Przez wiele miesięcy na portalu Polska Canada publikowaliśmy fragmenty książki Grzegorza Kozyry “Podróże z Orfeuszem”. Cykl, zatytułowany “Moje stare płyty” prezentował pełne intelektualnej i muzycznej wrażliwości refleksje, inspirowane najsłynniejszymi suitami rockowymi, które w latach siedemdziesiątych tak mocno poruszały kontestującą młodzież całego zachodniego świata. Cykl, bogato ilustrowany fragmentami muzycznymi miał wielu entuzjastów i stałych czytelników.
Grzegorz Kozyra przygotowuje nową książkę “Mój Jazz”. Kolejne odcinki tej muzycznej i literackiej przygody przedstawiamy na portalu “Polska Canada”. Muzyka jazzowa jest kolejnym etapem duchowej fascynacji i wtajemniczenia w świat wrażliwości, uczuć i piękna, którego nie można wyrazić słowami.
Zapraszamy!
.
Mój jazz (7)
Bill Evans, odmieniany przez przypadki, oceniany jako ten największy, najsubtelniejszy, najoryginalniejszy, stawał się około północy moim idolem, królem smutku, mistrzem nastroju; swoją grą przypominał szamana, który tańczy i śpiewa, zaklina rzeczywistość, wypowiada słowa wywołujące trans. Portait in Jazz, Exploration, Waltz for Debby tria Evans, La Faro, Motian były płytami słuchanymi w amoku, w dziwnej zagęszczonej atmosferze melancholii. Magiczna gra zespołu, jego swingowanie, bluesowanie, timing, zespolenie trzech instrumentów zakreślało jakby nową linię na mapie historii jazzu.
Słuchając Elzy, zdawało mi się, że nie można wydobyć z fortepianu bardziej lirycznych dźwięków. Mówiono o zen, który miał wpływ na Evansa i jego muzyczne myślenie. Tak, oczywiście, jest tutaj coś na miarę medytacji, może kontemplacji pustki, ale dla mnie było to coś więcej, stworzenie czegoś na kształt pustelni, nocnego czuwania. U Evansa, zwłaszcza w jego solowych dziełach, a także w niektórych płytach w trio, góruje uczucie, liryzm, poezja.
I nie jest to bynajmniej uczucie romantyczne, tragiczne, sentymentalne, ono ma powab lirycznego zdumienia, oczekiwania, miłosnego zadurzenia. Nie bez przyczyny najciekawsze, najbardziej nastrojowe utwory Evansa dotyczą kobiet: Waltz for Debby, Song for Helen, For Nenette, Maxine, Laurie są wzniosłym hymnem na cześć ich delikatności, subtelności, zwiewności. Nastrój chwili przenosi nas w księżycową noc, w której nie same gwiazdy są ważne, ani ciemne niebo, ale nasze uczucia, przeczucia, przypuszczenia, że coś się stanie, że kochanka wyjdzie do nas i jej wygląd, zapach, piękno tak nas przemienią, że już nie będziemy tacy sami jak przedtem. Ten moment czuwania, przebłysku jest decydujący dla naszego przyszłego życia.
Bill Evans wiedział, czym jest uczucie. Dlatego grał tysiące razy standardy jazzowe i przypominał ich nuty, odtwarzał świat minionych lat, przegranych miłości, nastrojowych wieczorów, niepokojów, obaw, sympatii. Posłuchajcie All of You Cole Portera z płyty Sunday at The Village Vanguard albo My Foolish Heart Younga i Washingtona z longplay`a Waltz For Debby – nie ma, naprawdę nie ma w historii jazzu lepszych interpretacji i nie dlatego, że Evans doskonale czuł standardy, miał je we krwi. On po prostu te dźwięki, to brzmienie przenosił stamtąd, z daleka specjalnie dla nas, na zasadzie czarodziejskich wróżb, znaków z innego świata właśnie tutaj, gdzie przebywamy, gdzie żyjemy, gdzie istniejemy, gdzie milczymy i czuwamy.
Zespolenie Billa Evansa i Scotta La Faro było symptomatyczne. Dwóch białych Amerykanów dokonało istnych cudów w jazzie, który wydawał się oazą czarnych kreatywnych odkrywczych innowatorów. Zwróćcie uwagę, że dźwięk kontrabasu La Faro brzmi i brzmi tak długo, jak chcemy go słyszeć, a fortepian Evansa budzi nas z marzeń i akordami powtarza bing bang ring rang. Jeden z najcudowniejszych momentów na Portrait in Jazz zaczyna się w czwartej minucie Autumn Leaves – kontrabas rozmawia z fortepianem, a po chwili słyszymy ukochany temat najpiękniejszego standardu stworzonego na ziemi, planecie ludzi.
.
Grzegorz Kozyra
.….
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor trzech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).
.