Kwartet Tomasza Szukalskiego ze Sławomirem Kulpowiczem, Pawłem Jarzębskim i Januszem Stefańskim był w Polsce formacją porównywaną z kwartetem Coltrane`a i pomimo oczywiście prześmiewczych czasami artykułów i komentarzy nie dało się ukryć, że zespół odgrywał podstawową i ważną rolę w polskim i europejskim jazzie. Miałem szansę ich posłuchać, a stało się tak dzięki biletom, które dostałem od kolegi. Zdarzało się wtedy rzadko, by taki zespół, takie gwiazdy można było usłyszeć w mieście prowincjonalnym z dala od Warszawy. Ale udało się. Poszliśmy w grupie z kolegami jazzmanami, siedliśmy blisko sceny i słuchaliśmy odlotowej muzyki polskiego kwartetu.
Odlotowy nie piszę w cudzysłowie, bo naprawdę poczułem się co najmniej jak w nowojorskim klubie The Village Vanguard, w którym zresztą kwartet Szukalskiego występował, albo jak w chicagowskim The Club. Muzyka płynęła żwawo, chłopaki byli w świetnej formie, a Tomasz Szukalski brzmiał jak John Coltrane, Sławomir Kulpowicz jak McCoy Tyner, może Janusz Stefański nie był Elvinem Jonesem, a Paweł Jarzębski – Garrisonem, ale nie oszukujmy się, żaden polski zespół wtedy nie mógł marzyć o zbliżeniu się do amerykańskiej kapeli. Co nie było złudne, to format muzyczny. Postcoltranowski jazz w każdym calu, z płynącymi wzdłuż i wszerz pasażami saksofonu, rytmiczny legendarny ton fortepianu z mocnym nabijaniem klawiszy, tego nie dało się odtworzyć w studio nagraniowym. Bo kwartet Szukalskiego zdecydowanie najlepiej wypadał na scenie. Powtarzali to wszyscy wokół, nawet Tomasz Stańko, który pojawił się na koncercie zalany w trupa. Potem znaleziono go śpiącego, leżącego w szatni przykrytego kurtkami.
Przez chwilę po koncercie porozmawiałem z Kulpowiczem, który wydawał się człowiekiem otwartym, miał opinie wyważone i lekko kontrowersyjne. „Mc Coy Tyner – tak, owszem…ale przecież nie tylko on…”. Rzeczywiście, do Kulpowicza przylgnęła opinia polskiego McCoy Tynera i ciągnęła się za nim długo, także w formacjach w trio, w kwintecie i w sekstecie. Tomek Stańko na płycie Music `81 udowodnił jednak, że Sławek Kulpowicz ma specjalne predyspozycje i nie zamyka się na nowe prądy płynące z Ameryki. Słuchałem później tria Kulpowicz-Szczurek -Bartkowski i miałem wrażenie, że Kulpowicz gra jeszcze lepiej niż w kwartecie. A może tylko wydawało mi się? W każdym bądź razie dzisiaj słuchając kwartetu Szukalskiego ciągle mam wrażenie, że na talencie Tomasza nie wszyscy się poznali. A był to jeden z największych, a może największy polski saksofonista w historii rodzimego jazzu.
.
Grzegorz Kozyra
Fot. Przemysław Sikora
.
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).
.