Z cyklu „Mistrzowie sztuki wymowy”
Marek Tulliusz Cycero śpi. W jego snach głównym bohaterem jest Lucjusz Sergiusz Katylina, propretor Afryki, człowiek, który stał się dla Cycerona nie tylko wrogiem publicznym, ale i osobistym. Skąd taka nienawiść i dlaczego Katylinę wybrał sobie za wroga ten obrońca Republiki Rzymskiej? Czy z powodu jego życia niespełnionego, awanturniczego, w którym korupcja sędziów i oskarżycieli to jeden z małych grzeszków? Czy może z powodu zdzierstw na prowincji? Nie. W istocie chodziło o to, że Katylina był reprezentantem ludzi znanych z historii jako rerum novarum cupidi (żądnych nowych rzeczy). Tak opisywała Hannah Arendt wszystkich przywódców rewolucji pragnących wyzwolenia połączonego z pragnieniem wybudowania nowego gmachu wolności.
Katylina owszem walczył o władzę w drodze przewrotu, ale nie chodziło tu bynajmniej o rządy ludu. Mordy i pożoga, o których opowiada Cyceron w genialnych mowach, w istocie były jedynym planem Katyliny.
„Co za czasy, co za obyczaje! Wie o tym senat, konsul to widzi, a ten – żyje. Żyje? Ba, toż do senatu przychodzi, bierze udział w publicznych naradach, wypatruje i każdego z nas wzrokiem na rzeź przeznacza. A my, ludzie odważni, uważamy, że dobrze robimy dla rzeczypospolitej, kiedy unikamy jego wściekłości i ciosów” – to mowa pełna jadu, ale i wyraźnej niechęci do spiskowca i rzezimieszka.
Cyceron uszedł właśnie ledwo z życiem po zamachu. Wie już, że Katylina musi zostać unicestwiony. Czytając mowy Cycerona, słyszy się jego wściekły ton, ale jednocześnie świetną argumentację, która ma wykazać, że prywata Katyliny i anarchia, jaką chce sprowadzić na państwo, są najgroźniejszym źródłem niebezpieczeństwa dla Republiki.
Dla Cycerona, wielkiego obrońcy tradycyjnych obyczajów, prawo zawsze pozostawało prawem, a najwyższymi były prawa Republiki. Dla nich też poświęcił życie. Z czterech mów przeciw Katylinie wyłania się portret tego, którego największy wróg nazywał „inquilinus civis urbis Romae” (podnajemcą rzymskich praw obywatelskich), portret człowieka nieskazitelnego, który wypełni do końca swoje posłannictwo obrońcy Rzeczpospolitej Rzymskiej. Chyba dlatego Cyceron został obdarzony nie notowanym dotychczas tytułem „ojca ojczyzny” (pater patriae) przez rodaków. Tytuł ten stwierdzał jednoznacznie, że Rzym zawdzięcza swe ocalenie Markowi Tulliuszowi Cyceronowi.
Grzegorz Kozyra