzi piękna kobieta. Ma czarną suknię z odkrytymi ramionami, a na szyi sznur pereł. Zupełnie jakby jakimś cudownym przypadkiem został ożywiony renesansowy portret florenckiej damy. Wie, że ją obserwuję. Wdzięcznie przechyla głowę i zagadkowo się uśmiecha. Trudno mi uwierzyć, że podróżuje miejskim autobusem, a nie prywatną karocą. Wysiadła przede mną, zostawiając mnie w zamyśleniu i w jakimś zawieszeniu. Jechałem dalej, niepocieszony jak Miłosz w swoim wierszu „ Esse”.
Kupiłem płytę z operą „ Madame Butterfly” Pucciniego. Ach, te kobiece soprany pulsujące w ich gardłach niczym kwazary.
Kamień przyzwyczajony jest znosić obojętność. Kwiat poddany jest gorszej torturze: musi znosić namiętność.
Warszawa,
2 czerwca 2024
U Boga, Wszechmocnego, Wszechpotężnego, Wszechwiedzącego Boga, zastanawia mnie to, że wciąż ma oczekiwania. I że wciąż doznaje rozczarowań: człowiekiem.
Człowiek może być wielki tylko w sztuce. Technika go tyranizuje. Polityka szantażuje i zdradza. Nauka zaś drwi z jego rozumu.
Wolność Buddy. A jednak, tuż przed wyzwoleniem, tuż przed nirwaną był przygnębiony, był smutny. Chciał oddalić od siebie ten Kielich Słodyczy.
Wszystko jest osamotnieniem.
Z werandy obserwowałem obłok w kształcie weneckiej, kobiecej maski. Była urocza w swej podniebnej kokieterii. Patrzyła wielkimi oczami i naśmiewała się ze mnie, z mojej naiwności i z tego, że jej nie dosięgnę. To arcydziełko żyło może trzydzieści sekund. Ale właśnie za to kocham obłoki najbardziej. Kocham je bowiem za przemijanie.
Mogę oglądać albumy o sztuce i o sztuce tylko czytać, gdyż tylko wtedy mam pewność jak wielki jest człowiek.
U Julii Hartwig, w jej „ Trzecich Błyskach” znalazłem cytat z Nicola Chiaromonte: „ Zobojętnienie jest najstraszliwszą plagą, jaka może spaść na społeczeństwo. A nieliczna mniejszość, która jeszcze zachowała umiar, patrzy bezradnie i smutno w przepaść, co rozwiera się pod nogami wszystkich”.
Życie gra na strunie nieukojenia.
Wpatrywałem się w niebo szepcząc: nie trać nadziei, nie trać nadziei. Czy była to modlitwa? Nie wiem, raczej samo pocieszenie. Bo ci, którzy mogli mi je dać już odeszli.
Warszawa,
8 czerwca 2024
Sztuka to cierń wbity w serce człowieka. Ale ten cierń, o dziwo, serce to uzdrawia i uskrzydla.
Warszawa,
9 czerwca 2024
W jednym ze swych aforyzmów napisałem, że pisarz jest podróżnikiem tysiąca stron świata. Miałem tu na myśli, że każda stronica, którą piszę powinna być odkryciem jakiegoś nowego świata. Ale dziś uświadamiam sobie, że świat jest jeden, tyle tylko, że 1000- aspektowy. I właśnie odkrywanie tychże aspektów i poruszanie się w ich gąszczu jest rolą pisarza.
O poranku w altanie. Niezwykle piękny szczebiot, modulowany z niezwykłą gracją. Zastanawiałem się do jakiego ptaka należy. Kim może być ten ptasi Caruso?
Czasem, pod naporem wiatru, dach altany stęknie żałośnie niczym drewniany kabestan na pokładzie hożej brygantyny.
Przebłyski szczęścia radują człowieka. Pełnie szczęścia – zasmuca.
Nirwana. Polisa na wypadek urodzin.
Politycy nie tyle żonglują lotniskowcami, rakietami czy atomem, co żonglują ludźmi. Ta strata ich nie boli.
Nadzieja człowieka jest tak wielka jak jego strach.
