VII Symfonia „Wagnerowska” e-dur Antona Brucknera odbierana była zawsze inaczej. Zwłaszcza że słuchana była po V Symfonii Mahlera w tej samej atmosferze zagęszczenia, melancholii i hipochondrii. Daleka a zarazem bliska woń kwiatów roznosiła się po pokoju, stałem przy oknie i gapiłem się na dęby, a w zasadzie na grube ich konary. Myślałem o wspinaniu się na szczyty Alp. Tuby, instrumenty dęte – flety, oboje, rogi grały przepięknie, jak to u Brucknera. Orkiestra Symfoniczna Ministerstwa Kultury ZSRR pod dyrekcją Giennadija Rożdiestwieńskiego czytała nuty prawie dosłownie, nic nie zmieniając, to był monumentalizm w każdym oddechu i w każdej partii. Żadnego zniecierpliwienia, żadnego gestu nieuwagi. Czysta gra na kształt harmoniki Schuberta i Wagnera.
W „Siódmej” Brucknera, dedykowanej Ludwigowi II Bawarskiemu, jest to wszystko, co będzie u Mahlera. A druga część symfonii pod tytułem Adagio. Sehr feierlich und sehr langsam przypomina muzykę, którą chyba będzie można usłyszeć w raju. Nieskazitelnie czystą, subtelną, wyciszoną jakby Niebo zajaśniało, a trzepot skrzydeł aniołów od czasu do czasu wnosił w nasz horyzont zdarzeń jakiś nowy dźwięk, którego nigdy nie słyszeliśmy.
Bruckner jest rajski, anielski, boski, przejmujący. Adagio rozpoczynają cztery tuby, a później skrzypce opowiadają o śmierci i pogrzebie wielkiego niemieckiego kompozytora Wagnera. Zmarł w czasie, kiedy Bruckner tworzył tę część symfonii. Jak można opowiedzieć o śmierci dźwiękami? No tak jak potrafi wielki twórca. Z żalem, ale i radością, że geniusz przekracza bramy Raju.
Kompozycja rozwija się wolno, majestatycznie, Philippe Herreweghe i Stanisław Skrowaczewski przerośli chyba wszystkich odtwórców tej wielkiej muzyki, bo szukali rzeczywiście szczęścia po drugiej stronie. Im dłuższa wersja Adagia, tym ciekawsza, tym wznioślejsza. W klimacie ciszy i spokoju doszukujemy się tej chwili, kiedy wejdziemy w światłość.
W następnej szybkiej części Scherzo kompozytor odwołuje się do trzeciego fragmentu VII Symfonii Beethovena mającego także formę scherza. Spotykamy tutaj te porywające elementy wizji Mistrza, za które go kochamy: powracające tematy, niezwykłe przejścia, żywotność i błogostan dźwiękowy wytracający z równowagi.
Dęby, które oglądam, nie są już takie same po odtworzeniu na gramofonie VII Symfonii Brucknera. Zamieniają się w postacie bajkowe, mityczne. Maszerują, idą w jakimś kierunku… ale gdzie? Czy na Południe? Mam nadzieję, że nie zabiorą mnie ze sobą. Czy zapamiętam te dźwięki, kuszące, wabiące, przywołujące mnie do przekroczenia granicy tego i tamtego świata? Czy ich nigdy nie zapomnę? Chyba nie. Pragnienia ludzkiego serca są jednak nieodgadnione.
Grzegorz Kozyra
……
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016), MÓJ JAZZ (2017). Pieśni dla Żywych i Umarłych (2018).
Ilustracja: Greg Kraftschik, organy brucknerowskie w kościele Sankt Florian w Linz. Wikipedia Stift Sankt Florian