.
Przypomniałem sobie Sonatę księżycową Ludwiga van Beethovena, która oczywiście tak naprawdę nosi tytuł Quasi una fantasia. Jego 14 sonata napisana jest w tonacji c-moll, i oznaczona jako Opus 27 nr 2. Dedykowana Giulettcie Guicciardi, pięknej hrabiance, a jednocześnie jego uczennicy. Biografowie piszą, że to pierwsza wielka nieszczęśliwa miłość Beethovena, że to ona jest tą nieśmiertelną Ukochaną, zapominając o tym, że Ukochana to raczej postać mityczna niż realna, wytwór fantazji wielkiego niemieckiego kompozytora.
Adagio sostenuto, pierwsza część sonaty, opowiada więc o niespełnionym uczuciu, o dwojgu młodych ludziach, którzy nad jeziorem w górach przy blasku księżyca wyznają sobie miłość. Głęboko zadumani wierzą, że ona się spełni. Ale chyba wiedzą doskonale, że takie uczucie nie ma szansy w świecie, w którym liczą się dobre partie, wybory dokonywane przez tatusiów, a nie zakochanych. W tym też czasie, w epoce nieszczęśliwych romantycznych miłości – Wertera i Lotty – genialny poeta niemiecki Friedrich Holderlin przeżywał podobny dramat. Zakochał się w Susette Gontard, młodej mężatce, swojej chlebodawczyni. Nazwał ją Diotymą i uwiecznił w swoim dziele Hyperion. Do końca życia był nieszczęśliwy. Po jej śmierci rozchorował się, a następnie pogrążył w czarnym świecie melancholii.
Sądzę jednak, że muzyczna opowieść Beethovena jest tragiczna w tonacji i opowiada tak naprawdę o śmierci, o umieraniu każdej miłości. I dlatego w Adagio sostenuto, autor Eroiki wykorzystał motyw śmierci Komandora z Don Giovanniego Mozarta. Słuchając dokładnie tej części sonaty odnaleźć można ósemkowe triole i zachwycać się kształtem nokturnowego lamentu, który dla naszych uczuć ma takie same znaczenie jak dla każdego wrażliwego człowieka. To spadek po romantyzmie, wewnętrznych konfliktach i tragediach, uczuciowych dramatach, które zdarzają się do dziś. Bo przecież jakby nie było ciągle jesteśmy spadkobiercami wielkich poprzedników. „Miłości moja, nie czekaj, ale idź aż do zatracania, nie zazdrość, ale bądź Różą, która na zawsze zakwitnie i osuszy Twoje krople łez”.
Caspar David Friedrich, miłośnik księżyca i zakochanych, grobów i melancholii, wody i mgieł, nigdy nie odnalazł swojej miłości. Przeżywał każdy dramat tak jakby był nadwrażliwym poetą. Był malarzem i wędrowcem. Po nieudanej próbie samobójczej maluje genialny obraz Moonlight, w tonacji najczarniejszej z czarnych, o smutku obijającym się o fale rozpaczy. Romantyk to wielki, niezrozumiany, samotny, mistyk bliski naszemu sercu. Pragnął światłości, która wyrwie go z ciemności. Dzieło jego kształtuje się latami. Ale i tak nie zostało docenione. Po jego śmierci wreszcie ktoś odkrył pejzaże kochanka nocy. Uwikłane w czas romantyzmu, smutne, prorocze przyniosły mu sławę dopiero w drugiej połowie XX wieku.
Gdzie tkwi w jego dziele siła tajemna? Czy mamy prawo po dwustu prawie latach odnosić się do tej twórczości z estymą? A jeśli tak, to dlaczego? Pytałem siebie wielokrotnie, czy sztuka, którą kochamy ma wymiar naszych subiektywnych wyborów, czy w grę wchodzą także czynniki ogólnoludzkie – jakichś wspólnych odczuć, archetypów, które nas ulepiły z tej samej gliny? Nie jest to proste, zwłaszcza w przypadku, gdy twoja dziewczyna nie lubi jazzu, a ty się zastanawiasz, dlaczego? Miałbyś ochotę, żeby każdy kochał jazz… a tu niespodzianka? Dobrze.. i co wtedy? Włączasz po prostu swój magnetofon szpulowy ZK 120 i Serenadę melancholijną na skrzypce i fortepian Piotra Czajkowskiego, która ma formę ABA i jeden z najpiękniejszych tematów w pierwszej części (Andante)… Grają wtedy skrzypce na strunie G.
Marc Chagall Le Quai de Bercy, 1953, olej na płotnie, 65×95
W wykonaniu Itzhaka Perlmana jest to po prostu mistrzostwo świata. Odlot. Temat jest bardzo znany. Nie wszyscy może jednak wiedzą o tym, a warto, że utwór ten był ulubionym muzycznym dziełem genialnego malarza rosyjskiego żydowskiego pochodzenia, Marca Chagalla. W XX wieku chyba tylko Giorgio de Chirico umiał tak zagadkowo malować postacie, tajemniczo przywoływać mistyczne symbole, przedstawiać zakochanych, których łączą takie same pragnienia i uniesienia.
.
Grzegorz Kozyra
..
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016), MÓJ JAZZ (2017).
…
Ciekawe, że „Sonata Księżycowa” była ulubionym utworem… Władimira Iljicza Lenina. Jej druga część, Allegretto, którą Liszt podobno nazwał „kwiatem pomiędzy dwoma przepaściami”, zawsze wydaje mi się być ironicznym kontrastem do części pierwszej; jest w niej coś przewrotnego, pastiszowego, w cudzysłowie. Jeśli chodzi o Friedricha, który też należy do moich faworytów wśród malarzy, to on stosunkowo wcześnie doczekał się uznania i nawet zaszczytu kupna dwóch swoich obrazów przez króla Prus. Później jednak zmiana publicznego smaku z romantyzmu na biedermaier sprawiła, że został stopniowo zapomniany. Dawno temu widziałem bardzo dobry niemiecki film krótkometrażowy o tym artyście pod tytułem „Grenzen der Zeit” (Granice czasu), który chyba nie został nigdy przeniesiony na format DVD i nie mogę go teraz nigdzie znaleźć.
“Grenzen der Zeit” był dostępny w weresji angielskiej na Vimeo, ale został usunięty. Jest trailer w języku niemieckim: Grenzen der Zeit Trailer
Także tutaj, inny: Trailer “Caspar David Friedrich – Grenzen der Zeit”
Dziękuję za próbę pomocy, Polsko Canado, ale po napisaniu tego komentarza zacząłem znowu szukać i znalazłem ten film za 9.99 euro na http://www.alleskino.de (w wersji oryginalnej, bez napisów). Niestety nie da się go ściągnąć, ale mogę go oglądać tyle razy, ile chcę. Okazuje się też, że znana mi poprzednio wersja na kasecie VHS była dość mocno okrojona.
Drogi Autorze, tekst jest bardzo piękny i ciekawy, ale “Sonata quasi una fantasia” Op. 27 No 2 L. v. Beethovena skomponowana jest w tonacji cis – moll, nie w c – moll. W c – moll natomiast skomponowana przez Beethovena jest inna jego słynna Sonata – No 8 Op. 13 czyli “Patetyczna”. To tylko drobiazg, ale ważny ! Serdecznie pozdrawiam ! TT