Modern Jazz Quartet, ekipa amerykańskich klasyków, to był jakby inny oddech czarnej Ameryki. John Lewis na fortepianie, Milt Jackson na wibrafonie, Percy Heath na kontrabasie oraz Connie Kay na perkusji brzmieli jak dobry kwartet klasyczny, a ich dźwięk, nie do podrobienia, mógł urzec każdego słuchacza. Pamiętam, że pierwszą ich płytę Pyramid miałem nie tylko nagraną na magnetofonie ZK 120, ale także na przenośnym małym magnetofonie Grundiga. Longplay zaczyna się genialnym Vendome w okolicach kontrapunktu i Bachowskiej. polifonii – to doskonałe preludium do podróży od Bacha, poprzez swing, bebop, blues aż do modern jazzu. Lewis o klasycznym wykształceniu wciąż zaskakuje słuchacza nieskazitelną techniką, nawet w prostym bluesie Raya Browna Pyramid, który ma jednak strukturę otwartą, bardzo pojemną i można by powiedzieć, że daje odetchnąć prawdziwą wolnością.
Kolejny utwór, swingujący It Don’t Mean a Thing Ellingtona i Millsa jest perełką dwóch mistrzów Jacksona i Lewisa – rozmową wibrafonu i fortepianu w ciepłej zagęszczonej atmosferze Południa; spokojny Django Lewisa z wyobraźnią sięgającą nieboskłonu jest bebopowym rarytasem, a Romaine Jimiego Halla kończy się romantycznymi, klasycznymi obrazami naszego ukochanego Rzymu. I znów uklasyczniony Lewis miesza nuty ze swingująco-bluesującym Jacksonem; nie możemy wtedy zapomnieć o radości Południa, o rzymskich wakacjach i o pięknie Wiecznego Miasta.
Last Concert z 1974 roku obejmuje w zasadzie wszystkie wielkie przeboje Modern Jazz Quartet. Dla koneserów nie ma on żadnego znaczenia oprócz nuty żałości, że Lewis z Jacksonem nigdy już nie zagrają. Dla laików to świetna płyta na początek. Tak, tak. Zacznijcie słuchać zespołu od tej pozycji… a będziecie pragnęli powracać do innych wersji Softly, As in a Morning Sunrise; Summertime, Round Midnight, A Night in Tunisia, Blues in H. Każde bowiem wykonanie standardu przez MJQ jest inne, okraszone różnymi dźwiękami, przedziwnymi konotacjami. Blues nie zawsze zabrzmi jak blues, a w preludium na podobieństwo Bacha nie zawsze da się posłyszeć geniusza z Lipska. Gdy zamkniecie oczy, blues wprowadzi was w trans a melodia Gershwina zaprowadzi w dalekie rejony może Alabamy, albo i Florydy, i już pozostaniecie tam na zawsze.
.
Grzegorz Kozyra
.
Książka
“Mój Jazz”
już się ukazała
...
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).
.
.