Niedziela. Południe. Mój parafialny kościół jest pełny. Gdyby ci wszyscy ludzie, jak tutaj są i jak się modlą, zagłosowali według swojego sumienia, byłbym spokojny. Ale mój naród zapomina o Bogu, zapomina o historii, i rzecz przerażająca – zapomina o wolności. Ze zgrozą patrzę jak staje się niewolnikiem dotkniętym amnezją.
Warszawa,
10 czerwca 2024
Świat Medyteranu: pejzaż i cywilizacja, dwie współrzędne między którymi potrafię się jeszcze odnaleźć.
Czasem lepiej nie zdzierać z człowieka maski. Twarz bowiem może okazać się okrutniejsza.
Dobry pisarz musi być manichejczykiem. Tylko tak postrzegając świat jest w stanie o nim napisać prawdę.
Pozostać na etapie pisania haiku. Ależ to jest trudne ! Arcytrudne !
Po deszczu mocno rozczochrane
Kwiaty czekają zniecierpliwione
Na owady
Sztuka to mała ( na ludzką skalę ) epifania. Sztuka poprzedza doświadczenie spotkania z Bogiem. Bo kiedy staję przed dziełem sztuki, konfrontuję się z własną nędzą, z własną pustką, ba nawet ze swoją bezbronnością. Dzieło sztuki bowiem do cna mnie ogałaca i rozbraja z pychy, z egocentryzmu i sprawia, że spostrzegam swój właściwy wymiar. Wobec niego blednę i niemieję. Dzieło sztuki to sakrament, dzięki któremu mogę się nieco oczyścić. Czerpię z niego i spokój, i radość i łaskę.
Miłosny czerwcowy deszcz
Niektóre kwiaty nie mają już siły
By kwitnąć od nowa
Warszawa,
15 czerwca 2024
Camus. Syn róży pustyni i lawendy. Śmiem jednak twierdzić, że Algier bardziej go ukształtował niż Paryż. To dzięki Algierowi Camus jest bardziej ludzki. Poza tym jest jeszcze pustynia i morze. Żyjąc między tymi dwiema nieskończonościami musiał dostrzec inną możliwość: nieskończoność Logosu. I temu właśnie zaufał.
Kiedy zajmujesz się polityką, choćby tylko teoretycznie, już stajesz się duchowym bankrutem.
Bóg otacza nas wieloma ludźmi, abyśmy poznali co to jest kłamstwo. A gdy pozostawia nas w samotności, tym bardziej poznajemy jak fałszywą istotą jest człowiek.
Odgadnąć swój los: popsuć humor bogom.
Wiatr nie wstydzi się tego, że jest poganiaczem obłoków.
Rozpacz łatwiej oswoić niż nieszczęście.
Uczucie, jakbym od co najmniej tysiąca lat był samotny.
Kościół też dał się kupić. Papież mówi jednym głosem z klimatystami i globalistami. To rzeczywiście czasy Księcia Ciemności. Jego panowanie. Może uratuje nas wiara pojedynczych ludzi? Bóg nieraz już potrafił odwrócić najczarniejszą z kart , podobnie jak odwrócił losy wojny po śmierci ojca Kolbe.
Warszawa,
16 czerwca 2024
Wiatr na morzu był mi nadzieją. Wiatr na lądzie mnie niepokoi.
Paruzja będzie jednocześnie sądem powszechnym i powszechną amnestią. Ale lepiej być przygotowanym na to pierwsze.
W altanie kilka łyków smolistej, gęstej kawy, aby rozświetlić umysł.
Od mrówek przyjęliśmy ich najgorszy projekt: społeczeństwo.
Lato. Najcudowniejsza pora roku, kiedy kopuła nieba czuwa nad nami najdłużej.
Camus notuje w swoich „ Zeszytach”: „ Mounier radzi mi w „Espirit”, abym porzucił politykę, ponieważ nie mam do tego głowy ( to rzeczywiście nie ulega wątpliwości ), i zadowolił się wcale szlachetną rolą ostrzegającego, co mi bardzo ładnie pasuje. Ale co to jest głowa polityczna ? Lektura „ Espirit” tego mi nie mówi. Żeby występować w tej „ szlachetnej” roli, trzeba sumienia bez skazy”. Tyle tylko, że drogi Albercie, ostrzegających nikt nie słucha. Słuchają tylko donosicieli.
