Francuska muzyka przynosiła wiele odkryć, z których największymi były utwory impresjonistów Maurice`a Ravela i Claude`a Debussy`ego oraz wszystkich kompozytorów związanych z twórczością Prousta – od Cesarego Francka i Gabriela Faurego po Erica Satie i Dariusa Milhauda. Urzekająca barwa, przejrzystość, delikatność dźwięków a zarazem ukazanie jakiejś daremności losu powiązanej z metafizyką ciemnych tonacji to wszystko było emanacją wyższości muzyki francuskiej nad muzyką innych nacji. I nie chodziło tu tak naprawdę o narodowość, o rasę, ale jakiś splot elementów, które ostatecznie dla odbioru sztuki okażą się najważniejsze. No dobrze… ale co? Czy skalą wielkości danej muzyki jest tworzony przez nią nastrój? A może nowoczesna konstrukcja oraz nowatorskie podejście do harmonii, kolorystyki, tonacji?
Piotr Orawski, niezapomniany, nieżyjący już znawca muzyki klasycznej, tak pisał o wielkim dyrygencie austriackim Nicolausie Harnoncourcie: Muzyka nie jest wartością raz na zawsze zadaną, jest sztuką interpretacji i współtworzenia, z czego wielki austriacki dyrygent zdaje sobie doskonale sprawę. A to, że jego znakomitej sztuce towarzyszy refleksja intelektualna, jest pocieszeniem dla tych wszystkich, którzy w muzyce dostrzegają nie tylko piękno dźwiękowe, ale także wartości mentalne, myślowe, a nawet filozoficzne – w rozumieniu europejskiej tradycji tej dziedziny wiedzy i poznania naszej rzeczywistości, naszego życia, naszego jestestwa.
Tak to jest. Przy całej emocjonalności muzyki, jej zabarwianiu świata nastrojami, jej wyrażaniu piękna, istotny jest także pierwiastek intelektualny. To w muzyce Francuzów widać wyraźnie, jakby naturalnie. Kolorystyka – tak. Zmysłowość – tak. Duch poezji – tak. Ale jeszcze coś – filozofia, rozum, myśli uczesane. Słuchając np. takiego Satiego i jego Gymnopedii poraża nas nie tylko dekadencka melancholia, ale i schematy rytmiczne, absolutnie nowatorskie. Podobnie jest w muzyce Ravela, szczególnie w Pawanie na śmierć infantki – nie nastrój jest ważny, ale rytm, równy, regularny, jakże wyważony, tak jak w dawnym tańcu na 4/4.
Byłem oczywiście wtedy pod wielkim wpływem rytmu, gdyż muzyka rockowa i jazzowa tym pulsowały, wibrowały. Nie inaczej więc było z odkryciami muzyki klasycznej. Rytm na pierwszym miejscu, rytm barbarzyńców, rozmach skoków, interwałów, werble perkusji itd. itd. I Bartok był odkryciem z Cudownym mandarynem, i Strawiński z purpurą i ogniem Święta wiosny. Ale Francuzi przyszli pierwsi, oczywiście za sprawą geniuszu Prousta, jego muzycznej frazy i poszukiwania melodii, która ukształtuje bohaterów, będzie motywem ich życia, miłosnych przeżyć.
.
Grzegorz Kozyra
.
Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016), MÓJ JAZZ (2017).
.