Czy jeszcze do mnie przyjdziesz ? – ostatnie słowa mojego umierającego ojca.
Warszawa,
18 czerwca 2024
Patrzę na ogród. Wszystko tak się rozrosło ! Wszędzie ekspansja roślin. Rośliny wcale nie są tak niewinne jakby się wydawało. To także nieme monstra. Potrafią pochłonąć świątynie, place i pałace, a nawet pożreć całą cywilizację, jak królestwo Khmerów ze wspaniałą Angkor Vat.
Chociaż nie rosną w nim palmy, ogród to mój atol.
Jak wszechświat mógł przetrwać tyle miliardów lat bez podziwu ?
Warszawa,
20 czerwca 2024
Za głupotę płaci się … by ją szerzyć. W naszych czasach głupota jest świetnie opłacana. Na głupocie da się zarobić krocie.
Obłoki owijają niebo w bawełnę.
Miłość jest niewypłacalna.
W Szwajcarii odbyła się tak zwana konferencja pokojowa. Piszę, tak zwana, bo z pokojem nie miała ona nic wspólnego. Poza tym wykluczona z niej była jedna ze stron konfliktu, czyli Rosja. Jak można w ogóle prowadzić jakiekolwiek negocjacje , jeżeli przy stole nie ma jednej ze zwaśnionych stron. Zachód zresztą nie tyle myśli o pokoju, co o wojnie. Słychać to w jego zaostrzającej się retoryce. A Rosja ? Rosja szuka sprzymierzeńców. Putin spotkał się właśnie z przywódcą Korei Północnej, Kim – Dzong – Unem. Zawarli układ o strategicznym partnerstwie. Poklepywali się wzajemnie, wznosili toasty i wspólnie przejechali się potężną, rosyjską limuzyną Aurus, którą Putin podarował Kimowi. Ale co to wszystko oznacza w praktyce ? Można założyć taki na przykład scenariusz. Kiedy Rosja poczuje się zagrożona może poprosić o pomoc Koreę. A nie zapominajmy, że posiada ona arsenał nuklearny. Może więc narobić sporego bałaganu, choćby w amerykańskich bazach Korei Południowej, czy zaatakować choćby pobliską Japonię. I mamy otwarty front azjatycki, a wtedy świat nie mógłby już uniknąć apokalipsy.
Jak wysoka będzie dla nas cena, po raz któryś już raz odzyskiwanej wolności ?
Starość może być otępiała, o zredukowanych i wygaszonych zmysłach. Wówczas rzeczywistość stanie się bezbolesna. Ale może być też wyostrzona i świadoma do końca. Wolałbym to właśnie rozwiązanie, bo chyba, tak mi się przynajmniej wydaje, wiedziałbym jak spożytkować cierpienie.
Znów, gdzieś z gęstwiny ogrodu odzywa się ptasi Caruso. Nie zasłużyłem na taki śpiew.
Warszawa,
22 czerwca 2024
Zbyt mało pisze się o delikatności świata. O pięknym śpiewie ptaków, o różach i liliach, o kroplach deszczu inkrustujących purpurowe liście czeremchy, o obłokach o kształcie fregat i kurtyzan. Zbyt mało, wciąż jeszcze zbyt mało pisze się o miłości.
Książki niczym zamknięte na wieki krypty. A nieliczni czytelnicy zaglądają do nich jak do grobowców, licząc jeszcze na wskrzeszenie tych szczątków miłości, które nie zdążyły się jeszcze rozłożyć.
Pisarze to siedzący Atlasi. Ale do nich nikt nie przychodzi ze współczuciem, czy choćby słowem otuchy, że trwają, że chce się im jeszcze podtrzymywać świat.
Gdyby historia umiała płakać, mielibyśmy potop za potopem.
Sroka nagle ląduje i w odległości dwóch metrów ode mnie, przechadza się po ogrodzie. Idzie wolno, z grafitowym trenem długiego ogona. Ile godności w tym ptaku !
W książce ks. Witolda Kaweckiego, „ Podróże po Włoszech z Artemizją Gentileschi”, czytam fragment o Pompejach. Jak pisze autor pod popiołami zachowało się wiele domów publicznych. Jak się okazuje owe lupanare były też miejscami, „gdzie prowadzono agitację polityczną, przekonując na kogo głosować w wyborach”. Mam więc już niezbity dowód, jak niechlubny i brudny rodowód ma polityka.
Południe. Anioł Pański. Dzwony jeszcze się nawołują. Jeszcze rozpaczliwie proszą Boga o pomoc, w chcącej pozbyć się krzyża stolicy.
Warszawa,
23 czerwca 2024
Dzień Ojca
Rozmowy z ojcem. Pamiętam je jak dziś. A z ojcem rozmawialiśmy o dinozaurach i gwiazdach, o Polinezji, Fiedlerze i Gauguinie, o statkach morskich i statkach kosmicznych, o motylach i piramidach, o martwej naturze Holendrów i muzyce organowej ( tata uważał organy za najdoskonalszy instrument skonstruowany przez człowieka). Rozmawialiśmy wędrując kwietnymi, wonnymi wąwozami lubelskimi o urodzie i tajemnicy świata. Bez tych rozmów, bez ojca nie byłbym tym kim jestem.
Canetti : „ Sukces jest bezwstydem jednego dnia”. Moja wersja: Sukces jest bezwstydem jednego zdania.
Poprawiona (?) o człowieka wersja wszechświata.
Nikt z ludzi, nikt z nas nie zna swojej godziny. A jedna godzina zna wszystkich, zna całą ludzkość . to godzina Sądu.
Warszawa,
27 czerwca 2024
Ćma zawsze wybiera światło. Człowiek czasem pogrąża się w ciemności.
Warszawa,
29 czerwca 2024
Po wczorajszej, nocnej burzy budzą mnie inne odległe grzmoty. To dobiegające z Okęcia rewersy silników lądujących odrzutowców. Jest piękny, błękitny poranek. Pogwizdują już kosy. Zaczynam lekturę „ Lamparta” Lampedusy. Rzecz o arystokracji rozgrywająca się na Sycylii. W lipcu lecimy na tę fascynującą wyspę. Wiele obiecuję sobie po tej wyprawie. A rewersy silników tylko pogłębiają zew podróży.
W naszym ogródku, na rondzie katalpy rozkwitło kilkanaście alabastrowo-porfirowych lilii. Piękno tych kwiatów docenił już Chrystus mówiąc o nich w swoich przypowieściach. Uwielbia je moja żona, która ceni je również dla zapachu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu , że ten kwiat jest jak doskonała rzeźba. Jakby o poranku w naszym ogrodzie nie tyle pojawił się Wielki Ogrodnik, co nawiedził go sam Canova.
Warszawa,
30 czerwca 2024
Wczoraj wyjazd na ukochaną Lubelszczyznę. Z lotniska w Radawcu startują szybowce. Później obserwuję na niebie ich balet. Ikarów jest kilku. Wykonują ciasne zwroty, wzbijają się brawurowo sięgając prawie muślinowych cumulusów, to znów krążą majestatycznie niczym pterodaktyle. Ale bardziej przypominają mi tańcujące chirurgiczne igły. Jakby chciały coś zaszyć, jakąś niewidzialną, wielką ranę nieba. A wokół jest tylko nicość. Nicości nie da się przecież zaszyć.
A niżej, pod szybowcami:
Trzy myszołowy
Nad wiejskim cmentarzem
Taniec wolności i śmierci
Sporo mówi się o wszechświatach równoległych. I to jest prawda. Przekonałem się o tym, kiedy przemierzaliśmy tę cudowną Lubelszczyznę. Każda, dosłownie każda posesja miała swój ogródek, jakieś drzewa i kwiaty, czasem oczko wodne. Ludzie żyli tu w swoich mikroświatach, wśród mikrospraw i mikroproblemów, ze swoimi małymi troskami i małymi świętami. To były te właśnie wszechświaty równoległe, osobne, wyjątkowe, hermetyczne, a jednocześnie bliskie i po ludzku oswojone.
Miłość. To słowo jest zbyt wielkie dla człowieka. Szasta nim bez opamiętania niczym bogacz banknotami , nie znający do końca ich prawdziwej wartości.
Grzegorz Zientecki
O autorze:
Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.
Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:
Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.
Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.
W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.